Coma Dziewięć
Uwaga!!!!
Ten rozdział jest 18 +
pomiędzy * * będzie scena nie odpowiednia dla dzieci. Wena ja ciebie po prostu uduszę!!!
_____________________________________________________________________________
- O już wróciłaś? - Rach ucieszył się na powrót Elfki, jak pies na przyjście pana.
-Ta. - odpowiedziała na odczepnego, zdejmując szpilki.
- Jak randka?
- Wyśmienicie. Dobry był.
-Acha.... - Odsunął się od niej
- Przecież ciebie nie zjem. - zaśmiała się - A przy okazji, już nie musisz przejmować się tymi orłakami.
- Zabiłaś je? - spytał
-Pogadałam z ich matką. Za bardzo lubię ptaki. W obu znaczeniach - dodała w myślach, z uśmieszkiem na ustach.
- Dali zobacz posprzątałem! - pochwalił się po chwili milczenia. Przypominał teraz dziecko, które chce się przypodobać mamie.... nie. Lepszym określeniem będzie: Wyglądał teraz jak sługa, który chce przypodobać się panu.
Dziewczyna szybko przebiegła cieniem dom. Zmienił się nie do poznania. Lśnił czystością. Z ścian znikł grzyb i zacieki, wszystkie butelki zostały wyrzucone, dywany wyprane i odkurzone. Nawet w najmniejszych zakamarkach posprzątano.
-Fajnie. - powiedziała z umiarkowanym zainteresowaniem, zdejmując suknię.
- C-c-co ty robisz?! - zapytał zdziwiony i zawstydzony Rach, który jednak nie odwrócił wzroku.
- Jest tu cholernie gorąco.... A ty co? Najpierw zakradasz się do mojego pokoju, a teraz czerwienisz się jak burak?Co z tobą, gadzie. - powiedziała wchodząc na schody. - Powinieneś wiedzieć, że dla Umarłego to normalne. Ale niech ci będzie. Założę jakąś koszulkę. Zachowujesz się jak prawiczek. - odwróciła się na chwilę - Jeśli nim jesteś to masz jeszcze mniejsze szanse, że pójdę z tobą do łóżka. Gdybyś widział imprezy Umarłych.-dobiegał do niego jej głos z góry- A szczególnie vampirów. Ludzie nazwaliby je pijackimi orgiami sadystycznych i biseksualnych kanibali. A jak w imprezie uczestniczy jeszcze Heru En' Du, to w tedy dopiero się dzieje. - zeszła na dół w szarej koszulce z napisem Nie potrzebuję ciebie. Potrzebuję piwa.- Głodna jestem! - usiadła na kanapie.
Wąż wyczuł okazję.
- Z robić coś ci do jedzenia? - zapytał, wchodząc do dużej kuchni, która była połączona z salonem.
- Nie odmówię.
-Może być tortilla? Akurat mam składniki.
- Oczywiście! Uwielbiam tortillę. A też zrobisz sobie?
- Nie - odpowiedział przygotowując posiłek . - Jestem na diecie, ściśle gryzoniowej. Za dużo czasu mi zajmuje trawienie. Teraz gdy co rusz mam koncerty, w całej Wielkiej Brytanii, nie mogę sobie pozwolić na zjedzenie pysznego warana albo świni... Pocieszam się, że nie jestem jedyny. Chłopaki też na to narzekają. No cóż za sławą idzie cena.
- Jak zjecie coś dużego, komicznie wyglądacie. - zauważyła przeglądając teksty piosenek, których uczył się Rach.
- Natura jest okrutna. - postawił przed nią gotowe danie. - i ty też.
- Smacznego!- wchłonęła tortillę cieniem. - Pychota!
Wężołak usiadł obok niej.
- Cieszę się - uśmiechnął się.
Nagle Da'li'ke, przewróciła się na niego i zaczęła go namiętnie całować. Rach prawie nie udusił się z zaskoczenia. W czasie kiedy chłopak walczył o życie, ona zdjęła z niego koszulkę i całowała jego klatkę, pokrytą prawie nie widocznymi łuskami.
- Wiesz, że nigdy tego nie robiłam z wężołakiem? Chcesz być pierwszym? - zapytała wkładając rękę pod jego spodnie.
- Czyli... - nie dowierzał
- Tak.- odpowiedziała.
*
~~~~~~~~Od czego masz wyobraźnie zboczeńcu~~~~~~~~
*
~~~~~~~~
Osoby znające mnie i moją twórczość nie powinny być zdziwione. Na górze utwór Marilyn Mansona - mOBSCENE.
Dzieci nie uczcie się od tego utworu.
nie musisz być OBSCENE!
Za dużo znam takich cosiów....
Otaczają mnie sami zboczeńcy....
A przy okazji MM super wygląda w tym czerwonym ubranku. Jego ex - żona musiała być nieźle popierdolona, że od niego odeszła. Jej powód zawsze będzie mnie rozmieszał.
A teraz żart specjalny:
Co widzi optymista na cmentarzu?
Same plusy!
der hahahhahh.....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro