Coma Cztery
Sto tysięcy jednakowych miast - jej dzwonek wybudził ją z krótkiej hibernacji. Rozejrzała się. Nadal znajdowała się w pokoju, który miała sprzątnąć.
Zaspana poszukała smartphona.
-No oczywiście. Bo kto może mnie budzić?! - powiedziała patrząc na ekran - Ech głupi wężołak.
Zdenerwowana odebrała.
- Czego? - powiedziała ze złością.
-Jak miło cię słyszeć! - usłyszała głos Racha.
-Po co do cholery dzwonisz?! - denerwował ją. Jak wszyscy zresztą. Ona sama też siebie denerwowała. Jest cholernie denerwującym typem osoby - tak uważała.
-No bo martwiłem się o ciebie.... - posmutniał - Nie odzywasz się od dwóch tygodni...
- A po co mam się do ciebie odzywać?! - krzyczała do telefonu
-No, bo jesteśmy przyjaciółmi... - słychać było ból w jego głosie gdy wypowiadał ostatnie słowo - I chciałem wiedzieć co u ciebie...
-Chcesz wiedzieć co u mnie? - złagodniała nagle - To proszę bardzo. Mam nowego chłopaka.
-He, to fajnie - ton jego głosu mówił zupełnie co innego - Który to już z kolei?
-W Anglii chyba piąty. Skurwysyny mnie szybko rzucają.
-Z tego ile na ciebie leci... właśnie dlaczego? - zapytał się.
Da'li'ke szybko się rozłączyła i zaczęła sprzątać.
~~~~~~~~~~~~~~
Po krótkiej przerwie znów zaczęłam pisać! U góry macie Utwór zespołu Coma Sto jednakowych miast. Wesołego słuchania!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro