Rozdział 3
- A jednak bierzesz go do szkoły! - powiedziała Ania, na wstępie gdy tylko zobaczyła, że jej przyjaciółka idzie na przystanek z nordyckim bogiem. Loki zamiast swojego asgardzkiego stroju, miał założony garnitur. Alicja natomiast nie pasowała do niego przez to wyglądem, dziewczyna bowiem miała ubraną fioletową bluzę i spodnie z dziurami.
- Tak, Loki chce znaleźć prace! - wykrzyknęła radośnie.
- Wcale, że nie - odparł wkurzony czarno włosy.
- Bez pracy nie ma kołaczy! Już ci mówiłam - po groziła mu palcem przed twarzą.
- Dziewczyno powinnaś być wdzięczna, że taki bóg jak ja jest u ciebie. A ty każesz mi iść do pracy? To haniebne z twojej strony. Powinnaś się wstydzić - czarno włosy zmierzył dziewczynę wściekłym wzrokiem - I te ohydne szmaty, które nazywasz ubraniami - prychnął.
- Loki, możesz być milszy? W końcu teraz jesteśmy przyjaciółmi - uśmiechnęła się.
- Kobieto znamy się niecałe dwa dni - odparł.
- Trudno, do pracy i tak pójdziesz! - w końcu autobus nadjechał, więc cała trójka do niego weszła. Alicja poszła kupić bilety dla Lokiego, ponieważ sama posiadała bilet miesięczny. Ania zaś z Lokim zajęli poczwórne miejsce w autobusie.
- Co to za szatańska puszka? - zapytał Loki, Anie. Brązowo oka spojrzała na niego jak na idiotę.
- To autobus. Twój nowy środek transportu - odparła.
- Środek transportu - powiedział jak w transie. Dziewczyna postanowiła nie komentować, jego dziwnego zachowania. W końcu nie wiadomo co takiego może siedzieć mu w głowie. W końcu autobus ruszył, a do nich podeszła Alicja, która praktycznie się wywróciła.
- Jak on prowadzi? - zapytała na wstępie, było jej trochę wstyd, że prawie wyłożyła się na ziemie. Loki spojrzał na nią krzywo i zmarszczył brwi.
- Jesteś strasznie niezdarna - rzekł z obrzydzeniem. Że też musi się zadawać z tą nieporadną dziewczyną.
- Dzięki, nie miałam o tym pojęcia - powiedziała ze złością w głosie. Dziewczyna wcisnęła Lokiemu do ręki bilet i nareszcie usiadła obok jej znajomych.
Podróż do szkoły, niestety szybko się skończyła. Bo już po dwudziestu minutach stali całą trójką w szkole.
- Co mamy pierwsze? - zapytała zrezygnowana Ania.
- Matematykę - odparła Alicja, która nagle zaczęła wyglądać jakby miała iść do łazienki i pociąć się mydłem w płynie.
- Kowalska pewnie znowu będzie się na każdego wydzierać - stwierdziła brązowo oka.
- Kto? - wtrącił się Loki, który nie za bardzo wiedział o czym mówią jego towarzyszki.
- Taka jedna baba - odpowiedziała Ania - To co z nim robisz?
- Aaaaa... No tak, chodź ze mną Loki - Alicja chwyciła czarnowłosego za rękę i pociągnęła go, do sekretariatu szkolnego. Weszli tam nawet nie pukając.
- W czym mogę pomóc? - zapytała starsza już sekretarka, jej głos podrażnił uszy Lokiego. Naprawdę kobieta miała bardzo piskliwy ton głosu.
- To mój kuzyn... Bartek Nowak - gdy tylko Alicja wypowiedziała to fałszywe imię i nazwisko, Loki uderzył ją łokciem w żebro. Dziewczyna jednak postanowiła zignorować to zachowanie mężczyzny - I chciałby zacząć u nas prace jako woźny - kłamstwo przyszło dziewczynie z wielką łatwością. Jedyne o czym wcześniej niestety nie zdążyła pomyśleć, to jakie imię dać Lokiemu, ale może kobieta uwierzy w Bartka.
- Rozumiem, możesz puścić rękę swojego kuzyna i iść na swoje lekcje. A ty Bartku szykuj się na rozmowę o prace - szatynka myślała, że zaraz straci przytomność. To ona miała załatwić Lokiemu prace, on sam nie wiele z działa.
- Ja jednak wolała bym zostać z kuzynem. Bo on... Jest bardzo zestresowany i...
- I tu ci przerwę kochana. Masz iść na lekcje w tej chwili... A twój kuzyn nie musi się stresować, pani dyrektor zada mu tylko kilka pytań.
- A jakie to będą pytania? - zapytała bardzo spanikowana. Loki wyglądał, jakby w ogóle nie przejmował się tą rozmowa, która miała za niedługo nastąpić.
- No wiesz, takie dla woźnego. Idź już na te lekcje - kobieta wypchnęła szarooką z sekretariatu.
- I co? - zapytała Ania, gdy tylko zobaczyła, że jej przyjaciółka praktycznie wypadła przez drzwi.
- Możemy tylko modlić się nad jego duszą. Nie ma tam szans - skwitowała. Dziewczyny zamilkły i ruszyły na lekcje.
- A, więc panie Nowak - dyrektorka spojrzała na Lokiego swoim poważnym wzrokiem. Laufeyson zauważył, że gdzie nie gdzie na jej blond włosach pojawiały się siwe pasma. Nie wyglądała na jakąś starą, czarnowłosy dałby jej maksymalnie czterdzieści lat. Sam miał w końcu gdzieś z ponad tysiąc - Dlaczego chce pan zostać woźnym akurat w naszej szkole? - stało się. Oto i padło pierwsze pytanie.
- Ponieważ, jest tu dziewczyna, której jestem kuzynem? - odpowiedź, którą udzielił, brzmiała bardziej jak pytanie.
- Czyli nie może Pan pracować, gdy nie ma obok pańskiej kuzynki? - wzrok blondynki mógłby się równać bazyliszkowi. Gdyby były zakłady Loki obstawiałby, że ta kobieta zabije swoim wzrokiem bazyliszka.
- Nie, to nie o nią chodzi... Bo widzi pani... I właśnie dlatego... - Loki nie miał pojęcia co powiedzieć, cały się plątał - Poproszę kolejne pytanie
- Panie Bartku, dobrze, zadam panu inne pytanie. Będzie naprawdę bardzo proste - zielonooki był z siebie zadowolony. Może mu się jeszcze udać, jest jeszcze szansa - Do czego służy mop? - mina boga, zdradziła kobiecie wszystko. Czarno włosy nie miał pojęcia o czym ona do niego mówi.
- Ja nie wiem - wyznał lekko zawstydzony. W myślach miał ochotę zrobić Alicji i Ani krzywdę, za to, że go zmusiły tu być.
- Przykro mi panie Nowaku, nie mogę dać panu tej pracy...
- Chwila! Jest pani naprawdę piękną kobietą - każda deska ratunku jest dobra. W tym wypadku Loki postanowił liczyć na swój urok osobisty. Kobieta spojrzała na niego najpierw ze zdziwieniem, a następnie na jej ustach pojawił się uśmiech.
- Nie no skądże - zachichotała, ale brzmiało to trochę bardziej jak bełkot.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro