Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Wysoka szatynka właśnie szła po chodniku, w jej uszach były słuchawki. Dziewczyna podrygiwała w rytm muzyki. Nawet nie zorientowała się, że z góry słychać krzyk jakiegoś nieznajomego mężczyzny. Szaro oka w pewnym momencie przygnieciona ciałem owego jegomościa wylądowała z nim na ziemi.
- Ałć, co pan?! - spytała zdenerwowana. Chwyciła patyk, który na szczęście znajdował się w zasięgu jej dłoni i uderzyła nim w głowę mężczyznę. Czarno włosy z hukiem wylądował na ziemi
- Ty głupia midgardko! - wrzasnął wstając - Patrz co zrobiłaś z moją fryzurą! - szaro oka przewróciła oczami i również wstała z ziemi.
- Przestań Loki bo ci żyłka pęknie - zażartowała. Oczywiście znała brata Thora i syna Odyna i tak bała się, ale jeżeli to miał byc jej koniec to chciała chociaż raz zaszaleć.
- Zaraz skąd ty mnie znasz? - spytał.
- Jesteś bratem Thora prawda? - odparła - Próbowałeś zniszczyć ziemie. Plus masz śmieszne wdzianko.
- No tak. Ykhm, a ty jak się nazywasz?
- Ja jestem Ali...
- Nieważne - przerwał jej, przykładając dłoń do jej ust - Co to za kraina?
- Umyj ręce, a i jesteś w... - dziewczyna zrobiła długą, pełną napięcia przerwę - Polsce! - dokończyła.
- Jeszcze tego mi brakowało. Midgardczycy którzy noszą skarpety i sandały - Loki strzelił sobie face palma i ujrzał, że owa dziewczyna ruszyła dalej przed siebie. Szybko ją dogonił i szedł krok w krok za nią.
- Chcesz czegoś? - spytała.
- Nie wiem czy zauważyłaś, ale nie mam gdzie przenocować - odparł.
- A to mój problem?
- Jeżeli nie znajdziesz mi miejsca do spania to cię zabije, a to będzie twój problem! - wrzasnął jej w twarz.
- Okej, wyluzuj przenocuje cię - Loki zadowolony poprawił płaszcz i w dalszym ciągu podążał za szatynką.
Szli już jakiś czas w ciszy, co powoli zaczynało irytować boga.
- Ykhm... - odchrząknął znacząco.
- Eh, co się stało? - spytała dziewczyna, poprawiając swoje długie włosy.
- Jak cię zwą? - tak zrobił to. Poświęcił tej dziewczynie chwile swej uwagi, za co powinna być mu bardzo wdzięczna. Dziewczyna już miała odpowiedzieć, jednak nagle do głowy wpadł jej pewien pomysł.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? - droczyła się. Choć była to dopiero cisza przed burzą, przynajmniej z jej strony. Czarno włosy z lekka zaczął się już irytowac. Przecież zapytał, więc po co zadaje takie głupie pytania? Loki westchnął i potarł swoje skronie, powoli acz ze znaczącą siłą.
- Owszem, przecież zapytałem - silił się na głos miły i sympatyczny. Jednak było to tak sztuczne, jakby po prostu puścił tekst z google tłumacz.
- Dobrze, a więc słuchaj. Nazywam się Grzegorz Brzęczyszczykiewicz - zielono oki wybałuszył oczy, a szatynka przez chwile bała się, że wypadną mu z oczodołów.
- A w jakim konkretnie mieście się znajdujemy? - po minie dziewczyny zrozumiał, że tylko czekała na to pytanie. Loki już wiedział, że pożałuje tego pytania. Tak samo jak żałował pytania o jej godność. Wiedział, że to było jakieś imię na G, ale co było dalej? Dalej to dla niego była czarna magia.
- Chrząszczyżewoszyce, powiat Łękołody - usmiechnęła się najbardziej niewinnie jak tylko potrafiła. Loki postanowił już się nie odzywać, więc dalej tylko kroczyli w ciszy mijając ludzi posylajacych im dziwne spojrzenia.
W końcu dotarli do celu swej podróży, do domu dziewczyny, która rzekomo nazywa się Grzegorz Brzęczyszczykiewicz. Szatynka wpuściła mężczyznę, do domu z lekkim ociaganiem. Bo nie przemyslala tego całego przenocowania. W końcu nie mieszkała ona sama tylko z jej rodziną.
- Jak mam być szczera, to chyba będziesz spał na dworze - wyznała po chwili zastanowienia.
- Chyba sobie kpisz - odrzekł Loki aroganckim głosem.
- Spokojnie w ogródku jest namiot.
- Namiot? A cóż to do licha jest namiot? - zapytał. Grzegorz wystrzeliła swoimi rękami wysoko w powietrze, mrucząc coś pod nosem.
- O Bogowie, za co? - gdy zadała to pytanie wpadła na kolejny pomysł - Ykhm... Otóż namiot to, taki polski zamek - wyjaśniła - Tylko królowie mają prawo w nim przebywać... No, ale skoro nie chcesz spać w namiocie, to możesz spać tutaj i...
- Namiot będzie idealny - przerwał jej Loki i uśmiechnął się przebiegle. Właśnie myślał o tym, że Odyn był mu łaskawy i wysłał go prosto na idiotke, która odda mu swoje wszelkie dobra. Biedny nie wiedział, że to on wychodzi na idiote.
- Zatem ruszajmy - gdy tylko weszli do ogródka i Loki zobaczył jak wygląda namiot, od razu chciał się wycofać i spać w domu. Zrobił krzywą minę i obejrzał jego tymczasowe lokum ze wszystkich stron.
- To nie wygląda jak zamek - odparł bardzo powoli i spokojnie, jakby powiedział to do siebie. Szaro oka wzruszyła ramionami.
- Mówiłam, że to Polski zamek, a nie Asgardzki pałac. No, ale skoro jesteś za miękki żeby tu zamieszkać to... - tym razem wypowiedź została przerwana, przez długi palec mężczyzny, który wylądował na ustach dziewczyny.
- Nic już lepiej nie mów... Ja ide spać, ponieważ jestem zmęczony podróżą. A ty... Z tobą się policze później, jak wstane z pozytecznej drzemki - Loki wszedł do namiotu z wielką gracją i dumą. Dziewczyna usmiechnęła się do siebie i stwierdziła, że może mu powiedzieć swoje prawdziwe imię.
- Tak naprawde nazywam się Alicja - mówiąc to odeszła, zostawiając boga w namiocie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro