Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wysoko.

Wszyscy mieszkańcy Asgardu również nie wiedzieli co powiedzieć.

-Widzisz co zrobiłeś? Było tutaj tak pięknie bez ciebie i co? Wszystko schszaniłeś!

Odparł Loki.

-Gdzie jest Odyn?

Powiedział groźnie Thor, podchodząc do swojego brata. Czarnowłosy się cofał od niego.

-Masz czego chciałeś. Marzyłeś o niezależności...

Thor przyłożył młot do klatki piersiowej swojego brata, który siedział na kanapie.

-Dobra, okey. Zaprowadzę Cię do niego.

Blondyn puścił Lokiego, żeby wstał. Ja do niego podeszłam, skrzyżowałam ręce na piersi i groźnie na niego popatrzyłam.
Piestraszony na początku milczał.

-Cześć kochanie. Ładna sukienka.

Ja jedynie walnęłam go prosto w twarz. Zaśmiał się i z uśmiechem popatrzył na Thora, któremu nie było do śmiechu.

-Co to miało być do cholery?!!!

Nakrzyczałam na niego.

-Ja, tylko...

-Co tylko! TYLKO upozorowałeś swoją śmieść. TYLKO udawałeś Odyna i TYLKO kłamałeś nam w żywe oczy.

Loki chciał coś powiedzieć, ale mu nie dałam.

-Ja wiem, że Ty nie jesteś z tych NORMALNYCH, ale bez przesady! Wiem też, że jesteś jednym z największych kłamców, ale...no... Teraz nie wiem jak dokończyć. Przez ciebie!!

Pocałował mnie w policzek.

-Potem Ci wszystko wyjaśnie.

Thor złapał go za nadgarstek i pociągnął w stronę mostu. Patrzyłam jak idą. Byłam zarazem na maxa wkurzona, jak i zadowolona, że znów mogłam zobaczyć Lokiego. Od razu, po ich odejściu, poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu.

-Belindo. Musisz mi pomóc.

Był to zakapturzony Heimdall. Poszedł w stronę tyłów zamku. Ruszyłam za nim. Nie wiedziałam co się dzieje.

-Co się stało? Czemu uciekłeś?

-Nadchodzi Ragnarok. Apokalipsa naszej planety. Wszystko zostanie zniszczone. Musimy wszystkich ewakuować, zanim będzie za późno.

-Tak, ale dokąd? Nie masz miecza i nie możesz otworzyć portalu.

-Wiem. Zakradne się tam i co ukradnę.

-A Ci wszyscy ludzie. Gdzie ich schowany? Jest ich o wiele za dużo.

-Mam pewną kryjówkę. Nie musisz się bać.

Zaufam mu. Thor ze snu mówił żebym się go trzymała. Po jakimś czasie, Heimdall zamarł z przerażenia.

-Hej. Co jest?

-Hela.

Co?

-Jaka Hela?

-Bogini Śmierci, pierworodna córka Odyna. Jest tu. Zrobi nam Ragnarok!

-Musimy szybko ewakuować mieszkańców.

-Tak. Oczywiście. Ja idę po miecz, a Ty idź po ludzi. Spotkajmy się przy największej górze.

Pobiegł po miecz, a ja ruszyłam do zamku. Zawołałam całą słóżbę do siebie i wszyscy razem ze mną uciekli do lasu.

-Miałam jeszcze iść po mieszkańców. Tobi, wiesz gdzie jest ta góra?

-Tak. Nie musisz się martwić. Zaprowadzę tam resztę.

-Dzięki.

Pobiegłam po innych. Zauważyłam dwie kobiety z dziećmi i mężczyzne. Powiedziałam im, żeby poszli do najwyższej góry. Tam jest schronienie. Jedna z kobiet, kiwnęła głową na znak, że rozumie i wszyscy poszli w jej stronę.

Byłam właśnie w mieście. Widziałam jak Hela walczy z obrońcami Asgardu. Wszyscy polegli. Muszę na nią uważać.
Zabrałam ze sobą napotkaną 4 dzieci i mężczyznę. Poszliśmy na górę, tam nikogo nie było. Trocję się zdziwiłam.

Dogonił mnie Heimdall z innymi ludzmi i otworzył wrota do schronienia. Tam czekało więcej ludzi, niż myślałam.

-To wszyscy?

Spytałam z niepokojem.

-Nie. Jeszcze nie. Idę po resztę, a Ty zaopiekuj się rannymi.

Miał już iść, ale usłyszałam po chwili od niego pewne zdanie.

-Gratuluję Ci. Jesteś godna Twojego miecza.

Uśmiechnęłam się. Mężczyzna pobiegł do miasta. Kiedy weszłam do środka, brama się zamknęła. Zauważyłam dziewczynkę, która leżała na ziemi. Była cała zapłakana i mocno okaleczona w nogę. To była ta sama dziewczynka, której pomagalam znaleść mamę. Ona od razu mnie poznała.

-Cześć mała. Za chwilkę nie będzie bolało.

Przyłożyłam dłonie do jej nogi i pomuślałam o ta nie dziewczynki. Magia wypływające z moich rąk, leczyła dziewczynkę. Aż mi się przypomniała Roszpunka i jej magiczne włosy.

Po chwili, ramy już nie było, a dziewczynka cala zadowolona, rzuciła mi się na szyję.

-Dzienkuje Lospunko.

Zaśmiałam się.

-Nie ma za co. Gdzie twoja mama?

Na te słowa, zobaczyłam jej mamę. Małą od razu ją przytuliła.

-Pani jest bohaterką. Znów moja córcia mogła liczyć na Pani pomoc. Jak możemy się odwdzięczyć?

-Wystarczy chwała mojemu mężczyźnie.

-Czyli?

-Lokiemu.

Na to imię, kobieta bardzo się zdziwiła. Ja się do niej uśmiechnęłam i poszłam szukać rannych mieszczan.

Po jakimś czasie zauważyłam Heimdalla, który wpuszczał kolejnych ludzi do środka. Szybko do niego podbiegłam.

-Nie jest dobrze Belindo.

-Co się stało?

-Hela już wie, gdzie są mieszkańcy. Musimy znów wszystkich ewakuować. Jak najszybciej.

Mieszkańcy ruszyli za Heimdallem. Ja byłam z tyłu. Szliśmy okrężnął drogą, prosto na most. Szliśmy dosyć krótko. Prawie 1,5 godzin. Dzieci były wykończone. Wszystkie zasnęły. Kobiety, które nosiły swoje pociechy, również były zmęczony.

Na szczęście udało nam się dojść do mostu. Heimdall tak jak i ja, niepokoił się. Nawet jeśli miecz obroni jego, to mieszkańców chyba nie zdoła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro