Pik.
Nie dał mi dokończyć zdania, ponieważ wbił mi się w wargi. Jego jedna ręka powędrowała na mój policzek. Ja ze złości odepchnęłam go.
-Weź mnie nie wkurzaj!
-Co jest Belciu?
-Nie ryzykuj swojego życia, na to, że chcesz mnie pocałować lub przytulić. Ja Ci więcej nie pozwolę na...
-Na co?
Znów mi przerwał. Pokazał mi miejsce na szyji, gdzie przedtem był kwadracić prądowniczy. Lekko się zaśmiałam i położyłam głowę na jego obojczyku.
Objęłam go i pocałowałam Lokiego w szyję.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę.
-Ja też. Kocham Cię kotek. Ale tak na serio!
-Serio?
-Serio, Serio!
Uśmiechnęłam się.
-Oo czekaj! Mam coś dla Ciebie.
Zaczął szperać w kieszeni marynarki. Po chwili wyciągnął z niej naszyjnik. Ten z planetą.
-Naprawiłem ją. Kiedy zniszczyłaś tą planetkę, uświadomiłem wtedy sobie, że się naprawdę w tobie zakochałem. Jak widziałem te kawałeczki na podłodzę, to serce mi pękło.
Założył mi ją na szyję.
-Nigdy jej nie zdejmuj!
-Nigdy nie zdejmę, ale ja nie mam nic dla Ciebie.
-Chce jedynie, żebyś zawsze ze mną była.
Zaczerwieniłam się. On jedynie mnie super namiętnie pocałował. Podniusł mnie do góry i zaprowadził do własnej sypialni. Kiedy tylko zakluczył drzwi, rzucił mnie na łoże.
Nie przestawał mnie całować i rozpinał mi suknię. Ja potem zaczęłam zdejmować jego marynarkę, koszulę i spodnie. Chwilę później rozerwał mi rajstopy. Przekręciłam go na dół, Oderwałam się od niego i siedziałam na jego udach.
Kiedy powoli dotykałam rękami jego klatkę piersiową, czerwienił się bardziej niż przedtem. Po chwili Loki usiadł na łóżku, nie zrzucając mnie i znów zaczął atakować moje wargi.
Powoli zdjął skarpetki i rozpinał mi za mały stanik. Jak na złość usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Oderwaliśmy się od siebie. Ja zakryłam się kołdrą, a Loki ubrał spodnie i poszedł otworzyć. Za drzwiami stał Thor.
-Co jest?
-Hej Loki. Nie chciałem przeszkadzać, bo widzę, do czego miało właśnie dojść, ale ojciec nas prosi.
Czarnowłosy ubrał koszulę, pocałował mnie w czoło i poszedł za bratem.
LOKI
Wyszedłem z pokoju bez skarpetek. Staliśmy po chwili przed tronem ojca i czekaliśmy, aż coś powie. Patrzył na nas jak na głupich.
-Czemu na nas tak patrzysz ojcze?
Spytał Thor.
-Tym razem nic nie zrobiłem.
Odparłem.
-A co z okłamaniem swojej damy i matki oraz te pająki i karaluchy w mojej sypialni?
-Faktycznie. Hahahaha.
-Dobra. Wezwałem was tutaj, ponieważ dostałem pewną informację. A mianowicie! Jutro podczas świętowania Nowego Roku będą puszczane fajerwerki. Musicie zwołać wszystkich mieszkańców Asgardu w jedno miejsce i przeczekać razem z nimi do Końca Roku.
-Co to ma do rzeczy?
Zdziwiłem się.
-Już tłumaczę. Dowiedziałem się, że gdzieś na planecie, znajduje się saper. Będzie chciał wysadzić cały Asgard. Te sztuczne ognie będą jego bombą. Jeden z Was będzie pilnował ludzi, a drugi poszuka zbiega i w ostateczności go zabije.
-A wiesz może jak wygląda ten saper?
Spytał brat.
-Ma chyba srebrnął rękę.
-No to ja mogę go szukać!
Zgłosiłem się na ochotnika.
-Nie Loki. Ty będziesz odpowiedzialny za mieszkańców. Thor złapie złoczyńce.
-Ale ja mógłbym wtedy...
-Loki. Twój brat to zrobi.
Stanołem i popatrzyłem się najpierw na Thora, potem na Odyna.
-Dobrze. Niech będzie. Dawaj swojemu ulubieńcowi wszystko co chcesz.
-Loki. Bracie...
Zwrócił się do mnie Thor.
-Spokojnie. Mi to pasuje.
-Loki, mój synu. Ty też masz równie odpowiedzialne zadanie. Nie musisz być zazdrosny.
-Hahaha. Ja nie jestem zazdrosny i twoim synem. Życzę wam wszystkiego co najlepsze. Na serio.
Szedłem tyłem. Jak najdalej od nich.
-Nie przejmujcie się mną.
Odwróciłem się w stronę, którą szedłem tyłem i ujrzałam swoją wybrankę. Była owinięta kocem. Patrzyła na mnie ze smutkiem. Obiołem ją ręką i zaprowadziłem do pokoju.
-Słyszałam wszystko. Gnieważ się na nich?
-Nie. Jest wszystko dobrze. Nie denerwuj się.
Pocałowałem ją w czoło i weszliśmy do sypialni. Położyła się do łóżka i patrzyła na mie jak zdejmuję z siebie to i owo. Po chwili położyłem się obok niej i opierając się o rękę wpatrywałem się w moją Belinde.
-Chociaż się uśmiechnij. Dla mnie to Ty jesteś moim ulubieńcem.
Lekko się uśmiechnąłem i pocałowałem ją.
-Dobranoc Loki.
-Dobranoc kotek.
Zgasiłem świece i tak jak ona usnąłem.
BELINDA
Wstałam rano z uśmiechem na ustach. Lokiego nie było. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam wielki bałagan. Oby to nie była sprawka Lokiego. Ubrałam się w wyszłam z pokoju. Natknęłam się na królową.
-Witaj Belindo.
-Witaj Wasza Królewska mość.
-Możesz mi mówić Frigga.
-Dobrze. Wiesz może gdzie się podziali chłopcy?
-Nie wiem. Też szukam Odyna. Nie ma go nigdzie.
Znów się rozejrzałam.
-Choć, zapraszam Cię na śniadanie.
-Dziękuje.
Poszłyśmy do jadalni. Po skończonym posiłku, poszłam od razu szukać Lokiego i Thora.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro