Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pik.

Nie dał mi dokończyć zdania, ponieważ wbił mi się w wargi. Jego jedna ręka powędrowała na mój policzek. Ja ze złości odepchnęłam go.

-Weź mnie nie wkurzaj!

-Co jest Belciu?

-Nie ryzykuj swojego życia, na to, że chcesz mnie pocałować lub przytulić. Ja Ci więcej nie pozwolę na...

-Na co?

Znów mi przerwał. Pokazał mi miejsce na szyji, gdzie przedtem był kwadracić prądowniczy. Lekko się zaśmiałam i położyłam głowę na jego obojczyku.

Objęłam go i pocałowałam Lokiego w szyję.

-Nawet nie wiesz jak się cieszę.

-Ja też. Kocham Cię kotek. Ale tak na serio!

-Serio?

-Serio, Serio!

Uśmiechnęłam się.

-Oo czekaj! Mam coś dla Ciebie.

Zaczął szperać w kieszeni marynarki. Po chwili wyciągnął z niej naszyjnik. Ten z planetą.

-Naprawiłem ją. Kiedy zniszczyłaś tą planetkę, uświadomiłem wtedy sobie, że się naprawdę w tobie zakochałem. Jak widziałem te kawałeczki na podłodzę, to serce mi pękło.

Założył mi ją na szyję.

-Nigdy jej nie zdejmuj!

-Nigdy nie zdejmę, ale ja nie mam nic dla Ciebie.

-Chce jedynie, żebyś zawsze ze mną była.

Zaczerwieniłam się. On jedynie mnie super namiętnie pocałował. Podniusł mnie do góry i zaprowadził do własnej sypialni. Kiedy tylko zakluczył drzwi, rzucił mnie na łoże.

Nie przestawał mnie całować i rozpinał mi suknię. Ja potem zaczęłam zdejmować jego marynarkę, koszulę i spodnie. Chwilę później rozerwał mi rajstopy. Przekręciłam go na dół, Oderwałam się od niego i siedziałam na jego udach.

Kiedy powoli dotykałam rękami jego klatkę piersiową, czerwienił się bardziej niż przedtem. Po chwili Loki usiadł na łóżku, nie zrzucając mnie i znów zaczął atakować moje wargi.

Powoli zdjął skarpetki i rozpinał mi za mały stanik. Jak na złość usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Oderwaliśmy się od siebie. Ja zakryłam się kołdrą, a Loki ubrał spodnie i poszedł otworzyć. Za drzwiami stał Thor.

-Co jest?

-Hej Loki. Nie chciałem przeszkadzać, bo widzę, do czego miało właśnie dojść, ale ojciec nas prosi.

Czarnowłosy ubrał koszulę, pocałował mnie w czoło i poszedł za bratem.

LOKI

Wyszedłem z pokoju bez skarpetek. Staliśmy po chwili przed tronem ojca i czekaliśmy, aż coś powie. Patrzył na nas jak na głupich.

-Czemu na nas tak patrzysz ojcze?

Spytał Thor.

-Tym razem nic nie zrobiłem.

Odparłem.

-A co z okłamaniem swojej damy i matki oraz te pająki i karaluchy w mojej sypialni?

-Faktycznie. Hahahaha.

-Dobra. Wezwałem was tutaj, ponieważ dostałem pewną informację. A mianowicie! Jutro podczas świętowania Nowego Roku będą puszczane fajerwerki. Musicie zwołać wszystkich mieszkańców Asgardu w jedno miejsce i przeczekać razem z nimi do Końca Roku.

-Co to ma do rzeczy?

Zdziwiłem się.

-Już tłumaczę. Dowiedziałem się, że gdzieś na planecie, znajduje się saper. Będzie chciał wysadzić cały Asgard. Te sztuczne ognie będą jego bombą. Jeden z Was będzie pilnował ludzi, a drugi poszuka zbiega i w ostateczności go zabije.

-A wiesz może jak wygląda ten saper?

Spytał brat.

-Ma chyba srebrnął rękę.

-No to ja mogę go szukać!

Zgłosiłem się na ochotnika.

-Nie Loki. Ty będziesz odpowiedzialny za mieszkańców. Thor złapie złoczyńce.

-Ale ja mógłbym wtedy...

-Loki. Twój brat to zrobi.

Stanołem i popatrzyłem się najpierw na Thora, potem na Odyna.

-Dobrze. Niech będzie. Dawaj swojemu ulubieńcowi wszystko co chcesz.

-Loki. Bracie...

Zwrócił się do mnie Thor.

-Spokojnie. Mi to pasuje.

-Loki, mój synu. Ty też masz równie odpowiedzialne zadanie. Nie musisz być zazdrosny.

-Hahaha. Ja nie jestem zazdrosny i twoim synem. Życzę wam wszystkiego co najlepsze. Na serio.

Szedłem tyłem. Jak najdalej od nich.

-Nie przejmujcie się mną.

Odwróciłem się w stronę, którą szedłem tyłem i ujrzałam swoją wybrankę. Była owinięta kocem. Patrzyła na mnie ze smutkiem. Obiołem ją ręką i zaprowadziłem do pokoju.

-Słyszałam wszystko. Gnieważ się na nich?

-Nie. Jest wszystko dobrze. Nie denerwuj się.

Pocałowałem ją w czoło i weszliśmy do sypialni. Położyła się do łóżka i patrzyła na mie jak zdejmuję z siebie to i owo. Po chwili położyłem się obok niej i opierając się o rękę wpatrywałem się w moją Belinde.

-Chociaż się uśmiechnij. Dla mnie to Ty jesteś moim ulubieńcem.

Lekko się uśmiechnąłem i pocałowałem ją.

-Dobranoc Loki.

-Dobranoc kotek.

Zgasiłem świece i tak jak ona usnąłem.

BELINDA

Wstałam rano z uśmiechem na ustach. Lokiego nie było. Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam wielki bałagan. Oby to nie była sprawka Lokiego. Ubrałam się w wyszłam z pokoju. Natknęłam się na królową.

-Witaj Belindo.

-Witaj Wasza Królewska mość.

-Możesz mi mówić Frigga.

-Dobrze. Wiesz może gdzie się podziali chłopcy?

-Nie wiem. Też szukam Odyna. Nie ma go nigdzie.

Znów się rozejrzałam.

-Choć, zapraszam Cię na śniadanie.

-Dziękuje.

Poszłyśmy do jadalni. Po skończonym posiłku, poszłam od razu szukać Lokiego i Thora.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro