New History 7
-Daniel. I Ty na to pozwalasz?
-A co ja mam zrobić?
Przestałam po chwili. Popatrzyłam na nich i czekałam na to, co się stanie. Daniel złapał za telefon i gdzieś zadzwonił.
-Hej Alexo. Gdzie jesteś?
Alexo? To przyjaciel jego ojca, który ma swój gang w Anglii. Ostatnio, jak do niego zadzwonił, to zginęła moja jedna z najlepszych koleżanek. Kiedy skończył rozmawiać, podszedł do mnie i uderzył mnie prosto w twarz.
-Nic Ci już nie pomoże.
Złapałam się za twarz i natychmiast wybiegła z hotelu i zaczęłam biec w stronę Big Bena. Po chwili, zauważyłam, że goniął mnie samochody gangsterskie. Szybko wyjęłam telefon i wykręciłam numer do Toma.
Ja: Halo?!
Krzyknęłam zasapana.
Tom H.❤: Co się stało? Tosia!
Ja: Goniął mnie goryle ojca, Daniela. POMOCY!
Tom H.❤: Spokojnie, gdzie biegniesz?
Ja: Do....Big Bena! Pomóż!
Tom natychmiast się rozłączył. Ja całymi siłami w nogach, biegłam do wielkiej wierzy zegarowej. Niestety, gdy udało mi się do niej dobiec, potoczyły mnie samochody. Z jednego Z nich, wyszedł bardzo napakowany facet z dużą ilością tatuaży.
Kiedy tylko do mnie podszedł, ich samochody otoczyły radiowozy Londyńskiej Policji. Po chwili, zakuli ich wszystkich i zaprowadzili do samochodów. Przyjechał do nas, czarny samochód, z którego wysiadł Tom. Podbiegł do mnie i odruchowo złapał mnie za rękę.
-Jak się czujesz?
Spytał troskliwym głosem.
-Boję się wrócić do hotelu.
-Spokojnie. Ja Cię zabieram do siebie.
-Nie. Nie chcę się tobie narzucać....
-Nalegam.
Powiedział namawiając mnie.
-Napewno?
-A jakże.
Po chwili, podszedł do mnie jeden z policjantów.
-Przepraszam, czy Pani chciałaby zeznawać przeciwko tym Panom oraz Panu Danielowi Czerskiemu?
Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nagle usłyszałam głos Toma.
-Nie. Nie chce.
Popatrzyłam na niego.
-Co ty wyprawiasz?
-Wiem co zrobić. Twój ojciec za niedługo będzie bezpieczny.
-Tom....
Zaprowadził mnie do swego samochodu.
-Najpierw Cię zawiozę do siebie, potem załatwię pewną rzecz i wrócę. Proszę, zaufaj mi.
Pokiwałam głową. Wsiadł do samochodu i pojechaliśmy do jego mieszkania.. raczej domu.
Jego jednorodzinny dom, był ogromny. Kiedy otworzył bramę, wjechał na część swojej posiadłości i zaparkował w garażu. Ogród, który miał, był niesamowicie duży. Wszędzie rosły warzywa, owoce i przepiękne kwiaty.
-Sam się nimi zajmujesz?
Spytałam oszołomiona.
-Tak. Kiedy tylko znajdę trochę czasu. Czasem przychodzi ogrodnik. Mieszkam sam.
Zaprosił mnie do swojego domu, lecz sam nie mógł wejść, ponieważ musiał coś załatwić, jak mówił przedtem.
Kiedy zdjęłam płaszcz i budy, weszłam do jego salonu, połączonego z dużą kuchnią. Następnie pozwoliłam sobie wejść po schodach do góry. U góry, znalazłam pokój gościnny, łazienkę, schowek na różne rzeczy oraz jego sypialnie. Trochę mu współczuję tego mieszkania samemu.
Zeszłam na dół i poszłam do kuchni. Wiem, że to nie wypada, ale zajrzałam do lodówki i do niektórych szafek. Wzięłam parę składników i postanowiłam zrobić mu najpierw tiramisu, żeby zdążyło się zamrozić, a następnie, na obiad lasagne. Za sprawowanie i z tego względu, że się w nim zakochałam.
Kiedy usłyszałam otwieranie drzwi, od razu wyszłam z kuchni.
-Gdzie byłeś?
Spytałam Toma, który zdejmował płaszcz w przedpokoju.
-Na policji.
Co?
-Chyba nie zeznawałeś przeciwko Danielowi?
-Owszem zeznawałem. Ale spokojnie. Opowiedziałem wszystko co Ty mi mówiłaś. Zadzwonili do Twojego ojca i ojca Daniela. Przyjechała do nich policja i zabrała ich na przesłychanie. Prawdopodobnie, napewno zamknął blondyna i jego tatę w więzieniu za szantaż i za zamordowanie twoich koleżanek i brata.
-Nie mówisz poważnie.
Nie mogłam wytrzymać z zachwytu.
-Mówię. I jeszcze jedno. Twoja rodzina dostanie odszkodowanie.
Zaczęłam skakać z radości. Szybko skoczyłam w ramiona Toma i mocno go przytuliłam. Po chwili, usłyszałam dzwonek. Szybko pobiegłam do kuchni i wyciągnęłam z piekarnika lasagne. Zobaczyłam zaskoczoną minę Toma.
-Co tu robisz?
-Zrobiłam Ci obiad. Z podziękowaniami za pomoc z Danielem.
Tom uśmiechnął się i podszedł do lodówki, żeby wyjąć szampana, ale zauważył deser i nie wiedział co powiedzieć. Po chwili się odzknął i popatrzył na mnie.
-Ty chyba oszalałaś z tym deserem.
Zaśmiał się pod nosem.
-Obiad bez deseru, to nie obiad.
Zamknął lodówkę i podszedł do mnie, pomagając mi w przygotowaniu stołu. Nałożyliśmy sobie Lasagne, Tom nalał nam szampana i zaczęliśmy jeść. Oczywiście nie obiegło się bez rozmowy. Straciliśmy poczucie czasu i zjedliśmy cały półmisek lasagne.
Około godziny 16.30, poszliśmy do ogrodu. Tom pokazał mi najpiękniejsze kwiaty, które tam rosły. Owoce, które były dobre do zjedzenia i warzywa, które trzeba było zebrać. Chodziliśmy tak po nim jakiś czas.
Gdy wróciliśmy do domu, Tom zaczął sprzątać ze stołu. Chciałam mu pomóc, ale on powiedział, że to zrobi on.
-Tom. Ja też chcę coś zrobić.
-Ty już zrobiłaś. Pyszny obiad i deser w lodówce. Ja pozmywam.
-Ale...
-Tośka! Ty masz siedzieć na kanapie i czekać na mnie. Nie wstajesz, nic nie mówisz.
Popatrzyłam na niego z salonu. Był zajęty zmywaniem naczyń. Pokryjomu do niego podeszłam i zaczęłam mu podawać naczynia. Kiedy na mnie popatrzył, złapał mnie za biodra i zaniusł do salonu.
-Mówiłem Ci coś?
-Daj sobie pomóc!
-Nie.
Odparł żartobliwie. Szybko ruszyłam w stronę kuchni, kiedy to Tom przerzucił mnie na plecy i trzymał za nogi. Trzymał mnie tak, dopuki nie skończył. Zaniusł mnie do salonu, posadził na kanapie, przykrył kocem i włączył telewizor.
-Czekasz tu na mnie. Za chwilkę przyjdę.
-Okey.
Odparłam. Kiedy wrócił, trzymał w rękach talerzyki z tiramisu. Podał mi talerz, złapał za pilota, zgasił światło i usiadł obok mnie. Przykryłam go tym samym kocem, a on szukał jakiegoś fajnego filmu. Zaczeliśmy oglądać całkiem śmieszną komedię, jedząc w tym czasie ciasto.
Tom obejmował mnie jednym ramieniem, a drugim jadł deser. W pewnej chwili, nie trafił widelcem do buzi i pomazał się kremem na nosie.
-Poczekaj. Zaraz to wytrę.
Zaśmiałam się. Wyjęłam z kieszeni paczkę chusteczek i jedną z nich, delikatnie oczyszczałam jego twarz z deseru. Tom również zaczął się śmiać pod nosem. Kiedy tylko skończyłam, spojrzałam w jego oczy i kompletnie się zapomniałam.
Nasze twarze, znów były bardzo blisko siebie. Znów czułam jego oddech. Położyłam dłoń na jego policzku i zaczęłam go delikatnie gładzić. Jego uśmiech był nieziemski. Już prawie stykaliśmy się wargami, Kiedy to usłyszeliśmy dzwonek telefonu. Kolejny raz. Ktoś do niego dzwonił. Tom sięgnął po telefon, żeby go wyłączyć. Myślałam, że odbierze.
-Tym razem nikt nie zepsuje nam tej chwili.
Powiedział i jak gdyby nigdy nic, pocałował mnie. Jego pocałunki były delikatne, a zarazem namiętne i pełne czułości. Oddawałam je. Położył mnie na kanapie, by przysunąć się do mnie jeszcze bliżej.
Kiedy tylko zabrakło nam powietrza, odsuneliśmy się od siebie.
-Łoł.... Nieźle całujesz....
Powiedział i przegryzł wargę. Zobaczyłam jak się czerwieni. Usiadłam spowrotem na kanapie i poprawiłam włosy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro