New History 6
Około godziny 6.00 rano, obudziłam się. Daniel spał cały czas z głową w ubikacji i nie szło go obudzić. Najchętniej, to zostawiłabym to wszystko i uciekła do Toma.
Ubrałam się i poszłam zjeść śniadanie. Kiedy wróciłam, usłyszałam wtedy, jak drzwi od toalety się otwierają. Zobaczyłam w progu Daniela, który przetarł oczy i rozejrzał się dookoła siebie.
-Gdzie ja jestem?
-W hotelu. Nie poznajesz pokoju?
-Przecież byliśmy w restauracji.
-Zabrałam Cię z tamtąd. Nie było z Tobą dobrze.
-Ile wypiłem?
Spytał przerażony.
-5 całych butelek wina.
Złapał się za głowę.
-Chyba przesadziłem.
-Przez całą noc wymiotowałeś, więc...
-Całą? Ja nic nie pamiętam.
To dobrze. Przynajmniej nie będzie się mnie czepiał, tylko mi podziękuje.
-Tosia. Dziękuję Ci, że ze mną jesteś. Wiele dla mnie znaczy to, że mam twoje wsparcie.
Mówiłam.
-Spoko.
-To co. Idziemy na śniadanie?
Spytał.
-Po pierwsze. Najpierw się umyj. Śmierdzisz wymiocinami i alkoholem. Po drugie. Ja już jadłam, więc zaproś swoją Gabryśkę.
-Dobry pomysł. Dzięki.
Za to ja, pójdę sobie na spacer i może uda mi się znaleść Toma. Umyłam zęby i wyszłam jak najszybciej z pokoju. Ruszyłam w stronę parku, w którym ostatnio spotkałam Hiddlestona.
Przeszłam cały park, ale nigdzie go mie było. Siedziałam na ławce rozglądając się, weszłam nawet na jedno z drzew, z nadzieją, że znajdę bo z lotu ptaka. Udało mi się wspiąć na najniższą gałąź. Niestety nigdzie bo nie było.
Miałam zamiar już zejść z drzewa, kiedy to poczułam jak gałąź pode mną pęka. Złapałam się szybko innej gałęzi, ale moje ręce zrobiły się śliskie. Zaczęłam krzyczeć, prosząc o pomoc. Po chwili, zaczęłam spadać. Myślałam, że spadnę na ziemie, ale poczułam czyiś dotyk.
-Co Ty robiłaś na tym drzewie?
Usłyszałam kojący głos. Kiedy otworzyłam oczy, widziałam uśmiechniętą twarz Toma.
-Hmmm....nic.
Odparłam, robiąc czerwoną twarz. Tom postawił mnie na ziemi.
-A co Ty tu robisz?
Spytałam po chwili.
-Szukałem Ciebie. Myślałem, że będziesz gdzieś tutaj i Cię znalazłem.
Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.
-A właśnie. Zapomniałbym... Muszę ci coś pokazać.
Złapał mnie za dłoń i pociągnął mnie delikatnie.
-Ale co?
-Zobaczysz. Spodoba Ci się.
Szliśmy przez prawie cały park, a następnie weszliśmy na dosyć duże wzgórze. Kiedy Usiedliśmy na samej górze, przed oczami miałam piękny widok prawie całego Londynu. Dookoła nas latały spadające liście z drzew. Chmury powoli przelatywały z jednej strony na drugą.
-Ale tu jest pięknie.... Niesamowite miejsce i ten widok.
-Co nie? To co właśnie widzisz, to są moje myśli, kiedy jesteś przy mnie.
Popatrzyłam na niego z rumieńcami na policzkach. Gadaliśmy parę godzin o przeróżnych rzeczach. Bardzo miło spędzaliśmy przedpołudnie, kiedy to doszło do tego, że zbliżyliśmy się do siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy, Tom złapał mnie za dłoń i złączył nasze palce ze sobą. Podniusł je do góry i pocałował moją rękę.
-Wiesz, że nigdy w życiu nie poznałem tak wspaniałej kobiety? Czuję, że.... jesteś moją jedyną.
Wyszeptał. Zrobiło mi się gorąco. Przegryzłam dolną wargę. Przysunął się jeszcze bliżej. Czułam jego wargi na swoim policzku. Pocałował mnie dwa razy po nim, zbliżając się powoli do moich ust. Czułam jego oddech, dłoń na moich plecach. Już chciał mnie pocałować, kiedy to niestety, rozległ się dzwonek jego telefonu. Wyjął go z kieszeni i odebrał.
-Halo?
Spytał wkurzony.
-Tak. Przeszkadzasz.
Podczas rozmowy, usłyszałam bicie dzwonu w Big Benie. 12.00.
-Co? Nie!!
Tom zaczął krzyczeć do telefonu. Przez ciało, poczułam gęsią skórkę.
Gdy Tom się rozłączył, był bardzo niezadowolony.
-Co się stało?
Spytałam, łapiąc go za policzek. Kiedy popatrzył na mnie, zaczynał się uspokajać.
-Nic. Muszę jedynie pojechać do znajomego aktora, by mu pomóc z rzeczą, z którą nie potrafi sobie poradzić. Może Cię podwieść?
-Nie. Sama sobie poradzę w powrocie do hotelu.
Szybko wstał z ziemi, pocałował mnie w czoło i pobiegł. Ja siedziałam jeszcze chwilkę na wzgórzu i postanowiłam wrócić do Daniela.
Gdy tylko otworzyłam drzwi od pokoju, natknęłam się na Daniela i Gabryśkę w łóżku. Ciekawe kiedy tu przyjechała.
-UPS. Przepraszam. Nie wiedziałam, że tu jesteśkę.
Przestraszona szatynka, wstała z łóżka, przykrywając się kocem.
-Mówiłeś mi, że jej nie ma i że jesteś tu sam.
Zwróciła się Gabryśka do blondyna. Mi chciało się normalnie śmiać.
-Bo jej nie było.
Odpowiedział.
-A poza tym, to gdzie Ty byłaś?
-Na spacerze. Poznałam nowe znajome i tak się wkręciłyśmy w rozmowie, że straciłam poczucie czasu.
-Mogłaś z nimi dłużej gadać!
-Nie mogłam. Stęskniłam się za Tobą.
Daniel zrobił okropnie zabawną minę, Gabryśka zaczęła się szybko ubierać, a ja nagle zaczęłam się śmiać.
-Z czego Ty się tak śmiejesz dzi*ko?
Rozległ się głos Gabrysi.
-Hahahaha...z Was obojga...hahahaha.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro