Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

New History

-Tosia! Gdzie jesteś?

Usłyszałam głos mojego chłopaka. Pakowałam się właśnie na wyjazd do Londynu. Już nie mogę się doczekać!

-Już, już, Daniel. Spokojnie.

-Jak spokojnie, skoro za godzinę odparuje nasz samolot!

Szybko skończyłam i zapiełam walizkę. W mgnieniu oka, wybiegła z mieszkania, Daniel szybko zamknął mieszkanie i ruszyliśmy do zamówionej wcześniej taksówki.

Kiedy tylko wysiedliśmy, szybko nadaliśmy bagaże, przeszliśmy przez te głupie bramki i znaleźliśmy się szybko przed bramkami do wejścia do samolotu.

-Widzisz? Zdążyliśmy.

Powiedziałam do niego zdyszana.

-Tylko dlatego, że Cię poganiałem. Dobra, podaj mi bilety.

Kiedy sięgnęłam do torebki, zobaczyłam, że ona była otwarta. Gdy Poszperałam w niej, okazało się, że ich nie ma.

-O cholera!

-Co jest? Gdzie bilety?

Spytał Daniel. Popatrzyłam na niego ze strachem.

-Nie ma ich....

-Ku*wa!

Wykrzyknął.

-Musiały mi wypaść, kiedy biegliśmy od bramek...

-Czy Ty zawsze musisz wszystko gubić?! Nie ma z Ciebie żadnego pożytku!

-Nie traktuj mnie jak ostatnią ofiarę.

Łzy już same leciały mi z oczu.

-Nie wiem, dlaczego z Tobą jestem!

-Nie krzycz na mnie!...

Skinęłam głowę w dół. Już chciał machnąć na mnie ręką, kiedy to poczułam lekkie dotknięcie w ramię. Odwróciłam się i zauważyłam bardzo przystojnego mężczyznę, który trzymał w reku nasze bilety.

-To chyba twoje.

Powiedział po angielsku. Popatrzył na mnie z troskliwym uśmiechem.

-Tak. Tak, dziękuję.

Odpowiedziałam i prubowałam się uśmiechnąć do niego. Wzięłam bilety i już miałam odejść, kiedy to, wyciągnął z kieszeni chusteczkę i wytarł mi delikatnie oczy i policzki, pełne łez. Popatrzyłam na niego i przez chwilkę zgubiłam się w jego oczach.

-Nie płacz. Taka piękna dama, powinna być bardziej uśmiechnięta.

Powiedział i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Po chwili, zwrócił się do Daniela.

-A taki facet powinien szanować damy.

Rzekł. Pogłaskał mnie po policzku i poszedł sobie. Odwróciłam się do Daniela, który nie wiedział co powiedzieć. Ocknął się, kiedy usłyszeliśmy zawiadomienie, o możliwości wejścia na pokład. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do wejścia. Zabrał bilety i dał do sprawdzenia. Ja cały czas szukałam wzrokiem nieznanego mi mężczyzny.

Kiedy usiedliśmy na swoich miejscach, Daniel od razu zasnął, a ja zaczęłam czytać książkę. Usłyszałam komunikat o tym, że za chwilkę zaczynamy startować. Kiedy tylko chciałam odłożyć książkę do torby, podeszła do mnie stiuardesa.

-Panna Antonina Świtniewczyk?

-Tak, a co się stało?

-Pan Hiddleston przesyła to Pani.

Podała mi paczuszkę.

-Przepraszam, kto?

-Pan Tom Hiddleston.

Powtórzyła z uśmiechem i poszła. Odłożyłam książkę na bok. Obejrzałam uważnie paczuszkę i powoli, pociągnęłam za wstążkę. Gdy otworzyłam pudełko, znalazłam w środku, mała, bardzo uroczą, różową świeczuszkę w kształcie róży. Pachniała maliną, truskawką i wiśnią. Nie wiedziałam, że mam tajemniczego wielbiciela. Tom Hiddleston... Pierwszy raz słyszę te imię i nazwisko.

Podczas lotu, cały czas zastanawiałam się, kim może być ten facet, który podarował mi tą uroczą świeczkę. Może to ten z lotniska, ale nie chce być zbyt pewna.

Już miałam rozmarzać o nim, o jego pięknych oczach, uśmiechu i głosie, kiedy to poczułam dłoń Daniela na moim ramieniu. Szybko schowałam paczuszkę do torby.

-Co tam chowasz?

Spytał łagodnie.

-Aay.... Książkę.

Odparłam. Uśmiechnęłam się udawanie.

-Przepraszam, że nakrzyczałem tak na Ciebie. Nie chciałem, żeby było Ci przykro. Zdenerwowałem się i...

-Ty pierwszy raz podniosłeś na mnie ręke. Chciałeś mnie zranić. Dam się nie krzywdzi.

Przerwałam mu. Danielowi zrobiło się przykro, a ja wróciłam do książki.

Należę do bardzo szanownej rodziny. Ojciec nigdy nie podniusł ręki na matkę. Nie chcę, żeby osoba, która jest ze mną, krzywdziła mnie.


Napiszcie, czy się podoba i czy chcecie kolejną część. ❤
Wasz cytrusek 😁

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro