Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mały.

Mantis rozmawiała z Thorem. Ja natomiast przyglądałam się nim przyjaźnie. Po chwili przyłożyłam dłonie do serca Czarnowłosego, żeby jego serce zaczęło regularnie bić. Myślałam o nim i tylko o nim. Spostrzegłam dziewczynę z czułkami obok siebie.

-Bel? Mogę Ci tak mówić?

-Tak.

-Wspaniale. Mam pytanie.

Zaczęła.

-Jak długo już leczysz tego Pana?

Wskazała na Lokiego.

-Nie wiem. Dosyć długo chyba.

-Nie jesteś zmęczona?

-Trochę tak, a co?

-Ponieważ po dużej stracie energii, powinnaś spać.

-Ale ze mną jest wszystko dobrze. Jak będę zmęczona, to się położę.

Skończyłam rozmowe i zajęłam się Lokim. Bacznie obserwowałam jego oddech. Wszysko zmieniło się na lepsze. Byłam z tego bardzo zachwycona. Niestety ani na chwilę nie otworzył oczu.

Po jakimś czasie Thor, szop i Groot musieli gdzieś polecieć. Na jakąś ważną misję, szukając czegoś dziwnego. Star Lord, jego dziewczyna, Mantis i szary, napakowany koleś zostali razem ze mną i nieprzytomnym Lokim.

Robiło mi się powoli nie dobrze. Czułam ogromne zmęczenie i chęć zwymiotowania. Opadłam na podłogę.

-Co Ci jest?

Podeszła do mnie Mantis. Położyła dłoń na moim czole.

-Co z nią jest?

Przejął się Star Lord.

-Jest osłabiona. Bardzo zmęczona i pełna tęsknoty.

Zaprowadziła mnie na małą kanapę, bym się położyła.

-Ale ja...

Podniosłam się do góry, ale kosmitka mnie zatrzymała.

-Musisz odpoczywać. Tracisz energię.

-Loki...

-Ja się nim zajmę. Spokojnie. Śpij.

Znów poczułam jej dłonie. Po jej słowach od razu zasnęłam.

SEN

Lewitowałam w kosmosie. Sama jedna. Dookoła mnie była pustka i ciemność. Byłam tam bardzo długo, na nic nie mogłam popatrzeć. Po jakimś czasie, zaczęły pojawiać się gwiazdy. Jedna po drugiej. Robiły się większe i mocniej świeciły.

Nagle poczułam czyjąś obecność za sobą. Kiedy się odwróciłam, spostrzegłam Thanosa. Ogromne, fioletowe monstrum z rękawicą. Patrzył na mnie z uśmieszkiem. Ja byłam przerażona. Złapał mnie za ramię i mocno ją ścisnął.

-Co Ty tu robisz? Nie powinnaś być w tym miejscu.

-Nie wiem. Czemu tu są tylko gwiazdy? Co się stało?

-Przejąłem władzę nad wszechświatem. Jestem tylko ja i gwiazdy. Tylko się dziwię twoją obecnością. Twój kłamcą już nie żyje. Ty też powinnaś odebrać sobie wszystko.

-Nie zostawię go! Nawet o tym nie myśl. Pewnego dnia odżyje i skróci Cię o głowę!!

Powiedziałam to z pewnością siebie i lekkim płaczem. Uratuje go. Nawet niech nie wyobraża sobie, że będzie inaczej.

-Doskonale. Niech Ci będzie moja droga.

Złapał mnie za szyję i podniusł do góry.

-Możesz zginąć tak samo jak on! Jesteś mi nie potrzebna.

Złowrogo się zaśmiał i próbował mnie udusić. Ja natomiast wykręciłam mi nadgarstek, uwolniłam się i jak gdyby nigdy nic, zniknęłam z tamtego miejsca. Znajdowała się tym razem na wielkim placu.

Na nim leżały ciała wszystkich ludzi na ziemi. Znalazłam tam prawie co do jednego Avengersa oraz tych z kosmosu. Jedynie kogo nie widziałam, to był Thor i Loki. Ich ciał nie było.

Po jakimś czasie, spostrzegłam Thora, siedzącego na ławce i płaczącego. Podeszłam powoli do niego, kucnęłam naprzeciw Boga i ze smutkiem na niego popatrzyłam.

-Thor. Czym się martwisz?

-Czy ja jedyny straciłem wszystko, na czym mi tak na prawdę w życiu zależało?

-No co Ty. Masz przeciesz mnie. Swoją szfagierkę. Zawsze będę Cię wspierać. Tak jak twojego, najkochańszego brata i mojego przyszłego męża. On też pewnie za Tobą bardzo tęskni. Tak jak inni.

Podniósł głowę i popatrzył na mnie, ocierając łzy i lekko się uśmiechając.

-Dzięki. Już wiem, dlaczego Loki się w tobie zakochał.

-A gdzie jest jego ciało? Nigdzie go nie widziałam.

-Zakopałem go, żeby łatwiej mógł wrócić do nas jako duch.

Po chwili zauważyłam pojawiające się mgliste postacie. To były najprawdziwsze duchy. Za Thorem stał Odyn i Heimdall. Frigga stała obok ławki, a Loki siedział obok blondyna.

Czarnowłosy bardzo mocno go przytulił i wydawało mi się, że on również płacze.

-Wiem. Byłem złym bratem. Tyle dla mnie poświęciłeś, a ja miałem to gdzieś. Bardzo tego żałuję. Tęsknię za Tobą Bracie!

Kiedy usłyszałam słowa, które wpłynęły z ust Lokiego, o mało co ja się nie popłakałam. Po jakimś czasie, czarnowłosy zwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się do mnie. Puścił brata z uścisku, żeby para królewska mogła również go powspierać.

Kłamczuszek podleciał do mnie i z miłością pocałował mnie w policzek. Czułam ten pocałunek. I to bardzo.

-Wasza Wysokość. Jak sie żyje w ciele ducha?

-Kiepsko. Brakuje mi Ciebie.

-Mi Ciebie również.

Ocierałam oczy z goszkich łez. On mnie przytulił i z dużą ilością troski, zastygł w całowaniu mojego czubka czoła. Odwzajemniłam uścisk. Odczuwałam jego realną obecność. Staliśmy tak przytuleni

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro