Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Czerń.

-Nie zauważyłem, że tu stoisz. Jak tu wyszłaś?

Spytał mnie bardzo zestresowany. Zaczął drapać się po karku.

-Czemu tu siedzisz? Co znowu zrobiłeś?

Spytałam zaplatając ręce przed klatką piersiową.

-Nic. S..Sam tu się zamknąłem.

-Tak? A czemu?

-Chciałem... Pobyć sobie sam.

-Coś mi się nie wydaje.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Wiem, że kłamie. Podrapał się po karku, co oznacza, że się denerwuje.

-Bo... pomyślałem, że...

Po chwili mu przerwałam.

-Lokuś. Ja wiem, że kłamiesz.

Zaśmiałam się, ale nie czułam urazy.

-Wiedza w niczym Ci nie pomoże moja kochana. Nawet jeśli bym kłamał...

-Co się dzieje?

Zagryzłam dolną wargę i popatrzyłam mu prosto w oczy. Wreszcie sobie odpuścił.

-No dobra! Powiem Ci! Ukradłem Odynowi pewną rzecz. Przez moją własną głupotę, mnie tu zamknął.

-Co mu zabrałeś?

-Bardzo dobry napój.

-Myślałam, że nie pijesz?

-Raz na jakiś czas mogę się trochę wstawić.

-To musi być super dobry napój, żeby aż Cię w klatce zamknęli.

-No.

-Gdzie to schowałeś?

-Mam go ze sobą.

-Nie pij go! Jak tu Odyn wróci, to mu go oddasz i szybciej Cię wypuszczą.

Wysłałam mu miły uśmiech.

-Mogę tu trochę posiedzieć. Nie chce mi się wychodzić.

Odparł.

-Naprawdę?

-Tak. Nie musisz tutaj ze mną siedzieć.

-To tak, jakbyś nie lubił mojego towarzystwa.

-To nie o to chodzi. Kocham twoje towarzystwo, ale nie musisz tutaj tak stać i czekać, aż wyjdę. Długo byś sobie posiedziała.

-Z Tobą mogę siedzieć do końca życia.

Loki się uśmiechnął. Usiadł na podłodze i popatrzył na mnie. Założył ręce za siebie i patrzył. Nad czymś się zastanawiał.

-O czym tak myślisz?

-O tym, jak wyjść z tej klatki.

-Przed chwilą mówiłeś, że chcesz tu zostać.

-Wiem.

-Czemu zmieniłeś zdanie?

-Chciałbym Ci coś pokazać.

-Co takiego?

-Nie powiem Ci. To niespodzianka.

-Co ja Loki z Tobą mam!?!

-Wszystko co najlepsze.

Zaśmiałam się. Oparłam się o kant ściany i wpatrywałam się w świecące obwódki klatki.

-Belciu.

-Co znowu?

-Kocham Cię! Bardzo.

-Ja ciebie też. Coś jeszcze?

-Nie.

-Dzięki!

Powiedziałam ironicznie. Teraz to on zaczął się śmiać. Chciałam go szturchnąć, ale po chwili poraził mnie bardzo mocno prąd. Czułam zapach spalonej skóry.

Kręciło mi się w głowie i upadłam na podłogę. Loki wstał przerażony z miejsca.

-Kotek. Wszystko dobrze?

Usłyszałam jego głos.

-Tak... żyje...moja mama nie ukradła auta...

Zaczęłam bredzić coś bez sensu. Po chwili zaś straciłam przytomność.

Obudziłam się w sypialni. Obok mojego łóżka siedział Thor.

-Thor. Co się stało? Co tu robię?

-Strażnik znalazł Cię na podłodze w podziemiach. Obok klatki Lokiego.

Rozejrzałam się po pokoju, żeby mieś pewność, że nikogo między nami nie ma w pokoju.

-Co ukradł Loki?

Spytałam się przyszłego szwagra.

-O co ci chodzi?

-O tą butelkę. Loki zabrał coś Odynowi. Mówił mi, że jakiś napój. Czy to prawda? Co to za napój?

-Nie mogę powiedzieć! Obiecałem mu!

-Thor. Proszę Cię! Chce, żeby jak najszybciej wyszedł z tego aresztu.

-Niestety nie. Przepraszam, ale mu obiecałem.

Nie miałam już żadnych argumentów.

-To chociaż powiedz mi, czy ten napój jest dobry, czy wręcz przeciwnie.

-Trudno mi to jednak określić. Dla niektórych może się wydawać dobry, ale dla reszty zły.

Mam chyba pomysł.

-Czyli on cokolwiek zmienia?

-Tak. Zamienia w Bogów i odwrotnie.... Ups.

-Co on chce z nim zrobić?

-Ma zamiar zmienić Cię w Boginie, żebyś szybko nie umarła.

-Co?

-Martwi się, że szybko Cię straci.

Wstałam z łóżka i pobiegłam do piwnicy. Lokiego tam już nie było. Gdzie on się podziewa? Wpróciłam do Thora do pokoju ze zdziwieniem na twarzy.

-Gdzie byłaś?

-W piwnicy....Gdzie jest Loki?

-Powinien siedzieć w klatce. Nie ma tam go?

-Nie!

-To dziwne. Chodz do Odyna. Może on coś wiem.

Poszlismy do władcy. Siedział na tronie i nad czym rozmyślał.

-Ojcze. Co się dzieje?

Spytał go Thor. Odyn nie był z czegoś zadowolony.

-Niestety, ale mam złe wieści. Trzeba będzie wyczyścić Lokiemu pamięć sprzed roku.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam załamana.

-Dlaczego ojcze?

Thor też był bardzo zdziwiony.

-Nie mogę powiedzieć dokładnie, ale wyznałem mu coś, czego nie powinienem mówić nikomu. Nawet twojej matce.

-Naprawdę nie ma innego rozwiązania?

Spytałam z nadzieją na coś, cokolwiek lepszego.

-Niestety. Przepraszam Cię Belinda. Bardzo mi przykro. Mogę Cię jeszcze ostrzec przed prawdziwą twarzą Lokiego. Tą złą twarzą!

Podciągnełam nosem.

-Będziesz musiała oddać pierścionek zaręczynowy.

-Dlaczego?!

-Bo jak dowie się, że ma narzeczoną, to od razu domyśli się, że coś na nim robiliśmy.

-Dobrze.

Tak jak prosił, zdjełam pierścień i dałam mu do ręki. Pojedyńcze, małe łzy kanały mi na policzek.

A gdzie jest teraz Loki?

-W salonie. Będziesz miała za zadanie dać mu do wypicia miksturę, dzięki której zapomni cały poprzedni rok. Ciebie nie będzie podejrzewał. Nic o tym mu nie mów!

Służąca przyniosła dwie lampki z czerwonym winem. Odyn do złotego naczynia wlał miksturę dla Lokiego.

-Pamiętaj. Dla niego złoty.

Jęknęłam głową i poszłam od razu do salonu. Nie wiem co teraz będzie. Thor patrzył na mnie ze smutkiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro