Czerń.
-Nie zauważyłem, że tu stoisz. Jak tu wyszłaś?
Spytał mnie bardzo zestresowany. Zaczął drapać się po karku.
-Czemu tu siedzisz? Co znowu zrobiłeś?
Spytałam zaplatając ręce przed klatką piersiową.
-Nic. S..Sam tu się zamknąłem.
-Tak? A czemu?
-Chciałem... Pobyć sobie sam.
-Coś mi się nie wydaje.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Wiem, że kłamie. Podrapał się po karku, co oznacza, że się denerwuje.
-Bo... pomyślałem, że...
Po chwili mu przerwałam.
-Lokuś. Ja wiem, że kłamiesz.
Zaśmiałam się, ale nie czułam urazy.
-Wiedza w niczym Ci nie pomoże moja kochana. Nawet jeśli bym kłamał...
-Co się dzieje?
Zagryzłam dolną wargę i popatrzyłam mu prosto w oczy. Wreszcie sobie odpuścił.
-No dobra! Powiem Ci! Ukradłem Odynowi pewną rzecz. Przez moją własną głupotę, mnie tu zamknął.
-Co mu zabrałeś?
-Bardzo dobry napój.
-Myślałam, że nie pijesz?
-Raz na jakiś czas mogę się trochę wstawić.
-To musi być super dobry napój, żeby aż Cię w klatce zamknęli.
-No.
-Gdzie to schowałeś?
-Mam go ze sobą.
-Nie pij go! Jak tu Odyn wróci, to mu go oddasz i szybciej Cię wypuszczą.
Wysłałam mu miły uśmiech.
-Mogę tu trochę posiedzieć. Nie chce mi się wychodzić.
Odparł.
-Naprawdę?
-Tak. Nie musisz tutaj ze mną siedzieć.
-To tak, jakbyś nie lubił mojego towarzystwa.
-To nie o to chodzi. Kocham twoje towarzystwo, ale nie musisz tutaj tak stać i czekać, aż wyjdę. Długo byś sobie posiedziała.
-Z Tobą mogę siedzieć do końca życia.
Loki się uśmiechnął. Usiadł na podłodze i popatrzył na mnie. Założył ręce za siebie i patrzył. Nad czymś się zastanawiał.
-O czym tak myślisz?
-O tym, jak wyjść z tej klatki.
-Przed chwilą mówiłeś, że chcesz tu zostać.
-Wiem.
-Czemu zmieniłeś zdanie?
-Chciałbym Ci coś pokazać.
-Co takiego?
-Nie powiem Ci. To niespodzianka.
-Co ja Loki z Tobą mam!?!
-Wszystko co najlepsze.
Zaśmiałam się. Oparłam się o kant ściany i wpatrywałam się w świecące obwódki klatki.
-Belciu.
-Co znowu?
-Kocham Cię! Bardzo.
-Ja ciebie też. Coś jeszcze?
-Nie.
-Dzięki!
Powiedziałam ironicznie. Teraz to on zaczął się śmiać. Chciałam go szturchnąć, ale po chwili poraził mnie bardzo mocno prąd. Czułam zapach spalonej skóry.
Kręciło mi się w głowie i upadłam na podłogę. Loki wstał przerażony z miejsca.
-Kotek. Wszystko dobrze?
Usłyszałam jego głos.
-Tak... żyje...moja mama nie ukradła auta...
Zaczęłam bredzić coś bez sensu. Po chwili zaś straciłam przytomność.
Obudziłam się w sypialni. Obok mojego łóżka siedział Thor.
-Thor. Co się stało? Co tu robię?
-Strażnik znalazł Cię na podłodze w podziemiach. Obok klatki Lokiego.
Rozejrzałam się po pokoju, żeby mieś pewność, że nikogo między nami nie ma w pokoju.
-Co ukradł Loki?
Spytałam się przyszłego szwagra.
-O co ci chodzi?
-O tą butelkę. Loki zabrał coś Odynowi. Mówił mi, że jakiś napój. Czy to prawda? Co to za napój?
-Nie mogę powiedzieć! Obiecałem mu!
-Thor. Proszę Cię! Chce, żeby jak najszybciej wyszedł z tego aresztu.
-Niestety nie. Przepraszam, ale mu obiecałem.
Nie miałam już żadnych argumentów.
-To chociaż powiedz mi, czy ten napój jest dobry, czy wręcz przeciwnie.
-Trudno mi to jednak określić. Dla niektórych może się wydawać dobry, ale dla reszty zły.
Mam chyba pomysł.
-Czyli on cokolwiek zmienia?
-Tak. Zamienia w Bogów i odwrotnie.... Ups.
-Co on chce z nim zrobić?
-Ma zamiar zmienić Cię w Boginie, żebyś szybko nie umarła.
-Co?
-Martwi się, że szybko Cię straci.
Wstałam z łóżka i pobiegłam do piwnicy. Lokiego tam już nie było. Gdzie on się podziewa? Wpróciłam do Thora do pokoju ze zdziwieniem na twarzy.
-Gdzie byłaś?
-W piwnicy....Gdzie jest Loki?
-Powinien siedzieć w klatce. Nie ma tam go?
-Nie!
-To dziwne. Chodz do Odyna. Może on coś wiem.
Poszlismy do władcy. Siedział na tronie i nad czym rozmyślał.
-Ojcze. Co się dzieje?
Spytał go Thor. Odyn nie był z czegoś zadowolony.
-Niestety, ale mam złe wieści. Trzeba będzie wyczyścić Lokiemu pamięć sprzed roku.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam załamana.
-Dlaczego ojcze?
Thor też był bardzo zdziwiony.
-Nie mogę powiedzieć dokładnie, ale wyznałem mu coś, czego nie powinienem mówić nikomu. Nawet twojej matce.
-Naprawdę nie ma innego rozwiązania?
Spytałam z nadzieją na coś, cokolwiek lepszego.
-Niestety. Przepraszam Cię Belinda. Bardzo mi przykro. Mogę Cię jeszcze ostrzec przed prawdziwą twarzą Lokiego. Tą złą twarzą!
Podciągnełam nosem.
-Będziesz musiała oddać pierścionek zaręczynowy.
-Dlaczego?!
-Bo jak dowie się, że ma narzeczoną, to od razu domyśli się, że coś na nim robiliśmy.
-Dobrze.
Tak jak prosił, zdjełam pierścień i dałam mu do ręki. Pojedyńcze, małe łzy kanały mi na policzek.
A gdzie jest teraz Loki?
-W salonie. Będziesz miała za zadanie dać mu do wypicia miksturę, dzięki której zapomni cały poprzedni rok. Ciebie nie będzie podejrzewał. Nic o tym mu nie mów!
Służąca przyniosła dwie lampki z czerwonym winem. Odyn do złotego naczynia wlał miksturę dla Lokiego.
-Pamiętaj. Dla niego złoty.
Jęknęłam głową i poszłam od razu do salonu. Nie wiem co teraz będzie. Thor patrzył na mnie ze smutkiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro