Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Htpaj 5

Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.

-Hmmm. Może to nie jest żaden pałac, ale...

-Bardzo proszę.

Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem

-Potrzebuje komnaty.

Zdziwiły mnie jego zwroty. Jakby pochodził z królewskiej rodziny czy coś w tym stylu.

-Dobrze. Nie ma sprawy...Proszę wejść.

Odparłam.

-Jestem bardzo rady.

Odparł i wszedł do środka. Rozejrzał się po salonie i zawiesił oko na mojej półce z książkami.

-Jeżeli Pan chce, proszę wziąć jedną na dobry sen.

Odparłam. Podszedł powoli do szafki i popatrzył na książki z bliska, a następnie powoli wyciągnął jedną z nich.

-Mogłaby mi Królowa tego maleńkiego pałacu, wskazać moją komnatę?

Spytał trochę naburmuszony. Był również bardzo arogancki ale także bardzo ułożony.

Poszłam go zaprowadzić. Pierwsze drzwi obok łazienki. Gdy otworzyłam drzwi oraz pokazałam mu pokój gościnny, mężczyzna najpierw się porozglądał, następnie podszedł do okien i otworzył jedno z nich. Patrzył przez nie na miasto z góry. Czarne niebo bardzo mu się podobało. Zapaliłam mu jedną lampkę nocną, a z małej szafy, wyjęłam koc, gdyby chciał dłużej siedzieć przy oknie.

Następnie wyszłam z pokoju i poszłam zając się moimi włosami. Potem zrobiłam herbatkę, również dla mojego gościa. Ubrałam na siebie szlafrok i poszłam zanieść mężczyźnie gorący napój. Zapukałam, oczekując otworzenie drzwi. Po chwili, usłyszałam "Proszę wejść".

Weszłam do środka i zastałam mężczyznę, który cały czas siedział na parapecie okna z książką w ręku. Był już odziwo w 1/3 książki.

-Przyniosłam herbatę.

Oznajmiłam. Po chwili, kiedy stałam blisko niego, zauważyłam jak patrzy na mnie zdziwiony. Położył książkę na krześle, nie wstając z miejsca. Wziął ode mnie kubek z napojem i upoił łyk.

-Jak się nazywasz? Nie powiedziałeś mi, jak tu przyszedłeś, ani wtedy, kiedy się spotkaliśmy w kawiarni.

-Ty też się nie przedstawiłaś.

Powiedział.

-Ponieważ wybrałeś jak oparzony z niej.

Obroniłam się.

-To jak?

Spytałam. Męźczyzna przez chwilkę patrzył na mnie, a następnie zerknął na niebo. Ostatecznie znów spojrzał w moją stronę i otworzył usta.

-Jestem Loki. Prawowity władca Jotunheimu,...syn Odyna...z Asgardu.

Powiedział i posmutniał na chwilkę. Po krótkim czasie, smutek z jego twarzy zniknął i popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem.

-A Ty?

Spytał, oczekując niecierpliwie na odpowiedź.

-Belinda. Prawowita córka Felix'a oraz Danieli Victor z Canady.

Uśmiechnęłam się do niego. Loki upił kolejny łyk herbaty i uśmiechnął się. Ja również zabrałam się za picie gorącego napoju.

Popatrzyliśmy chwilkę w gwiazdy w ciszy. Potem niestety wymsknęło mi się ziewanie z ust. Szybko je zakryłam, aby nie zarazić nim Lokiego.

-Dobrze. Ja już pójdę. Śpij dobrze.

Powiedziałam do niego. Już miałam wyjść z pokoju gościnnego, kiedy to poczułam jak Loki łapie mą dłoń. Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam na niego.

On ucałował wierzch mojej ręki i uśmiechnął się.

-Ty również śpij dobrze. Belindo z Canady.

Powiedział życzliwie. Również się do niego uśmiechnęłam i wyszłam z pokoju, puszczając rękę przy tym z jego dłoni. Zamknęłam za sobą drzwi i poszłam spać, zostawiając kubek po herbacie w kuchni

W środku nocy, ponownie pojawiła się u mnie ta sama postać. Ciepło wróciło. Wróciły również delikatne pocałunki na szyi. Dłonie, które spokojnie głaskały mnie po brzuchu. Po chwili, udało mi się złapać za jego dłoń, splątując ze sobą nasze palce.
Kiedy tylko się do niego odwróciłam, cały czas tam był. Podniosłam głowę do góry, nie otwierając oczu i poczułam czyjąś delikatną twarz.

Czułam na sobie, jego oddech. Już wiedziałam, że to nie są zwidy. W ostatecznym rozrachunku, postanowiłam jeszcze bardziej się do niego przysunąć. Przybliżyłam swoją twarz do jego, nie widząc jej.

Delikatnie czułam jego wargi. Chciałam się w nie jeszcze zagłębić, ale w tej samej chwili, poczucie zniknęło.

Usiadłam nagle na łóżku i zaczęłam znów siebie obwiniać. Za szybko...stanowczo za szybko.

Wyszłam z pokoju, by pójść do kuchni napić się wody. Po spokojnym zamoczeniem warg w wodzie, już chciałam wrócić do sypialni, kiedy to naszła mnie ochota, by zobaczyć Lokiego.

Kiedy podeszłam do drzwi sypialni gościnnej i je po cichu otworzyłam, Loki spokojnie spał. Jego ubrania były położone na krześle. Spał, a kołdra przykrywała jego nagą klatkę piersiową od bioder w dół. Popatrzyłam chwilkę na niego z lekkim uśmiechem, a następnie zamknęłam cicho za sobą drzwi.

Gdy wróciłam do pokoju, postanowiłam położyć się do łóżka  lecz nie mogłam spać przez długi czas więc postanowiłam popatrzeć chwilkę na sufit. Na szczęście, szybko udało mi się zasnąć.

Rano, kiedy obudził mnie budzik, ogarnęłam że wdedzy była sobota. Po pracy, którą kończyłam wtedy wyjątkowo wcześnie, zaczął mi się mój wymarzony krótki weekend. Kończę zawsze w soboty o 16.00, więc mam więcej czasu na ogarnięcie mieszkania. Przygotowałam się bardzo szybko do pracy i około godziny 7.30, poszłam do pokoju, w którym spał Loki. Kiedy cicho otworzyłam drzwi, okazało się, że Lokiego nigdzie nie było.

Łóżko było pościelone, kubka po wczorajszej herbacie nie było, a książka gdzieś zniknęła. Kiedy poszłam do głównego pokoju, okazało się, że wszystko tam lśniło, na półce znalazła się moja zguba, a na stole, znajdowało się śniadanie. Odziwo takie, jakie lubię najbardziej.

Zastanawiałam się, skąd się wzięło. Myślałam na początku, że to sprawka Lokiego, ale przecież żaden książę nie siedzi ani przy garach, ani przy zmiotce oraz mopie. Usiadłam do jedzenia. Jednak smutno, że czarnowłosy musiał już się zmyć. Polubiłam go.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro