Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gwiazda.

-Tutaj możesz nosić taką suknię na codzień.

-Powiedz mi szczerze. Dlaczego nie chcesz tego wszystkiego?

-No dobra. I tak to byłby mini ślub i wesele, ponieważ nie zadaje się z nikim interesującym. Nie mam przecież w zasadzie znajomych, ani przyjaciół.

-I to dla Ciebie przygnębiające?

-Tak, właśnie. Jeśli chcesz to możemy zrobić ten ślub...

-Nie. Odechciało mi się. Wystarczą tylko obrączki, podpisanie papierów i już. Jesteśmy małżeństwem.

Uśmiechnęłam się do niego i przytuliłam.

-Wystarczy tylko, żebyśmy byli razem.

-Jesteś wspaniała!

Zrobiłam się strasznie zmęczona. Po chwili zasnęłam. Loki zaniusł mnie do łóżka, przykrył kołdrą i pocałował w czoło.

LOKI

Poszedłem do reszty na małego drinka. Zaczepił mnie po chwili Thor.

-Bracie. Niepokoi mnie jedna rzecz.

-Prosiłem Cię, żebyś tak do mnie nie mówił.

-Chodzi o Belinde.

-Masz coś do niej, to masz też coś do mnie!

-Ona nie jest Bogiem. Paredziesiąt lat i ona umrze.

Znieruchomiałem.

-Właśnie! Co ja teraz zrobię? Kompletnie o tym zapomniałem!

Wypiłem jedną kolejkę i zacząłem się drapać po karku.

-Cholera jasna!!

-Wiesz. Jak zapytasz się ojca o eliksir przemiany, to nie wiem jak na to zareaguje.

-Muszę go zwędzić.

-Oszalałeś bracie?!

-Nie mów tak o do mnie!

-Nie można nawet tego dotykać.

-Muszę to zrobić! Nie ma innego wyjścia! Dla damy mojego serca.

Odłożyłem szklankę na stole i pobiegłem do komnaty ojca. Thor biegł za mną.

-To nie jest najlepszy pomysł!

Odradzał mi Thor.

-Thor. Ja chce założyć rodzinę. Chce mieć potomka, który pewnego dnia zasiądzie na tronie z nazwiskiem Laufeyson napisanymi wielkimi literami. Nie popsujesz mi tego.

-Pytanie. Jak on ma zasiąść na tronie, skoro ja jestem prawowitym kandydatem na króla?

-Jestem z rodu Lauferów. Tego to mi nie odbierzesz! A planetę, to sobie znajdę.

Szukaliśmy w wielkiej szafce z miksturami, Eliksiru Zmiany, przemiany... Jak to tam było.
Po chwili długiego szperania, udało mi się go znaleść.

Schowałem go do kieszeni. Nareszcie, moja miłość doczeka z milion lat razem ze mną. Kiedy wychodziliśmy z komnaty, złapałem Thora za szyję i syknąłem.

-Gęba na kłudkę! Nikomu o tym nie mówisz.

Thor kiwnął głową. Postawiłem go na ziemię i poszedłem do mojej komnaty, gdzie spała moja przyszła żona.

BELINDA

Rano, kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam Lokiego śpiącego obok mnie. Odwróciłam się do niego i patrzyłam jak śpi. Po chwili przeciągnął się i w pół przytomny popatrzył na mnie.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej niż ja.

-Cześć.

-Hej.

-Jak się spało? Musiałem Cię wczoraj zanosić.

-Wiem. Przecież nie umiem się teleportować jak Ty do łóżka.

Zaśmiałam się. On przyciągnął mnie do siebie. Ja obiełam nogami jego biodra i przytuliłam. On swoimi rękami zjechał mi pod pośladki.

-Ty mały zboczuszku.

-Mały? Niedługo Ci pokażę, że nie jestem taki mały.

Zaczął mnie całować po szyji. Położył się na mnie i nie przestawał. Usłyszeliśmy po chwili, jak ktoś znów puka do naszej sypialni.

-Nie no serio?

Loki się bardzo wkurzył. Ubrał spodnie i poszedł otworzyć.

-Co tym razem się stało...Ojcze?

W drzwiach stał sam Odyn.

-Wstaliście dopiero?

-Tak. Co jest?

Spytał czarnowłosy.

-Musicie coś zobaczyć!

Odyn poszedł w stronę dworu. Popatrzyliśmy się z Lokim na siebie ze zdziwieniem. Ubraliśmy się szybko i poszliśmy razem na dwór.

-Co takiego się stało?

Spytałam.

-O tej porze, w mieście powinno być pełno ludzi. Teraz nie ma, ani jednego mieszkańca.
Wiecie może gdzie są?

-Nie wiem, ale mogę poszukać ich.

-Będę Ci bardzo wdzięczny moja droga. Dziękuję.

Odyn poszedł do zamku, a ja ruszyłam w stronę miasta. Loki szedł za mną.

-Gdzie Ty idziesz?

Dopytał się.

-Znaleść mieszkańców.

-Sama?

-Myślisz, że sobie nie poradzę?

-Nie! Tylko, że Asgard jest ogromny, a Ty jesteś jedna, jedyna. Mogą Cię na przykład porwać!

-Co sugerujesz? Haha.

-Mógłbym pójść z tobą. Gdyby ktoś Cię napadł, to miałby ze mną doczynienia.

-Dam sobie radę sama. Nie musisz się przejmować.

-Może i tak.

Stanęłam i odwróciłam się do Lokiego.

-Loki. Co jest? Ukrywasz coś przede mną?

-Ja? Nic. Wszystko jest dobrze.

Podrapał się po karku.

-Napewno?

-Tak! Nie myślisz chyba, że mam jakieś problemy!?

-Nie myślę.

Uśmiechnęłam się do niego.

-Dobra. Wierzę Ci. Cieszę się, że jesteś taki szczery. Jednak chciałabym pójść sama. Widzimy się w zamku.

Pocałowałam go w policzek i poszłam do miasta.

LOKI

Kolejny raz nie podoba mi się to, że ją okłamuje. Źle się z tym czuje. Nie wiem co teraz zrobić. Wróciłem do zamku i od razu straże mnie złapały. Odyn stanął przede mną.

-Co masz na swoją obronę?

-Figę i guzik.

-Czemu ją okłamujesz?

-Nie miałem wyboru! Ty się nie zakochałeś w ziemiance. Nie chciałeś, żeby zmieniła się w boginie i żyła z Tobą do końca. Nie wiesz jak ja się poczułem, kiedy przypomniałem sobie, że jest śmiertelna!

Nic nie odpowiedział.

-Wiesz o tym od Thora?

-Zapomniałeś zamknąć szafkę. Domyśliłem się.

-To co. Zamkniesz mnie?

Spytałem w nadziei na odpowiedź o treści "Pierwszy i ostatni raz Cię nie zamknę".

-Nie mam wyboru. Oddaj mi eliksir, to posiedzisz sobie krócej.

-Nie mam przy sobie.

-Gdzie go schowałeś?

Wzruszyłem ramionami z chamskim uśmieszkiem. Strażnicy zabrali mnie do celi.
Jak ja się za nią stęskniłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro