Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. To Co Pogadamy O Tym Mieszkaniu?

Zeszłej nocy dziewczyny nie hamowały się z alkoholem. Ich mała imprezka skończyła się przed szóstą rano, oczywiście Karolina nie była już w stanie wrócić do domu wiec została u Wiktorii. Obudziły się dopiero po trzynastej. Były strasznie niewyspane i chciało im się pić. Jeszcze jak na złość Karoliny telefon nie przestawał dzwonić.

- Albo odbierzesz ten cholerny telefon, albo wyrzucę go przez okno,przysięgam.

Karolina niechętnie i z nadal zamkniętymi oczami zaczęła szukać go na stoliku nocnym. Gdy go znalazła nawet nie patrząc na wyświetlacz odebrała.

- Czego?

- Też cię kochanie miło słyszeć. - głos Bartka ocucił ją lekko do rzeczywistości. - Jak się czujesz? Żyjecie? Próbuje się dodzwonić do was od samego rana, ale jakoś nie raczycie obie odebrać.

- Żyjemy, a teraz daj spać. Pogadamy później.

- Przyjadę po ciebie o osiemnastej, żebyś sama nie musiała wracać. Weź coś przeciwbólowego i pij dużo wody. Przejdzie ci.

- Też cię kocham, pa.

Blondynka zakończyła połączenie.

- Wika żyjesz? - przyjaciółka odwróciła się na drugi bok jęcząc że ją wszystko boli. - Musisz żyć, chce ci uszyć suknię ślubną.

Wiktoria jękła zrezygnowana.

- Nigdy więcej nie napije się wina.

- Nigdy nie mów nigdy, o osiemnastej przyjedzie po mnie Bartek, przypomni mi że chcesz numer do Kuby.

- Już nie pamiętam, dobranoc.

Dwie godziny później Wiktoria zmuszona potrzebą toaletową wstała z łóżka. Gdyby nie to, pewnie nadal by odsypiała noc. Nigdy nie miała mocnej głowy i każda libacja alkoholowa kończyła się kacem mordercą. Ale wiadomo, przyjaciółce nigdy się nie odmawia.

Po skorzystaniu z toalety weszła pod prysznic. Potrzebowała szybkiego, zimnego orzeźwienia. Za parę godzin  miał przyjść przecież Bartek, a w domu panował totalny bałagan. Założyła na siebie satynowy szlafrok w odcieniu butelkowej zieleni. Wychodząc z łazienki zobaczyła że Karolina też wstała. Robiła kawę.

- Zrób mi też, idę ogarnąć salon.

- Dobra.

Brunetka zaczęła zbierać butelki po winie i piwie. Była lekko zaskoczona, że wypiły aż tyle, prawdopodobnie cały zapas na urodziny, które Wiktoria ma już za miesiąc. Po kilku minutach dołączyła do niej Karolina.

- Jak się myłaś zadzwoniłam do Bartka i powiedziałam że się jednak zdecydowałaś na to mieszkanie. Powiedział, że powie wszystko temu koledze i się odezwie do nas.

- Nie musi, wystarczy mi numer do niego. Jakoś się chyba z nim dogadam.

- Pozwól mu, znają się tyle czasu to szybciej się dogadają, po za tym może uda mu się coś przyspieszyć.

- Co przyspieszyć? - zapytała Wiktoria składając koc.

- Głupio pytasz. Przeprowadzkę. Może uda Ci się już w tym tygodniu. - blondynka uniosła lekko ręce w geście podekscytowania.

- Wypadało by najpierw zobaczyć to mieszkanie nie sądzisz?

Rozmowę dziewczyn przerwał dzwonek do drzwi. Dziewczyny spojrzały na siebie, po czym Karolina skierowała się do drzwi.

- Otworzę.

Wiktoria rozejrzała się po pomieszczeniu. W końcu salon wyglądał tak jak powinien. Z workiem śmieci ruszyła do holu by zobaczyć kto ją odwiedził. Zamarła jednak w miejscu widząc wchodzącego do jej mieszkania chłopaka swojej przyjaciółki z jakimś innym gościem. Był wysokim, dobrze zbudowanym brunetem. Ubrany w czarne spodnie i tego samego koloru bluzę. Na włosach miał czapkę z daszkiem, odwróconą do tyłu. Wyglądał naprawdę dobrze.

- Miałeś być za trzy godziny. - blondynka ucałowała bruneta w usta. - O jesteś. - zwróciła uwagę na Wiktorie, która nadal stała w miejscu, w samym cieniutkim szlafroku i z workiem śmieci. - To jest Kuba, kumpel Bartka ze szkoły, ten od mieszkania.

Próbowała się uśmiechnąć, ale było to dla niej zbyt trudne. Niezręczność było czuć na kilometr.

- Cześć, yy wejdźcie ja się szybko ogarnę i do was dołączę. - i zniknęła za drzwiami swojej sypialni.

- Cholera. - szybko otworzyła szafę i wybrała koszulkę i spodnie. Włosy przeczesała dłońmi i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. - Wczoraj Karolina, dziś oni. Koniec z chodzeniem po domu bez ubrań.

***
Godzinę później wszyscy siedzieli na kanapie w salonie. Rozmawiali wesoło ze sobą, znaczy nie wszyscy. Wiktoria i Kuba siedzieli raczej cicho. Nie kwapili się zbytnio do rozmów. Odpowiadali zdawkowo. Chłopak cały czas pisał z kimś na telefonie, a Wiktorii po prostu było głupio po incydencie z przed godziny. Ciepłą atmosferę podtrzymywali Bartek z Karoliną.

- Kochanie zbierajmy się, muszę wjechać jeszcze do Mariusza, coś chciał ode mnie. Kuba weźmie twój samochód, oni i tak muszą jeszcze pogadać o tym mieszkaniu. - Bartek przeciągnął się i wstał. - Narazie.

Blondynka poszła w ślady chłopaka, wstała i zabierając swój telefon ze stolika podeszła do przyjaciółki.

- Zdzwonimy się piękna. - przytuliły się.

Wiktoria też wstała i doprowadziła swoich przyjaciół do drzwi. Gdy wyszli wróciła do salonu. Chłopak nadal siedział w tej samej pozycji i co chwilę spoglądał na telefon.

- To co? Pogadamy o tym mieszkaniu? - usiadła na swoim poprzednim miejscu. Brunet spojrzał na nią odkładając telefon.

- Z tego mi ci mówił Bartek to jesteś trochę w kropce i potrzebujesz czegoś na już tak?

Brunetka westchnęła, pomimo swojego spokojnego charakteru nienawidziła opowiadać o swoich problemach.

- Niestety.

- To już nie musisz się martwić, dogadamy się jakoś. - chłopak oblizał usta a na jego twarz wkradł się cwany uśmieszek.

Ratunku?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro