2. To Co Pogadamy O Tym Mieszkaniu?
Zeszłej nocy dziewczyny nie hamowały się z alkoholem. Ich mała imprezka skończyła się przed szóstą rano, oczywiście Karolina nie była już w stanie wrócić do domu wiec została u Wiktorii. Obudziły się dopiero po trzynastej. Były strasznie niewyspane i chciało im się pić. Jeszcze jak na złość Karoliny telefon nie przestawał dzwonić.
- Albo odbierzesz ten cholerny telefon, albo wyrzucę go przez okno,przysięgam.
Karolina niechętnie i z nadal zamkniętymi oczami zaczęła szukać go na stoliku nocnym. Gdy go znalazła nawet nie patrząc na wyświetlacz odebrała.
- Czego?
- Też cię kochanie miło słyszeć. - głos Bartka ocucił ją lekko do rzeczywistości. - Jak się czujesz? Żyjecie? Próbuje się dodzwonić do was od samego rana, ale jakoś nie raczycie obie odebrać.
- Żyjemy, a teraz daj spać. Pogadamy później.
- Przyjadę po ciebie o osiemnastej, żebyś sama nie musiała wracać. Weź coś przeciwbólowego i pij dużo wody. Przejdzie ci.
- Też cię kocham, pa.
Blondynka zakończyła połączenie.
- Wika żyjesz? - przyjaciółka odwróciła się na drugi bok jęcząc że ją wszystko boli. - Musisz żyć, chce ci uszyć suknię ślubną.
Wiktoria jękła zrezygnowana.
- Nigdy więcej nie napije się wina.
- Nigdy nie mów nigdy, o osiemnastej przyjedzie po mnie Bartek, przypomni mi że chcesz numer do Kuby.
- Już nie pamiętam, dobranoc.
Dwie godziny później Wiktoria zmuszona potrzebą toaletową wstała z łóżka. Gdyby nie to, pewnie nadal by odsypiała noc. Nigdy nie miała mocnej głowy i każda libacja alkoholowa kończyła się kacem mordercą. Ale wiadomo, przyjaciółce nigdy się nie odmawia.
Po skorzystaniu z toalety weszła pod prysznic. Potrzebowała szybkiego, zimnego orzeźwienia. Za parę godzin miał przyjść przecież Bartek, a w domu panował totalny bałagan. Założyła na siebie satynowy szlafrok w odcieniu butelkowej zieleni. Wychodząc z łazienki zobaczyła że Karolina też wstała. Robiła kawę.
- Zrób mi też, idę ogarnąć salon.
- Dobra.
Brunetka zaczęła zbierać butelki po winie i piwie. Była lekko zaskoczona, że wypiły aż tyle, prawdopodobnie cały zapas na urodziny, które Wiktoria ma już za miesiąc. Po kilku minutach dołączyła do niej Karolina.
- Jak się myłaś zadzwoniłam do Bartka i powiedziałam że się jednak zdecydowałaś na to mieszkanie. Powiedział, że powie wszystko temu koledze i się odezwie do nas.
- Nie musi, wystarczy mi numer do niego. Jakoś się chyba z nim dogadam.
- Pozwól mu, znają się tyle czasu to szybciej się dogadają, po za tym może uda mu się coś przyspieszyć.
- Co przyspieszyć? - zapytała Wiktoria składając koc.
- Głupio pytasz. Przeprowadzkę. Może uda Ci się już w tym tygodniu. - blondynka uniosła lekko ręce w geście podekscytowania.
- Wypadało by najpierw zobaczyć to mieszkanie nie sądzisz?
Rozmowę dziewczyn przerwał dzwonek do drzwi. Dziewczyny spojrzały na siebie, po czym Karolina skierowała się do drzwi.
- Otworzę.
Wiktoria rozejrzała się po pomieszczeniu. W końcu salon wyglądał tak jak powinien. Z workiem śmieci ruszyła do holu by zobaczyć kto ją odwiedził. Zamarła jednak w miejscu widząc wchodzącego do jej mieszkania chłopaka swojej przyjaciółki z jakimś innym gościem. Był wysokim, dobrze zbudowanym brunetem. Ubrany w czarne spodnie i tego samego koloru bluzę. Na włosach miał czapkę z daszkiem, odwróconą do tyłu. Wyglądał naprawdę dobrze.
- Miałeś być za trzy godziny. - blondynka ucałowała bruneta w usta. - O jesteś. - zwróciła uwagę na Wiktorie, która nadal stała w miejscu, w samym cieniutkim szlafroku i z workiem śmieci. - To jest Kuba, kumpel Bartka ze szkoły, ten od mieszkania.
Próbowała się uśmiechnąć, ale było to dla niej zbyt trudne. Niezręczność było czuć na kilometr.
- Cześć, yy wejdźcie ja się szybko ogarnę i do was dołączę. - i zniknęła za drzwiami swojej sypialni.
- Cholera. - szybko otworzyła szafę i wybrała koszulkę i spodnie. Włosy przeczesała dłońmi i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. - Wczoraj Karolina, dziś oni. Koniec z chodzeniem po domu bez ubrań.
***
Godzinę później wszyscy siedzieli na kanapie w salonie. Rozmawiali wesoło ze sobą, znaczy nie wszyscy. Wiktoria i Kuba siedzieli raczej cicho. Nie kwapili się zbytnio do rozmów. Odpowiadali zdawkowo. Chłopak cały czas pisał z kimś na telefonie, a Wiktorii po prostu było głupio po incydencie z przed godziny. Ciepłą atmosferę podtrzymywali Bartek z Karoliną.
- Kochanie zbierajmy się, muszę wjechać jeszcze do Mariusza, coś chciał ode mnie. Kuba weźmie twój samochód, oni i tak muszą jeszcze pogadać o tym mieszkaniu. - Bartek przeciągnął się i wstał. - Narazie.
Blondynka poszła w ślady chłopaka, wstała i zabierając swój telefon ze stolika podeszła do przyjaciółki.
- Zdzwonimy się piękna. - przytuliły się.
Wiktoria też wstała i doprowadziła swoich przyjaciół do drzwi. Gdy wyszli wróciła do salonu. Chłopak nadal siedział w tej samej pozycji i co chwilę spoglądał na telefon.
- To co? Pogadamy o tym mieszkaniu? - usiadła na swoim poprzednim miejscu. Brunet spojrzał na nią odkładając telefon.
- Z tego mi ci mówił Bartek to jesteś trochę w kropce i potrzebujesz czegoś na już tak?
Brunetka westchnęła, pomimo swojego spokojnego charakteru nienawidziła opowiadać o swoich problemach.
- Niestety.
- To już nie musisz się martwić, dogadamy się jakoś. - chłopak oblizał usta a na jego twarz wkradł się cwany uśmieszek.
Ratunku?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro