Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 Dylematy


Gwiazdeczki! 

Wiem, że długo nie dodawałam rozdziału i się martwiliście. Niestety przez najbliższe 2/3 tygodnie będę dość nieuchwytna. Problemy zdrowotne w rodzinie, szpitale i inne nawarstwiły się jednocześnie, że nie mam kiedy pisać... ale (!) z pomocą przyszła mi SweetKushi! Powiedziała, że chętnie zaofiaruje swoją pomoc by rozdziały pojawiały się dalej byście na tym nie ucierpieli. SweetKushi napisze ok 3 rozdziałów swoja ręką ( oczywiście wcześniej daje jej zarys co powinno w każdym się znaleźć). Ten też wyszedł spod jej pióra z drobnymi wyjątkami i moimi poprawkami by styl w miarę był spójny. Czyż nie jest cudowna? ( tu brawa dla tej Pani za poświęcenie bo sama pisze też swoje ff o Madarze, a znalazła czas dla mnie)

Także rozdziały powinny się może nie pojawiać co 2 dzień, ale będą regularnie kontynuowane.

Mam nadzieję, że już niedługo wróci wszystko do normalności.

Kocham!

Wasza/Twoja

Juri/Deki

Minął miesiąc, a ja dalej dochodziłam do siebie, po ostatnim „incydencie". Starałam się nie myśleć o tym co zaszło pomiędzy mną a Kakashim, ale nie było to łatwe... Śnił mi się po nocach, a nawet łapałam się na tym, że wyobrażam sobie jego w roli mojego męża.

Chcąc zapomnieć o tym, starałam się poświęcać więcej uwagi Deidarze. Nawet gdy malował czy rzeźbił, przesiadywałam z nim w jego piwnicy. A w nocy... Starałam się wymazać wspomnienia namiętnością.

Dei wielokrotnie dopytywał czy wszystko w porządku, widząc moje zachowanie, ale ja udawałam, że nie wiem o co chodzi. Pewnego poranka nie dał jednak za wygraną i męczył mnie pytaniami do tego stopnia, że musiałam go okłamać.

- Po prostu za bardzo przejmuję się tą sytuacją z Rin- odpowiedziałam siadając na krzesło i upijając ostatni łyk kawy- Nie wiem już jak ją wspierać. Dalej rozpacza, że jest w ciąży.

- Kasu, kochanie i tak robisz wiele. Rin musi dojrzeć do bycia matką i uwierz, że jak urodzi, to wszystko się zmieni- złapał mnie za dłoń, kucając tuż obok mnie.

- Pewnie masz racje, lecz jednak chciałabym ją jakoś od tego wszystkiego oderwać.

- Może w takim razie pojedź do nich?- słysząc to spojrzałam na niego niepewnie- Spędzicie trochę więcej czasu ze sobą. Myślę, że to zrobi dobrze i jej, i tobie. I będziesz miała też możliwość pobyć trochę ze swoim kuzynem- przy tym zdaniu serce podskoczyło mi do gardła- Tak rzadko się widujecie- uśmiechnął się do mnie wstając i zabierając ze stołu mój pusty kubek po kawie.

- Myślę kochanie, że to nie będzie konieczne, tym bardziej, że wiesz jak dużo pracy i obowiązków mamy w firmie- próbowałam jakoś się wykręcić od jego pomysłu- Po południu do niej zadzwonię i wybadam jak się czuję. Może uda mi się z nią umówić na kawę, to sobie spokojnie porozmawiamy.

- Dobrze skarbie- powiedział uśmiechając się do mnie lekko myjąc naczynia po śniadaniu. Uwielbiałam na niego patrzeć jak krzątał się po kuchni. Doceniałam w nim to, że nie każdy facet zdobyłby się na takie gesty jak zmywanie, sprzątanie czy ugotowanie czegoś widząc, że jestem zmęczona. Wiedziałam także, że Kakashi nie zdobyłby się na taki gest uważając, że to typowa damska rola... Patrząc na mojego męża czułam się okropnie, bo podświadomie porównywałam go z innym mężczyzną... mężczyzną któremu brakowało tego co miał Dei...

-"Dlaczego nie mogę mieć wszystkiego w jednym?" – westchnęłam w myślach, karcąc się jednocześnie, że chcę mieć zbyt wiele.

POV Kakashi:

Wracałem właśnie z treningu i jedynie o czym marzyłem, to wziąć gorącą kąpiel i oglądnąć coś ciekawego w telewizji. Wchodząc jednak do domu usłyszałem szloch Rin. Miałem już naprawdę dość jej wahań nastroju.

- Czemu płaczesz?- spytałem tylko z grzeczności i by nie zrobiła mi awantury, że ją olewam.

- W nic się już nie mieszczę!- krzyknęła rzucając we mnie swoimi ciuchami- To wszystko twoja wina! Moja ulubiona sukienka jest na mnie za mała! Nigdy ci tego nie wybaczę- wyła w niebogłosy.

- Rin uspokój się- powiedziałem chodź samemu powoli puszczały mi nerwy- Kupisz sobie nowe. To nie jest problem. Urodzisz dziecko, to wrócisz do swojej figury na nowo- próbowałem załagodzić sprawę, ale wybuchła jeszcze mocniej.

- Nie chcę żadnego dziecka! Przez ciebie będę grubym potworem! Zejdź mi z oczu- krzyknęła rzucając nadal ciuchami.

-„ Potworem to już jesteś" – westchnąłem w myślach wycofując się do łazienki.

Biorąc kojący prysznic myślami wróciłem do tamtego wieczoru, gdy w końcu mogłem mieć Kasumi w objęciach. Tańcząc z nią czułem jak jej kruche ciało lekko drży pod wpływem emocji. Wiedziałem, że coś do mnie czuje. Długo udawało jej się to ukrywać, ale powoli wychodziło to na powierzchnię. Patrząc w jej błękitne oczy zapragnąłem z całego serca złączyć nasze usta. Spodobało mi się, że się mi poddała, lecz nie na długo. Jej reakcja mnie wcale nie zdziwiła. Teraz wiem, że zasłużyłem na spoliczkowanie. Wszystko schrzaniłem. Kochałem ją i to z nią powinienem teraz żyć. I z całego serca pragnąłem by to ona urodziła moje dziecko.

Nie mogłem sobie wybaczyć, że tak późno ją poznałem. Kasumi była moim ideałem kobiety. Jej wrażliwe serce, kobiecość i silny charakter bardzo mocno mnie pociągał. Tęskniłem za jej spojrzeniem i tym przepięknym uśmiechem. Niestety od tamtej pory jej nie widywałem. Nie odpisywała na moje smsy, nie obierała telefonów. Kilka razy pytałem Rin czy się z nią widziała, lecz zaprzeczała, mówiąc, że mają tylko kontakt telefoniczny. Ponoć Kasu była bardzo zapracowana. Ja jednak wiedziałem, że unika nas świadomie. I to z mojego powodu.

Ile dałbym, by cofnąć czas... Gdy tylko zobaczyłem ją po raz pierwszy zaintrygowała mnie. Nigdy wcześniej jej nie widziałem, a okazało się, że była kuzynką z głównej gałęzi rodu. Nietypowa uroda była jej niezwykłym atutem mimo że wiele osób z naszej rodziny właśnie tym argumentem chciało ją zdyskredytować. Nie było w niej dumy, ale zawsze chodziła z pełną godnością typową dla naszego klanu. Nawet moja matka była nią zachwycona. Gdy żeniłem się z Rin myślałem, że ją kocham. Małżeństwo było, owszem zaaranżowane, ale wydawało mi się, że brązowowłosa jest kobietą jakiej potrzebuje i pragnę. Jednak już po pół roku zobaczyłem, że jest zwykłą hipochondryczką, a na dodatek jest leniwa. Mimo że nie musiała w domu nic robić bo mieliśmy służbę, dla niej problemem było nawet pójście na „babskie" zakupy. Dopiero gdy pojawiła się Kasu w naszym życiu, Rin trochę się ogarnęła, ale i tak nie nadawała się do normalnego funkcjonowania. Niestety moje rozmyślanie przerwała dobijająca się do drzwi żona.

- Długo tam jeszcze będziesz siedział?- spytała, a ja po głosie domyśliłem się, że trochę się uspokoiła.

- Za minutkę wychodzę- odpowiedziałem i zacząłem się wycierać. Mimo, że musiałam w takich chwilach wracać do rzeczywistości, to w głowie przez cały czas miałem jedną myśl... Jak zdobyć serce Kasumi i nie zranić Rin, która mimo wszystko była moją żoną i matką mojego dziecka.

POV Kasumi:

W pracy też nie było mi łatwo, chodź łudziłam się, że jak zasypię się papierami, to przestanę myśleć o Kakashim. Za wszelką cenę próbowałam wybić go sobie z głowy, a szczególnie smak i miękkość jego ust. Na samą myśl o tym, bicie mojego serca przyśpieszało i robiło mi się gorąco.

Z drugiej strony źle się z tym czułam. Uważałam, że moje myśli uciekały naprawdę w złym kierunku i było to nie w porządku wobec mojego męża. Sama przed sobą przyznawałam, że gdybym się dowiedziała o tym, że Dei wyobraża sobie jakąś inną kobietę w roli swojej żony, czy też nocne igraszki z nią, byłabym wściekła. Mało tego... zabiłabym go...

- Kasumi!- głos mojego męża wyrwał mnie z letargu- Co się z Tobą dzieje? Jeszcze nie widziałem, byś tak odleciała- spojrzał na mnie ze zmartwioną miną.

- Wybacz, zamyśliłam się – przyznałam

- To widzę, tylko coś za często Ci się to zdarza. Na prawdę się martwię- krążył biurko i stanął tuż za mną by po chwili złożyć mi pocałunek na karku- Idź proszę do domu. Chcę żebyś odpoczęła- jego słowa mnie zaskoczyły.

- Mam dużo pracy, zostanę. Nic mi nie jest- tłumaczyłam się na darmo.

- To jest polecenie służbowe- powiedziawszy to uśmiechnął się łobuzersko. Westchnęłam głośno i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Nie była z tego zadowolona, bo uparcie chciałam zagłuszyć czymś swoje myśli.

- Wyciągnij Rin na kawę- polecił- Porozmawiamy jak wrócę do domu.

- Nie mam ochoty na żadne wyjścia. Pójdę do domu i się położę- odparłam, żegnając się z nim i wychodząc z biura.

Nim jednak dotarłam do mieszkania, zadzwoniła Arisu. Miałam zamiar ją zignorować i nie odbierać, ale tak była uparta i dzwoniła nieprzerwanie. Wiedziałam, że może tak do końca dnia, więc odebrałam

- Cześć....- nie zdążyłam nawet porządnie się przywitać, bo mi przerwała.

- Masz być u mnie za godzinę, musimy pogadać- jej ton był bardzo poważny... za poważny.

- Arisu nie mam teraz czasu, naprawdę- skłamałam. Byłam wykończona psychicznie i jedyne o czym marzyłam to wyjąć sobie mózg z głowy.

- A całować się z obcym facetem w klubie masz czas? - zapytała, a ja zamarłam.

Na ułamek sekundy moje serce przestało bić, by po chwili przyspieszyć jak szalone. Biegłam co sił w nogach, by jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu przyjaciółki i dowiedzieć się, skąd ona to wszystko wie. I co najgorsze... czy wie ktoś jeszcze. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro