Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5 Problem

Gwiazdeczki

Wybaczcie, za małe opóźnienie, ale to wszytko przez delegacje xD

Tak czy inaczej rozdzialik dłuższy, by wam to wynagrodzić. Miłego czytania! 

Klub do którego poszliśmy aż pękał w szwach. Głośna muzyka, światła i zapach dymu unoszący się w powietrzu. Dawno nie byłam w takim miejscu. Po raz ostatnim z Deim zaraz po ślubie. Mój mąż nigdy nie był świetnym tancerzem, ale wiedząc jak ja kocham tańczyć często zabierał mnie w takie miejsca, do czasu aż nie dopadła nas rutyna życia i obowiązki pracy oraz poświęcenie się sztuce... Dei malował i rzeźbił kiedy tylko mógł, marząc by w przyszłości mieć własną galerię sztuki. Nie burzyłam jego marzeń mimo że były mało realne.

Będą ponownie w miejscu tak tętniącym życiem, aż zaświeciły mi się oczy

- Jak moja królowa parkietu, zadowolona? – szepnął mi mąż do ucha, a ja przytaknęłam radośnie.

- Zamówcie nam drinki, a my idziemy tańczyć! – Rin złapała mnie za rękę i porwała na parkiet. Przez godzinę świetnie się bawiłyśmy ciesząc swoim towarzystwem i zachowując jakbyśmy tańczyły tylko my.

- Idziemy po chłopaków! – w pewnym momencie zawołała moja kuzynka, przekrzykując muzykę

- Deidarę w życiu nie zaciągniesz na parkiet - śmiałam się, idąc za nią do baru, gdzie siedzieli nasi mężowie popijając drinki

- Mnie się da namówić, prawda Dei? – zapytała blondyna Rin

- Przykro mi Rin, ale ja nie tańczę nawet z żoną. Gdyby w pełni zobaczyła moje „umiejętności" zostawiłaby mnie - zaśmiał się, a ja upiłam łyk jego napoju

- W takim razie pozwolisz, że ja zatańczę z moja kuzynką? Skoro nie tańczy często w parach powinna korzystać z okazji – odezwał się Kakashi

- Nie widzę problemu – odparł mój mąż, a Rin zawtórowała

- To ja z Dei popije bezalkoholowe mohito i was obgadamy! – zaśmiała się moja przyjaciółka, a Kakashi chwycił mnie za dłoń i zaciągnął w sam środek parkietu. Gdy poczułam jego dotyk mimowolnie się spięłam. Obejrzałam się za siebie, ale bar dawno zniknął z mojego pola widzenia zasłoniony masą ludzi. Jakby tego było mało DJ przygasił światła, a tłum na parkiecie znacznie się zwiększył, że teraz dosłownie każdy ocierał się o siebie. Starałam się nie patrzeć Kakashiemu w oczy skupiając na tańcu, ale gdy jego dłonie wylądowały na moich biodrach mimowolnie podniosłam wzrok. I to był błąd. Gdy zobaczyłam jak na mnie patrzy zlękłam się. Bardzo dobrze znałam to spojrzenie... wyrażało wszystkie jego uczucia... uczucia, które od pewnego czasu i we mnie się kołatały. Miałam już zaproponować powrót do baru, ale nie zdążyłam.

Kakashi w pewnym momencie przybliżył mnie znacznie do siebie łapiąc za biodra i pocałował. Byłam w totalnym szoku nim dotarło do mnie co się dzieje, zauważyłam że mimowolnie oddaje pocałunek! Czym prędzej go od siebie odepchnęłam i spoliczkowałam. Chwilę na niego patrzyłam po czym szybko się odwróciłam i pobiegłam przed siebie, przedzierajac się przez pijanych ludzi

- Kasu, nie uciekaj! - próbował mnie złapać, 

- Wszystko zniszczyłeś! Nasze więzy przyjaźni i rodzinne! - wrzasnęłam do niego kipiąc ze złości

- Ja bym powiedział, że wręcz je zacieśniłem - zauważył ironicznie

- Nie bądź hipokrytą Kakashi!- warknęłam przeciskając się przez tłum i wychodząc przed lokal, by zaczerpnąć powietrza. W głębi duszy miałam nadzieję, że Dei ani Rin nie widzieli całego zdarzenia. Niestety nie dane mi było uspokoić się w samotności, bowiem Kakashi pojawił się tuż obok.

- Nie zbliżaj się! Kurde Kakashi jak mogłeś!? – zapytałam zrozpaczona

- To było silniejsze ode mnie, ale nie żałuje – powiedział wkładając ręce do kieszeni

- Czy ty słyszysz sam siebie!? Jestem twoją kuzynką!

- Trzeciego pokolenia i nie mów jakbyśmy byli w kazirodczym związku – odparł spokojnie

- Dlaczego to zrobiłeś... dlaczego musiałeś wszystko popsuć!?

- Miałem dość Kasu... codziennie o tobie myślę – odparł

- Milcz, jednak nie chce tego słuchać – powiedziałam chcąc wrócić do klubu, ale złapał mnie za ramię i zatrzymał

- Ale posłuchasz... Wiem, że też mnie kochasz...

- Kocham Deidarę – odparłam

- Ale mnie także... i wiesz że przy mnie byłabyś szczęśliwsza. Dei jest zamiennikiem dla twojego życia. Powinnaś żyć wśród swoich. Wśród swojej kultury z kimś kto cię zrozumie i doceni. Całą rodzina to widzi i martwi się, że przy Europejczykach się zmarnujesz...

- Dei jest najlepszym co mi się w życiu przytrafiło! I przestań pieprzyć mi te frazesy Kakashi! Codziennie patrze w lustro! Codziennie widzę mieszańca, który nigdy w pełni nie będzie miał tożsamości narodowej bo żadna z dwóch kultur w pełni mnie nie zaakceptuje! Teraz rodzina jest mną zachwycona, a gdzie była gdy jako mała dziewczynka pytałam mamy kim są osoby na kasecie ze starych nagrań!? Gdy mama tłumaczyła mi gdy miałam 5 lat, że rodzina jest na nas zła, bo mój ojciec nie jest Japończykiem!? Gdzie wtedy był wielki klan!? Nawet ty na początku patrzyłeś na mnie z góry! Myślisz, że Rin nie opowiadała, że miałeś obiekcje co do naszej „przyjaźni"? A teraz śmiesz mnie całować i mówić, że razem byłoby nam lepiej!? Litości! Za chwilę zostaniesz ojcem! – byłam kłębkiem nerwów, a emocje wywołały u mnie potok słów

- Owszem, nie bronie rodziny ani nie usprawiedliwiam sam siebie – odparł – na początku owszem, bałem się, że jesteś zbyt europejska, ale z każdą chwilą gdy cię poznawałem zmieniałem zdanie... Widziałem jak bardzo wiele nas łączy... gdyby nie pewne zawirowania losu jestem pewny, że starszyzna sparowała by nas jako małżeństwo, a nie mnie i Rin... poznaliśmy się jednak zbyt późno... Za co przeklinam los każdego razu gdy cię widzę! – podniósł głos – myślałem, że gdy założę z Rin rodzinę, przejdzie mi, ale tak się nie dzieje! Z każdym dniem pragnę cię coraz bardziej!

- Dosyć! Jesteś dupkiem skoro robisz takie świństwo własnej żonie. Ona urodzi twoje dziecko! Dziecko do którego wszyscy ją zmusiliście!

- Przestań zasłaniać się Rin, Kasumi! Wiem, że też coś do mnie czujesz!

- I co z tego!? – wyrwało mi się, a z oczu popłynęły łzy. Łzy bezradności i nerwów. Kochałam go... zdawałam sobie z tego sprawę, ale odpychałam tę myśl ciesząc się i zadowalając samą przyjaźnią. Teraz jednak nawet to legło w gruzach – Nie zostawię dla ciebie męża nawet gdyby cały świat temu błogosławił! Nie tylko go kocham, ale jestem lojalna! Wobec niego i wobec Rin!

- Ale nie wobec siebie i swoich uczuć...

- Czasami trzeba poświęcić siebie dla swoich bliskich! – warknęłam – ale widać ty tego nie zrozumiesz skoro gotowy jesteś poświęcić żonę i dziecko dla innej. Straciłeś wiele w moich oczach wraz z tym pocałunkiem. Nie chce więcej o tym rozmawiać! Od dziś dla mnie nie istniejesz... nie odzywaj się do mnie bez powodu i nie waż mówić cokolwiek Rin lub Deidarze. To by ich zabiło!

- Kasumi...

- To koniec Kakashi! Dzięki tobie runęło nawet to co mieliśmy... przyjaźń, która jak widać nie była dla ciebie nic warta! – powiedziawszy to weszłam z powrotem do klubu. Doprowadziłam się do porządku w łazience, by nie było widać moich popuchniętych oczu i zakładając maskę obojętności i radości jednocześnie wróciłam do męża i przyjaciółki.

- Tu jesteście! – Rin zawołała radośnie, a ja uświadomiłam sobie, że Kakashi pojawił się za mną

„Pojawia się jak duch" – pomyślałam ironicznie w myślach

- To idziemy na kolejną rundkę – Rin znacznie się rozkręciła.

- Przykro mi moja droga, ale nie wyrabiam już takiego tempa jak kiedyś – zaśmiałam się, przykrywając tym rozdrażnienie – nie mam już 21 lat jak ty i szybciej się męczę. Powinniśmy już wracać – tu popatrzyłam na Deidarę, który również miał dość wypadu i pragnął odpocząć.

Ale ja chce jeszcze potańczyć – powiedziała smutno Rin

- Partnera masz, sama cię przecież nie zostawiam – dodałam nawet nie patrząc na Kakashiego. Ucałowałam przyjaciółkę po czym chwyciłam męza za ramię i razem wyszliśmy z baru. Na szczęście Dei był zbyt otumaniony alkoholem i zmęczeniem by wyczytać z mojej twarzy te wszystkie emocje jakie mną targały a jakie próbowałam ukryć. Gdy taksówka zatrzymała się pod naszym domem, aż odetchnęłam z ulgą. Byłam wykończona... chciałam już tylko się umyć i położyć spać... Miałam zbyt wiele myśli w głowie, które za wszelką cenę chciałam zmyć wraz z gorącą wodą. Ten pocałunek wybił mnie z rytmu... Nie mogłam przestać sobie wyobrażać jakby wyglądało moje życie gdyby to Kakashi był moim mężem... W wielu aspektach byliśmy do siebie tak podobni... czułam się jednak winna. Mimo że nie chciałam tego pocałunku i jego wyznania, podobało mi się to... Myśląc jednak o Rin i Deidarze na nowo czułam się brudna i winna...

Wychodząc z łazienki w puchatym ręczniku chciałam przemknąć do sypialni, ale Dei stanął w drzwiach.

- Moje imprezowiczka idzie grzecznie do łóżka? – zapytał

- Głowa mnie rozbolała i jestem lekko wstawiona – odparłam siląc się na uśmiech- a ty nie idziesz spać?

- Muszę jeszcze coś zrobić – powiedział tajemniczo i złapał mnie za rękę

- Chodź, chce ci coś pokazać – mimo że nie miałam ochoty już nic oglądać ani robić. Nie protestowałam,

Zeszliśmy po schodach do piwnicy, gdzie już na pierwszym stopniu mogłam wyczuć zapach drewna i farby. Dei stanął za mną i zasłonił mi oczy opaską

- A to po co? – zapytałam zdezorientowana

- Nie podglądaj, chce byś zobaczyła to dopiero w dobrym świetle – odparł trzymając mnie za ramiona i kierując dalej w głąb pokoju. W pewnym momencie się zatrzymaliśmy, a Dei zdjął opaskę z moich oczu. Zaniemówiłam...

- To nad tym pracowałem ostatnie trzy miesiące – powiedział, a ja aż zamrugałam przypominając sobie te wypominki i awantury jakie mu ostatnio robiłam z powodu jego przesiadywania w piwnicy...

Teraz nie tylko cała złość na to minęła, a wręcz poczułam się okropnie winna. Obraz przedstawiał mnie... Mój portret uwzględniał każdy szczegół mojej twarzy... łącznie z lekką blizną nad skronią po upadku z roweru gdy byłam dzieckiem.

- Wybacz, że ostatnio nie miałem dla ciebie czasu. Jesteś moją największą inspiracją i nie mogłem go nie skończyć. Kocham gdy się uśmiechasz... jest to dla mnie najpiękniejszy widok pod słońcem. Twoje oczy robią się wtedy znacznie mniejsze, a nosek lekko marszczy. Te trzy Pieprzyki na twojej skroni układają się wtedy w jedną linię, zupełnie jakby je ktoś narysował, a usta nabierają innego odcienia różu. To moje najważniejsze i najpiękniejsze dzieło... - powiedział, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. W oczach zaskrzyły mi się łzy, a widząc jego miłość w tych jasnych oczach poczułam jak serce na nowo bije mi w innym rytmie. Pocałowałam go delikatnie

- Tak bardzo cię kocham – powiedziałam przytulając się do niego, jednocześnie wiedząc, że jestem z mężczyzną mojego życia. Mimo że tak wiele nas dzieliło i nie byliśmy idealni to łączyło nas coś najcudowniejszego na świecie, coś co przełamuje wszystkie bariery i przeciwności. Była to miłość... jedyna prawdziwa i ponad wszystko lojalna.. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro