Rozdział 5 Problem
Gwiazdeczki!
Wybaczcie, za małe opóźnienie, ale to wszytko przez delegacje xD
Tak czy inaczej rozdzialik dłuższy, by wam to wynagrodzić. Miłego czytania!
Klub do którego poszliśmy aż pękał w szwach. Głośna muzyka, światła i zapach dymu unoszący się w powietrzu. Dawno nie byłam w takim miejscu. Po raz ostatnim z Deim zaraz po ślubie. Mój mąż nigdy nie był świetnym tancerzem, ale wiedząc jak ja kocham tańczyć często zabierał mnie w takie miejsca, do czasu aż nie dopadła nas rutyna życia i obowiązki pracy oraz poświęcenie się sztuce... Dei malował i rzeźbił kiedy tylko mógł, marząc by w przyszłości mieć własną galerię sztuki. Nie burzyłam jego marzeń mimo że były mało realne.
Będą ponownie w miejscu tak tętniącym życiem, aż zaświeciły mi się oczy
- Jak moja królowa parkietu, zadowolona? – szepnął mi mąż do ucha, a ja przytaknęłam radośnie.
- Zamówcie nam drinki, a my idziemy tańczyć! – Rin złapała mnie za rękę i porwała na parkiet. Przez godzinę świetnie się bawiłyśmy ciesząc swoim towarzystwem i zachowując jakbyśmy tańczyły tylko my.
- Idziemy po chłopaków! – w pewnym momencie zawołała moja kuzynka, przekrzykując muzykę
- Deidarę w życiu nie zaciągniesz na parkiet - śmiałam się, idąc za nią do baru, gdzie siedzieli nasi mężowie popijając drinki
- Mnie się da namówić, prawda Dei? – zapytała blondyna Rin
- Przykro mi Rin, ale ja nie tańczę nawet z żoną. Gdyby w pełni zobaczyła moje „umiejętności" zostawiłaby mnie - zaśmiał się, a ja upiłam łyk jego napoju
- W takim razie pozwolisz, że ja zatańczę z moja kuzynką? Skoro nie tańczy często w parach powinna korzystać z okazji – odezwał się Kakashi
- Nie widzę problemu – odparł mój mąż, a Rin zawtórowała
- To ja z Dei popije bezalkoholowe mohito i was obgadamy! – zaśmiała się moja przyjaciółka, a Kakashi chwycił mnie za dłoń i zaciągnął w sam środek parkietu. Gdy poczułam jego dotyk mimowolnie się spięłam. Obejrzałam się za siebie, ale bar dawno zniknął z mojego pola widzenia zasłoniony masą ludzi. Jakby tego było mało DJ przygasił światła, a tłum na parkiecie znacznie się zwiększył, że teraz dosłownie każdy ocierał się o siebie. Starałam się nie patrzeć Kakashiemu w oczy skupiając na tańcu, ale gdy jego dłonie wylądowały na moich biodrach mimowolnie podniosłam wzrok. I to był błąd. Gdy zobaczyłam jak na mnie patrzy zlękłam się. Bardzo dobrze znałam to spojrzenie... wyrażało wszystkie jego uczucia... uczucia, które od pewnego czasu i we mnie się kołatały. Miałam już zaproponować powrót do baru, ale nie zdążyłam.
Kakashi w pewnym momencie przybliżył mnie znacznie do siebie łapiąc za biodra i pocałował. Byłam w totalnym szoku nim dotarło do mnie co się dzieje, zauważyłam że mimowolnie oddaje pocałunek! Czym prędzej go od siebie odepchnęłam i spoliczkowałam. Chwilę na niego patrzyłam po czym szybko się odwróciłam i pobiegłam przed siebie, przedzierajac się przez pijanych ludzi
- Kasu, nie uciekaj! - próbował mnie złapać,
- Wszystko zniszczyłeś! Nasze więzy przyjaźni i rodzinne! - wrzasnęłam do niego kipiąc ze złości
- Ja bym powiedział, że wręcz je zacieśniłem - zauważył ironicznie
- Nie bądź hipokrytą Kakashi!- warknęłam przeciskając się przez tłum i wychodząc przed lokal, by zaczerpnąć powietrza. W głębi duszy miałam nadzieję, że Dei ani Rin nie widzieli całego zdarzenia. Niestety nie dane mi było uspokoić się w samotności, bowiem Kakashi pojawił się tuż obok.
- Nie zbliżaj się! Kurde Kakashi jak mogłeś!? – zapytałam zrozpaczona
- To było silniejsze ode mnie, ale nie żałuje – powiedział wkładając ręce do kieszeni
- Czy ty słyszysz sam siebie!? Jestem twoją kuzynką!
- Trzeciego pokolenia i nie mów jakbyśmy byli w kazirodczym związku – odparł spokojnie
- Dlaczego to zrobiłeś... dlaczego musiałeś wszystko popsuć!?
- Miałem dość Kasu... codziennie o tobie myślę – odparł
- Milcz, jednak nie chce tego słuchać – powiedziałam chcąc wrócić do klubu, ale złapał mnie za ramię i zatrzymał
- Ale posłuchasz... Wiem, że też mnie kochasz...
- Kocham Deidarę – odparłam
- Ale mnie także... i wiesz że przy mnie byłabyś szczęśliwsza. Dei jest zamiennikiem dla twojego życia. Powinnaś żyć wśród swoich. Wśród swojej kultury z kimś kto cię zrozumie i doceni. Całą rodzina to widzi i martwi się, że przy Europejczykach się zmarnujesz...
- Dei jest najlepszym co mi się w życiu przytrafiło! I przestań pieprzyć mi te frazesy Kakashi! Codziennie patrze w lustro! Codziennie widzę mieszańca, który nigdy w pełni nie będzie miał tożsamości narodowej bo żadna z dwóch kultur w pełni mnie nie zaakceptuje! Teraz rodzina jest mną zachwycona, a gdzie była gdy jako mała dziewczynka pytałam mamy kim są osoby na kasecie ze starych nagrań!? Gdy mama tłumaczyła mi gdy miałam 5 lat, że rodzina jest na nas zła, bo mój ojciec nie jest Japończykiem!? Gdzie wtedy był wielki klan!? Nawet ty na początku patrzyłeś na mnie z góry! Myślisz, że Rin nie opowiadała, że miałeś obiekcje co do naszej „przyjaźni"? A teraz śmiesz mnie całować i mówić, że razem byłoby nam lepiej!? Litości! Za chwilę zostaniesz ojcem! – byłam kłębkiem nerwów, a emocje wywołały u mnie potok słów
- Owszem, nie bronie rodziny ani nie usprawiedliwiam sam siebie – odparł – na początku owszem, bałem się, że jesteś zbyt europejska, ale z każdą chwilą gdy cię poznawałem zmieniałem zdanie... Widziałem jak bardzo wiele nas łączy... gdyby nie pewne zawirowania losu jestem pewny, że starszyzna sparowała by nas jako małżeństwo, a nie mnie i Rin... poznaliśmy się jednak zbyt późno... Za co przeklinam los każdego razu gdy cię widzę! – podniósł głos – myślałem, że gdy założę z Rin rodzinę, przejdzie mi, ale tak się nie dzieje! Z każdym dniem pragnę cię coraz bardziej!
- Dosyć! Jesteś dupkiem skoro robisz takie świństwo własnej żonie. Ona urodzi twoje dziecko! Dziecko do którego wszyscy ją zmusiliście!
- Przestań zasłaniać się Rin, Kasumi! Wiem, że też coś do mnie czujesz!
- I co z tego!? – wyrwało mi się, a z oczu popłynęły łzy. Łzy bezradności i nerwów. Kochałam go... zdawałam sobie z tego sprawę, ale odpychałam tę myśl ciesząc się i zadowalając samą przyjaźnią. Teraz jednak nawet to legło w gruzach – Nie zostawię dla ciebie męża nawet gdyby cały świat temu błogosławił! Nie tylko go kocham, ale jestem lojalna! Wobec niego i wobec Rin!
- Ale nie wobec siebie i swoich uczuć...
- Czasami trzeba poświęcić siebie dla swoich bliskich! – warknęłam – ale widać ty tego nie zrozumiesz skoro gotowy jesteś poświęcić żonę i dziecko dla innej. Straciłeś wiele w moich oczach wraz z tym pocałunkiem. Nie chce więcej o tym rozmawiać! Od dziś dla mnie nie istniejesz... nie odzywaj się do mnie bez powodu i nie waż mówić cokolwiek Rin lub Deidarze. To by ich zabiło!
- Kasumi...
- To koniec Kakashi! Dzięki tobie runęło nawet to co mieliśmy... przyjaźń, która jak widać nie była dla ciebie nic warta! – powiedziawszy to weszłam z powrotem do klubu. Doprowadziłam się do porządku w łazience, by nie było widać moich popuchniętych oczu i zakładając maskę obojętności i radości jednocześnie wróciłam do męża i przyjaciółki.
- Tu jesteście! – Rin zawołała radośnie, a ja uświadomiłam sobie, że Kakashi pojawił się za mną
„Pojawia się jak duch" – pomyślałam ironicznie w myślach
- To idziemy na kolejną rundkę – Rin znacznie się rozkręciła.
- Przykro mi moja droga, ale nie wyrabiam już takiego tempa jak kiedyś – zaśmiałam się, przykrywając tym rozdrażnienie – nie mam już 21 lat jak ty i szybciej się męczę. Powinniśmy już wracać – tu popatrzyłam na Deidarę, który również miał dość wypadu i pragnął odpocząć.
Ale ja chce jeszcze potańczyć – powiedziała smutno Rin
- Partnera masz, sama cię przecież nie zostawiam – dodałam nawet nie patrząc na Kakashiego. Ucałowałam przyjaciółkę po czym chwyciłam męza za ramię i razem wyszliśmy z baru. Na szczęście Dei był zbyt otumaniony alkoholem i zmęczeniem by wyczytać z mojej twarzy te wszystkie emocje jakie mną targały a jakie próbowałam ukryć. Gdy taksówka zatrzymała się pod naszym domem, aż odetchnęłam z ulgą. Byłam wykończona... chciałam już tylko się umyć i położyć spać... Miałam zbyt wiele myśli w głowie, które za wszelką cenę chciałam zmyć wraz z gorącą wodą. Ten pocałunek wybił mnie z rytmu... Nie mogłam przestać sobie wyobrażać jakby wyglądało moje życie gdyby to Kakashi był moim mężem... W wielu aspektach byliśmy do siebie tak podobni... czułam się jednak winna. Mimo że nie chciałam tego pocałunku i jego wyznania, podobało mi się to... Myśląc jednak o Rin i Deidarze na nowo czułam się brudna i winna...
Wychodząc z łazienki w puchatym ręczniku chciałam przemknąć do sypialni, ale Dei stanął w drzwiach.
- Moje imprezowiczka idzie grzecznie do łóżka? – zapytał
- Głowa mnie rozbolała i jestem lekko wstawiona – odparłam siląc się na uśmiech- a ty nie idziesz spać?
- Muszę jeszcze coś zrobić – powiedział tajemniczo i złapał mnie za rękę
- Chodź, chce ci coś pokazać – mimo że nie miałam ochoty już nic oglądać ani robić. Nie protestowałam,
Zeszliśmy po schodach do piwnicy, gdzie już na pierwszym stopniu mogłam wyczuć zapach drewna i farby. Dei stanął za mną i zasłonił mi oczy opaską
- A to po co? – zapytałam zdezorientowana
- Nie podglądaj, chce byś zobaczyła to dopiero w dobrym świetle – odparł trzymając mnie za ramiona i kierując dalej w głąb pokoju. W pewnym momencie się zatrzymaliśmy, a Dei zdjął opaskę z moich oczu. Zaniemówiłam...
- To nad tym pracowałem ostatnie trzy miesiące – powiedział, a ja aż zamrugałam przypominając sobie te wypominki i awantury jakie mu ostatnio robiłam z powodu jego przesiadywania w piwnicy...
Teraz nie tylko cała złość na to minęła, a wręcz poczułam się okropnie winna. Obraz przedstawiał mnie... Mój portret uwzględniał każdy szczegół mojej twarzy... łącznie z lekką blizną nad skronią po upadku z roweru gdy byłam dzieckiem.
- Wybacz, że ostatnio nie miałem dla ciebie czasu. Jesteś moją największą inspiracją i nie mogłem go nie skończyć. Kocham gdy się uśmiechasz... jest to dla mnie najpiękniejszy widok pod słońcem. Twoje oczy robią się wtedy znacznie mniejsze, a nosek lekko marszczy. Te trzy Pieprzyki na twojej skroni układają się wtedy w jedną linię, zupełnie jakby je ktoś narysował, a usta nabierają innego odcienia różu. To moje najważniejsze i najpiękniejsze dzieło... - powiedział, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. W oczach zaskrzyły mi się łzy, a widząc jego miłość w tych jasnych oczach poczułam jak serce na nowo bije mi w innym rytmie. Pocałowałam go delikatnie
- Tak bardzo cię kocham – powiedziałam przytulając się do niego, jednocześnie wiedząc, że jestem z mężczyzną mojego życia. Mimo że tak wiele nas dzieliło i nie byliśmy idealni to łączyło nas coś najcudowniejszego na świecie, coś co przełamuje wszystkie bariery i przeciwności. Była to miłość... jedyna prawdziwa i ponad wszystko lojalna..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro