Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 Sobota

Obudził mnie przyjemny zapach i delikatne smyranie po szyi. Otwierając oczy zobaczyłam na stoliku nocnym świeżo upieczone naleśniki, które wabiły nie tylko zapachem, ale i wyglądem.

- Mniemam że to śniadanie ma być przekupstwem do seksu – powiedziałam leniwie odwracając się do blondyna z zadziornym uśmiechem

- W żadnym wypadku, śniadanie zrobiłem bo cię kocham, a seks i tak bym dostał – powiedział pewny siebie

- Na jakiej podstawie tak sądzisz? – zaczepnie odpowiedziałam

- Bo nie możesz mi się oprzeć skarbie – mówiąc to pocałował mnie namiętnie, całkowicie rozbudzając. Uwielbiałam, gdy jego długie blond włosy opadały na moje nagie ciało, a jego błysk w niebieskich oczach doprowadzał mnie do utraty tchu. Mimo czasu jaki byliśmy razem i tym jak się zmienialiśmy, jedno pozostało niezmienne. Seks. Zawsze był pełen pasji i porozumienia, a jednocześnie nigdy nie było w nim rutyny.

- Odwróć się i wypnij ten tyłeczek – wyszeptał mi do ucha, a ja z chęcią przystałam na propozycję. Lubiłam gdy dominował nade mną, ale nigdy w pełni mu nie ulegałam. Była to niepisana zasada, która obojga nas nakręcała i sprawiała maksimum przyjemności. Gdy poczułam go w sobie, aż jęknęłam przymykając oczy... Spięłam wszystkie mięśnie by utrudnić mu poruszanie się, podwajając tym naszą przyjemność.

- Lubisz doprowadzać mnie do szaleństwa Kasu... - wyszeptał chwytając mnie za włosy sprawiając, że odchyliłam się do tyłu dając mu możliwość wpicia się w moje usta. Jego ręka powędrowała dodatkowo do mojej kobiecości i zaczął ją drażnić zataczając delikatne kółka, które z każdym jego pchnięciem czułam coraz bardziej.

- Dei... - z moich ust wydobywało się jego imię, przeplatane z jękami

- Głośniej... - polecił znacznie przyspieszając chwytając mnie obiema rękami za biodra i przyciągając do siebie maksymalnie, a ja nie panowałam już zupełnie nad sobą. Orgazm cudownie rozluźnił moje ciało, a fala przyjemności jaka mnie zalała była za każdym razem nie do opisania. Poczułam jak Dei wypełnia mnie od środka dochodząc tuż po mnie i z zadowoloną miną patrzy jak płytko oddycham.

Brałam tabletki antykoncepcyjne więc wiedziałam, że nasza zabawa nie skończy się dzieckiem, mimo że w głębi duszy bardzo tego chciałam.

- Kocham cię nad życie Kasu – powiedział Dei dalej będąc we mnie

- Bo krew ci jeszcze do mózgu nie wróciła – zaśmiałam się widząc, że pożądanie dalej nie zeszło z jego twarzy

- Przy tobie zawsze odpływa mi w jedno miejsce – odparł całując moje udo i pozwalając wyplątać się z jego objęć. Spojrzałam na niego jak wstaje i zakłada bokserki. Idealna postura i plecy do których mogłam przytulać się całymi dniami. Był dla mnie całym światem. Pełen sprzeczności i nieprzewidywalności, a jednocześnie ostoją i wsparciem w każdej dziedzinie.

- Chcesz pierwsza wziąć prysznic? – zapytał, gdy brałam talerz z naleśnikami do rąk, po czym wybuchnął śmiechem

- Jedzenie zawsze na pierwszym miejscu, co?

- Nie chce żeby wystygły – odparłam zapychając się pysznościami

- Dobra, to zajadaj a ja idę do łazienki – gdy znikł za drzwiami westchnęłam rozkosznie ciesząc się z tak pięknego poranka. Gdy usłyszałam szum wody, postanowiłam zadzwonić do Arisu. Nim odezwała się w słuchawce usłyszałam jakieś zgrzyty, dźwięk potłuczonego wazonu i przekleństwa

- Halo – odezwała się po sekundzie

- Matko co za powstanie masz w domu? – zapytałam radośnie

- Szykuje się na randkę, ale jak zadzwoniłaś musiałam szukać telefonu pod stertą ciuchów, potknęłam się i przy okazji stukam miske... jednym słowem to twoja wina

- Niech będzie – zaśmiałam się - na randkę powiadasz? Z tym... jak mu było Takumim?

- Tak... to będzie już nasza trzecia randka

- O... jeszcze się nie zorientował, że jesteś rypnięta?

- Skoro tobie udało się złapać faceta ja też dam radę! – odparła nie zrażając się i razem ze mną zataczając ze śmiechu

- Byś tu przyszła i pomogła mi coś wybrać – marudziła – nie wiem czy założyć coś ździrowatego czy grzeczniejszego

- Jeśli chcesz ukryć swój paskudny charakter to wywal cycki na wierzch – powiedziałam poważnie dalej się z nią drocząc – a tak na serio skarbie nie dam rady, bo sama zaraz się szykuję do wyjścia. Mamy wypad z moim kuzynostwem

- Z tą dziewczyną nie do życia i z jej mężem?

- Mówisz jak Dei...

- Bo taka jest prawda. Jeszcze nie widziałam laski w tym wieku, która sama by się wpędzała w melancholie, bez względu na to ile ma kasy na koncie. Na miejscu jej faceta już dawno bym ją zostawiła razem z tymi pieniędzmi...

- Kakashi też ma spory majątek... - odparłam – i spodziewają się dziecka

- Zazwyczaj nieodpowiedzialni ludzie pakują się w pieluchy – westchnęła – dobra, ja spadam, ale wieczorem się spiszmy i może wygospodarujesz dla mnie jakąś chwilę?

- Dla ciebie wszystko marudo – odparłam rozłączając się. Nie pozostało mi nic innego jak samej zacząć się szykować. Uważałam zawsze, że Rin jest znacznie ładniejsza ode mnie, więc przed spotkaniami z nią zawsze starałam się wyglądać jak najlepiej by chociaż odrobinę zniwelować tę widoczną różnicę pomiędzy nami. Dei zawsze mnie wyśmiewał i mówił, że uroda Rin wcale nie jest wyjątkowa, ale ja uważałam inaczej.

Siedząc w restauracji poczułam się trochę pewniejsza siebie. Miałam na sobie obcisłą sukienkę do łydek z delikatnym rozcięciem w kolorze turkusu co podkreślało moje niebieskie oczy. Lekki makijaż i włosy związane w bezładnego warkocza dodawały całości delikatności. Z powodu niskiego wzrostu obowiązkowo zawsze chodziłam w szpilkach, a stojąc przy ukochanym dalej sięgałam mu niewiele ponad ramię.

- Już są – szepnął mi do ucha mąż, gdy moja kuzynka pierwsza przekroczyła próg restauracji

- Rin tutaj! – pomachałam do kuzynki za którą wszedł jej mąż. Jak zwykle elegancki i poważny tym razem spojrzał bezpośrednio na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Ignorując to zupełnie objęłam kuzynkę i usiedliśmy. Musiałam przyznać, że pomimo niechęci Deidary do Kakashiego zachowywał się wzorcowo i nawet znaleźli wspólny temat jeszcze przed podaniem pierwszego dania.

- Jak się czujesz? Aż nie mogę uwierzyć, że będziesz mamą – zaczęłam się emocjonować, ale Rin momentalnie mnie zgasiła, ściszając głos

- Nie chce tego dziecka

- Rin co ty wygadujesz... To coś najcudowniejszego – zaczęłam, ale mi przerwała

- To czemu sama nie zaszłaś w ciążę?

- Nie możesz nas skarbie tak porównywać. Mamy dwie różne sytuacje – odparłam miękko widząc w jej oczach ból i strach, które topiły moje serce

- Yhym... - w jej oczach zaszkiły się łzy - Ja się nie nadaje na matkę Kasu. Nie kocham tego dziecka

- Trudno pokochać coś wielkości fasoli – zauważyłam na co lekko się uśmiechnęła najwidoczniej rozbawiona

- Przestań gadać głupoty Rin. Będziesz cudowną mamą i pokochasz to dziecko bo znając życie będzie twoją istną kopią ty chodząca depresjo! – próbowałam ją rozbawić wtłaczając jednocześnie do głowy, że sobie poradzi – masz cudowną rodzinę, mamę która ci pomoże, męża i ja będę najukochańszą ciotką pod słońcem!

- Przeraża mnie to Kasu... wszyscy naciskali na to dziecko łącznie z Kakashim. Teraz przez to non stop się kłócimy... - spuściła głowę

- To minie. Jesteście w nowej sytuacji i nie mów tak jakby cały świat cię zmuszał do tego dziecka. Ty też go podświadomie chciałaś

- Nie chciałam

- A nogi rozłożyłaś dobrowolnie? – na ten tekst parsknęła śmiechem

- Tak...

- Czyli chciałaś i przestań marudzić tylko ciesz się póki jeszcze nie masz opuchniętych stóp i nie żygasz jak kot

- Jesteś niemożliwa – nastrój ewidentnie jej się poprawił – kocham cię...

- A ja ciebie głuptasie – odparłam ciesząc się, że dziewczyna wreszcie się uśmiechnęła. Zerknęłam w stronę naszych mężów, którzy akurat zaczęli się nam przyglądać z zaciekawieniem.

- Widzę, że nastroje wam się zdecydowanie polepszyły – zauważył Dei, na co Rin przytaknęła i powiedziała

- A to wszystko zasługa twojej żony. Aż mam ochotę świętować dzięki niej

- Czemu by nie? – podchwycił Kakashi – niedaleko otworzyli nowy klub. Może pójdziemy potańczyć nim całkiem pochłonie nas rodzicielstwo?

Wszystkim pomysł się ewidentnie spodobał i przyjęli go entuzjastycznie z wyjątkiem Deidary.

- Mam jeszcze projekt do dokończenia – zaczął, a ja wiedziałam, że to żaden projekt a zwykłe malowania w piwnicy i rzeźbienie z gliny go tam ciągną... Jednak widząc moją minę, zreflektował się

- A co mi tam, niech będzie – posłał mi jeden ze swoich cudowniejszych spojrzeń

- Dziękuję – ucałowałam go w policzek, zauważając, że Kakashi obserwuje każdy mój ruch w specyficzny sposób. Nie przepuszczałam jeszcze, że tym razem powinnam była siedzieć cicho i pokornie posłuchać męża byśmy poszli do domu, bo dzięki temu uniknęłabym niepotrzebnych kłopotów...

Bumbum bum... xD 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro