Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2 Kuzyn

Zupełnie nie słuchałam wykładowcy. Spotkanie z Kakashim całkowicie pochłonęło moje myśli, a fakt że przebywalam na auli pełnej ludzi zupełnie mnie nie obchodził.

- Albo Deidara znów cię wkurzył, albo wręcz przeciwnie – głos przyjaciółki siedzącej obok wyrwał mnie brutalnie z rozmyślań

- Hmm? – odparłam nie przytomnie

- Zawsze gdy robisz minę jakbyś miała zatwardzenie wiem, że coś cię martwi – odparła – problemy z mężem czy tak ci w nocy było dobrze, że boisz się konsekwencji?

- Powiedz proszę, czemu się z tobą zadaję? – zapytałam z uśmiechem tak naprawdę uwielbiając ją nad życie. Arisu Chouko, przyjaciółka poznana w ogólniaku, ale bliska niczym siostra. Jeśli miałabym ją opisać w trzech słowach byłyby to: szaleństwo, bezpośredniość i szczerość do bólu. I za to ją kochałam, chociaż miała także inne zalety.

- Jestem jedyną osobą na tym wydziale, która ci kibicuje mimo że jest twoją konkurencją – odparła bez zająknięcia

- I tu mnie masz! – zaśmiałam się trochę za głośno, bo wykładowca spojrzał w moją stronę. Szybko się wyprostowałam i udałam, że pilnie notuje.

- No to powiesz mi co cię tak martwi?

- Nic takiego – skłamałam, a gdy patrzyła na mnie dalej z uniesioną brwią dodałam – i nie pokłóciłam się z Deidarą... seksu też nie było

- I to cię tak sfrustrowało?

- Jesteś niemożliwa – odparłam szybko wymyślając powód zamyślenia – jestem po prostu zmęczona. Na nic nie mam czasu
- Na seks też nie?

- Też! Ale widzę zbereźnico, że skoro tak często o tym mówisz to ty będziesz mieć dziś seks? – odbiłam piłeczkę

- Randkę na pewno, ale co z seksem to zobaczymy

- Jest brzydki, ale bogaty? – zaśmiałam się docinając jej

- I kto tu jest okropny? Jest bardzo przystojny... szatyn z niebieskimi oczami w których szaleją iskierki. Ale chce go trochę przetrzymać. Wygląda mi na typa, który lubi przelecieć panienkę i ją zostawić

- Nie szkoda ci czasu na takiego?

- Zapomniałaś, że ja lubię się nad takimi pastwić – zaśmiała się chociaż wiedziałam, że skoro idzie z nim na randkę to chciałaby by było to coś więcej. Arisu lubiła przygody, ale w jej oczach czaiły się płomyczki nadziei

- No to zdradź jak się nazywa ten flirciarz i gdzie idziecie zjeść?

- Takumi – rozmarzyła się – zabiera mnie gdzieś na sushi

W duchu podziękowałam za tę informację wiedząc, że ja rybę sobie muszę dziś odpuścić jeśli nie chcę by ktokolwiek widział mnie z kuzynem na mieście. Gdy wykładowca skończył swoje jakże długi wywody i pozwolił na przerwę ja zaczęłam się pakować.

- Nie wracasz po przerwie na zajęcia? – zapytała zdziwiona Arisu

- Niestety muszę dostarczy projekt dla klienta – skłamałam. Wiedziałam, że jeśli mam się spotkać z Kakashim i nikt ma się o tym nie dowiedzieć muszę zrobić to w czasie moich normalnych zajęć.

- Spoko, zrobię ci notatki

- Kocham cię! – ucałowałam ją w policzek

- Więc zostaw męża i ucieknij ze mną! – odparła radośnie

- Jak jego matka bardziej zalezie mi za skórę to przysięgam, że tak zrobię – zawołam do niej radośnie na pożegnanie i pobiegłam korytarzami na plac przed wydziałem.

Wiedziałam, że Kakashi nie należy do zbyt punktualnych, a przynajmniej gdy umawialiśmy się gdzieś całą paczką zawsze byli spóźnieni z Rin. Ona zwalała winę na niego, on na nią. Cóż... widząc jego samochód zaparkowany na chodniku musiałam skłonić się do opcji, że to jednak Rin miała problemy z czasem.

Podeszłam do czarnego samochodu i wsiadłam na tylne siedzenie. Jego wzrok utkwiony był w środkowym lusterku. Lekko się uśmiechnął

-Możesz usiąść z przodu – powiedział, a ja pokiwałam przecząco głową

- Oboje wiemy co by było gdyby ktoś nas zobaczył – odparłam.

Niestety w świecie naszej rodziny nie wypadało się spotykać sam na sam z mężczyzną który nie był twoim mężem, nawet jeśli to był twój kuzyn... No chyba, że pierwszego pokolenia i wychowalibyśmy się od dziecka razem. Nasz klan składał się z małżeństw pomiędzy kuzynami i to było powodem takiej niepisanej zasady co do spotkań.

- Pieprzone reguły – westchnął Kakashi i ruszył wiedząc doskonale, że bawimy się zapałkami w piwnicy z dynamitem.

W międzyczasie poprosiłam byśmy pojechali zjeść gdzie indziej nie chcąc spotkać Arisu... i nikogo innego. Lekko panikowałam i ciągle odrzucałam jego propozycje dobrych restauracji w obawie natrafienia na znajomą twarz. I tak trafiliśmy do sąsiedniego miasta do małej przydrożnej knajpki

- Niezbyt urokliwe miejsce – zauważył Kakashi markotnie. Ja natomiast ciągle się rozglądałam jakbym była przestępcą i szukało mnie całe FBI i CIA...

- Kasu – Kakashi zwrócił się do mnie z zadziornym uśmiechem – uspokój się, tu na pewno nie chodzi jeść nikt z naszych znajomych, a co dopiero rodziny.

- Rodzina mojego ojca byłaby zachwycona tym brudnym klimatem – zauważyłam sarkastycznie, wiedząc że moi stryjkowie zjedzą wszystko i wszędzie...

- Ciągle zapominam, że jest część twojej rodziny której nie znam

- Szczerze mówiąc to ci tego zazdroszczę. Rodzinka taty nie należy do najprzyjemniejszych

- Zapewne nie jest gorsza od naszej części rodziny – zauważył wiedząc doskonale, że nasza „szlachta" potrafi się zachowywać grubiańsko.

- Jest... - odparłam – tutaj nikt nie próbuje być miły... teksty i dowcipy rasistowskie lecą na porządku dziennym. Japończycy robią to bardziej subtelnie.

- Myślałem, że jesteś zżyta z rodziną ojca, z resztą nie rozumiem ich postawy

- Powiedzmy, że się akceptujemy i uznajmy, że hafu* mają trudne życie. Nie ma co rozpaczać

- Nie wiem czemu tak źle to odbierasz. To dar, że masz mieszane geny. Jesteś przez to wyjątkowa – zauważył, a ja lekko się zarumieniłam

- Inność nie zawsze oznacza wyjątkowość Kakashi – odparłam - ale skupmy się na tobie. Czemu chciałeś się spotkać?

Jego oczy utkwione były jeszcze przez chwilę we mnie, a gdy zaczęłam się na nowo pocić pod wpływem jego spojrzenia. W końcu zaczął wyjaśniać:

- Chodzi o Rin... Wiem, że słyszałaś już, że jest w ciąży

- Tak! Bardzo się cieszę no i moje gratulacje!

- I tak powinna wyglądaj jej reakcja – pochwalił mój entuzjazm – tymczasem ona płacze całymi dniami, wyzywa mnie i obwinia... Nie wiem czemu tak reaguje

- Może dlatego, że jeszcze nie jest gotowa na dziecko – odparłam

- Ma 21 lat, potem już będzie za późno – odparł automatycznie po chwili zdając sobie sprawę z własnych słów.

- Ok, pomijając fakt, że mnie pogrzebałeś już żywcem to wróćmy do Rin – nie zraziłam się tą uwagą

- Kasu z tobą jest inaczej... Ty jesteś wykształcona, masz inne podejście do życia, a Rin już dawno powinna mieć dzieci. Tak została wychowana. I tak odwlekałem tę kwestię na ile się dało.

- I w tym cały problem Kakashi. Ja wiem, że najlepiej jakby już w wieku 19 lat miała dziecko i siedziała grzecznie w domu ucząc je przestrzegać zasad klanu. Tym sposobem mamy w rodzinie trzydziestoparulatków, którzy są już dziadkami. Problem w tym, że czasy się już zmieniły. Nie możesz decydować za kobietę kiedy ma urodzić ci dziecko. Nawet jeśli nalega na to rodzina.

- Gdybyśmy nie mieli tego dziecka, zaczęliby plotkować że jest bezpłodna

- Dobijasz mnie z każdym zdaniem – odparłam upijając łyk coli. Zapewne o mnie mówili to samo i przypisywali to wadliwym, europejskim genom...

- Mówiłem, że z tobą jest inaczej. Ty masz przed sobą perspektywy, jesteś inną kobietą, a Rin...

- Do niczego innego się nie nadaje jak do rodzenia dzieci? – dokończyłam za niego znając dokładnie rozpowszechniony w klanie pogląd

- Mówisz to w okrutny sposób, ale tak. Wiesz dobrze, że rządzi nami starszyzna w rodzinie i nie uchronimy się przed wszystkim.

- Wiem, ale myślę, że to właśnie tu leży problem. Rin czuje się jak przedmiot i zapewne myśli, że ty uważasz podobnie skoro jej nie wspierasz tylko mówiąc bez ogródek zapłodniłeś – wypaliłam lekko zirytowana wiedząc, że jego tok rozumowania jest lekko spaczony przez wychowanie

- Do tanga trzeba dwojga Kasu – powiedział poważnie – ja jej do niczego nie zmuszałem. Wręcz przeciwnie. Ale ona ostatnio jest niestabilna emocjonalnie. Nim się dowiedziała o dziecku chciała je mieć, a teraz panikuje i coraz bardziej mnie nienawidzi.

- Prawda ją dobiła i świadomość zmian, przejdzie jej.

- Zaczynam się martwić, dlatego chciałem poprosić cię o pomoc. Ona zawsze cię słucha i ufa ci bezgranicznie.

- I tak planowałam z nią pogadać w sobotę. Wyczułam, że coś jest nie tak – przyznałam – wytrzymaj jej nastroje do tego momentu. Muszę sama poznać jej punkt widzenia i w czym dokładnie tkwi rzecz

- Dziękuje kuzyneczko – powiedział zadziornie uśmiechając się lekko – ulżyło mi. Nie wiem co bym bez ciebie zrobił

- Żył tak jak dotychczas gdy się nie znaliśmy – odparłam z uśmiechem przypominając, że nasze drogi zetknęły się ze sobą gdy miałam 17, a on 19 lat.

- Zawsze tego żałowałem – odparł po chwili

- Czego?

- Że nie wychowaliśmy się razem... że wcześniej cię nie znałem – powiedziawszy to badał wzrokiem każdy mój ruch.

Zdawałam sobie sprawę, że jeżeli chwycę przynętę, aluzji pomiędzy nami będzie coraz więcej, a to może prowadzić do rozgoryczenia. Gdy po raz pierwszy go zobaczyłam, był już mężem Rin. Świeżo upieczone małżeństwo przyjechało w odwiedziny do moich rodziców by złożyć odpowiedni szacunek już jako pełnoprawny związek w klanie. Nie wyprawiono im wesela, a jedynie wśród starszyzny dokonano całej ceremonii uroczystości. Zaiskrzyło od razu? W żadnym wypadku. Jednak im dłużej się poznawaliśmy tym bardziej widzieliśmy w ilu kwestiach jesteśmy do siebie podobni. Mimowolnie zaczęliśmy patrzeć na siebie inaczej, chociaż ja uparcie to przez długi czas ignorowałam. Teraz musiałam zrobić to samo.

- Nie byłam zbyt uroczym dzieckiem, a z tego co mi wiadomo ty kolegowałeś się tylko z ładnymi kuzynkami – zaśmiałam się ukrywając tym samym moje zażenowanie

- Na pewno przesadzasz, ale fakt.. byłem pod tym względem okropny – przyznał po czym zadał pytanie – A wy z Deim nie planujecie dziecka?

Mój kuzyn niestety nieświadomie włożył lekko kij w mrowisko. Ja dziecka chciałam, ale Deidara ciągle mówił, że jeszcze nie jest gotowy. Przed ślubem planowaliśmy powiększyć rodzinę już rok po ślubie, ale im dłużej nasz związek trwał tym bardziej Dei to odwlekał. Ja natomiast nie chciałam dziecka z musu. Chciałam by on też go pragnął... Dodatkowo martwiło mnie, że to maleństwo będzie mieć jeszcze cięższy żywot od mojego. Ja nie miałam przypisanej grupy narodowościowej, a co dopiero one. Chciałam je wychować w kulturze przodków matki, ale czy byłby w tym sens? Trochę mnie to przerażało. Udałam jednak, że ta sprawa wcale mnie nie rusza i odparłam

- Chce najpierw skończyć studia, dopiero zabierzemy się za dzieci. Ale nie martw się, zdążę przed menopauzą – docięłam mu na co pobłażliwie się uśmiechnął. Gdy odwoził mnie z powrotem na uczelnie, gdzie musiałam oddać jeszcze promotorowi sprawozdanie, powiedział na odchodne:

- Kasu

- Hmm?

- Dziękuję jeszcze raz. I pamiętaj, że Jesteś moją ulubioną kuzynką – jego czarne oczy zatrzymały się na moich niebieskich

- Wiem – odparłam zatrzaskując drzwi samochodu i ciesząc się, że wreszcie oddycham świeżym powietrzem, które pomogło odzyskać mi zdrowy rozsądek i trzeźwe myślenie.

* Definicją słowa hafu może być „osoba, której rodzice urodzili się i wychowali w różnych kręgach kulturowych, a oprócz tego są różnej narodowości". Załóżmy, że na przykład czyjaś mama pochodzi z Francji, a tata z Japonii. W tym wypadku bagaż kulturowy i obywatelstwo rodziców tej osoby całkowicie się od siebie różni, aczkolwiek później któreś z nich może przejść przez proces naturalizacji.

Według tej definicji, jeśli na przykład czyjś ojciec jest Chińczykiem, a matka Japonką, to takie osoby też teoretycznie można uznać za hafu. Jednakże dla Japończyków, jeśli oboje rodzice pochodzą z Azji Wschodniej, to w tym momencie traci się ten charakter, o którym wspominałam wcześniej. W japońskim rozumieniu tego pojęcia do hafu zaliczają się jak gdyby tylko dzieci osób różniących się pod względem rasy. Tak więc w Japonii potomek osoby czarnoskórej i Azjaty lub osoby rasy białej i Azjaty często będzie nazywany hafu, lecz wygląda na to, że dzieci Azjatów, nawet jeśli ich rodzice będą z różnych państw, na przykład jeden z nich będzie Japończykiem, a drugi będzie pochodził Korei Południowej, już nie. 

No i jak gwiazdeczki, robi sie ciekawie? XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro