Rozdział 10 Uroczystość
Przygotowania do pogrzeby wyprały mnie emocjonalnie. Chodziłam i wykonywałam czynności niczym robot, dopilnowując najdrobniejszych szczegółów. Minął tydzień od śmierci cioci i to dziś miał odbyć się jej pogrzeb. Wuj zwlekał z tym by jak najwięcej osób z klanu zdążyło dotrzeć na pożegnalną uroczystość. Moja matka zajęła się całym cateringiem, a reszta ciotek obsługiwaniem mężczyzn siedzących przy stołach. Stypa w naszym klanie trwała bowiem od samego świtu po zmierzch w dniu pogrzebu. Dom wypełniało łącznie z trzysta osób i nie było nawet gdzie się ruszyć. Dei siedział obok Kakashiego i reszty mojego kuzynostwa, które z powodu atmosfery i przygnębienia nawet się nie odzywało.
Rin natomiast nie odstępowała ciała matki nawet na krok... od tygodnia ledwo co jadła i piła, tak że ciocia leżac w trumnie wyglądała lepiej niż jej żyjąca córka. Współczułam Rin z całego serca wiedząc, że jej świat się zawalił.
- Kasu, gdzie to położyć? – to Arisu wyrwała mnie z rozmyślań trzymając w rękach wielki wazon z kaliami. Przyszła na pogrzeb mimo że nie znała cioci chcąc okazać mi i Rin swoje wsparcie.
- Na tamtym stoliku – wskazałam jej miejsce, zakładając fartuszek i obsługując dalej gości, patrzyłam jak moja kuzynka coraz bardziej rozpacza. Nie pozwalała się dotykać ani do siebie podchodzić chcąc spędzić ostatnie chwile z matką. Pozwoliliśmy jej na to, wiedząc że możemy tylko tyle.
- Kasumi – tu matka Kakashiego zwróciła się do mnie podchodząc – naszykowałam ubrania dla Rin na przebranie, ale wiem że mnie nie posłucha. Może ty ją przekonasz by przed pogrzebem się odświeżyła?
Wiedziałam o co chodzi teściowej kuzynki. Rin od tygodnia się nie myła, a co za tym idzie roznosiła za sobą już woń...
- Próbowałam ją do tego przekonać ciociu, ale z marnym skutkiem. Nawet mnie nie słucha – spuściłam głowę
- Rozumiem... cóż trudno jej się dziwić. Gdyby jednak ci się udało to jej rzeczy położyłam w garderobie Kakashiego – pogłaskała mnie po policzku i odeszła. W tym momencie spotkałam wzrok Kakashiego. Był zdruzgotany... Gdyby operację przeprowadzono kilka godzin wcześniej może ciocię udałoby się uratować.
Dzień wcześniej słyszałam jego kłótnie z Rin, która oskarżała, że to wszytsko jego wina. Że gdyby nie żarł hamburgera godzinę przed badaniem krwi to by zrobili jej operacje tego samego dnia...
Cóż, jej rozpacz była usprawiedliwiona, ale nie miała racji. Stan cioci pogarszał się z każdą chwilą. Nawet gdyby Kakashi był na czczo i zrobili jej przeszczep, nie wiadomo czy organizm zdążyłby go przyjąć. Tak czy inaczej widać było, że białowłosy czuje się winny, mimo że w niczym nie zawinił.
- Kasu – to Dei podszedł do mnie i zapytał
- Kiedy będziemy chować ciocię i kiedy pójdziemy do domu? – aż zamrugałam
- Udam, że nie słyszałam tego pytania... - odparłam cicho
- Jestem zmęczony, a ta atmosfera i pogrzeby dodatkowo mnie przytłaczają
- To prawidłowo. Zdziwiłabym się gdybyś skakał z radości – odparłam ostatnio nie poznając swojego męża. Potrafił być niezwykle czuły i współczujący, a w takiej chwili zachowywał się jak dupek z dupkolandu.
- Dla twojej wiadomości kochanie ja wyjdę jako ostatnia, ale ty możesz jechać do domu dwie godziny po pogrzebie. Na to pozwala etykieta. I przestań pokazywać jak znudzony jesteś. Ja wiem że u Europejczyków w 5 minut kopiecie dół wrzucacie zwłoki i zakopujecie, ale u nas dłużej żegnamy się z bliskimi – syknęłam zostawiając go zdziwionego moim wybuchem.
Może trochę przesadziłam, ale Dei ostatnio był kapryśny niczym małe dziecko...
Poirytowana wyszłam na zewnątrz odetchnąć świeżym powietrzem. Chciałam zebrać myśli, ale jak zwykle nie było mi to dane.
- Kasumi trzeba nakryć kolejny stół! – jedna z kuzynek dała mi tym samym znać, że dojechali kolejni goście... Nie pozostało mi nic innego jak zakasać rękawy i zająć się pracą. Gdy nadszedł moment pogrzebu płakałam jak bóbr... obejmowałam Rin, która krzyczała z rozpaczy, czując że sama za moment zacznę krzyczeć. Tego dnia pochowaliśmy cudowną istotę która była dla mnie jak druga matka. Wiele przemów głów rodzin, wychwalanie jej umiejętności i cech, a tak naprawdę to wszytsko na pokaz. Nikt nie wiedział tak naprawdę jak wspaniała była ciocia. Mimo że Rin była do niej podobna, nie odziedziczyła po niej jej charakteru. Ciocia wybaczała wszystkim wszelkie błędy i pierwsza biegłą nieść pomoc.
Pamiętam jak kiedyś przyłapała mnie płaczącą w ogrodzie za to, że kuzynki wyśmiewały moją inność
„ Nigdy nie żałuj tego kim jesteś... noś z dumą swoje pochodzenie, bo to ono czyni cię wyjątkową" – do dziś powtarzam jej słowa.
Gdy po dwóch godzinach goście powrócili do domu, my z Rin zostałyśmy na cmentarzu, aż się ściemniło. Stałyśmy nad świeżym grobem i wpatrywałyśmy się w usypaną, czarną ziemię.
- Wracajmy, bo się przeziębisz – powiedziałam do przyjaciółki, która już nie oponowała, a niemrawo pozwoliła się poprowadzić w stronę domu. W pewnym momencie chwyciła mnie mocniej
- Słabo mi, muszę usiąść- powiedziała siadając na jednej z przgrobnych ławek. Już miałam dzwonić po któregoś z kuzynów by mi pomógł donieść ją do domu, gdy na horyzoncie zobaczyłam blond długie włosy.
- Dei – szepnęłam uradowana do męża, który podszedł i ucałował mnie w czubek głowy
- Rin źle się poczuła, pomożesz nam? – zapytałam na co Dei przykucnął przy mojej kuzynce i powiedział
- Dasz radę objąć mnie za szyję? – nic nie odpowiedziała tylko niczym dziecko pokiwała twierdząco głową. Dei uniósł ją niczym piórko w powietrzu i powoli niosąc w ramionach zaniósł do domu. Ja szłam tuż obok wdzięczna, że pojawił się w odpowiednim momencie. Rin była wykończona o czym świadczył fakt, że zasnęła w jego ramionach z łzami na policzkach. Łzach, które wyrażały cały żal i smutek z powodu śmierci najważniejszej osoby w jej życiu. Mimo że przemknęła mi ta myśl tego dnia nie byłą pewna czy na pogrzebie był ojciec jej dziecka. Szybko ją odrzuciłam uważając, że może lepiej, że ciocia nie dożyła chwili w której dowiedziałaby się, że jej córka wdała się w romans niszcząc całkowicie swoje małżeńswto.
....................................................................................
I tak kochani powoli zbliżamy się do końca historii, ale jeszcze ze dwa rozdzialiki przed nami ^^
Kocham!
Wasza/Twoja
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro