Piekielne wrota chłodu xd
Bo zobaczył ją...LODÓWKĘ
-O KURWA! Toż to najpiękniejsza lodówek jaka istniała- Brendonkowi trudno było to przyznać bo myślał że to jego lodówka jest ideałem a tu proszę. Lodówka Ryana była piękna. Po pierwsze była różowa co było dość dziwne zważywszy, że różowych lodówek zazwyczaj nie sprzedają w media mark czy innym tesko. Jedyną lodówkę w owym kolorze Brendon widział w bajce o hello kitty ale w sumie to może się zgadzać. W końcu Ryan wyglądał trochę jak emo a skoro tak wyglądał to pewnie też był. A wiadomo że emo to opentane i pedały a hello kitty to wysrany przez samego belzebuba obiekt satanizmu i w ogóle to spalić na stosie wszystkie białe kociaki z jebaną różową kokardką na łbie. Ale skoro Ryan trzyma z hello kitty bo zapierdolił jej lodówkę czy to nie oznacza że był opentany?
Rozmyślania Brendana już dawno wyjebały poza skalę pierwiastków, mnożenia i wsumie to Chuj w to bo ta lodunia jest zajebista.
Mężczyzna drżącymi z zachwytu dłońmi Chwycił za uchwyt delikatnie pociągnął swoją stronę, ale dupa się stała bo musiał użyć większej siły No bo kurwa jest guma uszczelniająca która trzyma te jebane drzwi przy lodówce. Ten jebany uszczelniacz rozpierdolił mu tą całą piękną scenę. W końcu różowe jak dupa pawiana drzwi ustąpiły a przyjemny i zimny powiew powietrza uderzył w Brendana niczym Nadmorska Bryza, a Pięknie niebiańskie światło padło na jego wielkie czoło i oświetlił jego sylwetkę, chłodny powiew musnął Delikatnie jego sterczące do góry czarne włoski. Szatyn zamkną na chwilę oczy i wciągnął tą cudowną aurę bijącą z urządzenia wtedy już czuł że na pewno nie ostatni raz i że nie spocznie puki nie będą razem na zawsze
-Brendon! Byłbyś tak miły i nalał mi również mleka! - usłyszał domyślny głos ryanka
- Zamknij pizdę cwelu nie przerywaj mi tej sceny- pomyślał ale nie powiedział tego na głos bo po takich rzeczach zazwyczaj zostawał wypraszany z domostw (Czytaj wypierdolony na ryj mieszkania) A to nie było dzisiaj głównym celem. Głównym celem była ta o to piękna lodówka która prawdopodobnie będzie miała jakieś Pentagram pod spodem ale olać to. Breniowi było trochę smutno bo dopuścił się zdrady. Jego lodówka owszem była na niego bardzo ważna ale teraz poczuł coś o wiele głębszego i poczuł że to jest ta osoba z którą chcę spędzić resztę życia i nie spocznie póki Ta lodówka zostanie jego żoną
-Hej, Brendon wszystko okej?- Ryan wszedł nagle do kuchni zastając Brendona stojącego przed otwartą lodówką w stanienie jak by szoku po narkotykowym. Szatyn miał nienaturalnie powiększone źrenice i dziwnie wykrzywioną jape. Ryan obszedł go powoli ani na chwilę nie spuszczając z niego wzroku ale nie patrzył mu się w oczy żeby go nie zdenerwować. Kiedyś widział program przyrodniczy o jakiś lamach czy chuj wie o czym i lektor z trudnych spraw opowiadał że w sytuacjach zagrożenia i nie pewnych należy zachować spokój i nie odwracać się tyłem do napastnika. Ryan powoli i spokojnie, Nadal odwrócony tyłem do lodówki a przodem do Brendona wizą mleko i delikatnie złapał za drzwi lodówki zamykając je bo ten jebany skurczykot stał tam przez jakieś 5 minut z otwartą lodówką i zimno uciekało i za prond większe rachunki bendom!
Kiedy niebiańskie światło zostało zamknięte. szatyn nagle oprzytomniał i popatrzył na Ryana który teraz stał jak kołek z kartonem mleka w dłoni. Brendonowi przyszedł do głowy pewien pomysł i uśmiechną się jak pedofil na placu zabaw
-masz może wannę?
-nie, mam tylko prysznic a co?
-prąciów sto, nic chuj nie ważne- posmutniał i zrobił minę smutnego szczeniaczka
-Okeeeeeeej nie wnikam, ile ci nalać mleka?
-Dwie torebki...
-Co?
-NIE PROWOKUJ MNIE RYAN BO TO SIĘ ŹLE SKOŃCZY!
-Aha...to może jednak zrobię ci herbatki, co?
-No okej, skoro nalegasz, ale z cukrem proszę
-Ile łyżeczek?
-10
-10?
-tak 10
-jak często pijesz taką herbatę Brendon?
-codziennie rano. A czemu pytasz?
-To by wszystko wyjaśniało...
-?
-...
-Dobra, nie ważne zepsuła mi się woda, nie ma już herbaty
-Ale...
-chodź już do salonu może.
-oki
Poszli do salonu i usiedli na kanapie która nadal tam stała.
-Brendon, tak w ogóle to gdzie się tak śpieszyłeś?
-Do pracy
-A gdzie pracujesz?
-W wesołym miasteczku
- Jak się nazywa to miasteczko?
-Takie mało znane, pewnie nie znasz...Disneyland chyba jakoś tak
-Pracujesz w Disneylandzie?!
-Tak, znaczy już raczej pracowałem
-Chodź- Ryan nagle podniósł swoją chudą dupę z kanapy i poszedł w stronę drzwi
-Co? Gdzie idziemy?
-Nie marudź tylko chodź!- wykrzyczał brunet stojąc już przy drzwiach
-Nooooo dooooobra- odburkną Brenio i niechętnie wstał z siedziska po czym wyszedł za Ryanem z mieszkania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro