Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-3-

Dzisiaj nie ma bata! Impreza firmowa, od tego się nie wywiniesz! Nawet jeśli będę musiał się do ciebie przykleić, rozumiesz?!

- Nie piekl się tak Seung Hyun, przyjdę. Zadowolony? - właśnie jechaliśmy na wywiad do jednej z gazet i na sesję zdjęciową.

A wieczorami miała być ta impreza. Ostatnio na takiej zabawie byłem parę tygodni temu. Co jest absolutnie nie do uwierzenia, patrząc na to, że jeszcze dwa miesiące temu spędziłem tak każdą wolną chwilę.
Dziś na nią idę, bo będzie tam Sara. Jedyna dobra rozrywka.
Chyba, że się zaleje i będę miał wszytko w czarnej dupie. Może to i dobry pomysł?
Dobrze mi zrobi taka chwila zapomnienia, przynajmniej nie będę myślał o niej. Jak się bawi z innym, jak się śmieje, jak mnie ignoruje.

***

Imprez trwała w najlepsze, większość osób była już porządnie napita. Niektórzy już zaliczyli zgon, a inni mieli niedługo do nich dokończyć.
Seungri leżał z twarzą w misce z chipsami, TOP zniknął gdzieś z jakąś panienką. Daesung gadał do szklanki, tak dobrze słyszeliście. A YB? Nawet nie wiem, gdzie ten kurdupel się szwęda.
Takim to sposobem zostałem sam.
Ja i kieliszek.
Już widziałem jak przez mgłę, ale piłem dalej.
Wciąż myśli o Niej się nie rozwiały, trzymały się mocno.
Ktoś usiadł obok mnie, ale to zignorowałem, wziąłem kolejny łyk i oparłem głowę o oparcie kanapy.
Nagle do moich nozdrzy doleciał ten dobrze znany mi zapach kwiatów.

- Mogę posiedzieć z tobą?

- Jeśli chcesz. - udawałem, że mnie to nie rusza. Po sposobie w jaki mówiła mogłem wywnioskować, że też już jest nieźle pijana.

- Niezła zabawa prawda? W końcu to impreza YG, tu zawsze są niezłe balangi.

- Prawda.

- Coś taki mało mówny? I czemu siedzisz sam? Tyle tu niezłych lasek jest czemu żadnej nie zaprosisz? Chyba się ni... nie wstydzisz?

- Nie jestem sam - wskazałem jej Daesunga.

- On flirtuje z butelką wódki! Jaki z niego towarzysz! Ale od czego masz mnie! Uczcijmy to! Zdrowie!!! - stuknęła kieliszek o moją szklankę i wypiła ją na jeden dech.

- Spadamy stąd? Za głośno tu. - powiedziała po piętnastu minutach.

- Dla mnie spoko. - chwiejąc się, wstałem, szczerze myślałem, że jestem bardziej pijany.

Ahhh chyba się uodporniłem. Ale za to Sara... Ta była dopiero pijana, ledwo się trzymała, dziwię się, że daje rade w miarę jasno myśleć.

- Chodź pijaku jeden. - przerzuciłem sobie jej ramię przez głowę i ruszyłem do wyjścia.

Wyobraźcie sobie dwoje pijanych ludzi próbujących iść jak najbardziej możliwie prosto bez wpadnięcia na coś. Ciekawy widok.

Jakoś udałoby mi się złapać taxówkę, wpakowałem do niej dziewczynie, a sam usiadłem obok. Kierowcy powiedziałem, gdzie ma jechać i sam oparłem głowę o zagłówek. To był długi dzień, marzę tylko o gorącym prysznicu i miękkim łóżku. Ale najpierw trzeba od hodować tą osóbkę, która właśnie śpi mi z głową na moim ramieniu. Przytuliła się do mojej ręki i słabo pochrapuje.

***

Gdy kładłem ją na łóżku ta zarzuciła ramiona na moją szyję i przyciągnęła mnie do siebie. Wbiła się w moje usta, atakując je to językiem to przygryzając. Sam nie pozostawałem jej dłużny.
Rozum mówił bym przestał, w końcu to przez alkohol i pewnie Sara nie myśli jasno. Normalnie by mnie nie pocałowała, a co dopiero coś więcej. Lecz miałem to gdzieś, liczyło się tu i teraz.
Jej gorące ciało pode mną, jej spragnione dłonie na moich plecach.
Ustami błądziłem wzdłuż jej szyi po obojczyk aż do jej cudownych piersi, które jakby czekały na mój ruch. Słyszałem jej jęki, które doprowadzały mnie do szaleństwa.
Jedna ręką pieściłem prawą pierś, a drugą wsunąłem między jej nogi i zacząłem bawić się jej kobiecością.

- Nie wytrzymam dłużej, proszę wejdź we mnie! - krzyczała mi do ucha.

Nie pozostawało mi nic innego jak spełnić jej prośbę, sam byłem już na skraju. Nie czekając ani chwili dłużej, wszedłem w nią jednym mocnym ruchem na co ta wygięła się w łuk, a dłonie zacisnęła na pościeli.

- ZARAZ DOJDĘ! NIE PRZESTAWAJ!!

Na jej słowa przyśpieszyłem, po sypialni rozchodził się dźwięk uderzenia ciała o ciało i nasze jęki.

- O BOŻE!!! - poczułem, jak zaciska się wokół mojego członka, a jej ciało całe drży.

Jeszcze parę pchnięć i też doszedłem. Padłem na nią chowając twarz w jej szyi dając jej jednocześnie całusy.
Po dłuższej chwili zszedłem z niej i położyłem się obok. Zauważyłem, że zasnęłam. Wcale się jej nie dziwię, sam też byłem wykończony.

Ostatnia myśl jaka przyszła mi do głowy to to, że jutro mam wolne.

***

Wciąż nie mogłem zapomnieć o wydarzeniach ostatniej nocy. Nie wiem jak to możliwe, ale jak się obudziłem byłem pełen energii. Gdy normalny człowiek byłby skacowany po takiej porcji alkoholu, Ja byłem w pełni wyspany, a dobry humor mnie nie opuszczał.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem co ma się niedługo stać.

***

- Możemy się spotkać? Zostawiłeś u mnie portfel i chce ci go oddać, a że macie dziś wolne to nie miałam jak ci go oddać wcześniej.

- OK, gdzie?

- Znasz ten park koło rzeki Han? Bądź tam za godzinę, jest tam takie duże stare drzewo. Tam się spotkamy.

- Wiem, gdzie to jest.

- To do zobaczenia.

- Pa.

Coś w jej głosie mi się nie podobało.

Mój nastrój zachwiał się jak drzewa na wietrze.

***

- Proszę. - podała mi skórzany portfel.

- Dzięki. - cisza, coś tu nie gra. - Jak się czujesz? Głowa cię nie boli? Wczoraj dość dużo wypiłaś.

- Właśnie, jeśli chodzi o wczoraj... Chodzi o to byś nie brał do siebie tego co się wczoraj wydarzyło. Mimo, że nie pamiętam wszystkiego, pamiętam, że ze sobą spaliśmy.

- Co masz na myśli? - w gardle poczułem gule, a serce niebezpiecznie zabiło.

- Dokładnie to co słyszałeś, gdy się upije nie myślę jasno. Myślisz, że na trzeźwo bym się z tobą przespała? Mimo, że nasze relacje się trochę poprawiły nadal myślę, że z ciebie nieczuły drań, który tylko myśli o swoich potrzebach. A kobiety zmienia jak gacie. To był jednorazowy wyskakuje, który się więcej nie powtórzę, żeby byli jasne.

W tej chwili serce mi ustało, a nad głową pojawiły się czarne chmury. Nie wiedziałem co miałem powiedzieć, tylko mogłem się na nią patrzeć i stać jak ten idiota.

- Nie wiem skąd znałeś mój adres, ale dzięki, że mnie zawiozłeś do domu i...

Nim skończyła mówić, odwróciłem się i po prostu ją zostawiłem pod tym drzewem.
Nie wiedziałem, gdzie idę, po prostu nogi robiły kolejny i kolejny krok naprzód.
Coś we mnie pękło.
Coś we mnie umarło.
Miałem dość.
Co mi zostało?

Brak prywatności.
Brak wolności.
Brak miłości.
Brak...
Brak......

Miałem wszystko, ale nie miałem NIC.

Stanąłem na środku mostu i spojrzałem na tafle wody pode mną. Czarna woda kpiła sobie ze mnie. Pluła we mnie swoją wolnością.
Każdy ją podziwiał, ale i też nienawidził.

Ten most.
Mówią, że to most samobójców.
Co ich tu ciągnie?
Piękne widoki w ostatnich chwilach?
Nie wiem.

Tak jak nie wiem co mnie tu przyprowadziło.
Stałem, a wiatr szarpał moimi ubraniami.
Wszytko mnie bolało, ręce, nogi, głowa.

Wszedłem na barierki i na nie usiadłem. Nogi zawiesiłem nad wodą.
Czy czułem strach, że spadnę?
Niekoniecznie.
Byłem pusty.
Skorupa człowieka.
Co mi zostało?
Zostałem odrzucony, moje nadzieję i uczucia zostały wyrzucone jak zwykłe śmieci. Mam tak po prostu wrócić do tego co było kiedyś?

Czy potrafię?
Mam siłę dalej udawać, dalej walczyć.

Pustka. To czułem.

Woda zadziornie do mnie mrugała, tak jakby wołała mnie. Jakby chciała pocieszyć.
Powinienem do niej iść?

- JI YONG!

Pierwszy raz od dawna ktoś tak szczerze zawołał mnie po imieniu.
Odwróciłem się w kierunku, z którego dochodził owy głos.
Jakieś dziesięć metrów dalej stała Ona. Posłałem jej ostatni uśmiech.

- Do widzenia. - szepnąłem.

Nachyliłem się i zacząłem spadać.

Spadam.
Ona mnie otuli. Pocieszy.
Ona na mnie czeka z otwartymi ramionami.

Woda.
Wokół ciemność.

Pustka.

The End

2++

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro