/1/
- Możesz już iść. - powiedziałem do wciąż leżącej w łóżku dziewczyny.
Powoli zaczynała mnie irytować, wciąż piszczy do ucha niepotrzebne frazesy. Czemu one nigdy nie rozumieją co się do nich mówi? Czy tak trudno zrozumieć słowo idź? Zrobiła co swoje. Za bawiliśmy się. Czego Ona jeszcze oczekuje? Romantycznego związku? Takie pierdoły to nie dla mnie. Na początku są milusie, ciągle się podlizują, a na końcu i tak chodzi o kasę i moją sławę. Nie dziękuję, więcej nie popełnię tego samego błędu! Już Ja o to dobrze zadbam.
W końcu plotki o Lodowym Playboyu same się nie stworzyły. Prawda?
- Nie masz zamiaru wstać? - spytałem się jej. Trudno jak nie wyjdzie sama to ją po prostu wywalę tak jak jest. Nagą i spoconą.
A patrząc na to, że jest już późno jesień, były by to dość niekorzystne dla jej zdrowia, które bynajmniej mnie obchodzi.
- GD nie zgrywaj się, wiem, że czekasz na powtórkę. No chodź do mnie. - wyciągnęła do mnie ręce, co sprawiło, że trzymany przez nią materiał zleciał na materac, odsłaniając tym samym jej nagie piersi.
Jasne, nie pogardził bym by ją znowu przelecieć, w końcu ciało ma zabójcze. Tylko po pierwsze, jest zbyt głośna, a po drugie i tak jestem spóźniony pół godziny na nagrania.
- Jeśli jeszcze Ci mało to znajdź sobie kogoś innego, albo włącz sobie pornusa. Ja nie mam na ciebie więcej czasu. Jak wyjdę z pod prysznica ma Cię tu już nie być. - ruszyłem w stronę łazienki, która była połączona z sypialnią. - A i radzę Ci nic stąd nie brać, mówię tak dla pewności.
Posłałem jej ostatnie spojrzenie i wszedłem pod strumień gorącej wody.
---
- Gdzie Ty do cholery byłeś! Przez Ciebie mamy prawie dwugodzinne opóźnienie!!! - naskoczył na mnie na samym wejściu menadżer, upierdliwy człowiek. Dosłownie z niego pedant, wszytko musi grać jak w szwajcarskim zegarku. Bez zarzutu.
- Ale jestem, o co ten krzyk? - wziąłem od stylistek ubranie do nagrań i poszedłem za parawan się przebrać.
- Masz pół godziny i ani sekundy dłużej! - słyszałem jak dosłownie para mu z nosa leciała. - Ja przez niego, chyba trafię na ostry dyżur, za każdym razem to samo... - usłyszałem oddalający się głos menadżera.
Szybko ubrałem na siebie ubranie i usiadłem na fotelu by zajęli się moimi włosami i makijażem.
- Kolejną Panienkę zaliczyłeś? - podszedł do mnie nie kto inny jak Seung Hyun, zwany lepiej jako T. O. P.
- Trzeba się jakoś od stresować, sam pewnie miałeś na noc jakąś dupę. - powiedziałem patrząc w ekran telefonu, gdy jedna z dziewczyn zajęła się moimi włosami.
- Może i miałem, może nie, ale najważniejsze, że zjawiłem się na czas.
- Nie moja wina, że laska nie chciała się ode mnie odkleić. Wiesz, jak działam na kobiety. - posłałem mu zadziorny uśmiech i wróciłem do przeglądania Twittera. Spam, spam, spam i jeszcze raz spam. Nieustające komentarze od fanek, wciąż ta sama fabuła.
- Wychodzimy wieczorem gdzieś? - spytał chłopak.
- Mi nie musisz dwa razy powtarzać. Black Star?
- Stoi. A właśnie, wiesz, że mamy nową makijażystkę? Gorący towar, podobno została przeniesiona od 2ne1. Każdemu facetowi, którego mija dosłownie ślina leci. Sam nie mogłem siedzieć wygodnie, gdy mnie malowała. Istna bogini.
- Pewnie jak zwykle przesadzasz, tak samo jak z tamtą aktorką, pamiętasz? - na samo wspomnienie, aż mnie wstrząsa.
- Hahaha bardzo śmieszne, oo zaraz sam się przekonasz. Ja spadam, a ty panuj nad swoim przyjacielem. - spojrzał za mną i ruszył w stronę wyjścia.
Dopiero zauważyłem, że miałem zrobione włosy, a w lustrze zobaczyłem, że moją stronę zbliża się obca mi kobieta. Dosłownie mnie wbił w fotel, idealna figura z kobiecymi kształtami. Takiego ciała pozazdrościła by niejedna modelka. Jasne włosy, właściwie białe sięgały jej trochę za pełne piersi. Miała pewny siebie wyraz twarzy, a oczy, czarne jak noc dawały intersujący kontrasty z włosami. Tak ciemne, że nie można było dostrzec źrenic. Zbliżała się pewnym krokiem, oj co ja bym mógł z nią zrobić sam na sam. Chyba już wiem co będę robić dziś w nocy. Uśmiechnąłem się na samą myśl.
Kobieta bez żadnego słowa zabrała się do oczyszczania mojej twarzy i nakładania tony makijażu.
- Jak Cię zwą piękna? - cisza.
- Taka piękna kobieta, pewnie ma i piękne imię. - położyłem dłoń na jej udzie by zwrócić jej uwagę. - Masz kogoś? Bo wiesz jakby co to...
- Sara, a teraz siedź cicho i mi nie przeszkadzaj. - moja dłoń zamarła, a sam zapatrzyłem się na jej odbicie w lustrze.
Pierwszy raz ktoś się tak do mnie odezwał i to tak obojętnym tonem. Czy ona nie wie kim ja jestem? Przecież to nie możliwe, w końcu tu pracuje. Więc co jest grane? Normalnie każda by zabiła bym zaprosił ją na spotkanie, a Ona nawet z ledwością powiedziała swoje imię.
- Gotowe. - usłyszałem jej głos, mówiąc to nawet na mnie nie spojrzała, tylko zaczęła zbierać kosmetyki.
Kompletnie mnie olała, nic sobie nie robiła z moich prób podrywu. Co jest. Jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło, odkąd stałem się sławny, a teraz to już całkiem.
- GD proszony na plan. - zawołał ktoś ze Staff 'u.
Pora zabłysnąć.
Chciałem jeszcze się spytać Sary czy ma czas wieczorem, ale jej już nie było.
***
- Zdrowie!! - poleciały kolejne butelki alkoholu.
Już od jakiś trzech godzin wszyscy oblewają zakończenie nagrań nad MV i resztą tej farsy nad comeback'iem.
Już nawet nie wiem po ilu jestem drinkach. Pije i niemal, że natychmiast kieliszek znów jest pełen. Jakaś przypadkowa laska siedzi mi na kolanach, jej dłoń krąży blisko mojego krocza, a usta błądzą po mojej szyi. Kolejna siedziała po mojej prawej nalewając mi kolejne porcje wódki.
Nie wiem, jak się nazywają ani ile mają lat. Czy są pełnoletnie? Nie obchodzi mnie to, chodź powinno, bo jak ktoś mnie złapie na zabawie z nieletnimi to wybuchnie niezły skandalik. Dodatkowy rozgłos, jak uważają niektórzy.
Dla mnie to nieistotne, żyje, liczy się tu i teraz. Przecież nie wiadomo czy do żyjemy jutra.
Świat powoli zaczął nabierać innych barw, alkohol działa w całej swojej okazałości.
Czas się zabawić.
Szepnąłem dziewczynie do ucha czy chce stąd wyjść, na co Ta zmysłowo się uśmiechnęła. Złapała mnie za dłoń, wstała i prowadziła mnie do wyjścia. Świat się kręcił, rozgrzane ciała krążyły na około mnie. Zapach alkoholu mieszał się z zapachem perfum, potu i seksu.
Gdy przechodziliśmy koło baru Moją uwagę przykuł burza blond loków.
Dziewczyna krzyczała na faceta przed sobą i co róż pokazywała na niego i na kobietę obok niego. Czyżby zdrada?
Zdrada, niby nic, tysiące zdrad w ciągu dnia, tysiące złamanych serc i może łez. I tak codziennie.
Czemu się bawić w związki?
Przecież one przynoszą tylko ból.
Dziewczyna wzięła zamach i strzeliła facetowi prosto w szczękę. Głowa mężczyzny odskoczyła na bok, a z pękniętej wargi sączyła się krew.
Uśmiechnął się.
Ten wyraz twarzy mówił mi, że to nie jego pierwsza tego typu sytuacja.
Nie brał jej na poważnie tak jak jej poprzedniczek.
Spojrzał jej wyzywająco w twarz, chciał ją sprowokować.
Z miejsca, gdzie stałem nie mogłem dostrzec jej twarzy, ale mogłem się domyślić, że kalkuluje co powinna teraz zrobić.
Odejść?
Walnąć go jeszcze raz?
Wygarnąć mu?
Ale tu jest dużo ludzi, czy mam dalej robić tą szopkę?
Pewnie tego typu myśli.
Jakie było moje zdziwienie, gdy kobieta chwyciła z baru kufel z piwem i chlusnął mu prosto w twarz. Następnie chwyciła kolejną szklankę z jakimś czerwonym drinkiem i tym razem wylała go na twarz dziewczyny.
Po czym pewnym krokiem ruszyła w przeciwną stronę. W moją stronę.
Gdy zobaczyłem jej twarz serce mi stanęło.
Sara.
Nasze spojrzenia się spotkały, widziałem w nich mieszankę złości, bólu i rozczarowania, ale też pewność siebie. Spojrzałam na moją dłoń, w której trzymałem dłoń dziewczyny, z którą miałem się zabawić.
Gdy jej wzrok wrócił na moją twarz posłał mi pogardliwy uśmiech.
Poczułem się brudny.
Pierwszy raz w życiu żałowałem tego jak wygląda moje życie.
Mały impuls spowodował burzę w moich myślach.
Sara przeszła tuż obok mnie ocierają się ramieniem o moje.
Po chwili już znikła mi z zasięgu wzroku, została tylko po niej woń perfum. Delikatny zapach polnych kwiatów, tak bardzo różniący się z wszechobecnym zapachem klubu.
Rozbudziła moje zmysły samym spojrzeniem i zapachem. Jako jedynej się to udało i przez to jej nie odpuszczę.
Obudziła we mnie to co powinno być zamknięte.
Będziesz Moja.
Obiecuję to na swoje nędzne życie.
Zobaczymy kto wygra.
m
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro