4. Pierwsza rozmowa
Hitsugaya obserwował Sawade przez resztę zajęć, ale chłopak niczym się nie wyróżniał. Gdy nauczyciel go tylko o coś pytał, uśmiechał się jedynie, nie znając odpowiedzi. Oceny miał słabe, nic więc dziwnego, że większość osób wprost nazywała go Dame Tsuma - beznadziejnym, kimś straconym na starcie. Podczas gry w siatkówkę jego wcześniejsza siła, którą zabłysnął dzień wcześniej, nagle zniknęła i przyniósł jedynie rozczarowanie swojemu zespołowi.
Do chwili, gdy pojawił się tamten dzieciak.
Raz jeszcze pistolet poszedł w ruch i "odrodzony" Tsuna zaczął zdobywać punkt za punktem, zdumiewając wszystkich wokół. Widząc to, kapitan 10 Oddziału Obronnego miał ochotę się załamać. Tak zachowywał się przyszły boss mafii? W tak głupi sposób zwracał na siebie uwagę?
Po skończonym dniu w szkole Hitsugaya doszedł do wniosku, że czas działać. Że nie może już dłużej tylko obserwować. Że musi w walce zobaczyć, na ile stać Dziesiątego Vongoli. Z wiadomych powodów nie mógł wyzwolić swego lodowego Zanpakutou, Hyourinmaru, zaopatrzył się więc w broń, która przypadła mu do gustu - kilkanaście sztuk dynamitu, które doskonale pokrywały się z historią, którą z taką fantazją wymyślił kapitan Ukitake.
Gdyby nie to, że był tam także Głównoprowadzący Yamamoto, nie uszło by ci to na sucho, kapitanie Ukitake, pomyślał zirytowany Hitsugaya, wiedząc, że i tak zapewnie by tego nie zrobił. Nie wystąpił by przeciw Soul Society bez ważnego powodu, a dziwna historia, którą miał miał za sobą wymyślony przez nich Gokudera Hayato, z całą pewnością do ważnych powodów się nie zaliczała.
Mniejsza o to, powiedział sobie białowłosy chłopak, Gdzie Sawada?
Szukać nie musiał zbyt długo. Wystarczyło poczekać przy bramie szkolnej, by zobaczyć brązowowłosego nastolatka, na którego ramieniu siedziało to dziecko, które Hitsugaya zobaczył już kilka razy. Jak na ironię, to właśnie ono intrygowało go bardziej niż sama głową mafii.
- Go-Gokudera-kun - odezwał się Sawada Tsunayoshi, gdy tylko go zobaczył, instynktownie cofając się o krok. Obok nich kilkoro uczniów spojrzało na nich z ciekawością.
- Muszę z tobą porozmawiać - odparł Hitsugaya, kątem oka obserwując zgromadzonych - Ale nie tutaj. To niewłaściwe miejsce. Chodź ze mną.
- Ale...
Spojrzenie, które rzucił mu najmłodszy kapitan w historii Soul Society sprawiło, że szatyn nie miał wyboru i poszedł za nim.
- Reborn, weź mi coś poradź! - jęknął nastolatek, gdy myślał, że Hitsugaya nie będzie go w stanie usłyszeć.
Reborn? Cóż za niecodzienne imię.
- Spróbuj coś wymyśleć, Dame-Tsuna - odparło dziecko o śmiesznym imieniu.
Dziecko..? Nie nazwałbym go dzieckiem. Coś mi w nim nie pasuje.
- Reborn!
- Musisz nauczyć się walczyć o swoje, Dame-Tsuna. Zresztą, będę koło ciebie.
- Ale..
- Przestań tak panikować i zacznij się zachowywać tak jak na bossa mafii przystało!
Hitsugaya słuchał ich rozmowy z ciekawością. Z tego, co zrozumiał, to właśnie ten dzieciak sprawował prawdziwą władzę w tej relacji. Jeśli Tsuna miał zostać głową mafii, lepiej by było, aby to zmienił.
W końcu białowłosy Shinigami zatrzymał się w miejscu, gdzie nie byli narażeni na irytujące spojrzenia. Odwrócił się do swego kolegi z klasy.
Czas zacząć grę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro