22. Chaotyczna rozmowa
W pokoju Sawady Tsunayoshiego zgromadziła się bez dwóch zdań dziwna, wybuchowa mieszanka. Goście z Zaświatów, zastępczy Shinigami, kilkoro Arcobaleno, Bianchi informator oraz Strażnicy Vongoli... Nawet Hibari Kyouya, ten Hibari, który nigdy nie stawiał się na wezwanie, stał z boku i obserwował zgromadzonych. I wtedy raz jeszcze Gokudera opowiedział swoją historię, tym razem jednak poszerzając ją o fakty, których wcześniej po prostu nie zdążył wspomnieć. Gdy skończył, Ryouhei przechylił głowę w bok.
- Nie bardzo kapuję, co się stało, ale czy to oznacza, że jesteście ekstremalnie silni? I że mamy ekstremalnych wrogów?
- W wielkim skrócie, to tak, nii-san - westchnął Tsuna.
- Czy zdradzenie prawdy o Soul Society nie przyniesie ci kłopotów, Gokudera? - to Reborn zadał kolejne pytanie. Niski korepetytor nie wydawał się zaskoczony przebiegiem sytuacji; podejrzewał, że chłopak coś ukrywa już od tak dawna!
Hitsugaya wymienił spojrzenie z Matsumoto.
- Właściwie, to kilka miesięcy temu, moja przyjaciółka, Kuchiki Rukia, została skazana na śmierć za użyczenie mi mocy Shinigami - odezwał się Ichigo.
Tsuna poczuł jak zamiera. Czy jego przyjaciel miał z jego powodu stracić życie? Już miał się odezwać, zaaponować, w jakikolwiek sposób zareagować, gdy wyprzedził go Gokudera:
- Wątpię, by Soul Society chciało się mnie pozbyć. A zresztą, powód w przypadku pozbycia się Kuchiki był inny.
- Co nie zmienia faktu, że wasz Głównoprowadzący podjął dobrą decyzję! - wykrzyknął Ichigo, po czym oklapł i wskazał brodą na swego rozmówcę. - Tak czy siak, w tamtej chwili musiałem walczyć z całym Soul Society, nie mając opanowanego nawet bankai.
- Nawet - prychnął jedynie Renji. - Część Shinigami nie opanowuje go przez całe życie, a ty mówisz "nawet"?
- Oya? - niespodziewanie do pokoju zawitała jeszcze jedna osoba. - O ciekawych rzeczach mówicie.
- Mukuro-san? - Tsuna miał ochotę złapać się za głowę. Nie mógł wejść trochę wcześniej?
Ten zaś wszedł do pokoju i stanął obok drzwi, niebezpiecznie blisko Hibariego.
- Ahahaha - zaśmiał się Yamamoto, jak zwykle wyluzowany. - Chyba będzie trzeba raz jeszcze wyjaśniać. O co chodzi z tym bankai i z tą dziewczyną, która zginęła?
I rozmowa wróciła na poprzedni tor, tym razem jednak zahaczyła przy okazji o historię Ichigo, żywego chłopaka, który sprzeciwił się pradawnym zasadom.
- Wtedy ja, Renji, Rangiku i Toushiro byliśmy jeszcze wrogami - opowiadał, nie przejmując się tym, że ktoś mógłby źle zrozumieć sytuację. Zdawał się też zapomnieć, że sam miał szkołę, do której powinien pójść następnego dnia.
W końcu, po paru godzinach chaotycznej rozmowy, Hibari zadał pytanie, które utrzymywało go w pokoju przez ten cały czas:
- Jesteście silni? Czy słabi?
Renji i Kurosaki uśmiechnęli się jak na zawołanie.
- Silni.
- Ale ja nie walczę z słabszymi odemnie - rzucił Abarai, co podziałało na Hibariego jak płachta na byka.
Tsuna, widząc, na co się zanosi, zaczął machać rękoma. Nie znał siły Shinigamich, ale Hibari był jednym z najpotężniejszych wojowników, jakich znał i z całą pewnością taka walka nie mogła się skończyć dobrze.
- Nie sądzę, by to był dobry pomysł... - zaczął. - Hibari- san, Abarai-san, nie walczcie ze sobą.
Ichigo jednak zaczął się zastanawiać.
- To może być dobry pomysł. Przynajmniej przekonamy się, na jakim poziomie stoi Vongola. Ale nie martwcie się, z nas wszystkich Renji jest najsłabszy.
- Ichigo! - warknął porucznik 6 Oddziały Obronnego, w zamian dostając tylko śmiech. - Zapomniałeś, jak cię łatwo pokonałem podczas naszego pierwszego spotkania?!
- To było dawno i nieprawda!
W końcu Gokudera Hayato, znany części zgromadzonym jako Hitsugaya Toushiro, zaklaskał w dłonie.
- Kurosaki ma trochę racji. Sądzę, że Vongola powinna się przekonać, jakie są zdolności Soul Society i w odwrotną stronę. Tylko Abarai, Hibari, nie przesadźcie.
Już w chwili, gdy to mówił, nie wierzył w swoje słowa.
----
Cała kompania, chętniej lub mniej chętniej, wydostała się na zewnątrz, ciekawa wyniku walki oraz samego jej przebiegu.
- Hej, taichou, jak sądzisz, kto wygra? - spytała Matsumoto, obserwując jak dwoje przeciwników staje naprzeciw siebie.
- Gdyby Abarai przegrał, może by wreszcie zaczął sobie spokojniej dobierać przeciwników - mruknął Hitsugaya. - Ale biorąc pod uwagę, że ma większe doświadczenie, nic nie wiadomo. Z drugiej strony, zmierzy się z nieznaną sobie bronią, i to jeszcze mając ograniczenia...
Tsuna, który stał obok nich i usłyszał tylko ostatnie zdanie, zajęty wcześniej rozmową z Rebornem, teraz odwrócił się do swej samozwańczej prawej ręki.
- Ograniczenia? Abarai-san wspominał coś o tym wcześniej, prawda?
Hitsugaya kiwnął głową.
- Bez zgody Soul Society ani kapitan, ani porucznik nie mogą wyzwolić pełnej mocy. Choć i tak uważam, że nawet Hibari może mieć kłopoty z kimś o randze porucznika.
Tsunę przeszedł dreszcz, niemający nic wspólnego z późną porą. Choć nie widział jeszcze na co stać przybysza z Zaświatów, nie był całkiem pewien, czy chciałby się dowiedzieć, co ten prowadzi.
- Dla Shinigamich walka jest elementem naszego życia - głos blondwłosej kobiety, Matsumoto, przerwał jego myśli. - A Hibari jest jeszcze dzieckiem.
- Matsumoto! - zganił ją Gokudera, po czym spojrzał pocieszająco na Tsunę. - To tylko pokazowy pojedynek, aby nie rozwalili nam domu Dziesiątego. Nic się nie stanie, naprawdę.
Tsuna tylko mruknął coś pod nosem, nie będąc takim tego pewnym. Otworzył usta, by o coś jeszcze zapytać, ale nie dał rady, w tej samej bowiem chwili dwójka wojowników ruszyła do walki. Hibari w mgnieniu oka zbliżył się do przeciwnika, próbując zaatakować go od lewej, ale Renji spokojnie sparował cios swym mieczem.
Niesamowite!, przeszło przez myśl Tsunie. Aby z taką łatwością odpierać ataki Hibariego...
Jeszcze przez kilka minut bawili się między sobą w kotka i myszkę: ani Renji nie uwolnił swojego miecza (a chcąc nie chcąc, Tsuna był zaintrygowany, jak wygląda owo uwolnienie), ani Hibari nie zaatakował go mocą pierścienia bądź pudełka.
- Jest całkiem niezły - mruknął Ichigo, zaskakując zgromadzonych. - Utrzymuje kroku Renjiemu.
- Nic dziwnego, to w końcu Hibari - na ramieniu pomarańczowowłosego chłopaka usadowił się Reborn.
- Hibari jest po prostu ekstremalnie silny! - wrząsnął Ryouhei, niezbyt przejęty tym, kim tak naprawdę był ich przeciwnik.
- Maa, maa, może lepiej patrzcie, a nie komentujcie? - Yamamoto spróbował podtrzymać rozmowę, która zapewnie już niedługo przerodziłaby się w długą konwersację. - Coś się dzieje.
Oto bowiem dwójka wojowników odskoczyła od siebie, patrząc na siebie z niechętnym uznaniem.
Gdyby ten chłopak był Shinigamim, mógłby w przyszłości uzyskać rangę porucznika, uświadomiła sobie w tej chwili Matsumoto, nie mając wątpliwości, że jego energia życiowa jest olbrzymia. Ba, wszyscy ludzie, którymi otaczał się Dziesiąty Vongola, mieli silne reiatsu, które pozwalało im na ujrzenie zmarłych.
Być może to właśnie dlatego Vongola była przez tyle lat dla nich enigmą.
Wtedy też Hibari sięgnął ku swemu pudełku. Jego tonfa rozżażyła się fioletem i już po chwili dłonie Hibariego otoczyły fioletowe płomienie. W tym samym momencie z jego pudełka wyskoczył mały jeż, na widok którego Renji tylko się zaśmiał.
- To... To ma być ta "broń z przyszłości"?
Ichigo jednak gwizdnął pod nosem, będąc pod wrażeniem.
- Jak takie zwierzę zmieściło się w takim małym pudełku?
- Dobre pytanie - poparł go Yamamoto. - Właściwie sam się nad tym nigdy nie zastanawiałem.
Yamamoto jak zawsze wyluzowany... Pomyślał Tsuna, po czym spojrzał na Gokuderę. Ten wpatrywał się uważnie w walkę.
- Cóż, walka już chyba została rozstrzygnięta, nie? - rzucił Ichigo. Może i jeżyk wygladał słodko i uroczo, a płomienie otaczające Strażnika Chmury były intrygujące, ale tyle nie wystarczało, by pokonać porucznika Soul Society.
- Jeśli Abarai nie uwolni Zabimaru, walka faktycznie się skończy - potwierdził Hitsugaya, który nie miał zamiaru ostrzegać żadnego z walczących.
Ichigo spojrzał na niego z zaskoczeniem.
- Przecież...
- Gotuj się - Hibari spojrzał ze spokojem na Shinigamiego, po czym doskoczył do niego, a jeż, który przebywał blisko niego, uniósł się, po czym zaczął rosnąć. Był już blisko wroga, gdy...
- Zawyj, Zabimaru!
Miecz Abaraia ożył. Tsuna wciągnął głośno powietrze do płuc, gdy Zabimaru poruszył się jak wąż, a jego poszczególne części wydłużyły się. Hibari w mgnieniu oka sparował jeden z ciosów, po czym przeciął broń Renjiego pomiędzy poszczególnymi segmentami.
- Hibari-san... Wygrał? - stwierdził po chwili Yamamoto.
- Błąd. - Ichigo pokręcił głową. - Renji nabrał mnie w taki sam sposób podczas naszej pierwszej walki.
Tsuna przyjrzał się wyraźniej walczącym. Tak, teraz był w stanie to zobaczyć! Odcięta część miecza uniosła się, zmierzając ku nieodsłonietych plecach Hibariego. Nabrał powietrza do krzyku i...
- Renji, wystarczy!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro