20. Spokojny dzień
Dzień ten minął Tsunie zaskakująco spokojnie: żadnych Strażników, żadnych bójek, a Gokudera był wyjątkowo cichy.
Cóż, właściwie Tsuna powinien się być domyślić, że nic nigdy nie idzie po jego myśli i że spokój w Vongoli może być tylko chwilowy.
Wracał z Gokuderą do domu, gdy obok nich rozległ się znajomy głos:
- Wiedziałem.
Tsuna odwrócił się, zaskoczony, oto bowiem obok niego stał drugi Gokudera.
- Go-Gokudera-kun? - zdumiał się Dziesiąty.
Stojący naprzeciwko białowłosy wziął się pod boki.
- Może byś w końcu ujawnił swą prawdziwą postać, G.? - spytał stojącego obok Gokuderę. Ten zaś zaśmiał się cicho.
- Cały dzień spędziłem jako Strażnik Burzy Decimo i tylko tyle masz mi do przekazania? - jeszcze w trakcie, gdy mówił, jego sylwetka zmieniła się. Był teraz wysokim, czerwonowłosym mężczyzną, którego twarz zrobił tatuaż. Tsuna cofnął się z zaskoczeniem.
- Gdybyś chciał coś zrobić Dziesiątemu, już dawno byś to zrobił - odparł spokojnie Gokudera.
Tsuna zmarszczył brwi.
Gokudera-kun, który spędził ze mną dzień, nie był prawdziwym Gokuderą, i to dlatego czułem się tak dziwnie, pomyślał, Tylko czemu ten Gokudera także wydaje mi się być innym?
Co się stało od rana?
Normalnie Gokudera-kun zacząłby krzyczeć na G., zacząłby mu wyrzucać, że naraził mnie nie niebezpieczeństwo... Co więc się stało?
- Może i masz rację - mruknął G., po czym zwrócił się do Tsuny: - Decimo, jak się czułeś przez ten czas, gdy to ja byłem twoim Strażnikiem Burzy?
- Hę? - Tsuna podrapał się niepewnie po brodzie. - Było mi jakoś tak.... Przyjemnie? Nie czułem się otoczony.
G. spojrzał na Gokuderę.
- Dokładnie. Swoim zachowaniem narażałeś Decimo na niebezpieczeństwo i uprzykrzałeś mu się. Nie nadajesz się na Strażnika Burzy.
Jego wzrok spoczął na trójce ludzi, którzy obserwowali całe zajście z pewnej odległości.
- To bym chciał powiedzieć, ale ten problem już cię nie dotyczy, prawda?
Tsuna zamrugał oczami, słysząc te słowa od G.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Twój Strażnik Burzy - G. wskazał brodą na Gokuderę - tak naprawdę jest...
- Może lepiej będzie jeśli ja to wytłumaczę Dziesiątemu, nie sądzisz? - przerwał mu białowłosy.
Wytłumaczy?
Ale co?
- Gokudera-kun... - zaczął Tsuna, ale jego Strażnik nie dał mu skończyć i uniosł dłoń, uciszając go.
- Przypuszczam, że G ma na myśli fakt, iż nie byłem z wami do końca szczery - powiedział białowłosy, patrząc prosto na swego bossa.
Szczery?
Dlaczego Gukudera-kun nagle zaczyna mówić takie dziwne rzeczy?
- Szczery - prychnął G, ale nie dodał nic więcej, gdyż Gokudera zmroził go wzrokiem.
- To będzie długa historia - zaczął białowłosy. - I pewnie będziesz miał do mnie dużo pytań, a po usłyszeniu jej być może nie będziesz chciał mnie już znać. Mimo tego, chcesz ją usłyszeć, Dziesiąty?
Tsuna był w stanie jedynie kiwnąć głową.
Bo przecież przysiągłem sobie, że nie będę już uciekał.
- Więc... Co chcesz mi powiedzieć, Gokudera-kun?
Stojący przed nim białowłosy Strażnik zastanowił się przez chwilę.
- Być może to, że w szeregach Vongoli krył się szpieg? - podpowiedział uczynnie G.
Szpieg?, pomyślał Tsuna, Niemożliwe, ale co, jeśli chodzi mu o...
Nie. Tak być przecież nie może.
- Sz-szpieg? - powtórzył Dziesiąty. - Kogo masz na myśli, G.?
- Twoją tak zwaną prawą rękę, rzecz jasna! - prychnął tamten.
Tsuna spojrzał na Gokuderę, błagając go w myślach: Zaprzecz. Zaprzecz. Czemu nie zaprzeczysz, Gokudera-kun?
- Nie... Nie uwierzę w to! Przecież Gokudera-kun zawsze nas wspierał! To, co razem przeszliśmy, nie było klamstwem!
- Dziesiąty... - w wzroku jego Strażnika pojawiła się wdzięczność, którą po sekundzie zastąpił lód. - G. mówi prawdę. Tak naprawdę dołączyłem do ciebie z zamiarem dowiedzenia się, co ukrywa Vongola.
Tsuna cofnął się o krok.
Nie. To nie mogła być prawda.
Jakim cudem Gokudera, ten Gokudera, mógł być szpiegiem i zdrajcą od samego początku?
- Ale przecież...
- Zanim spytasz, Dziesiąty, czy moje zachowanie było kierowane moją misją, odpowiem ci od razu.
Moją misją. Słowa te sprawiły, że krew płynąca w żyłach Tsuny zamarzła.
Moją misją.
Misją od kogoś innego. Misja, zadanie, cel.
Byli dla niego tylko jednym z wielu zadań?
- Do dzisiejszego popołudnia wierzyłem, że nazywam się Gokudera Hayato i że moim życiowym zadaniem jest wspieranie cię, Dziesiąty.
Zaraz, co?
Do dzisiejszego popołudnia?
- Nie... Nie rozumiem...
Ale rozumiał. Nie chciał tego przyznać, ale zaczynał rozumieć, trochę po trochu.
- W dzień naszego pierwszego spotkania, tuż po tym, jak zaatakowałem cię, mówiąc, że chcę zostać Dziesiątym, straciłem wspomnienia o tym, co powinienem robić, kim wcześniej byłem.
Amnezja?
- Ale... Gokudera-kun, ty nigdy nam o tym nie powiedziałeś i...
- Ponieważ sam tego nie zauważyłem - zaśmiał się białowłosy, krótko, cicho, bez radości. - Moje wspomnienia zostały napisane. To było jak oglądanie filmu, którego białe plamy uparcie ignorowałem. Dlatego właśnie mogłem być z wami. Dlatego właśnie nic, co wcześniej powiedziałem, nie było udawane. Czy mimo tego... Chcesz słuchać dalej?
Tsuna zamknął oczy na minutę.
Gdy je otworzył, podjął już decyzję.
Najważniejsze usłyszał.
Gokudera nie był zdrajcą. Gokudera, którego znali, był prawdziwym Gokuderą.
- Kontynuuj - nakazał.
Coś podobnego do radości zalśniło w dotąd zimnych oczach białowłosego.
Tsuna mentalnie przygotował się na cios w serce, na opowieść o wrogiej im mafii, która chciała go zabić, a Gokudera był jej członkiem.
- Nie powinienem ci tego mówić, Dziesiąty, ale ten świat znajduje się w stanie nieustannej walki. Wojna toczy się jednak nie między żywymi, a martwymi.
Tego Tsuna się nie spodziewał. Zamrugał szybko oczami. Wiele już widział i słyszał, ale dotąd jeszcze czegoś takiego nie było.
- Kiedy człowiek umiera, trafia w miejsce zwane Soul Society. Problem pojawia się jednak, gdy dusza nie potrafi opuścić Ziemi. Jeśli zbyt długo tu przebywa, może zamienić się w Pustego, demona, którego jedynym pragnieniem jest zabijanie i niesienie smutku. To właśnie w celu obrony przed Pustymi założono 13 Oddziałów Obronnych. W ich skład wchodzą Shinigami, zmarli, którzy dysponują potężnym reiatsu, energią życiową.
Historia ta brzmiała... Tak śmiesznie. Tak... Dziecinnie.Ale w oczach Gokudery nie było poczucia humoru. On to brał na serio i naprawdę wierzył, że to, co mówi, jest prawdą. A Tsuna znał swojego przyjaciela na tyle, by wiedzieć, że ten nie ma zwyczaju dawać się łatwo komukolwiek oszukać.
- Ta wojna toczy się od stuleci i nigdy nie ustanie. Puści zabijają ludzi, a Shinigami polują na Pustych. Bardzo rzadko zdarza się, by Shinigami walczyli przeciwko sobie. Bardzo rzadko też zdarza się, by Soul Society spotkało kogoś, kogo nie może scharakteryzować czy opisać. By pojawiła się jedna wielka niewiadoma.
Niewiadoma...
Oh, tylko nie to.
Białowłosy kiwnął głową w stronę Tsuny, jakby wiedząc, o czym myśli chłopak.
- Tak, ową niewiadomą jesteście właśnie wy, Vongola.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro