Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Bardzo długie 5 minut

- Go-Gokudera-kun? - zdziwił się po raz kolejny Tsuna.

Co tu robi normalny Gokudera? Nie zdążyłem dowiedzieć się prawdy!

Strażnik Burzy skrzywił się, a dopiero potem na niego spojrzał.

- Dziesiąty? - spytał - Co ty tu robisz?

- Dostałem 10cio letnią bazooką... - mruknął przyszły szef Vongoli - Ty też?

Od razu zganił się za to pytanie. To przecież oczywiste, skoro Gokudera był tutaj! Białowłosy chłopak nie skomentował jednak jego słów, a jego spojrzenie, dotąd zamyślone, wyostrzyło się, gdy skupił się na swym szefie.

- Tak - mruknął, nadal powtarzając w myślach rozmowę, którą odbył z tamtą kobietą, Matsumoto Rangiku. Nie znał jej, był tego pewnien... Więc skąd ona go znała? I skąd wiedziała o Vongoli?

Nazywasz się Hitsugaya Toushiro - jej pewny głos nie mógł go opuścić. Nie kłamała, co do tego nie miał wątpliwości.

Tylko dlaczego?

- Póki co najlepiej byłoby zostać w jednym miejscu. Nie chcemy chyba wplątać naszych przyszłych wersji w jakiś problem i...

Umilkł, gdy zauważył, gdzie siedzi jego przyjaciel.

Trumna.

- Dziesiąty, ty...

- Wygląda na to, że przyszły ja jest martwy - zaśmiał się Tsuna, ale jego oczy nie potrafiły ukryć przerażenia, które musiało go spowijać.

Pół sekundy.

Tyle wystarczyło, aby Gokudera zrzucił ową Matsumoto na jeden z najniższych priorytetów oraz połączył resztę faktów: to, dlaczego Dziesiąty pojawił się w trumnie, a on był obok niego.

Jego przyszła wersja była tu.

Ale i tak...

- Wybacz mi, Dziesiąty - schylił głowę z żalem - Za to, że moja przyszła wersja nie zdołała cię obronić.

Tsuna od razu zaczął go pocieszać, ale to nie było ważne. Ważne było to, że przyszłość - ich przyszłość - dla jednego z nich kończyła się śmiercią.

- Właśnie, przyszły Gokudera dał mi to - szatyn schylił się i pokazał fotografię, którą dotąd trzymał w dłoniach - Oraz powiedział mi, że jego faceta trzeba zabić. Ah, i zostawił też teczkę.

Oczy białowłosego zwęziły się, gdy zakodował sobie nowego wroga.

- Dobra, to jak wrócimy do naszych czasów, to wszystkim się zajmiemy! - oznajmił, zaraz jednak westchnął, stropiony - Dziesiąty, nie masz wrażenia, że jesteśmy tu trochę zbyt...długo?

- Jak to o tym wspomniałeś, to masz rację - zastanowił się Tsuna. Tak, rozmowa z przyszłym i obecnym Gokuderą trochę mu zajęła. Nagle panika, której nie pozwalał się opanować sprawiła, że na pół sekundy przestał oddychać.

- Nie powinniśmy już wracać? - pomyślał na głos Gokudera.

Odczekali jeszcze minutę. Poten dwie, i trzy.

- Może się zepsuła? - zaproponował po namyśle Dziesiąty - Wiesz, coś poszło nie tak i utknęliśmy tu?

Zapewnie by jeszcze przez długo czas nie ruszyli się, gdyby nie pewnien fakt: brzuch Tsuny dał o sobie znak głośno i wyraźnie. Gokudera zaśmiał się, po czym zaproponował jedzenie, sam zaś zastanawiał się głośno nad ich sytuacją.

Nie dane im było zbyt długo poroznawiać,  w tej samej bowiem chwili zostali zaatakowani przez kogoś... Przez kogoś, kogo żaden z nich nie znał. 

- Dzień dobry - odezwał się zamaskowany przeciwnik, stając na granicy drzew i łączki, pośrodku której znajdowała się trumna. Wyciągnął ręce owinięte setką pierścieni i łańcuchów - i do widzenia. 

Nie mieli wyboru: musieli walczyć.

Już wkrótce jednak okazało się, że ich siły na nic zdają się ze światem przyszłości. Ów przeciwnik korzystał w nieznanej im mocy pierścieni, na którą nic nie mogli poradzić.

Różnica między nimi była po prostu za wielka.

Co gorsza, z nimi nie było Reborna, który podpowiedziałby Tsunie, co powinien robić. Chłopak w końcu został zmuszony do ostatecznego ruchu: do zażycia kapsułek Ostatniej Woli. Przeciwnik jednak nie przejął się tym, atakując ich samoprowadzającymi rakietami, które posiadały płomień Ostatniej Woli.

- Tylko tyle potrafisz po szkoleniu Reborna? - odezwał się ich przeciwnik, gdy jego atak sięgnął Tsuny.

Cóż, tak przynajmniej myślał.

I to był błąd. Tsuna skorzystał z faktu, że przeciwnik był pewien swego zwycięstwa, by zaatakować go z tyłu. Nie minęła nawet minuta, a ich przeciwnikiem okazała się być kobieta.

- Nie jesteś aż taki zły, Sawada Tsunayoshi - mruknęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro