Wnioski i konsekwencje [18]
Pomógł chłopakowi wstać, po czym poszedł z nim do pielęgniarki. Była to kobieta po czterdziestce. Niewysoka brunetka, o ciemnych, brązowych oczach, z wieloma piegami na twarzy. Gdy byli już w jej gabinecie, pozwoliła starszemu uczniowi zostać, podczas, gdy wyszła na chwilę, by zadzwonić do opiekuna młodszego.
-A tak w ogóle to jestem Yuri. - odezwał się nagle blondyn.
-Tak, wiem... - odparł tamten lekko zmieszany.
"Zabrzmiał, jakbyśmy się już znali... Tylko skąd?"
Przyjrzał się chłopcu uważniej, doskonale pamiętał te oczy, włosy, twarz i figurę, tylko nie mógł skojarzyć, skąd.
-Ktoś po ciebie przyjedzie? - starał się podtrzymać rozmowę.
-Em... - podniósł wzrok. - Pewnie przyjechałby trener, ale teraz ma zajęcia.
-Trener? - zaciekawił się. - Czego?
-Łyżwiarstwo figurowe. - odrzekł speszony.
Ta nieśmiałość była dla zielonookiego czymś dziwnym. Często spotykał się ze zwykłą, jak to określał "ciotowatością" u facetów, co uważał za co najmniej odpychające, jednak ten wstyd, płochliwość i delikatność chłopca, który siedział obok zdawały się mu zupełnie inne. Czyniło go to nawet uroczym.
-Też uprawiał łyżwiarstwo. - powiedział pewnym tonem.
-Wiem... - odpowiedział, płosząc się jeszcze bardziej.
"SKĄD? Znam cię z jakichś zawodów? Trenujemy razem czy co?"
-Więc... - rzekł już trochę zirytowany. - Kto po ciebie będzie?
-Pewnie brat... - odparł. - Chociaż mam nadzieję, że nie... A jeśli już to na lekcji, znaczy, żeby go nikt nie widział...
-Czemu? - zdziwił się.
"Wstydzi się brata? Jest aż tak trędowaty? Przystojny? Dziwny?"
-No, bo... On lubi wokół siebie robić show. - odrzekł, kierując wzrok w bok.
-Aham... - odbąknął.
Znów zaczął przyglądać się chłopakowi. Zrobiłby wszystko, żeby tylko wiedzieć, kim on jest i skąd go zna. Zaczął w głowie łączyć fakty.
"Kori Ongaku... Łyżwiarz figurowy... Białe włosy... Oczy z lodu... Taki mały pyciek... Ma charyzmatycznego brata... Jego trener jest jego opiekunem... Chwila... Nieeee... To nie może być on..."
Zerwał się na równe nogi.
-Ty jesteś tym młodym mistrzem, o którym wszyscy mówią, że jest na poziomie światowym? Tym bratem Nikifrova? - spytał, drąc się na całe pomieszczenie ze złością. - Tym, o którym wszyscy mówią, że zostanie najsławniejszym łyżwiarzem w dziejach?
Blondyn już od dawna słyszał o tym chłopaku, który ponoć w wieku niepełnych dziesięciu lat potrafił już wykonać perfekcyjnie wszystkie potrójne skoki, piruety, który tworzył wtedy już własne choreografie. Ponoć komponował też muzykę do własnych występów, a w wieku nastoletnim wykonał poczwórnego flipa. Myślał, że będzie to osoba o wysokim, kpiącym uśmiechu i chytrym spojrzeniu, która uważać się będzie za najlepszą. Chciał go pokonać za wszelką cenę i pokazać, że jest na wyższym poziomie niż on. Jednak okazało się, że to nie prawda.
Białowłosy patrzył na niego ze strachem w oczach. Lekko drżał i bał się cokolwiek powiedzieć. Dotąd widocznie nie spotkał się ani z taką osobą, ani z taką sytuacją. Za to zielonooki patrzył na niego gniewnym spojrzeniem, dopóki nie zdał sobie sprawy z tego, co właściwie zrobił i z jaką osobą ma do czynienia. Kiedy łzy wypełniły wzrok chłopca, starszy zrozumiał całe zajście.
-Om... - powiedział pełen żalu i nagłego współczucie. - Wybacz.
Zupełnie niespodziewanie przybliżył się do młodszego, po czym go przytulił. Nie do końcu zdawał sobie sprawę, z tego, co robi. Po prostu poczuł potrzebę zrobienia tego i tę potrzebę spełnił.
-W porządku... - odpowiedział głos.
"On jest naprawdę uroczy... I taki wrażliwy... Długo ta facetka nie wraca."
-Dobrze, a teraz odpowiesz? To ty? - zapytał już spokojnie, siadając na krześle pod ścianą.
-Em... Tak, to ja, chyba... - odparł niepewnie.
Chłopiec nie wiedziałby, że chodzi o niego, gdyby starszy nie wymienił zniekształconego nazwiska jego brata. Reszta zupełnie mu do niego nie pasowała. Czuł się zupełnie zwykły, normalny. Nie widział w swojej jeździe nic nadzwyczajnego i nie umiałby porównać swojego stylu do umiejętności innych, starszych łyżwiarzy.
-Ciekawie jest cię tu tak spotkać. - uśmiechnął się połowicznie.
-Ciebie też... I dziękuję... I przepraszam. - odrzekł tamten.
-Za co? - zmrużył nieco oczy.
-Za to, że musiałeś mi pomagać i teraz tu przeze mnie siedzisz, przepraszam. -powiedział, czując jak policzki go pieką.
"Rumieni się? Tak na serio? Jak? Czy on jest gejem i się we mnie zakochał czy jak? Znaczy... Nie mówię, że by mi to nie odpowiadało... CO? Nie! O czym ja w ogóle myślę???"
W tym momencie drzwi pokoju się otworzyły, a do środka wparował platynowowłosy mężczyzna, podszedł szybkim krokiem do zarumienionego chłopca i przytulił go mocno.
-Koooriś? Nic ci nie jest? Co się stało? Ktoś ci coś zrobił? Brałeś dziś leki? Jak się czujesz? Możesz sam wstać? Możesz chodzić? - zalał go falą pytań.
Jeszcze przez chwilę zwracał swoją uwagę wyłącznie na braciszka, pytając go o wszystko, co tylko wpadło mu do głowy, po czym zauważył blondyna, siedzącego w rogu.
-O hej Yuri!~ - powiedział z uśmiechem.
-Hej Nifikrov. - rzekł, spoglądając na niego gniewnym wzrokiem.
-Chwila... Skąd się znacie? - spoglądał raz to na zielonookiego, raz na śnieżnowłosego.
-Chodzimy do jednej klasy. - odrzekł starszy uczeń, po czym podszedł do młodzieńca. - Ile on ma lat?
-Dwanaście. - odparł dumnie.
-CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ, PUSZCZAJĄC DWUNASTOLATKA DO GIMNAZJUM ZAKUTA PAŁO? - krzyknął. - CZY TY JESTEŚ POWAŻNY, ŻEBY GO TU TAK SOBIE ZOSTAWIAĆ? JEGO GIMBUSY ZJEDZĄ I POGRZEBIĄ ŻYWCEM!
-Eee... - zawiesił się.
-CO EEEE? - darł się dalej. - POPATRZ NA NIEGO! ON JEST ZA WRAŻLIWY I DELIKATNY NA TAKIE MIEJSCE! PRAWIE GO W ŁAZIENCE JACYŚ PALANCI Z NASZEJ KLASY ZGWAŁCILI!
-Co? Koriś? To prawda? - spojrzał zdumiony na braciszka, który tylko siedział ze spuszczoną głową. - Wracamy do domu.
Najstarszy ze zgromadzonych wziął chłopca za rękę i ruszył w kierunku drzwi.
-Powiem o wszystkim dyrekcji! Po coś chyba w tej szkole są dyżury! - mówił gniewnie.
Blondyn jako świadek poszedł za nimi. Mimo tego, że białowłosy na początku chciał zostawić to bez echa, ponieważ najzwyczajniej bał się zemsty opryszków, w końcu i tak został uciszony. W tej sprawie nie miał prawa głosu. Stanowczy dwudziestolatek zapowiedział, że jeśli jeszcze raz się coś takiego stanie, zgłosi sprawę na policję i pozwie szkołę. Oczywiście chodzącej sławie nie można odmówić i tak to dyżury na korytarzach stały się zwrócone przede wszystkim w kierunku dwóch uczniów.
______________
Eh... ._. Mam wrażenie, że rozdział w ogóle nie wyszedł. .-. Poprawiłabym go, ale sama nie wiem, co tu zmienić, rozwinąć, dodać... Mam nadzieję, że chociaż trochę podobał, a następny postaram się zrobić duuużo lepiej!!~ ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro