Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wnioski i konsekwencje [18]

Pomógł chłopakowi wstać, po czym poszedł z nim do pielęgniarki. Była to kobieta po czterdziestce. Niewysoka brunetka, o ciemnych, brązowych oczach, z wieloma piegami na twarzy. Gdy byli już w jej gabinecie, pozwoliła starszemu uczniowi zostać, podczas, gdy wyszła na chwilę, by zadzwonić do opiekuna młodszego. 

-A tak w ogóle to jestem Yuri. - odezwał się nagle blondyn. 

-Tak, wiem... - odparł tamten lekko zmieszany. 

"Zabrzmiał, jakbyśmy się już znali... Tylko skąd?"

Przyjrzał się chłopcu uważniej, doskonale pamiętał te oczy, włosy, twarz i figurę, tylko nie mógł skojarzyć, skąd. 

-Ktoś po ciebie przyjedzie? - starał się podtrzymać rozmowę. 

-Em... - podniósł wzrok. - Pewnie przyjechałby trener, ale teraz ma zajęcia. 

-Trener? - zaciekawił się. - Czego? 

-Łyżwiarstwo figurowe. - odrzekł speszony. 

Ta nieśmiałość była dla zielonookiego czymś dziwnym. Często spotykał się ze zwykłą, jak to określał "ciotowatością" u facetów, co uważał za co najmniej odpychające, jednak ten wstyd, płochliwość i delikatność chłopca, który siedział obok zdawały się mu zupełnie inne. Czyniło go to nawet uroczym. 

-Też uprawiał łyżwiarstwo. - powiedział pewnym tonem. 

-Wiem... - odpowiedział, płosząc się jeszcze bardziej.

"SKĄD? Znam cię z jakichś zawodów? Trenujemy razem czy co?"

-Więc... - rzekł już trochę zirytowany. - Kto po ciebie będzie?

-Pewnie brat... - odparł. - Chociaż mam nadzieję, że nie... A jeśli już to na lekcji, znaczy, żeby go nikt nie widział... 

-Czemu? - zdziwił się. 

"Wstydzi się brata? Jest aż tak trędowaty? Przystojny? Dziwny?"

-No, bo... On lubi wokół siebie robić show. - odrzekł, kierując wzrok w bok. 

-Aham... - odbąknął.

Znów zaczął przyglądać się chłopakowi. Zrobiłby wszystko, żeby tylko wiedzieć, kim on jest i skąd go zna. Zaczął w głowie łączyć fakty. 

"Kori Ongaku... Łyżwiarz figurowy... Białe włosy... Oczy z lodu... Taki mały pyciek... Ma charyzmatycznego brata... Jego trener jest jego opiekunem... Chwila... Nieeee... To nie może być on..."

Zerwał się na równe nogi.

-Ty jesteś tym młodym mistrzem, o którym wszyscy mówią, że jest na poziomie światowym? Tym bratem Nikifrova? - spytał, drąc się na całe pomieszczenie ze złością. - Tym, o którym wszyscy mówią, że zostanie najsławniejszym łyżwiarzem w dziejach?

Blondyn już od dawna słyszał o tym chłopaku, który ponoć w wieku niepełnych dziesięciu lat potrafił już wykonać perfekcyjnie wszystkie potrójne skoki, piruety, który tworzył wtedy już własne choreografie. Ponoć komponował też muzykę do własnych występów, a w wieku nastoletnim wykonał poczwórnego flipa. Myślał, że będzie to osoba o wysokim, kpiącym uśmiechu i chytrym spojrzeniu, która uważać się będzie za najlepszą. Chciał go pokonać za wszelką cenę i pokazać, że jest na wyższym poziomie niż on. Jednak okazało się, że to nie prawda. 

Białowłosy patrzył na niego ze strachem w oczach. Lekko drżał i bał się cokolwiek powiedzieć. Dotąd widocznie nie spotkał się ani z taką osobą, ani z taką sytuacją. Za to zielonooki patrzył na niego gniewnym spojrzeniem, dopóki nie zdał sobie sprawy z tego, co właściwie zrobił i z jaką osobą ma do czynienia. Kiedy łzy wypełniły wzrok chłopca, starszy zrozumiał całe zajście. 

-Om... - powiedział pełen żalu i nagłego współczucie. - Wybacz. 

Zupełnie niespodziewanie przybliżył się do młodszego, po czym go przytulił. Nie do końcu zdawał sobie sprawę, z tego, co robi. Po prostu poczuł potrzebę zrobienia tego i tę potrzebę spełnił. 

-W porządku... - odpowiedział głos. 

"On jest naprawdę uroczy... I taki wrażliwy... Długo ta facetka nie wraca."

-Dobrze, a teraz odpowiesz? To ty? - zapytał już spokojnie, siadając na krześle pod ścianą. 

-Em... Tak, to ja, chyba... - odparł niepewnie. 

Chłopiec nie wiedziałby, że chodzi o niego, gdyby starszy nie wymienił zniekształconego nazwiska jego brata. Reszta zupełnie mu do niego nie pasowała. Czuł się zupełnie zwykły, normalny. Nie widział w swojej jeździe nic nadzwyczajnego i nie umiałby porównać swojego stylu do umiejętności innych, starszych łyżwiarzy. 

-Ciekawie jest cię tu tak spotkać. - uśmiechnął się połowicznie. 

-Ciebie też... I dziękuję... I przepraszam. - odrzekł tamten. 

-Za co? - zmrużył nieco oczy. 

-Za to, że musiałeś mi pomagać i teraz tu przeze mnie siedzisz, przepraszam. -powiedział, czując jak policzki go pieką. 

"Rumieni się? Tak na serio? Jak? Czy on jest gejem i się we mnie zakochał czy jak? Znaczy... Nie mówię, że by mi to nie odpowiadało... CO? Nie! O czym ja w ogóle myślę???"

W tym momencie drzwi pokoju się otworzyły, a do środka wparował platynowowłosy mężczyzna, podszedł szybkim krokiem do zarumienionego chłopca i przytulił go mocno. 

-Koooriś? Nic ci nie jest? Co się stało? Ktoś ci coś zrobił? Brałeś dziś leki? Jak się czujesz? Możesz sam wstać? Możesz chodzić? - zalał go falą pytań. 

Jeszcze przez chwilę zwracał swoją uwagę wyłącznie na braciszka, pytając go o wszystko, co tylko wpadło mu do głowy, po czym zauważył blondyna, siedzącego w rogu. 

-O hej Yuri!~ - powiedział z uśmiechem.

-Hej Nifikrov. - rzekł, spoglądając na niego gniewnym wzrokiem. 

-Chwila... Skąd się znacie? - spoglądał raz to na zielonookiego, raz na śnieżnowłosego. 

-Chodzimy do jednej klasy. - odrzekł starszy uczeń, po czym podszedł do młodzieńca. - Ile on ma lat?

-Dwanaście. - odparł dumnie. 

-CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ, PUSZCZAJĄC DWUNASTOLATKA DO GIMNAZJUM ZAKUTA PAŁO? - krzyknął. - CZY TY JESTEŚ POWAŻNY, ŻEBY GO TU TAK SOBIE ZOSTAWIAĆ? JEGO GIMBUSY ZJEDZĄ I POGRZEBIĄ ŻYWCEM!

-Eee... - zawiesił się. 

-CO EEEE? - darł się dalej. - POPATRZ NA NIEGO! ON JEST ZA WRAŻLIWY I DELIKATNY NA TAKIE MIEJSCE! PRAWIE GO W ŁAZIENCE JACYŚ PALANCI Z NASZEJ KLASY ZGWAŁCILI!

-Co? Koriś? To prawda? - spojrzał zdumiony na braciszka, który tylko siedział ze spuszczoną głową. - Wracamy do domu.

Najstarszy ze zgromadzonych wziął chłopca za rękę i ruszył w kierunku drzwi. 

-Powiem o wszystkim dyrekcji! Po coś chyba w tej szkole są dyżury! - mówił gniewnie. 

Blondyn jako świadek poszedł za nimi. Mimo tego, że białowłosy na początku chciał zostawić to bez echa, ponieważ najzwyczajniej bał się zemsty opryszków, w końcu i tak został uciszony. W tej sprawie nie miał prawa głosu. Stanowczy dwudziestolatek zapowiedział, że jeśli jeszcze raz się coś takiego stanie, zgłosi sprawę na policję i pozwie szkołę. Oczywiście chodzącej sławie nie można odmówić i tak to dyżury na korytarzach stały się zwrócone przede wszystkim w kierunku dwóch uczniów. 

______________

Eh... ._. Mam wrażenie, że rozdział w ogóle nie wyszedł. .-. Poprawiłabym go, ale sama nie wiem, co tu zmienić, rozwinąć, dodać... Mam nadzieję, że chociaż trochę podobał, a następny postaram się zrobić duuużo lepiej!!~ ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro