Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Fortepian [15]

Sunął w tył równym i spokojnym tempem w rytm muzyki. Całą salę wypełniały dźwięki pełne dynamiki i pasji, "Jezioro Łabędzie" Piotra Czajkowskiego. 

"Iiii... Teraz!"

Przybierając odpowiednią pozycję, wzbił się w górę, wykonując potrójnego Lutza. Mimo faktu, że melodia stworzona była do baletu, świetnie sprawdzała się też na lodzie, a młody, liczący wprawdzie dopiero osiem lat, łyżwiarz po prostu potrafił się już prawdopodobnie dostosować do każdej muzyki. 

"Zaliczone... Perfekcyjny, bezbłędny."

Mimo wszystko występ nie trwał długo z uwagi na późną godzinę lub inny, drobny fakt. 

-Vitya? - spytał chłopiec, kiedy brat podjechał do niego, by mu pogratulować. 

-Tak Koriś? - odparł z radosnym uśmiechem. 

-Kiedy nauczysz mnie poczwórnych? - zadał nieśmiało pytanie. 

Starszy szeroko otworzył oczy.

"CO? Ja w twoim wieku dopracowywałem potrójne i ćwiczyłem wciąż podstawy, by być coraz to lepszym, a ty mi już się chcesz za poczwórne brać?"

-Jak będziesz wystarczająco duży. - powiedział stanowczym tonem. - Teraz to ci może zaszkodzić.

-To znaczy? Kiedy? Poczekam, jeśli powiesz, ile muszę mieć lat. - rzekł pełen ambicji. 

-Jedenaście. - skłamał szybko, chcąc zakończyć temat. 

-Dobrze. - odparł szczęśliwym głosem. 

Zdjęli łyżwy, po czym spokojnym krokiem poszli do domu. Obaj przechodzili tę drogę tak często, że prawdopodobnie nawet z opaskami na oczach doszliby tam bez problemu. Gdyby nawet próbowali się zgubić specjalnie, między ulicami miasta, z pewnością nie udałoby się im to. 

-Yakow nooo... - jęknął platynowowłosy. - Chcę usłyszeć to jeszcze tylko jeden raz. Tylko jeden! Obiecuuuję!

Stał z nadzieją i gorącą prośbą w oczach, kiedy młodszy, wchodził po kryjomu do dopiero, co odnowionego pokoju. 

Przeprowadzili się niedługo po tym, jak chłopak wrócił z wycieczki do Szwajcarii. Nie wyprowadzili się na szczęście do innego miasta, a jedynie budynku. Ten był o wiele większy. Liczył około dziewięć pokoi, kuchnia, dwie łazienki, trzy sypialnie, pokój gościnny, salon i pomieszczenie, do którego właśnie zakradał się białowłosy.

-Mmm... - warknął zdenerwowany. - Niech wam będzie, ale ostatni raz. 

-Dziękujemy Yakow! - zawołał radośnie, przytulił trenera, po czym pobiegł za braciszkiem. 

Obaj usiedli na długim stołku na środku pokoju. Nie było tam żadnego kąta, pomieszczenie miało kształt owalny. Wszystko w środku przeszywała biel, a jedynym, co w tej wszechobecnej nicości się wyróżniało to stołek i fortepian, które spowite były kontrastową czernią. 

Młodszy chłopak zamachał palcami u dłoni, po czym splótł je i rozciągnął. Położył paliczki na klawiszach, delikatnie po nich przejeżdżając, a stopy usadowił na pedałach. Instrument był już tego dnia strojony i co za tym idzie mógł od razu zacząć grać. 

Pierwszy swój mały występ odegrał miesiąc wcześniej. Byli wtedy na zakupach w jednym z większych cent handlowych w mieście i akurat gdzieś między sklepami, ustawiony był fortepian. Był on do użytku klientów i przechodniów. Starszy, widząc to podbiegł od razu niego i próbował grać, jednak mimo delikatnych ruchów jedyne odgłosy wydobywające się przez uderzenia w klawisze były czystym fałszem. Po kilku nieudanych próbach nakłonił do tego brata. Wtedy objawił się jego mały, ukryty talent. Na początku wyglądało to, co najmniej niezręcznie, ponieważ chłopiec w pierwszej chwili po prostu zaczął po kolei sprawdzać brzmienie każdego nacisku. Dopiero po tym zdobył się na odwagę i zagrał kawałek sonaty księżycowej, który ostatniego dnia zapadł mu w pamięć. Wyszło świetnie, nawet bez użycia pedałów, których funkcji i zastosowania wyuczył się już przez ten czas. 

Śnieżnowłosy wziął wdech, po czym na początku niepewnie przejechał opuszkami palców po klawiszach. Zaczął grać. Nie było w świecie chyba osoby, której ta gra by się nie spodobała. Nie był to żaden z utworów wielkich artystów ani wirtuozów pianina, a także nie wytwór żadnego z nowoczesnych kompozytorów czy zwykłych osób, którzy potrafią grać. Improwizował. Dla niego to było niebywale proste. W głowie chwilę przed wystukaniem danego dźwięku sprawnie go sobie wybierał i dobierał do niego następną nutę. Wszystko składało się w piękną całość. Za każdym razem, kiedy platynowowłosy tego słuchał, był pod wrażeniem, ogromnym wrażeniem talentu, jaki posiadał chłopiec. Pewnym było, że od teraz sam będzie sobie tworzył muzykę do podkładów, a jeszcze pewniejsze było to, że będzie ją komponował dla brata. 

Jednak żadna piękna chwila nie może trwać wiecznie i już po kilku minutach muzyka ucichła. Przyszła pora spać. W końcu było już późno. 

____________________

Nie, nie wiem, co tu się stało, ale mam nadzieję, że się podobało. ^^ Jutro już niestety szkoła, a co za tym idzie... prawdopodobnie będzie mniej rozdziałów. ;-; Jednak postaram się tworzyć je w każdej wolnej chwili, żeby były, jak najczęściej! ^^ Na dziś to tyle. Teraz czas biec do lektury, którą przez pisanie trochę zaniedbałam. :< Do jutra mam do przeczytania około sto stron. ;-; Trzymajcie kciuki! ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro