Chcę [4]
-I jak ci się tu podoba? - zapytał wesołym głosem platynowowłosy, kiedy tylko przekroczyli próg domu. - W końcu od dziś będziesz tutaj mieszkał, chcę znać twoje zdanie. - dodał, puszczając chłopcu oczko.
-Jest tak... ciepło i miło. - powiedział malec, zdejmując trochę już zniszczone buty. - Rodzinnie.
-Ale podoba ci się? - spytał, wieszając jego kurtkę na wieszaku.
-Tak, bardzo. - rzekł odważniej.
-To dobrze... - odparł lekko czochrając go po włosach.
Kiedy dłonią z białych kosmyków zszedł przez przypadek do czoła dziecka, zdał sobie sprawę z tego, że jest on mocno rozpalony. Kiedy znów na niego spojrzał rzeczywiście dostrzegł na jego dotychczas bladych i delikatnie rumianych policzkach mocne wypieki. Kucnął przed braciszkiem, po czym dotknął ostrożnie jego twarzyczki.
"Jest gorący... Chyba się rozchorował. Szkoda... Chciałem jeszcze tyle rzeczy z nim dzisiaj porobić. No nic... Ale... Jeśli to coś poważniejszego? A co jeśli umiera?"
-Yakow? - chłopak spojrzał na swojego trenera, wchodzącego do kuchni.
-Co jest? - odpowiedział tamten, wstawiając wodę na herbatę.
-Koriś jest chyba chory. - powiedział ze smutkiem w głosie.
Mężczyzna zbyt spokojnie, jak na siebie sprawdził śnieżnowłosemu temperaturę i potwierdził obawy zawodnika.
-Viktor, Kori na razie będzie spał u ciebie. - rzekł pewnie, a chłopak od razu się zgodził.
Odwrócił się do chłopca, po czym wziął go za rękę i zaprowadził do swojego pokoju. Pomieszczenie nie było duże, ale do małych także nie należało. Niebieskie ściany i fototapeta z lodowiskiem. Dość nowoczesny wystrój. Okno z widokiem na miasto i wielkie łóżko na środku, przy ścianie. W rogu stała także pokaźna szafa i komoda tuż obok. Platynowowłosy posadził chłopca na swoim łożu.
-Yakoow... - jęknął nagle z pokoju. - Nie mam dla niego żadnych ubrań.
Na te słowa facet westchnął.
-Znajdź mu coś ze swoich starych, na pewno je gdzieś masz. - zawołał, nalewając sobie napoju.
Potrwało to trochę, ale w końcu platynowowłosy znalazł jeden ze swoich starszych swetrów, który i tak był na malca za duży. Mimo to wolał już go nie męczyć i dał mu się przebrać w biało-niebieskie ubranie. Położył go do swojego łóżka, po czym przykrył kołdrą.
"Urooooczyyy!~ Pamiętam jeszcze, jak nosiłem ten sweterek, ale na nim wygląda świetnie! Gdybym mógł to bym go wytulił na śmierć! Ojooooo!~~"
-Viktor... - szepnął nagle malec, kaszląc.
-Co jest mały? - spytał tamten rozczulony, jednak zmartwiony.
-Gorąco mi... - odparł, próbując rozwinąć się z kokonu koców.
-Nie zdejmuj tego z siebie. - powiedział, poprawiając narzuty.
-Ale mi naprawdę jest gorąco, tak strasznie... - mówił, próbując nie brzmieć tak słabo.
"Aż tak? Może on ma jakieś uczulenie na ciepło? Albo kołdry? Albo koce? Albo narzuty? Albo po prostu tego za dużo? Nieee... Może ma uczulenie na bawełnę... Czy z czego tam mam to wszystko."
-Może po prostu spróbuj zasnąć, co? - rzekł niepewnie.
-No dobrze... - odpowiedział spokojnym głosem.
Jasnowłosy wyszedł z pokoju i poszedł do swojego trenera, który sprawdzał akurat zawartość ich apteczki.
-Poszedł spać. - rzekł pewnie. - Yakow? On naprawdę z nami zostanie?
-Na razie tak... - westchnął. - Ale jeszcze nie wiadomo, co na to powie urząd, administracja, czy inne licho. - rzekł, masując się po skroniach.
-Okej... A mogę jeszcze te dokumenty??? - zapytał z gwiazdkami w oczach.
-A bierz. - odparł beznamiętnie, popijając herbatę.
Chłopak szybko pochwycił tekturową teczkę, po czym pognał do salony, gdzie rozłożył się na kanapie. Wyjął znajdujące się w środku kartki i zaczął czytać.
"Oooo! Był zapisany na lekcje łyżwiarstwa, ale nie chodził? Czemu? Mmm... I jest widać bardzo mądry... Ale jego wyniki lekarskie... Nie miał żadnych badań? Co? Myślałem, że musi mieć. Szczęściarz! ;-; Nie ciągali go po lekarzach..."
Jednym okiem spojrzał na buty chłopca. Były to najzwyklejsze gumaki, aczkolwiek mocno podniszczone i brudne.
"Chociaż z drugiej strony może po prostu był tam zaniedbywany? Wszystko na to wskazuje. Poniszczone i schodzone ubrania..."
-Yakow? - zapytał, patrząc, jak mężczyzna wchodzi do pomieszczenia.
-Co? - odpowiedział, biorąc gazetę i siadając w fotelu.
-Chcę się nim zaopiekować! - rzekł pewnym i dość dorosłym tonem. - Chcę móc o niego dbać, chronić go i uczyć jazdy na lodzie! Chcę mu pokazać, czym ona jest, jak piękna jest! Chcę móc poprowadzić go przez karierę, pomagać mu, wspierać, wiwatować i czekać ze zniecierpliwieniem na jego wyniki!
"Chcę go kochać, ale chcę też być przez niego kochany, chcę, żeby poświęcał mi swoją uwagę, swoje myśli, czas, żeby każdą chwilę poświęcał na myślenie o mnie, o nas, o tym wszystkim! Chcę móc to odwzajemnić! Chcę być dla niego najważniejszą osobą w życiu, być dla niego wszystkim... Chociaż to strasznie egoistyczne... Chcę go mieć tylko dla siebie."
_____________________________
Meeeeeee... ;-; Czemu ja muszę tyle zwlekać, a później pisać na szybko przed północą, bo obiecałam? ;-; Tak, czy siak jest! Yaaay! Cieszmy się narody! Jutro następna część, nawet, jeśli będę musiała to dopisywać na szybko. XD Nie nooo... Wszystko ładnie sprawdzam i korektuję. ;3
PS: No teraz widzę tę moją korektę na bieżąco. XD Wcześniejsze błędy już naprawione i bardzo za nie przepraszam! ;-;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro