Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Adopcja [3]

-CZY TY SOBIE ZE MNIE ŻARTUJESZ?!!! - po całym mieszkaniu roznosił się donośny głos mężczyzny. - JESTEŚ CHORY I WYBIEGASZ Z RANA, NIC MI NIE TŁUMACZĄC, GDZIEŚ NIE WIADOMO, GDZIE I WRACASZ DO DOMU Z JAKIMŚ MAŁYM CHŁOPCEM, KTÓREGO WIDZIAŁEŚ DRUGI RAZ W ŻYCIU?!!! 

-Ale Yakow... To nie tak. - wtrącił chłopak, mrużąc oczy.

-A NIBY JAK?! - zapytał nadal wściekły trener. 

-No bo... Poznałem go wczoraj... - mówił, nagle ściszając ton. -... kiedy uciekłem z domu. - powiedział zażenowanym głosem. - I on mnie obserwował, jak go zobaczyłem to myślałem, że jest górką śniegu i powiedział, że ładnie jeżdżę. 

-I DLATEGO GO TU PRZYPROWADZIŁEŚ?! - krzyknął facet, buchając złością.

-Nie, nie! - odparł tamten. - Daj mi dokończyć! - jęknął. - Później jakoś tak wyszło, że mu wypożyczyłem łyżwy, bo nie miał i nauczyłem go jeździć. Ogólnie to się nauczył podstaw w około godzinę! Jest w tym dobry, jak na swój wiek, świetny!

-A ile on ma w ogóle lat? - zapytał już spokojniej. 

-Nie wiem nawet... - zamyślił się i momentalnie oprzytomniał. - Więc... Później się z nim pożegnałem i wróciłem. A dzisiaj rano chciałem go tak baaardzo zobaczyć i dlatego tak wcześnie wybiegłem. Jak tam przyszedłem to go wywaliłem, ale przypadkiem! I spytałem, gdzie są jego rodzice, bo mnie to męczyło i powiedział, że nie ma i w ogóle jest z domu dziecka, ale jakiś koleś robił mu złe rzeczy i czy może u nas zostać??? - mówił coraz szybciej. - Na pewno, jak będzie ze mną jeździć to będzie wielkim łyżwiarzem, i będziesz z niego dumny i w ogóle!

Na te słowa jego trener jedynie westchnął, pocierając skronie. 

-Jeszcze pomyślę, ale Vitya, ty wiesz, że człowiek to nie zwierze i nie można od tak sobie go przygarnąć? - spytał, patrząc na chłopaka, który w odpowiedzi energicznie pokiwał głową. 

Obaj weszli do salonu, w którym, na kanapie, siedział chłopiec. 

"W sumie to jestem ciekaw, ile on ma lat... Wygląda na około trzy. Taki mały, drobny, uroczy."

Mężczyzna podszedł do malca, który patrzył na nich niepewnie.

-Jak się nazywasz mały? - zapytał Yakow, próbując wyglądać, jak najprzyjaźniej. 

-Kori... - odpowiedział ten cicho po chwili. - Ongaku Kori.

"Japończyk? Co on tu robi? I skąd zna rosyjski?"

-Kori? Z jakiego domu dziecka uciekłeś? - pytał dalej tamten.

-Z tego przy dworcu głównym... Ale chyba nie zamierzacie mnie tak odesłać? - spytał wystraszonym głosem.

-Nie, nie zamierzamy. - odpowiedział pewnie. - Po prostu... Jeśli chcesz z nami zostać, to musisz tam jeszcze na chwilę wrócić. 

-Ale po co? - pytał. 

-Musimy cię prawnie adoptować, bo inaczej mogą być z tego kłopoty. - wytłumaczył niecodziennie spokojnym tonem.

-No dobrze... - odparł uspokojony. 

-Więc chodź. - powiedział, biorąc kluczyki z komody.

-Już??? - zdziwił się platynowłosy.

-Nie ma na co czekać. - rzekł mężczyzna.

Nie trwało to długo, a byli już na miejscu. Budynek wyglądał na normalny, chociaż trochę zapuszczony. Nie było tam zbyt dużo dzieci, a przynajmniej tak mogło się wydawać. Kiedy weszli chłopiec od razu złapał mocno za dłoń niebieskookiego, na co ten lekko go do siebie przyciągnął, pokazując, żeby szedł bliżej niego. Sama adopcja też nie trwała długo za sprawą tego, że mężczyzna, który przyszedł z chłopakami, krzyczał głośniej niż kiedykolwiek i szantażował personel tak długo, aż nie załatwili sprawy natychmiastowo. 

-Kori Ongaku. Pochodzi z Japonii. Ma aktualnie cztery lata? - zdziwił się, czytając akta chłopca. - Masz cztery latka? - zapytał lekko czochrając go po głowie.

-Nom. - odpowiedział malec, czekając z towarzyszem przy drzwiach frontowych sierocińca. 

-To ty jesteś naprawdę malutki. - rzekł, trzymając go za rączkę. - I jesteś z Kiusiu? Słodko!~ A skąd znasz rosyjski?

-Nauczyłem się tutaj... - powiedział spokojnie. 

-Rozumiem... A widziałeś tu teraz tego mężczyznę? - zapytał przejęty. 

-Tak... Stoi tam. - odparł, wskazując na niego dyskretnie palcem. 

Chłopak spojrzał na niego z przymrużonymi oczami. 

"Wysoki, lekko zgarbiony, ciemne włosy, niebiesko-turkusowe oczy, trochę podobny do Yakowa... Oł... Patrzy się tuuu!"

Platynowowłosy gwałtownie odwrócił wzrok, kiedy podszedł do nich jego trener. 

-Możemy wracać. - powiedział, a na jego czole nadal nieznacznie pulsowały żyły. 

-Czyli??? Naprawdę??? - zawołał podekscytowany trzynastolatek. 

-Tak. Kori z nami zostaje. - rzekł, lekko się uśmiechając.

___________________

Zdążyłam! Przed północą! A rozdział dłuższy niż dotychczasowe. ^^' Mam nadzieję, że mimo to się spodobał! '^' 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro