Miałam tu przyjść w tamtym tygodniu, ale mi uciekł. Mam dużo przemyśleń. 

Po pierwsze wymyśliłam technikę manifestacji. Nie wiem ile razy już się frustrowałam właśnie na manifestacje, że kurde tyle czasu to zajmuje, albo w ogóle nie działają. U mnie to są dwa stany albo coś dzieje się natychmiast (tak sobie wymanifestowałam pieska <3) albo nie dzieją się wcale przez lata (well) i gdzie jakaś rolka mnie zainspirowała coś odblokowała, była we właściwym miejscu i czasie. Że te manifestacje, które robimy już od tygodni/miesięcy nadal nie mają racji bytu, dlatego, że ta rzecz/zdarzenie/no to coś, co chcecie, żeby się zadziało w waszym życiu, musi mieć odpowiedni ładunek energetyczny, by móc objawić się w świecie materialnym. Ja to sobie wyobrażam tak:

Mamy wagę i każda z szalek jest podpisana „dobra myśl" i „zła myśl". Każdego dnia ta nasza manifestacja wędruje sobie po naszym umyśle i teraz możemy zastanowić się jakimi myślami jest bombardowana. „Tak to ma sens! Jedziemy! Na bank się uda! Wiem, co mam robić" czy „ale to bez sensu. Co za głupi pomysł! A jak się nie uda?" Każda taka myśl trafia swoją szalkę w naszej wadze. Gdy nakarmimy szalkę „dobra myśl" wtedy zmanifestuje się to nam w naszej rzeczywistości, a gdy nakarmimy „złą myśl"... no cóż, sami już wiecie.

Druga rzecz... muszę się odciąć od internetu i to teraz mówię tak poważnie, bo to jest przerażające. Kiedyś byłam w stanie nawet nie wiem, kiedy napisać 5 stron za jednym posiedzeniem, a teraz walczę o każde słowo. Rozumiem to, było inaczej, kolejne części są dużo bardziej wymagające (serio czasem mózg dostaje zwarcia). Ale też uważam, że moim książko należy się większy szacunek, mój szacunek. Dlatego chce czas, jaki dziennie spędzam na serialach i internetach przenieść na pracę nad książkami a wierzcie mi roboty mam w HUK. W sumie to przez miesiące mogłabym nie wychodzić z domu, a i tak pewnie bym nie zrobiła połowy iks kurwa D.

Nie ma odwrotu! To moje dziecko/dzieci i mój dom! Dziś energia mi sprzyja! Mam mega power do działania! 

Jest dobrze!