9.Oppa.
Czasem organizm mówi stop i nie można z nim dyskutować. Dzisiejszy dzień był najspokojniejszy jaki dotąd miałyśmy ale trzeba było. Zmęczenie materiału. Nogi odmówiły posłuszeństwa. Ale na śniadanie zeszliśmy. Tak, Alex? Nie bardzo pamietam. Napewno nie wiem co jadłam. Wróciłyśmy do pokoju i obie padłyśmy jak kłody. Spałyśmy do 12 jak nie żywe. Jak wstałam najadłam się witaminy c by przypadkiem nic mnie nie złapało i siedziałyśmy pod kołdrą do 25 oglądając piratów z Karaibów (dobra poszłyśmy do sklepu po kimbab na nasz „obiad"). W końcu się zebrałyśmy i przeszłyśmy się by porobić zdjęcia w hanbokach. Obok nas są dwa pałace w tym jeden największy a obok nich są wypożyczalnie strojów ludowych. Musiałyśmy się przebrać i poczuć jak w dawnych czasach.
No spójrzcie jak one pięknie wyglądają
Było trochę chłodno (choć nie tak jak w Polsce współczuje wam zimy stulecia Hahha u nas +10). W sukienkach w lutym - pozdrawiam.
Oczywiście milion zdjęć trzeba było zrobić ale efekt jest fantastyczny. Inni oczywiście tez musieli mieć zdjęcie z nami. Sława wraca. Pozdrawiamy Polaków których spotkałyśmy pod pałacem. Dopiero wrócili z Pyeongchang i pytali się po co nam te stroje. My już rodowe Koreanki w sekundę opowiedziałyśmy co i jak. Taka sława Haha.
Wróciłyśmy z naszego balu i po drodze było nam tak zimno ze poszłyśmy na kakao z BT21( okej zimno było tylko pretekstem trzeba było sprawdzić kubki, które nie są termiczne tylko zwykle kartonowe ale jakie piękne).
Wróciłyśmy do pokoju z myślą ze zaraz znów trzeba wychodzić. Tym razem na randkę Hahah. Nie No żarcik. Nasz kolega Koreańczyk który jest w Polsce poprosił swojego przyjaciela by się zaopiekował nami wiec zabrał nas na Sangiopsal koreański grill. Nasz koleżka okazał się być aktorem który gra w teatrze wiec obowiązkowo miał maseczkę wiecie fejm jak 150. Ale trzeba przyznać ze zna się na żarełku... choć kimchi zabija ostrością na kilometr. Posiedzieliśmy ze dwie godziny pogadaliśmy i już mamy przyjaciela a raczej nasz pierwszy OPPA! Powiedział by tak go nazywać bo jest naszym starszym bratem (w Korei dziewczyna na starszego chłopaka mówi właśnie oppa). Jeśli chodzi o sam grill to wyglada to tak ze siada się przy stole a na środku jest ruszt.
Zasiada się przy stole i na wstępie dostaje się wodę i przystawki (warzywa kimchi - wypala ci mózg) każde jest na innym talerzyku. Oppa zamówił nam wieprzowinę i zaczęło się smażenie. Wielkie kawałki mięsa kładzie się na grilla a potem tnie nożyczkami na mniejsze kawałki. Na jednym półmisku jest sałata bierze się taki jeden liść, usmażone kawałki mięsa kładzie się na sałacie dodaje warzywa, zawija się i do buzi. Najeść się można po szyje a dodatkowo masz jeszcze ryż i miseczkę zupy która przypomina pomieszanie naszego rosołu i szczawiowej. Wszystko jest przepyszne jeśli nie jest ostre w Korei jak coś jest ostre to na prawdę jest jak z piekła. Diabeł nakrywa się nogami. Nasz oppa był przekochany bardzo kulturalny i już obiecał ze przyjedzie do Polski a my zabierzemy go na pierogi. Te nasze plany. Obiecałam mu tez ze zabiorę go do stajni bo w Korei ubogo ze stajniami. Już nie może się doczekać i my też. Wróciłyśmy najedzone do bólu by wieczór spędzić oglądając zakończenie Igrzysk z myślą ze jeszcze tydzień temu stałyśmy pod tą arena i trzęsłyśmy z emocji.
Wybaczcie za krótki rozdział ale nasze moce przerobowe dzisiaj były na najniższym levelu. Jutro już wracamy do akcji.
Hahhaha a przed snem w naszej cudownej koreańskiej telewizji leci nasza kochana drama - descendants of the sun. Fani SONG COUPLE aktywni? Hahah
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro