Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. "Witamy państwa na pokładzie."

Myślicie, że się wyspałam? Ta jasne... od 7.00 nie śpię 😒 za to moja mama śpi za mnie a ja dom roznoszę...
Wiecie, że nawet mój stajenny mi przypominał że dziś lecę? Zaraz pani starsza na ulic będzie krzyczeć: "och dziecino! Lecisz ty na Igrzyska! Taki kawał!". Szkoda że czasem nie można wyłączyć mózgu!
13:30 w drodze na lotnisko a mama mi pokazuje w telefonie ze jej przypominajka przyszła, że czas córka na lotnisko zawieść! Komitet pożegnalny w drodze....

Dotarłam na lotnisko wszystko i działo się tak szybko. Przyszła Alex rzuciłyśmy się na siebie. Przyszła mama Alex przyszedł tata Alex, moja babcia, mój tata.... stop ile tego?!
Tak naprawdę do póki nie weszłam na lotnisko nie wierzyłam ze to już. Każdy dodał coś od siebie. Ostanie rady i porady. Od babci dostałam wyprawkę oraz leki jakbym leciała na drugi koniec świata.... O chwila ale ja lecę na drugi koniec świata. 
Zdaliśmy bagaże i byłyśmy wolne. Dawno nie czułam na lotnisku, że tak wszystko idzie sprawnie. Oddaliśmy bagaże a zaraz do kontroli. Komitet pożegnalny odprowadził nas do bramek i oficjalne zostałyśmy same... Damn it!
Przejście przez granice zawsze jest stresujące prawda? Ale jak babka gapi się w twój paszport jak sroka w gnat szukając w nim przepisu na zagładę świata to momentalnie skacze ci ciśnienie. Stałam tam chyba z 5 minut i już żegnałam się z lotem. Jednak udało się i tym razem.
Zdążyłyśmy siku zrobić usiąść na pięć minut i zaczęli wpuszczać. Dawno nie działo się wszystko tak sprawnie, zwłaszcza po przygodach w Barcelonie gdy utkwiliśmy w samolocie na 1h ( prawda Alex?). Usiadłyśmy na swych miejscach i Alex zaczęła płakać ze szczęścia. Urocze.
Ależ ten samolot jest wielki. Skrzydło rozciąga się na 4 rzędy. W środku są 3 rzędy siedzeń, 6 toalet, biznes klasa i komputerki na siedzeniach. Miałam wczoraj oglądać z mamą Blade Runner ale stwierdziłam ze wole co innego i słusznie, bo okazało się ze akurat można wybrać ten film w samolocie. Zaczęłyśmy jednak od Big Bang Theory, potem podali jedzenie.
Przed wylotem babcia do mnie mówi ze mi kanapkę zrobi na drogę. Ja to przeciwna byłam bo raz ze mogą się czepiać i wyrzucić dwa ze mamy jedzenie na pokładzie
- zrobię ci dwie kanapki. - Upierała się babcia
- Ale ja nie chce. Poza tym mam żarcie w samolocie.
- A jak ci nie będzie smakować?
- To wyrzucę przez okno.
By cię babcia uspokoić, jedzonko było pyszne. Wieprzowina z makaronem w sosie i jakby po Koreańsku. Bułeczka, masełko, pomidorek.... CIASTECZKO 😏 Poczułyśmy się ważne Hahah. Teraz czas na książkę. Zostało 7h lotu. 
Poszłam spać, a raczej przysypiać. Miałam durny sen ze byłam w stajni i wpadłam ba jakiegoś konia stojącego w korytarzu i obudziłam się tak gwałtownie, że prawie spadłam na Alex. Potem miałam dziwne rozkminy czemu ja do cholery jestem w samolocie.

Aaa jeszcze coś wam powiem. Podczas lotu poza Europę trzeba wypełnić takie świstki, w jakim celu przelatujemy i takie tam. Docelowo mieliśmy to zrobić podczas lotu, ale załoga nie zabrała tych świstków 😂 trochę przypał, ale powiedzieli że wypełnimy je po przylocie.
Druga połowa tego lotu to była jakaś męczarnia. Myślałam, że oderwę se głowę i wyrzucę przez okno. Nie nawidzę jak mnie boli głowa od razu mi nie dobrze. Dobejrzałam Blade Runnera a Alex skończyła swoje Love Lies oraz Marley i ja. Potem zajęliśmy się sobą a raczej narzekaniem jaki ten lot jest męczący. Serio jeszcze nigdy nie leciałam tak długo i nie jest to przyjemne z bolącą głowa czy plecami. Dwie godziny przed lądowaniem gdy świt nas przywitał podali śniadanie którego nie tknęłam. Żołądek stanął mi w gardle i nie dał się przełknąć. Wypiłam herbatę i dalej poszłam się modlić o cud i brak bojącej głowy.
Jest niecała godzina do lądowania. Modliłam się o tą chwilę 4h Jako ciekawostkę powiem wam coś co nas mocno rozśmieszyło. Mamy ten zmyślny komputerek, który pokazuje nam ile do końca zostało i gdzie jesteśmy. Wyświetlają się też nazwy miejscowości. Jak Seul i Busan nie zrobiły na nas szczególnego wrażenia tak Czedżu (Jeju) sprawiło, że się oplułyśmy. A i Alex mnie jeszcze szturcha, że raz był moment gdzie leciałyśmy tyłem ale jak to wyglądało to pozostawiam waszej wyobraźni.
Błagam o ziemie
Dziękuje za ziemie.... 8h lotu a potem jeszcze 20 minut czołgania się po pasie lotniska... cudownie. Moja głowa została w chmurach.
Okej teraz na szybko. Wychodząc dostałyśmy świstki trzeba było wypełnić po co tu przyjechaliśmy bla bla bla. Pomińmy epizod zgłupienia się... potem dostałyśmy kolejne świstki gdzie trzeba było napisać to samo. Nie było w ogóle ludzi pani mnie przyjęła słowem się nie odezwała komputer do mnie gadał. Mamo teraz mówię wprost do ciebie, pamiętasz jak mówiłaś ze w przyszłości będziemy podróżować na odciski palców? Przyszłość już jest...
Pani (robot) wzięła moje odciski palców zrobiła mi zdjęcie i uznała że nie jestem zagrożeniem dla Korei.
Wyszłyśmy a pięć minut potem odzyskałyśmy swoje walizki. Wyszłyśmy do jednej z miliona hal głównych i wyruszyliśmy na poszukiwanie WIFI! Jak widzicie udało nam się za 38.000 won mamy neta jak stąd do księżyca. Potem bus za 20.000 won mamy limuzynę prawie pod hotel.  Boże Jeżu.... byłyśmy tam gdzie oni podjeżdżają na lotnisko!!!!! Jaram się jak pochodnia (dla tych, którzy nie widzą pragnę ostrzec i zaświadczyć że dość często będą się działy takie sytuacje gdzie obie będziemy umierać). Jak tak sobie jedziemy to powiem wam, że na pierwszy rzut oka to klimat jak w jakiejś Turcji/Egipcie. Trawa żółta i jakby spalona słońcem, wysokie sosny jakie często można spotkać w Chorwacji czy Hiszpanii. Ciekawe. Mnóstwo gór, wzgórz i zbiorników wodnych. Widziałyśmy najdłuższy most jaki chyba istnieje (pewnie nie) który chyba łączy ze sobą ląd i wyspę. Niesamowicie to wyglada.
W następnej notce dopisze wam jak spędziliśmy dwie godziny bez hotelu.

A teraz kilka słów od Alex:
To ten dzień! Czekałam na niego tak dlugo, wyobrażałam na każdy możliwy sposób aż w koncu moge go sobie w jakis sposob namacalnie doświadczyć. Podróż do Korei stała się osiągalna! Budziłam się co 10 minut zdenerwowana że zaśpię a to przecież byłaby najgorsza opcja dzisiejszego dnia! Wstałam wiec wczesniej i chodziłam w kąta w kąt powtarzając pod nosem - jadę ja naprawdę jadę!

Gdy tylko weszłam na lotnisko zlokalizowałam Livid przy tablicy odlotów. Chciałam ją wziąć z zaskoczenia ale usłyszała mnie i ruszyła w moja stronę by złapać sie w uścisku. Terminal był nasz a także wszystkie pary oczu podróżujących których uwagę zwróciły nasze śmiechy.

Trzeba przyznać że cała odprawa poszła jak z płatka! Serio, nigdy nie doświadczyłam tak sprawnej przeprawy przez check in i strefę security. Nawet boarding odbył się nadzwyczaj szybko.

W samolocie pełen luksus. Jeszcze takim olbrzymem nie leciałam. A skoro on zrobił na mnie takie wrazenie to co dopiero byłoby gdybym usiadła w A380?! Stop!
Zasiadłam jak królowa a kiedy maszyna ruszyła po pasie oczy zaszły mi... łzami. Wzruszyłam się, za pare minut miałam odbić sie od ziemi i spełnić swoje marzenie!
Przechodząc do podróży, ponad 50 filmów do wyboru, seriale, interaktywna mapka lotu, gry i muzyka. Dzięki takiej rozrywce czas mija szybciej. Obejrzałam koreański film Love Lies który robi nie małe wrazenie. Znów psychika w fabule zajmuje pierwsze miejce co miejscami jest mega ciekawe a innym razem przerażajace. W trakcie lotu podali nam dwa dania na ciepło, a dodatkowo wachlarz napojów do picia.

Do połowy drogi było spoko ale potem zaczęła się dziać magia. Głownie leciałyśmy w nocy a wtedy nie ma się punktu odniesienia i człowiek staje sie senny. Fajnie jak można łatwo zasnąć, ja niestety w podróży śpię mało, nie potrafię. Livid zaczęła uskarżać sie na nieznośny ból głowy, ja zaś czułam że kręgosłup zbija mi się w jeden wielki bolący kawał kości haha. W koncu usadowilysmy sie zadzierając nogi pod brodę i czekałyśmy az samolot na mapce przesunie się w strefę światła czyli wschodu słońca! Oczywiście pojawiło się troche zaskoczeń jak np: ikonka samolotu lecąca tyłem (zadziwiająca umiejetność) a także wyspa Jeju spolszczona do granic możliwości - Czedżu (ała, jednak jakiekolwiek podstawy Hangula każdego zakolą w oczy). Pozniej stewardessa przyznała się że miały byc na pokładzie 2 karteczki do wypełnienia ale zapomnieli ich zabrać z Polski. Także kolejne wyzwanie czekało nas po wylądowaniu. Uszy zatkane! Nigdy tak bardzo podczas lotu nie zatykały mi uszu jak tym razem, ale trzeba przyznać że samolot mial moc, lecieliśmy ponad 1000km/h! O 1:00am czasu polskiego nareszcie koła samolotu dotknęły ziemi Koreańskiej! I znów to niesamowite uczucie radości. Jesteśmy na miejscu!

Na lotnisku z marszu wtopa. Wyszłyśmy, dostałyśmy karteczkę jedna i lecimy do baggage claim zamiast do kontroli paszportowej. Tak spieszno nam do miasta!!! Dostałyśmy tam drugą karteczkę. Sprawdzili nas, prześwietlili, pobrali odciski palców i zrobili zdjecie. Teraz lepiej nie popełniać przestępstw haha.
Po wyjściu na strefę przylotów kupiłyśmy kartę z internetem. Trzeba przyznać że internet w Korei to strzała!! Nic się nie zacina a strony ładują sie w oka mgnieniu! Porem kolejne stanowisko, tym razem bilet na bus! Już wczesniej nasz kolega polecił nam numer 6011, który jedzie przez stacje Anguk. Pan w kamizelce pomógł nam załadować walizki i mogłyśmy spokojnie wejść do autobusu. Pierwsze co rzuciło mi sie w oczy gdy odetchnęłam, to była reklama z Lee Min Ho. Znów powtórzyłam do siebie: Ja naprawdę tu jestem!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro