Notatka z pamiętnika
Rok wcześniej
Siedzę w jednej z tych... cel.
Wwleczona przez pielęgniarzy w białych, nieskazitelnych kitlach.
Krzyczałam, kopałam, przeklinałam. Na nic się to zdało. Byli ode mnie silniejsi.
Na koniec z nienawiścią zmrużyłam oczy i splunęłam w twarz.
Nie przejęli się tym zbytnio przez co się bardziej wkurzyłam.
Dali mi ten pamiętnik i marnie naostrzony ołówek. Nie wiem czy w innych psychiatrykach by to przeszło, ale ważne, że tutaj wolno.
Przynajmniej nie zanudzę się na śmierć.
Ale muszę oszczędzać rysik, więc się streszczę.
Przede mną – metalowe, masywne drzwi. Czuję się trochę tak jakby zamknęli mnie w pilnie strzeżonym sejfie w jakimś ogromnym banku, gdzie trzymają kasę miliarderów.
Dookoła – cztery ściany pokryte jakimś dziwny, śliskim materiałem. Wygląda to wszystko jak wielka kanapa.
Podłoga – miękka, trochę jak wielowarstwowy dywan; dzięki temu nie potrzebuję łóżka... którego i tak nie mam.
Nade mną – miniaturowe, okrągłe okno wielkości... powiedzmy małego garnka.
Sufit – biały, trochę pożółkły w niektórych miejscach.
Niezbyt czysto. Gdzieniegdzie jakieś plamy.
Sufit wygląda jak sito. Jest cały podziurawiony i popękany. Ciekawe co tu się działo...
Ale przynajmniej teraz mam zajęcie – całe dnie mogę leżeć i patrzeć w sufi; liczyć dziury.
Jedna dziura, druga dziura...
O! A ta przypomina trochę króliczka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro