Rozdział 3
Weszłam do kuchni i zobaczyłam mame, która dziwnie się zachowywała...
-Mamo, coś nie tak?
-Wczoraj wujek zadzwonił. Przekazał że babcia (Mama Julie~dop. Aut.) zmarła.
Co miałam powiedzieć? Zamurowało mnie i tyle.
Podeszłam do mamy, przytuliłam ją i zaczęłyśmy płakać. Stałyśmy tak z 3 minuty. Poszłam do pokoju i włączyłam piosenkę Michael'a. Zaczęłam płakać i zasnęłam.
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Najwyraźniej ktoś dzwonił i mi muzyke wyłączyło. Zobaczyłam na ekran kto jest tym nieczułym draniem, budzi mnie i muzyka wyłącza. To była Nadia, ciekawe co chce.
-Halo?
Spytałam.
-No Diana hej. Co tam?
-Spałam.. I płakałam
-coś się stało?
-Możemy się spotkać?
-Tak, to w parku na "naszej" ławce za 5 minut.
-Okey to bayo
-Bayo
Dobra. Trzeba się naszykować.
*5 minut później*
Czekałam na Nadię na ławce w parku. Usłyszałam jak ktoś biegnie, odwróciłam się i co zobaczyłam? Nadię, która biegła w moją stronę.
Zrobiłam jej miejsce na ławce bo rozsiadłam się na środku jak to ja.
Nadia zaczęła zadawać mi pytania typu "Co się stało?", " Wszystko dobrze?", "Opowiesz mi?", " Mogę wiedzieć?". Ale to wpienia*.
Dobra, czas jej przerwać.
-Dobra już mówie!
-No, to słucham
-Rano mama mnie zawołała żeby mi przekazać wiadomość. Wujek do niej wcześnie zadzwonił i powiedział że babcia zmarła.
-... Przykro mi
-Tak, jasne
-Naprawdę, nie powiem "Wszystko będzie dobrze" bo nie jestem pewna czy tak będzie. A n nie chcę kłamać.
-Tyle mi wystarczy
I przytuliłam ją.
Przegadałyśmy jeszcze chyba z godzinę i musiałam wracać bo było po 18. Tak wiem długo spałam, ale taka moja natura.
Poszłam do domu. Pogadałam jeszcze z mamą i powiedziałam jej że dzisiaj się umyje wcześniej, i tak zrobiłam. Umyłam się i o 20 się położyłam.
28 lipca 1982 r.
To już jutro. Te 6 dni mineło nawet spokojnie. Teraz mam mega treme przed tym koncertem. Mam jakieś dziwne przeczycie, coś się chyba stanie. Ale bądźmy dobrej myśli 😉
Jest po 11, może spotkam się z Nadią... Może wyjde sama na spacer... Nie wiem.
Chyba zostane w domu.
Tak jak powiedziałam, tak zrobiłam. W domu robiłam różne rzeczy np: rysowałam, słuchałam muzyki, śpiewałam, czytałam, sprzątałam pokój bo brudas ze mnie, no i pomagałam mamie w obowiązkach. Tak mi zleciał cały dzień i nim się obejrzałam, już leżałam w łóżku.
"Spać. Spać. Spać"
Tylko te trzy słowa chodziły mi w kółko po głowie. Nie mogłam jednak wykonać tych czynności, a najgorsze jest to, że nie wiem dlaczego! Jutro o 12:25 leci koncert na żywo. Czyżby tego się boję? Nie możliwe... Z tak błachego powodu? Raczej wątpie. Ale coś w tym jest. To może być coś... Coś ważnego...
Z takimi myślami zasnełam.
29 lipca 1982 r.
Budziłam się w nocy co godzinę z strasznymi myślami. Co miałam z tym zrobić? Nic nie poradzę na moje głupie "przeczucia" czy nawet porąbane fantazje (w złym sensie~ dop. Aut.).
.
.
.
Jest 9. Mam jeszcze dużo czasu na wszystko (ubrać się itp...). Więc wstałam spokojnie i udałam się do łazienki. Moja mam już nie spała, była w kuchni.
Umyłam zęby, ubrałam się w czarną bluzę z białym tygrysem na przodzie i czarne leginsy z szarym napisem na boku prawej nogawki (ta dokładność~ dop. Aut.). Zeszłam do mamy zobaczyć jak się czuje po stracie bliskiej jej osoby.
-Hej mamo, jak tam samopoczucie?
-A wporządku córciu, wychodzisz gdzieś dzisiaj?
-Nie, o 12:25 oglądam telewizje.
-Czemu akurat o tej godzinie?
-Mamo! Koncert Jackson'a, NA ŻYWO!
-dobrze, dobrze.
-Ok, idę do pokoju. Pa
-Pa
Jest 10:30, nudzę się, bardzo. Jak zabić czas? (Nożem xd~ dop. Aut.). Muzyka, telewizja, książki, spacer, zabawa, sen, siedzenie bez celu w życiu w kącie pokoju jak dziecko z depresją. Co wybrać? Napewno nie ostatnie😂
Została mi 1h i 55 min. Mmmmmmm........ Może... Zrobię... Sobię.... Coś..... Do.... Jedzenia?
Ale nie takie zwykłe "coś", tylko coś mega wystrzałowego na koncert.
Spytam mamy może mi pomoże.
-Mamo!
-W kuchni!
-Wiesz... Mam jeszcze prawie dwie godziny i chciałam spytać czy pomożesz mi przygotować coś do jedzenia..
-A co konkretnie byś chciała?
-I tu twoja rola się rozpoczyna
-A wjęc tak, możemy zrobić kanapki sałatke z owoców lub warzyw, jakieś ciasto najlepiej sernik na zimno, galaretki...
-To wszystko brzmi pysznie, ale zdecyduje się na sałatke z owoców i galaretke po tym.
-Ok. To do roboty!
W kuchni zaczęły się dziać cuda. Wszystko latało (Nie dosłownie).
Ale po 45-60 min. Wszystko było gotowe.
-Mamo, obejrzysz ze mną?
-Okey, a ile nam czasu zostało?
Kompletnie straciłam rachubę czasu, oby nie było zapóźno.
Uf... Zostało z pół godzinki.
Jednak nikt nie spodziewał się co zajdzie na tym koncercie. Moje przeczucia się sprawdziły...
-----------------------------------------
I jak? 766 słów. Niedługo będzie wjęcej 😉
Pzdr _Abdul_Nadia_ Powiedz_mi_dwa_razy Alexolaxx
Wpienia- wkurza 😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro