I jak ci się podoba koszulka?
Cały czas myślałam o osobie która podarowała mi taki drogi prezent.
Przez tego kogoś nie spałam prawie dwie noce i teraz wyglądam jeszcze gorzej niż zwykle.
Siedziałam na lekcji i miętoliłam mój szary sweterek, nagle Holly szturchnęłam mnie w ramie.
-Ej tak ogólnie to się cieszę, że nie myślisz na lekcji, ale jeżeli zaraz nie zaczniesz uważać to ta babka cię spyta i będzie grubo-powiedziała szeptem
-Sorrki zamyśliłam się-poprawiłam okulary.
-O kolesiu, który podarował ci bluzkę..-odwróciła się do mnie- czemu ja się w ogóle pytam skoro dobrze wiem, że o nim.
-Jestem ciekawa, ale z drugiej strony boje się co to za gość.
-MIA, HOLLY CISZA!!-krzyknęła pani od biologi.
-To wszystko przez ciebie-Holly dźgnęła mnie w bok a ja się cicho zaśmiałam.-i nie masz się czego obawiać, koleś chciał być miły.
-Może..
-Na pewno-skwitowała.
Boże a może to jakiś oblech, który próbuje mnie poderwać..
Tylko tacy na ciebie lecą-zaszydziła moja podświadomość.
Dalej nie akceptuje siebie, ale jest o wiele lepiej od kiedy przyjaźnie się z Holly. Przestałam się okaleczać i już nie płacze tak często po nocach.
Przede mną jeszcze długa droga.
Siedząc na długiej przerwie na ławeczce przed szkołom paliłam papierosa. Zaciągnęłam się przymykając oczy.
-I jak ci się podoba koszulka?- podskoczyłam ze strachu.
Boziu to znowu on?
Czemu ja się nie cieszę?
Powinnam się cieszyć, że ze mną rozmawia.
-A więc to ty-spojrzałam na jego twarz na której gościł szeroki uśmiech.-powiedź mi czemu?
-Usłyszałem, ze była dla ciebie bardzo ważna..
Litował się.
-Nie potrzebie ją kupowałeś-przerwałam mu-oddam ci ją.
-Nie!-powiedział głośno- to prezent ode mnie dla ciebie.-uśmiechnął się.
Oddałam uśmiech, chodź nie byłam pewna czy mówi to szczerze.
-Tak w ogóle to mam taką samą.
Kupił sobie taką samą bluzkę?
-Po co?-zapytałam zdziwiona.
-Bo też lubię ten zespół?
Oh.. zapomniałam.
-I...
-I..
-Po to, żeby pokazać się na ich koncercie w ten weekend.-poinformował.-mam dwa bilety.
-Aaa to super-powiedziałam-baw się dobrze-chciałam wstać z ławki, ale zatrzymała mnie jego dłoń na nadgarstku.
-I chciałbym, abyś poszła ze mną na ten koncert-powiedział pewnie.
Co?!
Czy Harry pieprzona perfekcja właśnie zaprosił mnie na randkę?
Nie, to na pewno nie randka.
-Umm.. no okey.-uśmiechnęłam się.
-Ale super!-ucieszył się i mnie przytulił.
O tak.. w tych ramionach mogłabym już zostać na zawsze.
Ale to tylko moje marzenia.
_____
Słodko z jego strony prawda?
Sama bym chciała taką randkę *.* -.-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro