ten
Czas jakby stanął w miejscu. Spływające krople wody po szybie były pozostałością po deszczowej nocy, która niespodziewanie odwiedziła Seul. Para unosząca się z kubka wypełnionego czarnym napojem stała się centrum zainteresowania młodej pracownicy.
Seo od rana czuła się obserwowana. Zerkała w stronę stołów co jakiś czas, aby znaleźć tę parę oczu, która mogła się w nią wpatrywać. Nie znalazła jednak niczego, co by na to wskazywało. Uznała, że ma po prostu urojenia i halucynacje wywołane nadmiarem nauki.
-Wszystko w porządku?- zapytała Megan z wyraźną troską w głosie. Niższa dziewczyna podniosła na nią wzrok i obdarzyła ją ciepłym uśmiechem.
-Tak, po prostu...- westchnęła, urywając zdanie. Nie wiedziała co ma powiedzieć, żeby współpracownica nie zaczęła przypuszczać u niej manii prześladowczej- czuję się, jakbym była na czyimś celowniku. Nie wiem czy rozumiesz, co mam na myśli.
Blondynka zmarszczyła brwi. Spojrzała najpierw z przejęciem na Seo, a następnie w stronę lokalu, wyszukując wcześniej tego, co ciemnowłosa. Mnóstwo pracowników wielkich koreańskich korporacji, banków i urzędów przebywała właśnie w tym miejscu, w centrum Seulu w przytulnej kawiarni, która była najbliższym miejscem dla nich wszystkich, nie przypominającym zawalonego papierami biura.
Dla Megan przerażającym widokiem było zmęczenie widoczne na twarzach większości z nich. Uciekła od takiego losu ze swojej ojczyzny. Chciała spróbować innego życia, znaleźć coś, co może pomóc jej poznać siebie. Wylot do zupełnie obcego, nieznanego jej kraju uznała za właściwą opcję.
-Seo, czy ktoś Cię śledził w drodze do pracy? Zamieszałaś się w jakieś niewłaściwe towarzystwo?-zapytała z jeszcze większą troską.
-Boże, Megan nie jestem w gangu narkotykowym- zaśmiała się cicho dziewczyna- nie zauważyłam, żeby ktoś za mną chodził i próbował uprowadzić czy cokolwiek. Może po prostu przesadzam i to są jakieś przewidzenia.
-Gdyby porywacz chciał cię uprowadzić to na pewno nie siedziałby w tej kawiarni, a raczej w jakimś podejrzanym vanie przy drodze- powiedziała całkowicie poważnie blondynka, a następnie wybuchła śmiechem razem z ciemnowłosą.
-Planujesz uprowadzenie?- wykrztusiła przez śmiech.
-Już wynajęłam vana. Możemy uprowadzić nim twojego porywacza!
-Możemy porwać Chanyeola, przyda Ci się. Umie gotować i sprząta po sobie!- odpowiedziała zachęcająco Seo, obserwując wyższą od siebie dziewczynę.
-On porywa mnie dzisiaj, ale zawsze można zmienić plany- obdarzyła ją uśmiechem, a następnie chwyciła notatnik wraz z czarnym długopisem, na którym była wygrawerowana nazwa kawiarni, po czym ruszyła między stoliki, aby obsłużyć nowo przybyłych klientów.
Seo westchnęła, a jej usta ułożyły się w delikatnym uśmiechu. Cieszyła się ze szczęścia Chanyeola, który w końcu zainteresował się naprawdę wartościową dziewczyną. Od początku swojej pracy polubiła Megan, która nieustannie się uśmiechała i troszczyła o współpracowników. Nie zdradzała jednak nic na swój temat, jakby temat jej przeszłości był zakazanym owocem rosnącym na szczycie drzewa.
Wróciła do swoich obowiązków. Ruszyła w stronę stolika, przy której siedziała kobieta przeglądając plik papierów. Jej czekoladowe włosy były ciasno spięte w wysokiego koka. Idealnie wykonany makijaż pasował do jej ostrych i poważnych rysów twarzy. Jej szczupłą sylwetkę podkreślała czarna, ołówkowa spódnica sięgająca do kolan i tego samego koloru jedwabna koszula, przyozdobiona złotą broszką przypominającą pająka. Przerzucała kolejne kartki długimi palcami, co parę sekund spoglądając na złoty zegarek umieszczony na lewym nadgarstku. Wyglądała na zirytowaną.
-Czy mogę przyjąć zamówienie?- zapytała ostrożnie ciemnowłosa. Kobieta podniosła na nią swoje orzechowe spojrzenie. Chyba nigdy nie widziała tak intensywnego koloru oczu, który mógłby wypalić dziurę w jej czole.
-Oczywiście, poproszę duże Americano- odpowiedziała dość szybko, nie spuszczając wzroku z twarzy pracownicy, jakby chciała wyczytać z niej jakieś poufne informacje. Wydało się jej to dziwne, przez co poczuła się niekomfortowo. Jej emocji były widoczne w jej ciemnobrązowych oczach, przez co kobieta uśmiechnęła się z satysfakcją.
Seo skinęła głową i odeszła powolnym krokiem w kierunku baru, zastanawiając się nad sytuacją, która wydarzyła się przed chwilą przy nieszczęsnym stoliku. Właśnie przytłoczyła ją inna kobieta, zdeterminowana i pewna siebie. Jej intensywny wzrok równie błyszczący jak broszka w kształcie pająka. Wydawało się jej, że miała w nich tyle samo jadu ile najbardziej jadowite pajęczaki na tej planecie. Gdyby mogła na pewno wpuściłaby toksyczną substancję w jej ciało i obserwowała z uśmiechem na twarzy jak powoli umiera.
Kim ona jest? Czy to przez nią mam to chore wrażenie bycia obserwowaną?
Przyrządzając zamówioną Americano czuła ogromną presję zrobienia tego idealnie. Pomimo dużego doświadczenia, czuła się jakby była pierwszy dzień w pracy. Postawiła ją na blacie stołu z delikatnym uśmiechem, na co kobieta jedynie skinęła głową na tyle delikatnie, aby nie naruszyć swojej fryzury.
To było pierwsze tak stresujące zamówienie w całej karierze dziewczyny.
***
-Nie mogę na to pozwolić- powiedział zdecydowanym głosem Baekhyun.
Zarządzanie firmą w ciągu ostatnich dni stało się jeszcze bardziej uciążliwe. Miał na głowie zatwierdzanie wielu ważnych projektów, które tworzył każdy dział. Starał się podchodzić do wszystkiego z opanowaniem, podejmować decyzję ze spokojem, myśląc o wszystkich konsekwencjach, jednak mimo tylu postawionych przez siebie samego warunków, robił to bardzo szybko.
-To jedyne, co możemy zaproponować. Nie chcemy znowu się narazić- odpowiedział z delikatnym zdenerwowaniem mężczyzna. Był o wiele starszy od Baekhyuna, a co za tym idzie- miał bardzo bogate doświadczenie, jednak to pod skrzydłami nowego szefa czuł się najlepiej.
-Rozumiem i cieszę się, że razem ze swoim zespołem dbasz o dobro całości- odparł z delikatnym uśmiechem ciemnowłosy, jednak po chwili znowu przybrał poważny wyraz twarzy- jednak tu nie chodzi o narażanie na złą opinię, a na straty finansowe. Wiesz, że lubię ryzykować, ale nie mogę postawić aż tyle na tej szali. To zbyt niepewny grunt nawet jak dla nas. Potrzebujemy czasu, aby go zbadać, a następnie postawić najbardziej zdecydowany krok z całej konkurencji. Ale zostawię sobie ten projekt, bo jestem pewien, że się przyda.
Mówił to z pełnym opanowaniem i świadomością własnych słów, jakby równie dobrze opowiadał o tym, co robił poprzedniego wieczora. To przychodziło mu zupełnie naturalnie. Wszyscy sądzili, że urodził się jako lider.
-Nie rozumiem pewnej rzeczy, Baekhyun- mężczyzna westchnął, co zmusiło młodszego do podniesienia swojego wzroku na niego- jesteś najmłodszy w tej firmie, a nie dość, że jesteś w niej najwyżej postawiony, bo jesteś szefem, to jeszcze masz tak wszechstronnie rozwinięty umysł. Zawsze wiesz jaki krok postawić w kierunku zwycięstwa, wyjdziesz nawet z najgorszej sytuacji, wiesz jakie znajomości warto utrzymać, aby czerpać z nich korzyści. Skąd?
Baekhyun zaśmiał się cicho, na chwilę spuszczając wzrok na blat swojego biurka, na którym panował minimalizm. Był świadom wszystkiego, o czym mówił jego współpracownik. Od zawsze był najlepszy w obmyślaniu strategii, posiadał nienaturalnie duże wyczucie oraz intuicję i prawie nigdy się nie mylił. Wiedział, w jaki sposób ludzie na niego patrzyli. Był za młody by posiadać tak wiele. Był za młody, by stracić tak wiele.
-Nie jestem pewien, co mam Ci odpowiedzieć. Myślę, że to nie jest jedynie kwestia genów- spojrzał wymownie przed siebie, odnosząc się do ludzi przypisujących jego własny sukces jedynie ojcu, tak jakby stworzył tę firmę i wyprowadził na sam szczyt, a następnie przekazując ją swojemu synowi,a on tylko od małego uczulał Baekhyuna na wiele rzeczy, a także wiele go uczył. Zawsze pozostanie jego najlepszym nauczycielem- ale przede wszystkim pomysłu i determinacji, którą się posiada. Można budować swój sukces latami, jednak bez chęci nie da się go utrzymać. Każdy budynek ma swój fundament, tak jak i każdy biznes. Trzeba mieć świadomość na czym się tworzy i co to za sobą niesie, a ja doskonale o tym wiem. Dlatego nie upadliśmy. I nie upadniemy- dodał z pełną pewnością siebie.
Obserwował swojego pracownika, który chłonął każde jego słowo. Widział w nim siebie jako dziecko, które wysłuchiwało z uwagą swojego ojca.
-Pamiętaj Baekkie- mówił ze spokojem, poprawiając okulary, które ześlizgnęły się z jego nosa- konkurencja nie istnieje, jeśli wiesz jak się jej pozbyć. Znasz to powiedzenie, przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej?- zapytał chłopca z szczerym, ciepłym uśmiechem.
-Tak, tato. Chyba wiem, co chcesz przez to powiedzieć.
-Oczywiście, że wiesz. Zawsze bądź blisko swojej konkurencji, żeby poznać jej słabości, a potem je wykorzystać przeciwko niej. Wiem, że może to brzmieć okrutnie, ale wykorzystasz to w wielu dziedzinach swojego życia- odpowiedział spokojnie ojciec- wiesz Baekkie- westchnął- ludzie na ogół ignorują niebezpieczeństwo, udają, że go nie ma albo ich nie dotyczy. Uważam to za błąd. Żeby pozbyć się czegoś ze swojego życia na stałe, należy je bardzo dobrze znać, bo tylko wtedy mamy pewność, co jesteśmy w stanie wykorzystać.
-Dziękuję, Baekhyun. Wrócę już do obowiązków- wstał dość pośpiesznie, a następnie udał się do drzwi- miłego dnia!
-Wzajemnie, Henry. Powodzenia- rzucił z uśmiechem mężczyzna.
Nie odwracał wzroku od okna, a właściwie widoku zza niego. Ogromne miasto, ogromne możliwości. Ludzie w tym świecie nie wyglądają, jakby wiele znaczyli, a tak naprawdę go budują. Tworzą jego dobre i złe strony.
Usłyszał wibracje telefonu, który leżał na krańcu biurka. Powoli się odwrócił i zerknął na ekran. Zauważył wiadomość od nieznanego mu numeru z załącznikiem. Nie był pewien, czy powinien otworzyć tę wiadomość czy zwyczajnie ją usunąć, jednak intuicja podpowiadała mu, że powinien ją zobaczyć. Przeciągnął smukłym palcem po ekranie, wchodząc w ową wiadomość.
Jego źrenice rozszerzyły się, a dłoń delikatnie zatrzęsła się. On i Taeyeon w restauracji. Dzień, w którym kobieta złożyła mu absurdalną propozycję. Nie sądził, że ktoś może nasyłać na nich fotoreporterów, szukając tym samym skandalu. Czy to była kolejna zagrywka ze strony tabloidów?
Gdy złość zaczęła wypełniać Baekhyuna, przyszła kolejna wiadomość, również ze zdjęciem. Tym razem zrobione ewidentnie z ukrycia. Znajdował się na nim sam, szedł w stronę auta. To było po tym, jak zatrzasnął się z Seoyun w toalecie męskiej. Westchnął z irytacją. Czy to media planowały zacząć kolejny dramat czy ktoś mu właśnie groził?
Usiadł w fotelu stojącym przy biurku, na którym położył telefon. Nie rozumiał celu tej wiadomości. Miała go przestraszyć? Uświadomić w czymkolwiek? Zaczął nawet podejrzewać, że to właśnie Taeyeon znowu z nim pogrywa. Jednak to byłoby dość dziwne, zważywszy na fakt, że na zdjęciu znajduje się także ona, a Taeyeon na pewno nie chciałaby doprowadzać tropu na samą siebie. Ona jest zdolna do wszystkiego, Baekhyun. Nie wykluczaj jej.
Chwycił telefon, a następnie znalazł w kontaktach numer do jednego ze swoich znajomych. Nie wszystkie znajomości muszą być legalne, pomyślał. Porozumiał się z mężczyzną, który zajmuje się hackerstwem. Musiał wiedzieć skąd wysłano wiadomość, a przede wszystkim do kogo należy numer. Jedynie Chanyeol wiedział o jego nie do końca zgodnych z prawem znajomościach, dlatego miał pewność, że jeśli to ktoś z jego otoczenia to zrobił, nie dowie się, że Baekhyun rozgryzie każdego.
Jednak czuł pewnego rodzaju niepokój. Tak jakby coś miało się stać.
***
Nawet nie widziałam, że aż tak tęskniłam za pisaniem. I oczywiście za wami!
Poprawiłam poprzednie rozdziały, aby wygodniej się je wam czytało.
Jednak rozszerzenia w szkole uderzyły mnie z podwójną siłą i jedyne co robię to się uczę. Mam jednak nadzieję, że umilę Wam ten piątkowy wieczór. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro