Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

nine


W jej głowie tkwiły tylko jego oczy.  Wypełnione głodem, złością, tęsknotą i strachem. Nie chciała go zostawiać. Głos serca kazał jej tam wrócić i zebrać jego cały ból z miękkiego dywanu, ale wiedziała, że nie posiada aż tak dużych przywilejów, aby to zrobić. To krzywdziło ją jeszcze bardziej. Zaczynała odczuwać coraz więcej względem młodego mężczyzny. 

Mimo, że dopiero zaczął się weekend, w kawiarni był ogromny ruch. Dziewczyna ledwo dawała radę unieść tacę z kilkoma zamówieniami jednocześnie, rozkładając je na swoich ramionach. Jej współpracownica zdecydowanie lepiej to znosiła, bowiem Seo nie należała do zbyt rozbudowanych. Była drobna, miała też dziecięce rysy twarzy, przez co często miała problem z załatwianiem spraw w banku czy kupnem alkoholu w klubach, mimo że była dorosła. Koleżanka z pracy była prawdziwą przedstawicielką kobiet, Seo niejednokrotnie mówiła jak bardzo jej tego zazdrości. Praca szła jej z większą łatwością, przesuwała się między stołami z niezwykłą gracją i zwinnością, zbierając puste kubki i talerzyki. 

Ciemnowłosa oparła się o blat i zgarnęła włosy, które wyślizgnęły się z jej niskiego kucyka. W radiu usłyszała jedną ze swoich ulubionych piosenek zespołu, który od zawsze kochała. Nigdy nie odpuszczała sobie zakupu płyt Depeche Mode, a jeśli miała okazję to również i biletów na koncerty. Poruszała delikatnie biodrami w rytm kawałka. Na moment zamknęła oczy, aby w wyobraźni znów znaleźć się na widowni i czuć tę niepowtarzalną radość, podniecenie i podziw. Mimowolnie podniosła kącik ust, jednak z krainy marzeń wyrwała ją dłoń, która delikatnie poklepała ją po ramieniu. To była jej współpracownica.

Megan mieszkała w Europie przed wylotem do Korei. Było to widoczne, wystarczyło spojrzeć na jej długie, blond włosy czy oczy o odcieniu oceanu. Jednak najbardziej charakterystyczna była jej jasna karnacja o której marzyło mnóstwo koreańskich celebrytów. Seo nigdy nie potrafiła zrozumieć dlaczego sztuczność jest lepsza niż naturalność, jaki ma cel wybielanie zdjęć idolów młodych ludzi, którzy później wpadają w kompleksy.

-Wiem, że kochasz Depeche Mode, ale doniesienie zamówienia klientom musi cię usatysfakcjonować w pracy!- Megan zaśmiała się dźwięcznie, podając dziewczynie tacę z dwiema, wysokimi szklankami Latte, długimi łyżeczkami i torebkami cukru z logiem kawiarni. 

Westchnęła, a następnie ruszyła w stronę stolika, który pokazała jej blondynka. Widziała tylko ciemne, długie, idealnie wyprostowane włosy opadające na zdecydowanie zbyt drogie ubrania. Odłożyła delikatnie tacę na ciemny stolik, a następnie podała zamówienia, szybko zabierając co powinna. 

-Proszę bardzo, Pani zamówienie- uśmiechnęła się, podnosząc wzrok na kobietę. Jej spojrzenie było zimne i szorstkie, nie potrafiła długo utrzymać kontaktu wzrokowego- podać coś jeszcze?

-Nie, na razie dziękuję- kobieta wysiliła się na uśmiech. Seo poznała ten głos. Odwiedził mieszkanie Baekhyuna i igrał z nim. To przez ten głos musiał wszystko przemyśleć, bo nie dałby mu spokoju. Nie mogła uwierzyć, że teraz ona ma z nim do czynienia. Kiwnęła głową, a następnie ruszyła w stronę baru. 

W tym samym czasie Chanyeol otworzył potężne drzwi i przedzierając się przez zapełnione ludźmi pomieszczenie, dotarł do kasy, którą obsługiwała wysoka blondynka. Zlustrował wzrokiem jej sylwetkę, a następnie się uśmiechnął.

-Dzień dobry, szukam Seoyun. Niska brunetka, czasem przychodzi tu do pracy- położył swoje idealne dłonie na mahoniowym blacie. Dziewczyna na dłużej zatrzymała na nich swoje błękitne spojrzenie, które dopiero po chwili podniosła. Była zaskoczona wizytą przystojnego, młodego mężczyzny. Zaczęła się zastanawiać gdzie jej współpracownica poznaje takich.

-Czasem roznosi zamówienia, akurat teraz jest to "czasem"- zaśmiała się i spojrzała w stronę kelnerki, o której była mowa- czy mam coś Panu podać?

-Tak, poproszę- przerwał, aby dać jasnowłosej czas na wyciągnięcie notesu, a następnie cicho odchrząknął- średnie capuccino z mlekiem sojowym i podwójnym cukrem, swój numer i ciasto marchewkowe- na te słowa cicho się zaśmiała.

-Widzę, że mamy podobny gust, może rzeczywiście powinnam podać swój numer, żeby mógł mnie Pan zaprosić na kawę.

-Nie pytałbym bez powodu- zaśmiał się, ciągle obserwując pracownicę- jestem Chanyeol, prywatnie może obyć się bez formalności.

-Megan, miło cię poznać Chanyeol- odłożyła kartkę z zamówieniem na bok, a następnie zajęła się robieniem kawy- Seoyun powinna zaraz się pojawić.

-To już nieistotne, mam ciekawsze towarzystwo- delikatna chrypa w jego głosie wywołała dreszcze u dziewczyny. Nie wiedziała, co się dzieje, przecież nie dopuszczała do siebie ludzi.

-Powinieneś cierpliwie poczekać na Seoyun, a nie szukać nowego towarzystwa!- zaśmiała się, krojąc ciasto marchewkowe. Miała ogromną ochotę wziąć widelec i zamknąć się w schowku, aby móc je zjeść, nie narażając się na krytykę innych.

Mężczyzna był coraz bardziej zaintrygowany blondynką. Pociągała go jej niedostępność, przez co chciał ją bliżej poznać. Zaczął rozumieć, dlaczego Baekhyun docenił jego kuzynkę i ile trudu będzie musiał w nią włożyć.

-Myślę, że mogę się poświęcić- nie spuszczając z niej wzroku, nagle poczuł zapach kwiatowych perfum i już wiedział, że była to osoba dla której pofatygował się tu przyjść. Seoyun na jego widok stanęła w lekkim szoku i rozpoczęła obserwację oraz ocenę sytuacji.

-Już nie- Megan z uśmiechem podała zamówienie Chanyeolowi- włożyłam w to dużo wysiłku, mam nadzieję, że będzie ci smakować!- powiedziała z pełną gracją- wracam do pracy, do zobaczenia Chanyeol.

-Powodzenia, Megan. Do zobaczenia- posłał jej wyjątkowo ładny i szczery uśmiech, odprowadzając ją wzrokiem do stolika, z którego zaczęła zbierać pozostałości po zamówieniach.

Seoyun była jeszcze bardziej zaskoczona niż kilka sekund wcześniej. Cisnęło jej się wiele pytań, ale głównym z nich było: "co się tu właśnie stało?". Jednak wiedziała, że Chanyeol nie znalazł się przypadkowo w kawiarni, w której codziennie podaje kawę jego szefowi.

-Zanim zapytasz, bo wiem że to zrobisz, poznałem Megan przypadkowo, ale bardzo mi się to podoba i liczę, że poznamy się bliżej. Druga sprawa, tak- nie jestem tu przypadkowo i myślę, że powinniśmy porozmawiać. Teraz- brzmiał poważnie, mimo, że kilka chwil wcześniej był pochłonięty flirtowaniem z młodą pracownicą.

-Tak, to prawda, Megan jest atrakcyjna i wcale nie dziwi mnie to, że taki babiarz jak ty się nią zainteresował!- zaśmiała się i wzięła łyk kawy.

-Dla niej mogę się ustabilizować. Zostaw!- odebrał napój, delikatnie uderzając w dłonie niższej od siebie kuzynki- zrobiła ją dla mnie, nie dla ciebie, pasożycie.

-Kocham cię, Channie- westchęła i posłała mu uśmiech- co to za sprawa, o której chcesz pilnie rozmawiać ze mną w pracy?

-Otóż- odłożył szklankę- czy Baekhyun mówił ci o swojej poprzedniej kobiecie?

-Nie chciałam naciskać. Swoją drogą, siedzi przy oknie i ewidentnie na kogoś czeka. Zamówiła dwie szklanki Latte, chyba że jest maniaczką kawy.

Chanyeol spojrzał na kobietę i ciężko westchnął. Wiedział, że ta rozmowa będzie znacznie dłuższa niż przypuszczał.

-Jak tylko to skończę, będę musiał szybko wyjść, nie sądziłem, że tak to się skończy- wziął łyk kawy i usiadł na krześle, sadzając ciemnowłosą obok siebie. Zmarszczyła brwi.

-Powiedz o co chodzi. Czy Baekhyunowi coś grozi? Zrobiła mu coś?

-Nie, jeszcze nie wpłynęła na niego w żaden sposób- przetarł boki szklanki palcem wskazującym, na którym sygnet odbijał promienie słońca, wpadające przez wysokie okna, a następnie podniósł poważne spojrzenie. Atmosfera się napinała- mam człowieka, który przenosi wiele różnych informacji- powiedział do niej szeptem.

-Co ci przekazał? Chan, muszę to wiedzieć, tu chodzi o Baekhyuna- wyraźne zmartwienie było wyczuwalne w jej głosie.

-Ona nie przestaje planować. Musisz albo trzymać się bardzo blisko Baekka i zostać niezauważona albo urwać kontakt i zatrzymać go na relacjach klient-pracownik- usłyszał charakterystyczne skrzypnięcie drzwi. Kątem oka zauważył, że osoba, która się tu właśnie znalazła, zmierza w stronę stolika Taeyeon- na mnie już pora, zaczyna robić się niebezpiecznie, a nie mogą mnie zauważyć. Zdradzę ci więcej szczegółów później, najpierw zakończ pracę- wstał i szybko zlustrował pomieszczenie, aby ocenić etap, na jakim się znalazł- i dopilnuj, żeby twoja ładna koleżanka dotarła do domu, bo to moja przyszła kobieta, trzymaj się- cmoknął ją w czoło, a następnie szybko wyszedł, żegnając się uprzednio z Megan.

Nie miała chwili, aby zadać pytanie i uzyskać odpowiedź. Nie mogła też zrozumieć, co grozi jej, a co gorsza- co grozi młodemu biznesmanowi. Nie potrafiła skupić się na obowiązkach przez natłok myśli, dlatego czuła wewnętrzną potrzebę zasięgnięcia porady, a przede wszystkim rozwiania wątpliwości.

Przyjrzała się stolikowi młodej kobiety, na przeciwko której siedział wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o kasztanowym odcieniu włosów. Nie mówił zbyt dużo, co było prawdopodobnie wywołane gadatliwością jego towarzyszki. Z ogromnym entuzjazmem i zaangażowaniem objaśniała mu coś, co rodziło u Seoyun jeszcze więcej pytań. 


***

Chanyeol od kilku minut agresywnie pukał w drzwi mieszkania Baekhyuna. Przypuszczał, że był na tyle pochłonięty pracą, że inny dźwięk niż stukanie palców w klawiaturę czy drukujących się papierów, nie przykuje jego większej uwagi. Ciężko westchnął, a następnie położył smukłą dłoń na błyszczącej klamce. Pomyślał, jak banalne byłoby włamanie się do jego apartamentu, skoro zostawia otwarte drzwi, jednocześnie nie reagując na jakiekolwiek próby zwrócenia jego uwagi. 

Po przekroczeniu progu mieszkania, w jego nozdrza uderzył intensywny zapach wanilii. Nic dziwnego, był to jeden z ulubionych zapachów przyjaciela Chanyeola, co po czasie stało się jego znakiem rozpoznawalnym. Podniósł czekoladowe tęczówki w stronę drzwi prowadzących do gabinetu. Nie musiał zastanawiać się zbyt długo, za dobrze znał swojego szefa. Ruszył w tę stronę bez większego zastanowienia i zobaczył to, czego się spodziewał. Młody, zmęczony mężczyzna siedzący w idealnej, prostej pozycji przy ciemnym, szerokim biurku na którym w równych odstępach leżały pliki papierów. Chanyeol był pewien, że każda ze zgromadzonych kartek była posegregowana według daty wydania, tematu, a także w kolejności alfabetycznej. Tylko w takim porządku Baekhyun mógł najwięcej zrobić, mimo że wszystko kosztowało go mnóstwo energii, a także czasu. Jego dłonie delikatnie drżały, co było wynikiem braku magnezu, jaki wywołały dziesiątki kubków kaw. Wyższy zauważył, że myśli nie dają mu spokoju, a ucieczka w świat pracoholizmu już dawno przestała pomagać.

Chanyeol wpadł w fotel utrzymany w ciemnych, stonowanych barwach i chwilę przyglądał się mężczyźnie na przeciw niego. Wiedział, że nawet go nie zauważył.

-Oj Baekhyun- westchnął ciężko, co w końcu wywołało u niego jakąkolwiek reakcję; podniósł wzrok- oboje doskonale wiemy, że pracujesz nie po to, żeby pracować- te słowa sprawiły, że Baekhyun ściągnął brwi w geście niezrozumienia.

-Nie rozumiem o czym mówisz, Chan. Mamy mnóstwo projektów do wykonania do końca tego miesiąca, kilka spraw których nie udało się zamknąć w poprzednim, a ja nie mogę pozwolić na jakikolwiek spadek w tej firmie.

-Każdy z szefów działów, jakie wyznaczyłeś, prawdopodobnie właśnie o tej porze pije koktajl na plaży albo pływa. Dlaczego masz zajmować się sprawami, w których oni też mają uczestniczyć?- spojrzał na niego z politowaniem- daj sobie czas na wzięcie oddechu. I wypuszczenie go.

-Nie mogę. Doskonale wiesz, że tego nie zrobię- westchnął i założył ręce za głowę. Jego strój nawet w domowym zaciszu był nienaganny; śnieżnobiała koszula z rozpiętymi dwoma guzikami na jej samej górze, czarne obcisłe spodnie, które przyozdabiał niezwykle drogi pasek. 

-Przez tę zdzirę Taeyeon?

-Wyrażaj się. To, że nie jesteśmy razem nie oznacza, że można ją obrażać.

-Jak zwykle prawdziwy gentleman- zaśmiał się cicho- zacznijmy w takim razie jeszcze raz. Czy twoje zapracowanie wynika z natłoku myśli i naciskającej na ciebie konieczności wyrażenia Taeyeon swojej pozycji w tej sytuacji?

-Tak- ponownie westchnął- zdzira. 

-Doskonale się rozumiemy- Chanyeol wtopił się w fotel, ciągle obserwując przyjaciela- dobrze wiem, że wcale nie chcesz do niej wracać, ale nie chcesz tego szybko kończyć tylko po to, żeby złamać jej serce, tak, jak ona zrobiła to tobie.

-Nie chcę łamać jej serca. Sama to zrobi, gdy zrozumie, że nie chcę jej przygarniać.

-Czyli chcesz jej złamać serce, ale grzeczniej niż ja bym to zrobił- Baekhyun wywrócił oczami na te słowa, co wywołało u Chana śmiech.

Baekhyun wstał i ruszył w stronę uchylonych drzwi. Jego przyjaciel zrobił to samo, bo wiedział, że trafią do kuchni w której zrobi kawę. Znał go zbyt dobrze.

-Co właściwie robisz w moim mieszkaniu?- wyjął dwa kubki, co zwiastowało długą rozmowę.

Chanyeol przysiadł na czarnym hokerze, obserwując poczynania przyjaciela. 

-Wiedziałem, że sam nie narazisz swojej dumy i nie poprosisz o pomoc. Nawet Seoyun się zmartwiła- westchnął- chłopie, rozejrzyj się w końcu. Życie to nie tylko gonitwa za pieniędzmi i wykonaniem wszystkich zadań w perfekcyjnie zaplanowanej kolejności.

Baekhyun spojrzał w czerń kawy. Słowa, które właśnie usłyszał, są prawdą. Męczyły go niezamknięte sprawy, nie mógł zbudować żadnej relacji nie wiedząc, co jest z tą. To nie był koniec relacji, to był dopiero koniec związku. Miał dość tej kobiety, wymazał ją całkowicie ze swojego serca, ale w głowie ciągle miał zbyt dużo myśli, a teraz potwierdził swoje stwierdzenia- musiał to zakończyć raz, a dobrze.

-Seoyun się tym zainteresowała?- położył kubek kawy przed swoim przyjacielem, stawiając obok cukiernicę. Czekał, aż wsypie 4 łyżeczki i wypije ją ze smakiem.

-Jest tym bardzo zmartwiona. Zawsze lubiła angażować się w takie krzywdzące i brutalne sprawy, ale podświadomie- po tych słowach, Chanyeol zamoczył wargi w gorącym napoju. Uwielbiał kawę.

-Polubiłem ją od momentu, w którym podała mi kawę. To jest ten typ połączenia, którego nie da się wyjaśnić- Baek oparł się o blat, a następnie wziął łyk z białego kubka.

-Pasowalibyście do siebie, chociaż wydajecie się zupełnie inni. Żyjecie w dwóch różnych światach.

-Ciekawym doświadczeniem byłoby połączenie ich- zaśmiał się, a Chan poszedł w jego ślady.

Oboje jeszcze wtedy nie wiedzieli, że ten dzień był dopiero początkiem całego ciągu zdarzeń, który będzie ich spotykał przez długi czas. 


Rozdział pisany po nocach, nie sprawdzam bo zależy mi na opublikowaniu tego "na gorąco" gdy mam wenę. Zaraz biorę się za kolejny rozdział, a mam na to czas dzięki maturzystom, mam czas wolny i właśnie w ten sposób go wykorzystuję. Do zobaczenia jak najszybciej, napiszcie co sądzicie! Wprowadzam coraz więcej osób, aby akcja mogła powoli się rozwijać. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro