Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Kiedy zeszłam na dół od razu zostałam zaatakowana przez Elenę i to dosłownie, bo w tej chwili leże pod nią na kanapie.

- Odwaliło ci?! - krzyknęłam zrzucając ją z siebie co spotkało się z jej jękiem.

- Mi?! - krzyknęła- To tobie coś odwala! I to od kąt zginęli nasi rodzice! - nadal krzyczała.

- Poprawka - powiedziałam bez emocji- To byli TWOI rodzice. Ja nie byłam, nie jestem, i nigdy nie będę ich córką! Oni mnie tylko wychowali, i tak zawsze kochali bardziej ciebie! - krzyczałam łamiącym się głosem. - To ty zawsze byłaś ich oczkiem w głowie- krzyczałam jej to prosto w twarz patrząc się jej w oczy.
- Ja zawsze byłam na drugim miejscu! Oni nigdy nie zwracali na mnie większej uwagi! Tylko ty się liczyłaś!  - teraz już łzy płynęły po moich policzkach. - I wiesz co?! Zapłacisz mi za to! Będziesz cierpieć! Tak jak ja cierpiałam! - krzyknęłam a następnie w wampirzym tępię wybiegłam z domu zostawiając ją i Jeremy'ego w prawdziwym szoku.

Biegnąc przed siebie nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się w samym środku lasu, ale w tym momencie mnie to wali tak jak wszystko inne. Jestem po prostu załamana.

Padłam na kolana i z głową w rękach zaczęłam płakać. Po prostu płakać. Nie mam już na nic w tym momencie siły. Moje życie się sypie jak domek z kart, a najgorsze jest to, że ja mogę tylko stać i patrzeć na to.

W jednym momencie przeleciał o mi przed oczami całe moje życie. Dzieciństwo, to jak dorastałam, wszystkie te dobre i złe chwile oraz... ich śmierć. W jednym momencie cały mój smutek zastąpiła złość i nienawiść...nienawiść do ludzi którzy zniszczyli mi życie! Którzy śmieli nazywać się moją rodziną!

PO CO ONI MNIE BRALI?! PO CO?! MOŻE W DOMU DZIECKA BYŁOBY MI LEPIEJ! MOŻE ZNALAZŁBY SIĘ KTOŚ KTO DAŁBY MI MIŁOŚĆ!

Miałam ochotę krzyczeć, wyżyć się! I tak też zrobiłam, zaczęłam po prostu się drzeć!
A wokół mnie pojawił się płonący pentagram!

TAK DOBRZE SŁYSZYCIE! PENTAGRAM!

Dobra, nie powiem lekko się wystraszyłam gdy go zobaczyłam, a zwłaszcza gdy uświadomiłam sobie..., że to ja stoję po środku... A moje dłonie płoną...

Tak właśnie o tym mówiłam wam wcześniej... Gdy targają mną emocje to nie panuje nad tym, ale jeszcze NIGDY NIE STWORZYŁAM PENTAGRAMU!!!

( tak to mniej więcej wygląda, tylko zamiast Bonnie wyobraźcie sobie Cass i zamiast nocy dzień)



                  Elena POV


Po tym jak Cassandra wybiegła:

Razem z Jeremy'm stoimy już od 10 minut w całkowitym szoku.

Czy ona to tak na poważnie?

- Co się właśnie stało? - zapytał zdziwiony Jeremy.

- Ja... Ja sama nie wiem- odpowiedziałam patrząc dalej w to miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Cassidy.

-  To było do niej nie podobne - powiedział - I to " Zapłacisz mi za to! Będziesz cierpieć! Tak jak ja cierpiałam! " Co ty jej zrobiłaś? - zapytał patrząc na mnie.

- Ja... Ja...  Nie wiem - odpowiedziałam ze szlochem, a Jeremy mnie przytulił.

- Chociaż, jakby spojrzeć na to z jej strony to prawda, rodzice faktycznie poświęcali ci więcej uwagi i miłości niż jej - powiedział Jeremy. - No i te żarty, ze strony Caroline, z resztą... ty też nie byłaś lepsza Eleno- powiedział cicho patrząc na mnie.

- Ja... Ja wiem Jeremy, ale ja żałuje, żałuje tego wszystkiego co jej zrobiłam- mówiłam ze szlochem.
- Ja przepraszam- powiedziałam.

- Powinnaś to powiedzieć Cassidy, nie mnie Eleno- popatrzył na mnie z powagą.



              Cassandra POV


-Dobra, spokojnie będzie dobrze tylko się uspokój- mówiłam do siebie, co trochę pomagało.

Po chwili, gdy byłam już spokojna cały ogień znikł a ja mogłam odejść z miejsca w, którym się znajdowałam.  

- No proszę, kiedy ostatni raz się widzieliśmy nie miałaś takiej mocy- usłyszałam za plecami męski głos.
- Dobrze ci radzę słoneczko,  nie odwracaj się- powiedział gdy chciałam to zrobić.

- Kim jesteś?! - zapytałam ostro.

- Nie pamiętasz mnie słoneczko? - zapytał, a jego głos coraz wyraźniej było słychać.

- Nie- odpowiedziałam i zaczęłam ostrożnie iść w przód.

- To źle, bo ja pamiętam cię bardzo dobrze- usłyszałam tuż za mną, co dało mi do wiadomości, że trzeba wiać! I tak też zrobiłam!

Biegłam tak szybko jak tylko potrafiłam, ale i tak wiedziałam, że zaraz mnie dogoni. Jedno było pewne! Nie był człowiekiem!

- I tak cię złapie- usłyszałam jego śmiech.

Dobra, co robić?! CO ROBIĆ?! Myślałam gorączkowo.
TELEFON!
Wyciągnęłam go szybko z kieszeni uważając by tylko mi nie wypadł z rąk i wykręciłam numer do Bekah.


                Rebekah POV

Właśnie malowałam paznokcie, gdy mój telefon zaczął dzwonić a na wyświetlaczu pojawił się napis "Rudzielec".

- Elijah, odbierzesz i dasz na głośno mówiący, proszę- popatrzyłam na brata.
A on wykonał moją prośbę, na co pokiwałam głową jako dziękuję.

- Hej, co jest? - zapytałam a w odpowiedzi usłyszałam ciężkie sapanie, co mnie troszkę zmartwiło.
- Cassidy, odezwij się, to nie jest śmieszne! - powiedziałam zirytowana.
- Rebekah... Rebekah.. Proszę cię pomóż mi!!! - mówiła histerycznie a ja, jak i moi bracia skierowaliśmy wzrok na telefon.
- Co się dzieje?! - zapytałam poważnie.
- Nie wiem, ktoś mnie goni!!! I on nie jest człowiekiem!!! - pisnęła histerycznie, a ja usłyszałam w tle męski głos krzyczący, żeby nie uciekała, bo i tak ją złapie.
- Rebekah, jestem w lesie proszę cię... POMOCY!!! - wrzasnęła, a potem nastała cisza i połączenie zostało zakończone, a ja wylałam lakier i krzyknęłam przerażona patrząc na moich braci.

- Co to było? - zapytał poważnie Kol.

- Nie wiem, ale na pewno nie żart! - powiedział Elijah.

- Więcej niż na pewno! -powiedziałam oburzona.

- Dobra, co to za dziewczyna? - zapytał Nik.

- Cassandra, siostra Eleny.
Poznałyśmy się w szkole, od razu ją polubiłam, ponieważ jesteśmy podobne i dobrze się dogadujemy- powiedziałam a on pokiwał głową.

- Nie mówiła ci czy ma jakieś kłopoty, czy coś podobnego? - zapytał Elijah.
A ja pokręciłam głową.

- Nie, nic mi na taki temat nie mówiła. - Ale nienawidzi swojej siostry, i  czuje, że ona ma z tym coś wspólnego. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. - Jadę do tej szmaty i wszystko mi wyśpiewa! Po dobroci czy nie wyciągnę z niej wszystko! - powiedziałam wkurzona, nie, nie wkurzona, WKURWIONA!

- Pojedziemy wszyscy- powiedział spokojnie Elijah.

I tak też zrobiliśmy, a po chwili byliśmy już pod domem Gilbert'ow.





Mam nadzieję, że się wam podobał rozdzialik😈😈😈

Do Zoba

I

Buziaczki x _Cassidy_x 😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro