Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 51


Aria POV


W tej samej chwili, kiedy ja wbiłam nóż w serce mojej ciotki tym samym ją zabijając, Cassidy zemdlała.

Od razu znalazłam się obok niej.

- Cassidy- poklepałam ją po policzku, ale to nic nie dało.
Kilka sekund później usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i do środka wbiegła grupka osób, jak mniemam przyjaciele Cassidy.

- Nie dobrze - westchnęłam.

-Kim jesteś? - usłyszałam obok
siebie głos jakiejś brunetki.

- Aria, miło mi.
Jestem wiedźmą i myślę, że dam radę jej pomóc- stwierdziłam nie odrywając wzroku od Cassidy.

- Uratujesz ją? -usłyszałam jakiś drugi damski głos.

- Tak, tylko tu nie ma do tego warunków - mruknęłam zabierając od Matt'a książkę.

- Zabierzemy ją do nas, a ty jeśli chcesz jej pomóc, to pojedziesz z nami - powiedział jakiś brunet w garniturze.

-Zgoda- pokiwałam głową patrząc na niego.

- Czemu to robisz? -zapytał blondyn stojący obok.

-Jestem jej to dłużna- powiedziałam, a on pokiwał głową.

-Nie traćmy czasu! - powiedziała ta sama blondynka.

Dwadzieścia minut później byliśmy pod jakąś wielką rezydencją.

No nieźle pomyślałam wysiadając ze swojego samochodu.

Po wejściu od razu wszyscy udaliśmy się do pokoju Cassidy.

- Okej, Matt daj mi to- powiedziałam podchodząc do chłopaka i zabierając od niego fiolkę.

Usiadłam obok Cassidy, która obudziła się w ciągu drogi i podałam jej buteleczkę.

- Wypij- powiedziałam, a ona zrobiła to co kazałam, w czasie gdy ja zaczęłam szeptać formułkę zaklęcia.

Wypowiedziałam ostatnie słowo i zamknęłam księgę.

- I co już? - usłyszałam obok siebie rozbawiony głos jakiegoś bruneta.

- Tak, w ciągu kilku godzin powinna do siebie dojść. Teraz najlepiej iść i dać jej odpocząć- powiedziałam patrząc na resztę zgromadzonych.

Niechętnie, ale wyszli.
Zeszliśmy do salonu, gdzie przez długi czas rozmawialiśmy.
Dowiedziałam się kto jak się nazywa i dostałam ofertę noclegu, którego i tak nie mogłam odmówić.
Niektórzy byli całkiem mili.
Nawet nie zorientowałam się kiedy nastał wieczór.


Cassandra POV


Obudził mnie chłodny powiew wiatru, pewnie nie zamknęłam wczoraj okna. Otworzyłam oczy i podniosłam się siadając po turecku.
Czułam się świetnie.
Jakby wszystkie siły do mnie wróciły.

W doskonałym humorze wstałam i poszłam do garderoby wybrać jakieś ubrania na dziś.

Poszłam do łazienki i po szybkim prysznicu ubrałam się, zrobiłam makijaż oraz rozczesałam włosy.

-Hej- stwierdziłam będąc już na dole.
-Chce ktoś kawy? - spytałam idąc do kuchni.
Odpowiedziała mi cisza, czyli chyba nie.

Wyciągnęłam z szafki jakiś pierwszy lepszy kubek i nalałam do niego kawy.

Z napojem wróciłam do salonu, gdzie wszyscy jakoś dziwnie mi się przyglądali.

- Zobaczyliście ducha czy co? -zapytałam rozbawiona.

-Umiesz robić lalki Voo Doo? - zapytał Kol.

-Może umiem, ale po co ci ta wiedza? - popatrzyłam na niego z rozbawieniem.

- Potrzebował bym jedną- stwierdził z uśmieszkiem.

- Dopóki się nie dowiem po co, to ci jej nie zrobię, bo nie mam zamiaru uczestniczyć w twojej chorej intrydze- powiedziałam upijając łyka napoju z kubka.

- Nic jej nie jest, nadal jest wredna- stwierdził niezadowolony Kol.

-Nie wredna, a rozsądna- powiedziałam.

-Cieszymy się, że już dobrze się czujesz- powiedział Elijah z uśmiechem.

-Ja również, bo muszę chyba jeszcze coś załatwić - powiedziałam patrząc na Kath.

- Nie, nie musisz - stwierdziła rozbawiona.

- Doprawdy? - spytałam wrednie.

-Tsa -odpowiedziała.

- Wyjaśnicie nam o co chodzi? - zapytała Bekah.

- Niestety nie -stwierdziła Kath.

-Hej, a co z Alexem? - zapytał Matt.

-Jakoś nie widzę potrzeby, by po niego wracać -skomentowała złośliwie Aria.

-I ja się zgadzam, nie ma takiej potrzeby -stwierdziłam z uśmieszkiem.

-Kim jest Alex? - zapytał Elijah unosząc brew.

-Moim bratem, którym nie trzeba się przejmować.
Sam sobie poradzi- stwierdziła, a Elijah pokręcił z politowaniem głową.

Jeszcze dość długo siedzieliśmy i rozmawialiśmy, ale wszystko co dobre kiedyś się kończy...


- Jesteś tego pewna, że nie chcesz zostać w Mystic Falls? - spytałam patrząc na blondynkę, którą zdążyłam polubić.

- Tak, jestem pewna.
Masz mój numer, więc dzwoń proszę od czasu do czasu, będzie mi miło- powiedziała uśmiechając się.

-Na pewno tak zrobię-powiedziałam przytulając po raz ostatni dziewczynę, bo kiedy tylko ją puściłam weszła do auta i odjechała.


Po wejściu do rezydencji poszłam do pokoju Nika.

-Co robisz? -spytałam siadając na skraju jego łóżka i przyglądając się temu jak czegoś szuka.

-Szukam farb - stwierdził, a ja zachichotałam.

-Czemu się śmiejesz? -zapytał zirytowany idąc w moją stronę.

-Bo zgubiłeś FARBY-znowu zaczęłam się śmiać.

- To nie jest śmieszne- stwierdził przybliżając swoją twarz do mojej.

-Ależ jest i to bardzo - mruknęłam całując go.

Chwile potem nie wiem nawet kiedy, znalazłam się pod Nikiem.
(Od autorki: reszty wam opisywać nie będę, bo byłoby tego zbyt wiele, jakbym się rozpisywać zaczęła😂😂😏😏
Zresztą dobrze wiecie co teraz nastąpi😂😂😏😏)

Zaraz po wszystkim, oboje od razu usnęliśmy wtuleni w siebie.
Brakowało mi tego.











3/3

Mooooi drodzy przepraszam, że tak krótko i pewnie masakrycznie, ale chciałam by było to takie jakby hym podsumowanie tej przygody? Myślę, że tak to mogę ująć, więc obiecuje, że następny rozdział będzie lepszy! 😕🙂


Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro