Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 49


Znowu budzę się cała zalana potem.
Jest godzina czwarta trzydzieści, a ja wiem, że już nie zmrużę oka.
I tak jest od kilku dni.
Noc w noc to samo.
Codziennie nowy koszmar.
Teraz rozumiem o co chodziło Nadii z tym "Będziesz umierać w męczarniach i nawet to, że jesteś w połowie wampirem nie uchroni cię przed śmiercią".
Te koszmary wykańczają mnie nie tylko fizycznie, bo tracę siły, ale i psychicznie.

Mam tego już dość, a po niej nie ma śladu jakby się rozpłynęła w powietrzu!
Na okrągło kiedy tylko mam siłę, razem z Bonnie  przeglądamy wszystkie księgi i szukamy czegoś na temat, ale nigdzie nic nie pisze.
Jak tak dalej pójdzie, to ja naprawdę się wykończę...

Powoli wzdychając podniosłam się i podeszłam na trzęsących się nogach do okna.
Otworzyłam je i usiadłam na parapecie, który specjalnie dla mnie był tak urządzony, że zamiast zwykłego miejsca na kwiatki czy czegoś podobnego, było miejsce do siedzenia taka jakby pufa, a pod nią skrzynia na książki.
(W mediach macie jak to mniej więcej wygląda)

Oparłam nogi i głowę o ścianę, a następnie zamknęłam oczy rozkoszując się powiewem wiatru. 

Po chwili usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi i je zamyka.

- Znowu? - usłyszałam zmartwiony głos Nika.

- A jak sądzisz? - odpowiedziałam mu pytaniem na pytanie.

- Znajdziemy ją i dowiemy się co na ciebie rzuciła- powiedział obejmując mnie.

- Ty naprawdę w to wierzysz? - zapytałam.

- Tak, bo nie zostawię tak tego- odpowiedział.

- Jesteś naprawdę kochany, ale Nik oboje dobrze wiemy, że to nie nastąpi tak szybko. A ja nie wiem ile jeszcze wytrzymam, z dnia na dzień czuje się coraz gorzej i tracę więcej sił- westchnęłam.
-Ja... Ja się już chyba pogodziłam z tym, że... - zaczęłam, ale mi gwałtownie przerwał.

- Nawet nie waż się tak mówić, znajdziemy ją i cię jakoś wyleczymy- powiedział surowym głosem.

Ja i tak wiedziałam, że szansa na znalezienie Nadii była marna, ale pokiwałam głową nie chcąc się kłócić, bo nie miałam na to sił.

W pewnej chwili poczułam, jak mnie podnosi i niesie w stronę łóżka. Od ostatnich kilku dni co noc tak robił, bo ja co noc siadałam przy oknie i po jakimś czasie usypiałam przy nim chodź na kilka minut.

Czując poduszkę pod głową, zamknęłam oczy chcąc chodź na chwile usnąć, co po dłuższej chwili mi się udało.


Jestem w jakimś ciemnym pomieszczeniu, jest tu zimno i wilgotno...
Nie ma okien, a ściany są stare i popękane, jakby był to jakiś loch ze średniowiecza.
W pewnej chwili słyszę czyjeś kroki, a po kilku sekundach drzwi od tego pomieszczenia się otwierają.
Widzę w nich jakąś dziwną, niezbyt wysoką postać w czarnym długim płaszczu...
To jest takie strasznie dziwne, jakbym tam była...

- Żyjesz jeszcze? - usłyszałam czyiś kpiący głos, ale nie wiem czyj, bo jest on taki niewyraźny.

- Daj mi spokój, ja nic nie wiem! - usłyszałam głos...
Zaraz to głos Matt'a!

- Tak, domyśliłam się, ale nie po to tu przyszłam.
Przydasz mi się... - zaczęła jak się okazało kobieta, ale nie  skończyła, bo potem wszystko się rozmyło.


- Cassidy! Wstawaj! - poczułam jak ktoś mną delikatnie trzepie.

Otworzyłam gwałtownie oczy i zobaczyłam przed sobą wszystkich.

- Co się stało? - zapytałam zdezorientowana.

- Rzucałaś się po łóżku i mamrotałaś coś przez sen.
Wystraszyłam się trochę i dlatego zaczęłam cię budzić - powiedziała Bekah.

- Co śniło ci się tym razem? - zapytała Kath.

-Matt... - tylko tyle wyksztusiłam.

- Ale co z nim? - zapytał Kol.

- Nie wiem, to było takie strasznie dziwne i realne, a po za tym miałam takie odczucie jakbym sama była częścią tego snu.
Ja czułam tamto zimno i wilgoć, to było okropne!  - powiedziałam zdenerwowana.

- Co w nim widziałaś, tylko dokładnie to opisz - powiedział szybko Elijah.

- No więc był on jakby w jakiejś starej piwnicy na wzór lochów ze średniowiecza i potem zeszła tam jakaś kobieta w długim czarnym płaszczu... - zaczęłam, ale Kath mi przerwała.

- Czekaj, długi czarny płaszcz? - zapytała, a ja pokiwałam głową.

- Nadia miała długi czarny płaszcz, pamiętasz wtedy na tym spotkaniu- powiedziała.

- Faktycznie! - dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.

- To nie jest zwykły sen, a wizja- powiedział poważnie Elijah.
- Dałabyś jakoś jeszcze raz ją przywołać? - zapytał.

- Nie wiem, ale mogę spróbować - powiedziałem przytrzymując się szafki, by nie upaść.

- Nie wstawaj! - obok mnie od razu znalazł się Nik.

Westchnęłam ciężko, ale posłusznie usiadłam z powrotem na łóżku.

- Okej, spróbuję -powiedziałam, a on pokiwał głową
- Tylko muszę mieć ciszę-dodałam, a w pokoju od razu zapanowała cisza.

Położyłam się i zaczęłam oczyszczać swój umysł.
Po paru minutach znalazłam się w jakimś pokoju, pełnym różnych ksiąg i przedziwnych składników.
Zobaczyłam w nim te samą postać co wcześniej i to... Faktycznie była Nadia, ale nie to mnie najbardziej zdziwiło, obok niej stał... Alex!
Wiedziałam, że coś z nim nie tak!
Rozmawiali o czymś, ale nie wiem o czym, bo po chwili znowu ich obraz się rozmył, a pojawił inny.

Zobaczyłam gęsty las i jakiś domek na jego skraju, potem obraz się już całkiem rozmył.

Po chwili znowu widzę siebie.   Stoję w totalnej czerni, nie ma nic po za totalną nicością i czernią.

- Cassidy... -słyszę czyiś głos, więc się odwracam i widzę młodą kobietę.

-Kim jesteś? - zadaje pytanie.

- To w tej chwili nie jest najważniejsze, nie możesz oddać Nadii księgi! - powiedziała.

-Ale czemu miałabym cię słuchać, kim ty jesteś?
I skąd się wzięłaś w mojej głowie?  - powtórzyłam pytanie patrząc na jakąś blondynkę.

- Nie mamy wiele czasu, ale dobrze, nazywam się Aria, jestem siostrzenicą Nadii.
Ta księga jest jej potrzebna do bardzo złych czynów, dlatego nie może wpaść w jej ręce!
Razem z Alexem, moim bratem, oni to wszystko wymyślili.
Musimy już kończyć, ale jesteśmy w domku na skraju lasu, bądźcie ostrożni- powiedziała i wszystko zniknęło.

Gwałtownie otworzyłam oczy i zaczęłam brać wdechy i wydechy.

- Hej spokojnie! - usłyszałam głos Kol'a, który obok mnie siedział.
- Pójdę po resztę- powiedział i wyszedł.

-I? -zapytał Elijah zaraz od razu po wejściu.
Wszystko mu streściłam od początku do końca.

- Trzeba będzie jutro tam pojechać i sprawdzić - skomentowała Kath.

- To chyba oczywiste, że musimy tam jechać - stwierdziłam.

- Słucham? - Nik popatrzył na mnie jak na wariatkę.
-Ty nigdzie nie pojedziesz! - powiedział.

- Jak to?! - wkurzyłam się trochę.
- Tam jest Matt! To mój przyjaciel- powiedziałam oburzona.

- Nik ma racje, jesteś w złym stanie- powiedziała Bex.

- Eh traktujecie mnie jak jakieś jajko, które przez jeden zły ruch może się stłuc! - powiedziałam podnosząc głos.

- Cassidy... - zaczął Elijah jak zwykle spokojnie.

- Nie, przestańcie!
A teraz wyjdźcie wszyscy chcę zostać sama! - powiedziałam ledwo panujący nad nerwami.

- Cassidy, ale... - tym razem głos zabrała Bekah.

- Żadnego, ale! Tam są drzwi- powiedziałam wkurzona wskazując na wyjście.

Po chwili w pokoju byłam już tylko ja.

O nie tak nie będzie! Pomyślałam.
Jak tylko wszyscy się rozejdą, pojadę tam i choćbym miała ją zabić tam na miejscu to wyciągnę z niej to przeciw zaklęcie czy co to ma być!

I z tą myślą usiadłam na łóżku, a następnie zaczęłam czytać książkę. 








Moi drodzy, postanowiłam zrobić dziś mini maratonik,  specjalnie dla mojej biednej chorej F0cus__ 😍😘❤

1/3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro