Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Następnego dnia, czyli w sobotę.
Obudziłam się o godzinie jedenastej...
O szatanie, JEDENASTEJ!
A na za dziesięć dwunasta,  mam być w Grillu!

O Shit!

Zerwałam się z łóżka, i poleciałam do garderoby.
Wzięłam pierwsze leprze ubranie, jakie wpadło mi w ręce i pobiegłam do łazienki.

Po szybkim prysznicu zrobiłam makijaż, i związałam włosy w wysokiego luźnego kucyka.
Następnie ubrałam się w to

I szybkim krokiem, wyszłam z łazienki.
Po wzięciu torebki z potrzebnymi mi rzeczami, zbiegłam na dół.
Zapominając o tym, że spotkam tam resztę, która będzie chciała wyjaśnienia.
- A ty do kąt? - drogę zastąpił mi Kol.

- Kol proszę cię, jest godzina... - popatrzyłam na telefon.
- Jedenasta trzydzieści, mam dwadzieścia minut, żeby dotrzeć do pracy. - powiedziałam zirytowana.
Więc zjeżdżaj- warknęłam, omijając go.

W wampirzym tępię, za nim ktoś by mi jeszcze przeszkodził wyszłam przez drzwi i zamknęłam je.

Po około piętnastu minutach byłam na miejscu.

- Jestem- powiedziałam wchodząc.

- Świetnie, myślałem, że się spóźnisz- popatrzył na mnie z ulgą.

- Też tak myślałam, ale jednak się udało - westchnęłam.

- Po co miałam przyjść wcześniej? - zapytałam zaciekawiona.

- Musisz podpisać jakieś papiery- podał m teczkę.

- Okej- powiedziałam zabierając się za czytanie, a następnie podpisywanie.

- Wiesz, w ogóle doszły mnie słuchy, że przyjaźnisz się z Katherine - popatrzył na mnie poważnie.

- To prawda - mruknęłam cicho, nie odrywając wzroku od kartki.

- Czemu? -zapytał z żalem.
Przecież ona chce zabić Elenę!
A po za tym, jest tą złą! - powiedział z pretensjami.

-Już- oddałam mu teczkę.
- A po za tym, dlaczego ją oceniasz?! - zapytałam wkurzona.

-Bo wiem jaka jest- powiedział zirytowany.

- Nie, właśnie nic o niej nie wiesz.
Nie wiesz dlaczego taka jest! - powiedziałam, stając w jej obronie.

- A ty wiesz?! - zapytał patrząc na mnie oburzony.

- Tak wiem, dlatego nie pozwolę jej oceniać tym, co nie wiedzą o niej nic! - fuknęłam.
On coś tylko mruknął, i się uciszył.



Przez resztę czasu, była między nami cisza.
Aż do momentu, gdy do Grill'a weszła ekipa Scooby-Doo, i co mnie lekko zdziwiło,  Pierwotni.
Pewnie będą żądać wyjaśnień pomyślałam.

- Tłumacz się! - powiedział bez zbędnego owijania w bawełnę  Damon.

- Tobie? - zapytałam z kpiną.

- Nie jemu, a nam wszystkim- powiedziała poważnie Elena.

- Tylko po co? - zapytałam.
- Co bym wam nie powiedziała, to i tak większość z was, zdania co do Kath nie zmieni. - powiedziałam.

- Ale wyjaśnienia nam się należą- powiedział Kol.

- Owszem, masz racje WAM tak, IM nie - prychnęłam.

- Nawet mnie nie denerwuj- dziwka popatrzyła na mnie groźnie. 
Uważaj, już się boje!

- To raczej TY, nie denerwuj MNIE, bo skończysz gorzej niż ostatnio.
I tym razem ci nie pomogę - syknęłam.

- Cass- Bex popatrzyła na mnie prosząco.
Westchnęłam, i zaczęłam opowiadać.

- Poznałyśmy się w Salem, w barze w, którym pracowałam  w weekendy, tak jak tu, ale mniejsza z tym.
Miałam kłopoty, bo jakiś głupi łowca się na mnie uwziął. Pewnego dnia wracając późno z pracy nawet nie wiem kiedy, zaatakował mnie i gdyby nie Katherine, pewnie leżałabym w piachu. - powiedziałam.
- Uratowała mi życie zabijając go, dlatego teraz to ja jestem jej dłużna pomoc.
A po za tym, jak już ją lepiej poznałam, okazała się wcale nie być taką jędzą. Zresztą,  jaka ma być, po tym co przeszła, a ja wcale nie jestem lepsza, więc nie rozumiem dlaczego wszyscy jej tak nienawidzicie, a mnie nie. - powiedziałam tym samym kończąc swoją wypowiedź.

- No pomyślny dlaczego... - zaczęła Elena.
- Może dlatego, bo chciała mnie zabić! I uprzykrza innym życie na każdym kroku! - powiedziała oburzona.

- Nie dziwie jej się, ja też chętnie bym cię zabiła- stwierdziłam oschle.

Ona chciała jeszcze coś powiedzieć, ale głos zabrał Elijah.

- Czyli nie zabijesz jej dlatego, bo kiedyś ona uratowała ci życie? - zapytał patrząc na mnie.

- Tak, a po za tym, nie zabije kogoś, kogo lubię- powiedziałam.

-Czyli chcesz, żebyśmy ją polubili? - zapytał z kpiną Kol.

- Na głowę upadłeś? - zapytałam patrząc na niego jak na idiotę. 

- W takim razie, czego oczekujesz od nas Cassandro? - zapytał Elijah.

- Tylko i wyłącznie tego, żebyście jej nie zabijali, nic więcej - powiedziałam.

- Kpisz sobie?! -zapytał oburzony Damon.

- A czy wyglądam? - popatrzyłam na niego przenikliwe, a on prychnął. 

- Myślę, że możemy się zastanowić nad twoją prośbą- powiedział Elijah z lekkim uśmiechem.

- Żartujesz?! - Elena i reszta jej świty, popatrzyli na niego jak na idiotę.

- Nie- powiedział poważnie.

- Dziękuje- szepnęłam, a on posłał mi uśmiech.

Popatrzyłam na Nika, który nie był zadowolony.
Raczej nie przypadł mu do gustu pomysł o zostawieniu Kath w spokoju, zwłaszcza dlatego, że jej nienawidzi.

- Ogłupieliście- prychnęła Elena.

- Zamkniesz się wreszcie? - zapytałam zirytowana, a ona umilkła.

Pracę Skończyłam o osiemnastej, i wtedy też postanowiliśmy jechać do rezydencji.

Razem ze mną, jechała Bex, i chyba zauważyła, że jest coś nie tak, bo zaczęła mi się badawczo przyglądać.

- Co jest? - zapytała, ale odpowiedziała jej cisza.
- Już chyba wiem, nie martw się. Klaus już po prostu taki jest, ale mu przejdzie zobaczysz - powiedziała głaszcząc mnie po ramieniu.

- Bekah, ja go naprawdę kocham, i nie chce żeby był na mnie zły- westchnęłam.

-Wiem, ale on z tą całą Katherine, nie ma dobrych relacji, z tego co wiem- powiedziała.

- Nie znasz Kath? - zapytałam

- Nie, nie miałam jej jeszcze,  okazji poznać- powiedziała, a ja pokiwałam głową.

Po kilku minutach, byłyśmy już pod rezydencją.

- Będzie dobrze- szepnęła,  łapiąc mnie za rękę, i ściskając ją by dodać mi trochę otuchy. Uśmiechnęłam się, a potem wyszłyśmy z samochodu. Zamknęłam go i poszłam w stronę drzwi.
Już od progu słyszałam, że Klaus chyba sprzeczał się z Elijah.

- Rób co chcesz- usłyszałam tylko, bo jak weszłyśmy do salonu umilkł i nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem poszedł na górę, a chwile później, można było usłyszeć, tylko trzask drzwi.

Westchnęłam tylko ciężko i też zaczęłam iść do siebie.

- Nie zostaniesz z nami? - zapytał Elijah z troską.

- Nie, pójdę już do siebie- powiedziałam, posyłając mu smutne spojrzenie, i zaczęłam kierować się w stronę schodów. 
Będąc już pod drzwiami, spojrzałam jeszcze tylko obok na drzwi od pokoju Nika, i weszłam do siebie.

Od razu wzięłam pidżamę, i poszłam do łazienki,  naszykować sobie gorącą kąpiel z pianą.
Po nalaniu wody, i wlaniu płynu, ściągnęłam z siebie ubrania i weszłam do wanny.
Siedziałam w niej z obojętną miną, i myślałam co teraz, ale nic nie wymyśliłam.

Obudziłam się, kiedy zaczęło robić mi się zimno.
Znowu usnęłam w wannie westchnęłam wstając i wycierając się, a następnie ubierając w pidżamę, rozczesałam jeszcze włosy i wyszłam.

Po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko i przykryłam kołdrą, a następnie przytulając Tim'a poszłam spać.










Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział.

Mam w ogóle do was pytanie, chcecie w tej książce, taki rozdział z pytaniami od was na mój temat, na które odpowiem?
Jeśli tak, to piszcie te pytania w komentarzu pod tym rozdziałem.
Tylko musi ich być, minimum dziesięć, bo inaczej, nie ma sensu robić rozdziału na np.  trzy pytania.


Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro