Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25


- Klaus, nie mam teraz czasu- powiedziałam wyswobadzając się z jego ramion.



- Eh, gdzie się tak śpieszysz Love? - zapytał, siadając na łóżku i przyglądając mi się jak grzebie w ubraniach.



- Obiecałam Matt'owi, że mu w czymś pomogę - skłamałam.



Nie miejcie pretensji!


Jakbym mu powiedziała prawdę, to by mnie chyba zabił!



- Sam sobie nie poradzi? - zapytał z kpiną.



- Nik, to mój przyjaciel i nie odmówię mu pomocy! - powiedziałam patrząc na niego poważnie.



- Niech będzie- stwierdził niezadowolony.


- Ale potem cię już nigdzie nie wypuszczę- powiedział całując mnie w szyje.



- Oczywiście - odwróciłam się i pocałowałam go w usta.


- Ale teraz, daj mi się przygotować- odsunęłam się.



- No dobra, jeśli czegoś będziesz potrzebować, jestem u siebie- powiedział i wyszedł.



Po chwili namysłu, w końcu wybrałam strój, więc poszłam się lekko odświeżyć i poprawić makijaż.



Ubrałam się w to:


( wybaczcie za zdj)



Po wyjściu, poszłam zerknąć na godzinę, i jak się okazało, jest czternasta trzydzieści, więc wzięłam torebkę i zeszłam na dół.



- A ty gdzie? - zapytał Kol, a Elijah spojrzał na mnie pytająco.



Ah no tak, zapomniałam wspomnieć, że nadal jestem na niego zła za wczoraj, ale nie już tak bardzo.


Przechodzi mi.



- Matt dzwonił i prosił, żebym mu w czymś pomogła.


A po za tym, jak książka? - zapytałam zabijając go wzrokiem.



- Świetna - wyszczerzył się bezczelnie.



- O czymś nie wiemy? - zapytała Bex.



- Nieważne- powiedziałam dalej mordując Kol'a.



- Okej... - powiedziała.



- Dobra, ja muszę już iść.


Do potem- powiedziałam i wyszłam.



Dziesięć minut później byłam już przed lasem.


Po wyjściu i zamknięciu auta, udałam się w jego głąb.



Po kilku krokach usłyszałam jak szeleszczą za mną liście.



- Hello, tęskniłaś? - usłyszałam za sobą doskonale znany mi głos.



-Nie, było tak dobrze dopóki się nie pojawiłaś- stwierdziłam złośliwie, odwracając się i stojąc twarzą w twarz z Katherine Pierce.



- Jak zawsze w humorze- stwierdziła.



- Nie no, brakowało mi cię zołzo- powiedziałam przytulając ją.



- No wiadomo- odwzajemniła uścisk.



- Gdzieś ty się podziewała?! - zapytałam, kiedy już ją puściłam.



- Tu i tam, bo wiesz... twój chłoptaś, raczej nie pała do mnie miłością- zachichotała.



- No coś ty, on cię wprost uwielbia- parsknęłyśmy obydwie śmiechem.



- Oczywiście, i to uwielbienie okazuje mi tak, że chce mnie zabić- znowu zaczęłyśmy się śmiać.



- Będzie musiał, cię jakoś zaakceptować, bo nie pozwolę mu cię zabić- stwierdziłam.


- A tak w ogóle, skąd wiesz, że jesteśmy parą? - zapytałam z zaciekawieniem.



-A...a...a- pokazała na usta i zamknęła je na klucz.



- No tak, mogłam się spodziewać, że mi nie powiesz- pokręciłam głową z dezaprobatą.



- To co, masz już plan? - zapytała ze złośliwym uśmieszkiem.



- Jaki plan? - zapytałam, ale po chwili zrozumiał o co jej chodzi.



- No jak to jaki, ten jak się pozbędziemy, naszej KOCHANEJ Elenki - powiedziała ze słodkim uśmieszkiem.



- Dowiesz się wszystkiego, ale w swoim czasie- powiedziałam z diabelskim uśmiechem.



- No niech ci będzie- wywróciła oczami.



- Dlaczego, zniszczyłaś trawę? - zapytała wskazując pentagram, który wypaliłam przed porwaniem.



- Nie zniszczyłam, ja ją upiększyłam.


Jak to artysta- wzruszyłam ramionami, a ona parsknęła śmiechem.



- Co u mojego Elijh'y? - zapytała robiąc słodką minkę.



- Nadal, nosi garnitury, i nadal cię chyba nienawidzi- powiedziałam.



- Czyli norma- zachichotała.



- Gdzie się zatrzymałaś? - zapytałam ciekawa.



- Kupiłam nie duży domek, niedaleko lasu- powiedziała, a ja pokiwałam głową.


- A ty i Klaus, już coś ten teges- zapytała poruszając sugestywnie brwiami.



- KATHERINE! - powiedziałam zirytowana i rozbawiona.



- No co? - zachichotała.


- Odpowiedz- popatrzyła na mnie wyczekująco.



- Może tak, a może nie- uśmiechnęłam się cwanie.



- Uuuu- popatrzyła na mnie z uśmiechem.



- A spadaj- powiedziałam.



Rozmawiałyśmy jeszcze przez dłuższy czas, ale w końcu musiałam iść, bo zaczęliby mieć podejrzenia.



- To jesteśmy w kontakcie- przytuliłam ją.


- Do zobaczenia- powiedziałam.



- Do zobaczenia niedługo- powiedziała, i każda z nas rozeszła się w swoją stronę.



Po powrocie, a było to późno. Poszłam do siebie, i po przebraniu się, od razu położyłam się spać, ponieważ byłam wykończona.



















Przepraszam, że dzisiaj taki krótki, ale miałam mało czasu, a chciałam coś wam wstawić.



A po za tym, Kochani z całego serca dziękuje wam za tyle wyświetleń i gwiazdek.


Jak zaczynałam pisać tę książkę, myślałam, że pomysł jest okropny i nikt nie będzie tego czytać, a okazało się inaczej. Jeszcze raz bardzo wam dziękuje, bo te gwiazdki i wyświetlenia, naprawdę motywują.



Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro