Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Następnego dnia obudziłam się słysząc czyiś chichot, na początku pomyślałam, że to Klaus i nie przejmując się spałam dalej.


Ale po chwili usłyszałam tym razem damski głos.

- A nie mówiłam Kol, wystarczyła jedna noc- zachichotała Bex, bo ona była właścicielką tego głosu.

- Ja nie mogę, musicie rozmawiać tak głośno??? - zapytałam podnosząc głowę i patrząc na nich, spod jeszcze zaspanych oczów.

- Tak, musimy.
Jak się spało??? - zapytał Kol, poruszając sugestywnie brwiami.

- Wyśmienicie, tylko poranek się trochę spieprzył, bo zobaczyłam ciebie- powiedziałam robiąc smutną minkę, na co usłyszałam za sobą chichot.

- Pfff, i mówi to osoba na widok, której lustra pękają. - prychnął.

- Będziesz mi to teraz wypominać?  - popatrzyłam na niego z politowaniem.

Tak, pękło niedawno u mnie w łazience lustro, dlatego, że byłam zdenerwowana i nawet nie wiem jak, ale podniosłam rękę i ono się rozbiło.

- Tak, bo to zabawne- stwierdził.

- A idź ty, i daj mi spokój - mruknęłam kładąc twarz na poduszce.

- Dobra, Kol chodź, i nie denerwuj jej - powiedziała Bex,  i usłyszałam dźwięk zamykania drzwi.

- Ty też mi spać nie dasz? - zapytałam, odwracając głowę w stronę Nika, który bawił się moimi włosami.

- Nie- powiedział złośliwie, i wstał.

- Gdzie idziesz? - zapytałam, patrząc jak ubiera koszulkę z zamiarem wyjścia.

- Muszę coś załatwić, wrócę później- powiedział szukając czegoś.

- Zostawiasz mnie? - zrobiłam smutną minkę, a on się zaśmiał.

- Muszę- powiedział całując mnie.

- Niech ci będzie- westchnęłam, gdy się już od siebie oderwaliśmy.
Popatrzył jeszcze na mnie, po czym wyszedł.

Leżałam jeszcze chwile, ale też wstałam, i poszłam do siebie, żeby się umyć i przebrać.
( Ubranie tym razem, w mediach)

Jak już to zrobiłam, postanowiłam zejść na dół do reszty, no i oczywiście po to by wypić kawę.

- Witaj Elijah- przywitałam się, bo jego jeszcze dzisiaj nie widziałam.

- Witaj Cassidy- powiedział posyłając mi uśmiech.

- Masz na dziś jakieś plany? - zapytała Bekah, kiedy szłam do kuchni.

- Raczej nie, no chyba, że leżenie na łóżku, przez cały dzień- powiedziałam zatrzymując się i patrząc na nią.

-  A wy nie powinnyście być w szkole? -zapytał rozbawiony Kol.

- Może i tak, ale raczej ani ja, ani ruda, nie mamy zamiaru do niej iść dzisiaj. - powiedziała Bekah.

- Dokładnie- potwierdziłam słowa blondynki, i poszłam do kuchni zrobić sobie kawę.

Po wejściu poszłam po mój ulubiony kubek.
Tak mam swój ulubiony kubek, wygląda on tak:


Tak, bardzo ten napis do mnie pasuje.

Następnie podeszłam do ekspresu i zrobiłam wszystko co było trzeba.
A po chwili, moja kawa była już zrobiona, więc wróciłam do salonu, i usiadłam na sofie obok Bekah.

- Skoro nie mamy nic do roboty, to zrobimy sobie babski dzień -powiedziała podekscytowana.
- Najpierw Pójdziemy do kosmetyczki, potem na zakupy, a wieczorem zrobimy sobie seans filmowy. - stwierdziła z szerokim uśmiechem.

- Zgoda- powiedziałam odwzajemniając uśmiech.

Była tak zadowolona, że nie miałam serca jej odmówić, i musiałam się zgodzić.

- To ja idę po torebkę, i możemy iść- powiedziała i poszła.

- Aś się wkopała - parsknął Kol.

- Aj, zamknij się.
Będzie fajnie, a po za tym nie mogłam jej odmówić- powiedziałam.

- Jestem, idziemy?  - zapytała patrząc na mnie Bex, a ja pokiwałam głową i wstałam.

- Dobrej zabawy- powiedział Elijah.

- Dzięki- powiedziałam, bo Bekah już wyszła i nie słyszała.

Wsiadłyśmy do auta, i odjechałyśmy w stronę galerii.
Kiedy zaparkowałam, wyszłyśmy z samochodu i udałyśmy się do środka, a następnie do kosmetyczki.

- Które wybierasz? - zapytała podczas przeglądania katalogu.

-Chyba te- wskazałam na czarne paznokcie w kwiatowe wzorki.

- Ładne, ja zrobię sobie po prostu szare- powiedziała.

Po jakiś dwóch godzinach siedzenia na fotelu nasze paznokcie były gotowe, więc zapłaciłyśmy i poszłyśmy do pierwszego ze sklepów, który był na naszej trasie.

( Paznokcie Bekah)


( Moje, tylko zamiast pół okrągłych zrobiłam migdałki)

Po obejściu wszystkich sklepów z naszej trasy, poszłyśmy do kawiarni.

- To jak? - zapytała.
- Kiedy planujecie ślub? - popatrzyła na mnie, a ja prawie wyplułam na stolik moje Cappuccino.

- Co...Co proszę? - zapytałam zdziwiona.

- No ślub- parsknęła śmiechem.

- Kobieto, jestem z nim niecały jeden dzień a ty chcesz, żebym już się żeniła! - popatrzyłam na nią jak na wariatkę, kiedy to ona się po prostu śmiała.

- Ooj no, przecież żartuje... - zaczęła.
- Bratowo- znowu zaczęła się śmiać.

-Zaraz nie wiem co ci zrobię! - zagroziłam.

-Dobra, dobra już nic nie mówię- stwierdziła.

-I dobrze- mruknęłam, za co dostałam po ramieniu.

Jak już skończyłyśmy pić, pochodziłyśmy jeszcze trochę po sklepach i około godziny osiemnastej, postanowiłyśmy wracać.

Po wejściu od razu zaatakował mnie Kol.

- I co żyjesz? - zapytał rozbawiony na widok sama nie wiem ilu toreb z ubraniami.

- Tak, jak widać żyje- stwierdziłam rozbawiona.

- Ale chyba trzeba będzie wam garderoby powiększyć- parsknął za co dostał po głowie od Bex.

- Ty to jesteś przy niej biedny, niby jesteś starszy, a i tak to ona cię do pionu ustawia- stwierdziłam złośliwie, a on wywrócił oburzony oczami.

- Dobra, chodź idziemy- pociągnęła mnie, na górę, i po kilku sekundach już byłyśmy u mnie.

- Masz fajnego miśka- stwierdziła dotykając Tim'a.

- Ten "misiek" ma imię- powiedziałam oburzona.

- Jakie? - zapytała rozbawiona.

- Timothy - powiedziałam rozpakowując ubrania.

- Serio?
Nazwałaś miśka Timothy? -popatrzyła na mnie rozbawiona.

- A ty co, drugi Klaus? - zapytałam z oburzeniem.

- Nie- parsknęła.

Gdy rozpakowałam już wszystko, a chwile mi to zajęło, zaczęłyśmy oglądać jakieś tandetne horrory, które komentowałyśmy ze śmiechem.

- Co wy się tak chichracie? - zapytał Kol patrząc na to co oglądamy.

- Z tego - parsknęła Bex.

- Ale co w tym takiego śmiesznego? - zapytał.

- Chodź by to, że wszyscy się tego boją, a to nie jest straszne- powiedziałam rozbawiona, a Kol ze zrezygnowaniem wyszedł.

Oglądałyśmy tak, nie wiem do której, ale do późna, bo dopiero nad ranem poszłyśmy spać.
















Mamy koniec rozdziału dwudziestego drugiego, mam nadzieje, że wyszedł w miarę okej, bo trochę przynudzałam, ale wiecie chciałam zrobić trochę taki spokojniejszy.  

Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro