Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Odkąd wprowadziłam się do Pierwotnych, minęły jakieś dwa tygodnie.
Przez ten czas, nie wydarzyło się nic ekscytującego, oprócz tego, że zaczęłam prace w Mystic Grill'u jako barmanka, i towarzystwo Klaus'a jakoś przestało mi tak bardzo przeszkadzać, po prostu przyzwyczaiłam się do tego, że jest jaki jest.

A jeśli chodzi o kontakty z Eleną i Jeremy'm, to pozostały takie jakie były, czyli jednym słowem: Jesteśmy wrogami.  Tak, Jeremy też jest przeciwko mnie, ale co się dziwić.
Było to do przewidzenia, że jak się o wszystkim dowie, to będzie po stronie Eleny.
Ale mniejsza z tym, wróćmy do tego, co dzieje się teraz.

Obudziłam się, słysząc krzyki z dołu.
Pewnie znowu Rebekah i Nik "wymieniają głośno" swoje zdania pomyślałam, wkładając głowę pod poduszkę z myślą, że może chociaż trochę to pomoże, ale się myliłam, bo nic to nie pomogło.

Eh, wstałam wściekła, i tak jak byłam ubrana, (czyli w bieliźnianą piżamę i na to szlafrok do kompletu) w  wampirzym tępię, znalazłam się na dole.

- CZY WAS JUŻ DOSZCZĘTNIE POJEBAŁO?! - wrzasnęłam.
- KŁÓCIĆ SIĘ OD SAMEGO RANA, I TO W SOBOTE!
NO NAPRAWDĘ?! - popatrzyłam na nich z czystą furią w oczach.

- Jeśli chcesz mieć ciszę, wytłumacz to jemu! - powiedziała Bekah, wskazując Nika.

Wzięłam dwa głębsze wdechy, i z zamkniętymi oczami, zaczęłam po cichu liczyć- Raz... Dwa... Trzy... Cztery... Pięć... - i tak do dziesięciu, a potem otworzyłam je, i spojrzałam na tamtą dwójkę.
-O co tym razem poszło? - zapytałam próbując brzmieć spokojnie.

- O to, że Klaus ma genialny plan jak...- i tu jej przerwałam.

- Nie obchodzi mnie, jego kolejny plan- powiedziałam.

- Albo będziecie cicho, albo źle się to dla was skończy- powiedziałam poważnie.

- Nic mi nie zrobisz skarbie, jestem pierwotnym- powiedział pewnie.

- Chcesz się przekonać?- zapytałam stojąc przed nim, a on zaczął z uśmieszkiem,  mierzyć mnie od dołu do góry spojrzeniem, na co ja wywróciłam oczami.

Co za zbok, jemu tylko jedno w głowie pomyślałam.

- Czemu nie -stwierdził cwanie, co jeszcze bardziej mnie wyprowadziło z równowagi.

- Jak ty mnie irytujesz- powiedziałam tracąc cierpliwość.

Widząc, że znowu chce coś dodać, po prostu odwróciłam się i szybkim krokiem poszłam do swojego pokoju.

Nawet gdybym się teraz położyła, i tak już bym nie usnęła westchnęłam.
A po za tym, jest godzina dziesiąta, a o dwunastej mam być w Grill'u, dlatego wzięłam ubrania, i poszłam do toalety.

Jak już wyszłam z pod prysznica, ubrałam się w to:

( Wybaczcie za jakość i wielkość zdjęcia.)

Do tego te buty:

I zrobiłam sobie jeszcze,  delikatny makijaż, taki jak zawsze.

Po wyjściu z łazienki ,wzięłam 
książkę, i zaczęłam czytać, bo nie miałam najmniejszej ochoty schodzić na dół.

Kiedy skończyłam, wzięłam telefon, żeby sprawdzić, która godzina.
I okazało się, że jest...

-Na Szatana! - krzyknęłam, i w pośpiechu biorąc torebkę zbiegłam po schodach.

- Szatana? - parsknął Kol, jak byłam już na dole.

- No tak, jestem czarownicą,  to chyba norma, że wierze w szatana- powiedziałam.

- Nie wiedziałem, że czarownice, wierzą w szatana- stwierdził rozbawiony.

- To teraz już wiesz- powiedziałam, kierując się w stronę drzwi.

- Gdzie ci się tak śpieszy? -krzyknęła Rebekah.

- Jak to gdzie?
Jest godzina jedenasta trzydzieści, więc do Grill'a - krzyknęłam i wyszłam.

Weszłam do auta, i odpaliłam silnik, a po kilku minutach drogi, byłam już pod Mystic Grill'em.

- Cześć Matt - powiedziałam po wejściu do środka.

- Cześć Cassidy- odpowiedział,  podnosząc wzrok z nad jakiejś butelki z alkoholem.

- Co tam masz? -zapytałam patrząc na butelkę.

- No właśnie, nie wiem.
Jakiś nowy trunek,  z dzisiejszej dostawy. - powiedział podając mi butelkę bym ją obejrzała.

- Wiesz skądś kojarzę, ale nie wiem z kąt. - powiedziałam odkładając ją.

- No trudno, ułożysz je? - zapytał patrząc na mnie.

- Tak, jasne. - powiedziałam,  zabierając się za układanie.

W pewnym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.
Popatrzyłam na Matt'a, ale on pokręcił głową.

- Czyli to mój- powiedziałam wyciągając telefon, i otwierając wiadomość.

Od Barbie:
Pójdziemy na zakupy jak skończysz prace?

Do Barbie:
Jasne, czemu nie.
W takim razie bądź gotowa, o siedemnastej, to pojedziemy od razu.

Odpisałam, a po chwili dostałam odpowiedź.

Od Barbie:
Okej, będę.

Od  Barbie:
Świetnie, że się zgodziłaś, bo zaplanowałam dla nas jutro, cudowny wieczór😁

Do Barbie:
Już się boję😱

Od Barbie:
Bój, bój😏

Po pracy tak jak się umówiłyśmy, ja podjechałam pod rezydencje i czekałam, aż zjawi się Bex.

- Jestem - powiedziała wchodząc do auta.

- Okej, to do jakiego sklepu jedziemy? - zapytałam wyjeżdżając z podjazdu.

- Do galerii? - zapytała.

- W sumie, jest tam dużo sklepów - powiedziałam.

- To uzgodnione. - powiedziała, i resztę drogi jechałyśmy w ciszy.

Kiedy weszłyśmy już do galerii, najpierw udałyśmy się do sklepu, gdzie mogłybyśmy kupić jakieś fajne sukienki, bo okazało się, że Bekah ma zamiar zaciągnąć mnie do klubu.

- Co myślisz o tej? - pokazywała mi już chyba z siódmą sukienkę, w nawet nie wiem, którym już sklepie, bo żadna nie była, wystarczająco ładna.

- Tak, jest świetna i doskonale będzie na tobie leżeć- powiedziałam, żeby tylko już jakąś wzięła.

- Masz rację, wezmę ją- powiedziała z uśmiechem, a ja pomyślałam, że może w końcu wyjdziemy z tego sklepu, bo już wszystko kupiłyśmy.

- Okej, możemy iść- powiedziała po zapłaceniu, na co pokiwałam głową.

Po powrocie, siedziałyśmy jeszcze chyba dwie albo trzy godziny u Bex, i dopiero potem byłam wolna.

Gdy weszłam do pokoju, od razu poszłam do łazienki, a potem rzuciłam się na łóżko i usnęłam.


Czy tylko mi się, wydaje, że ostatnio rozdziały mi niezbyt wychodzą?

Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro