Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

Następnego dnia gdy wstałam o godzinie, raczej późnej, zauważyłam na szafce nocnej szare dżinsy rurki z dziurami na kolanach i paskiem oraz czarną, obcisłą, krótką bluzkę na ramiączkach:

I do tego szpilki z wczoraj.

Pewnie Bekah zostawiła dla mnie to ubranie gdy spałam pomyślałam zabierając je, i wchodząc do łazienki.

Po wyjściu zobaczyłam, że mam trzy wiadomości od Matt'a, dlatego schodząc na dół postanowiłam je przejrzeć.

Kiedy byłam na dole,  zobaczyłam tylko siedzącego Kol'a a obok na fotelu Rebekah.

- No proszę, kogoż moje oczy widzą- usłyszałam jego złośliwy głos gdy byłam już na dole, ja tylko wywróciłam oczami i usiadłam obok niego na sofie.

- Zostanie ci tak w końcu- stwierdził.

- Trudno, ja i tak nawet z tym będę w przeciwieństwie do ciebie dalej ładna- stwierdziłam z kpiną, nie odrywając wzroku od telefonu.

- Wiesz kochanie, Powinnaś nauczyć się trzymać czasami język za zębami- powiedział, patrząc na mnie zirytowany.

- Może i masz racje, ale za to ty, powinieneś się nauczyć mojego imienia - popatrzyłam na niego tak samo jak on na mnie przed chwilą.

- Musicie od rana? - zapytała Bekah, patrząc na nas znudzona.

- Ja tam nic nie muszę w przeciwieństwie do niego. - powiedziałam, patrząc na nią obojętnie.

Ona tylko westchnęła, i kierując się raczej do kuchni zapytała- Chcesz coś do picia?

-Tak, poproszę kawę- powiedziałam a ona pokiwała głową i poszła.

- Co ty tak patrzysz w ten telefon? - zapytał, zaglądając mi przez ramie.
-Donovan - stwierdził, a ja pokiwałam głową.

- Chce żebym pracowała w Mystic Grillu - westchnęłam.

- I co zgodzisz się? - zapytał patrząc na mnie z zaciekawieniem.

- Czemu nie, zawsze to jakieś zajęcie- powiedziałam wzruszając ramionami.

Po chwili do salonu weszła Bekah z dwoma kubkami, z czego jeden podała mi.

- Dziękuje- powiedziałam posyłając jej słaby uśmiech, a ona go odwzajemniła tylko szerzej.

-Coś ty taka dzisiaj dziwnie przygnębiona- zapytała patrząc na mnie z troską.

- Nie przygnębiona, a znudzona- powiedziałam.

- Poczekaj aż zjawi się tamta dwójka, a Nik zacznie znowu gadać o swoim kolejnym chorym planie.
Wtedy nie będzie nudno- powiedziała rozbawiona a ja się zaśmiałam.

Chwile później usłyszałam dźwięk otwierania drzwi.

- O wilkach mowa- powiedziała patrząc na mnie porozumiewawczo.

- Witam moje drogie panie, i ciebie bracie- powiedział dziwnie szczęśliwy z trochę psychopatycznym uśmiechem Klaus.

- Poczekaj chwile- popatrzyła na mnie.

- Na co ma czekać? - zapytał,  wchodząc Elijah.

-Na to jak nasz kochany brat,  zacznie znowu gadać o jakimś swoim chorym planie, a ja zacznę mu to wybijać z głowy,  i znowu będziemy mieli cyrk za darmo- powiedziała oczywistym tonem głosu.

- Przesadzasz siostrzyczko- powiedział Klaus patrząc na Rebekah.

- Tak, jasne- prychnęła.

Poczułam na sobie spojrzenie blondynki, więc podniosłam głowę znad telefonu i zapytałam- Co jest, ducha zobaczyłaś?

- Nie, zastanawia mnie z kim ty tak cały czas, od kąt przyszłaś piszesz- powiedziała z pod przymrużonych oczów.
- Jak się nazywa? Znam go? Przystojny chociaż?- zaczęła zadawać pytania.

- Ymm tak, znasz.
A czy przystojny? Zależy jaki kto ma gust- stwierdziłam złośliwie, a Kol wiedząc o kogo mi chodzi parsknął śmiechem.

- A ty z czego się śmiejesz? - zapytała patrząc na niego zirytowana.

- Nawet się nie waż, cicho siedź- powiedziałam patrząc na niego.

- Bo wiesz, w moim typie to on nie jest- zaśmiałam się.

- A ja jestem? - zapytał Kol robiąc maślane oczka.

- Niech pomyśle... - zrobiłam minę myśliciela. - Nie. - powiedziałam.

- No ej weź- powiedział oburzony.

- Ojj księżniczka się obraziła- powiedziałam czochrając mu włosy, a on wstał i poszedł usiąść na fotel obok Bekah, kiedy to ja po prostu zginałam się wpół ze śmiechu.

- Anioł nie kobieta - stwierdził ironicznie Kol.

- Oczywiście, że tak - wyszczerzyłam się.

- Właśnie widać - powiedział Klaus z uśmiechem.

- Sugerujesz coś?! - zapytałam mrużąc oczy.

- Nie, oczywiście, że nie kochanie. - powiedział jakby nigdy nic.

- Bo ci uwierzę- mruknęłam oburzona.

Po chwili usłyszałam chichot, który oczywiście należał do "Pana Wszystko Mi Wolno", a jak żeby inaczej.

- Z czego się śmiejesz?! - zapytałam, patrząc oburzona na niego.

- Nawet nie wiesz jak uroczo wyglądasz Love, kiedy się złościsz- powiedział rozbawiony, patrząc na mnie z wielkim uśmiechem, a ja prychnęłam.

Elijah patrzył tylko na mnie i Klaus'a z mieszanką politowania i rozbawienia.

- Kol braciszku tak świetnie się dogadujesz z Cass, dlatego to ty pojedziesz z nią po jej rzeczy- powiedziała złośliwie Bekah zabierając głos i patrząc to na mnie to na niego.

- Nie ma opcji, ja się nie zgadzam!
Już wolę iść na piechotę!- powiedziałam patrząc na nią.

- Proszę bardzo, możesz iść - stwierdził złośliwie, a ja prychnęłam.

-To co wolisz Klaus'a? - zapytała patrząc na mnie szatańsko.

Ooj pożałujesz pomyślałam, patrząc na nią z irytacją, ale po chwili myślenia posłałam jej podły uśmieszek.

- A żebyś wiedziała - powiedziałam z uśmiechem, i wstałam podchodząc do Hybrydy- Klaaaus- popatrzyłam na niego słodko i trzepotając rzęsami, stojąc przed nim.

- Kol jest chętny, więc nie będę mu tej przyjemności odbierać- stwierdził złośliwie na mnie patrząc.

- No proooooszę- zrobiłam maślane oczka.

- I co z tego będę miał? - zapytał bezczelnie.

- Satysfakcje, że mi pomogłeś i żywego brata- powiedziałam cwanie, a on się zaśmiał.

- No dobra niech będzie, wynagrodzisz mi to jakoś później- powiedział puszczając mi oczko, a następnie wstał i poszedł w stronę drzwi.

Prychnęłam, na jego słowa, i poszłam za nim.

Zastałam go czekającego na przedpokoju, kiedy mnie zobaczył otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem, a następnie sam wyszedł i zamknął je.

- Nie wiem, czy nasza kochana Elena będzie zadowolona z tego pomysłu- powiedziałam, gdy siedzieliśmy już w aucie i byliśmy w drodze pod dom Gilbertów.

- A czy ktokolwiek, będzie liczył się z jej zdaniem słońce? - zapytał rozbawiony.

- Oczywiście, że nie- powiedziałam.

- No właśnie Love- powiedział i przez moment spuścił wzrok z drogi by spojrzeć na mnie.
Przez resztę drogi, mi oczywiście zaczęło odwalać i wygłupiałam się śpiewając piosenki, które szły w radiu a Klaus miał ze mnie niezły ubaw.

Kiedy podjechaliśmy pod "mój dom" na podjeździe było auto Matt'a, jeszcze jego teraz tu brakuje pomyślałam i wyszłam przez drzwi, które oczywiście otworzył mi Klaus.




Mamy trochę mulasty rozdział, ale no nie zawsze będzie się dziać akcja, i takie jak ten też występować będą.
Mam tylko nadzieję, że zrozumiecie to i nie będziecie mnie chcieli udusić za te nudy.

Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro