Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

- Cassandro, jak dobrze wiesz, pochodzisz ze starego sabatu czarownic. - zaczął ostrożnie dobierając słowa- I masz wielką moc, większą niż możesz sobie wyobrazić.
Czarownice z twojego sabatu, sabatu Cieni, używały/używają głównie czarnej magii, a w złych rękach lub używana w złym celu może być ona bardzo niebezpieczna, a ty jak mówiła Rebekah wiesz o niej dopiero od niedawna, i nie do końca umiesz nad nią panować, dlatego my, chcemy zaoferować ci pomoc w jej okiełznaniu, ale są dwa warunki. - powiedział patrząc na mnie przez przednie lusterko - Musisz z nami zamieszkać i nas słuchać.- przerwał na chwile, bym mogła wszystko to przeanalizować -Wybór,  należy do ciebie- powiedział, i chciał jeszcze coś dodać, ale wtrącił się Klaus.

- Bracie, nie bądź taki szlachetny, i nie dawaj jej wyboru, bo i tak obaj doskonale wiemy, że go nie ma- powiedział znudzonym i trochę złośliwym głosem.

- Jak to go nie mam?! - zapytałam oburzona.

- Tak to, skarbie pogódź się z tym, że często decyzje będą podejmować za ciebie inni- stwierdził złośliwie, a ja miałam ochotę zamordować go wzrokiem.

- Ach tak? - zapytałam.
- Jeszcze się przekonany - mruknęłam pod nosem, na co on zaczął po prostu bezczelnie się śmiać!!!

- Nie bądź nie mądra love- powiedział rozbawiony.

- Niklaus- ostrzegł go surowym głosem Elijah.

- No co? - zapytał patrząc na niego.
- Ja tylko uświadamiam naszej małej rudej jaka jest kolej rzeczy, i to, że nie zawsze będzie mieć coś do gadania- powiedział jakby nigdy nic.

- Nie zawsze, oznacza jak mniemam w ogóle- powiedziałam z niezadowoleniem.

- Tak jakby kochanie- stwierdził tak samo złośliwie jak wcześniej.

Posłałam Bex spojrzenie mówiące -jak ty z nim wytrzymujesz?
A ona jedynie wzruszyła ramionami.

-Nie słuchaj go Cassandro- powiedział Elijah, a ja jedynie zachichotałam.

- I tak tego nie robię- stwierdziłam tak samo złośliwie jak on.

Chcesz się bawić, ależ proszę bardzo kochanie.

Przez chwile na ustach Hybrydy widniał uśmieszek mówiący- jeszcze zobaczymy, a ja jedynie wywróciłam oczami.

- Więc jaką decyzje podejmujesz? - zapytał.

- Elijah proszę cię, tak jak powiedział "Pan Straszna Hybryda" nie mam żadnego wyboru, więc po co się pytasz? - popatrzyłam na niego lekko zirytowana.

- No dobrze- powiedział piorunując blondyna, który siedział obok i prowadził.

- Czyli teraz będę miał takie piękne widoki codziennie- powiedział Kol uśmiechając się w ten swój typowy sposób, i patrząc na mój biust.

- Będę chodzić w golfach i nie będziesz mieć żadnych widoków- prychnęłam.

- No coś ty, nie rób mi tego- powiedział robiąc minkę smutnego szczeniaczka.

- No wiesz Cass on ma tego pecha, że każda dziewczyna, która się za nim ogląda jest ślepa, głucha albo głupia- powiedziała z udawanym smutkiem Bekah.

- Nieprawda! - powiedział oburzony.

- Ojj, Kol biedaczku, przytulę cię- powiedziałam miłym głosem.

- Naprawdę? - zapytał z nadzieją.

- Korci mnie, żeby powiedzieć, że żartuje, ale raz mogę być dla kogoś miła, więc tak naprawdę - stwierdziłam rozbawiona.

- I co? Widzisz? - zapytał patrząc na Bekah i wystawiając jej język.

- Ale nie powiedziałam kiedy- parsknęłam śmiechem, a Bekah mi zawtórowała.

- Wiedziałam, że jest coś na rzeczy, bo ty i bycie miłą to dwie różne rzeczy- stwierdziła rozbawiona.

- Wcale, że nie! - zaprotestowałam oburzona.

- Jasne, skoro ty jesteś miła, to ja jestem wróżką-powiedziała ironicznie.

- Serio? - zapytałam robiąc słodką minkę, a ona walnęła się w czoło.

- Ja już nic nie mówię- powiedziała załamana.

- I dobrze- powiedział Kol, a w zamian oberwał od niej po głowie.

Usłyszałam tylko westchnięcie, i zobaczyłam jak Elijah kręci z politowaniem głową, a potem patrząc na mnie powiedział - Za chwile będziemy na miejscu, Rebekah pokaże ci pokój i pożyczy jakieś ubrania, a po swoje rzeczy pojedziesz jutro, zgoda? - zapytał, a ja z rezygnacją pokiwałam głową.

Tak jak mówił Elijah, po kilku minutach byliśmy pod pięknym dużym domem, albo raczej willą czy czymś w tym stylu.

Chwile później, poczułam, że otwierają się drzwi po mojej stronie, więc spojrzałam w bok i zobaczyłam, że Klaus otworzył mi je i czeka z nonszalanckim uśmiechem oraz wyciągniętą dłonią, żeby pomóc mi wyjść.
Po chwili wahania przyjęłam pomoc z czego był zadowolony, i wysiadłam z auta a on zamknął za mną drzwi.

Trzeba mu przyznać, że jest dżentelmenem i wie jak zawrócić w głowie kobiecie, co pewnie już nie raz świadomie wykorzystał.

Odwróciłam się w stronę domu i patrzyłam na niego z podziwem, był piękny.

- Widzę, że ci się podoba. -usłyszałam jego szept tuż przy moim uchu na co lekko się wystraszyłam, a on odsunął się i zachichotał.

- Tak jest piękny- powiedziałam patrząc na niego, a on się uśmiechnął, i gestem ręki wskazał żebyśmy weszli do środka tak jak reszta.
Poszłam za jego radą, i zaczęłam iść za nim.
Gdy byliśmy już przy drzwiach, przepuścił mnie przodem.

Coś czuje, że nie robi na mnie dobrego wrażenia nie mając w tym swojego interesu...

W środku tak samo jak na zewnątrz dom wygląda olśniewająco.
Bogato zdobiony, z meblami, które chyba musiały kosztować fortunę i pięknymi obrazami.

- Mam nadzieję, że będziesz się u nas dobrze czuć- powiedział Elijah z miłym uśmiechem.

- Dziękuje, z pewnością. -powiedziałam odwzajemniając uśmiech.

- Rebekah siostro, zaprowadź Cassandre do jej pokoju- powiedział tym razem patrząc na siostrę, a ona pokiwała głową wstając i patrząc na mnie, żebym szła za nią i tak też zrobiłam.

Chwilkę później byłyśmy pod białymi drzwiami.

- Tu będzie twój pokój. - wskazała na drzwi.
- Obok- wskazała na drzwi po prawej stronie. - Jest pokój
Klaus'a- powiedziała z dwuznacznym uśmiechem, a ja walnęłam ją w ramie na co zachichotała. - A tam mój- wskazała mi na przeciwną ścianę i dwie pary drzwi dalej.
Pokazała mi jeszcze pokój Elijah, który był po tej samej stronie co mój i Kol'a, który był na przeciwko i trochę bardziej w głąb korytarza.

-Resztę sobie zwiedzisz- powiedziała ciągnąc mnie w stronę swojego pokoju.

Po wejściu do jej pokoju pierwszą rzeczą, która mi się rzuciła w oczy, to były drzwi zapewne do garderoby, bo właśnie tam teraz weszła i po chwili wyszła z ubraniami.

- Myślę, że będą na ciebie dobre. - podała mi czarne legginsy i jakąś luźną bluzkę na ramiączkach.

- Tak, będą dobre.
Dziękuje- posłałam jej uśmiech.

- Nie ma za co- odwzajemniła uśmiech.

Resztę wieczoru, bo tak był wieczór gdy przyjechaliśmy, spędziłyśmy na plotkowaniu i moim opowiadaniu o różnych rzeczach typowych dla wiedźmy.

Około dwudziestej drugiej poszłam do siebie, i po wieczornej toalecie położyłam się spać.



Mamy koniec, rozdziału dwunastego, mam nadzieję, że nie przymuliłam i się wam podobał.

Do Zoba

I

Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro