Rozdział 52
Od tych wszystkich zdarzeń, minęło mnóstwo czasu.
Uwierzycie, że jeszcze dziewięć dni i skończę szkołę?
Bo ja nie mogę w to uwierzyć, czuję się jakbym co dopiero wczoraj tu przyjechała.
Ten czas tak szybko zleciał.
Ale może opowiem wam, co nieco o tym co się wydarzyło przez ten czas.
Otóż zaraz po tym jak wróciłam do siebie, z Eleną i bandą Scooby-Doo dalej pozostawaliśmy wrogami.
I właśnie, oni... zabili Kol'a.
Długi czas nie mogliśmy się po tym pozbierać.
Obiecałam sobie wtedy, że się zemszczę i zamierzam te obietnice dotrzymać!
A po za tym, do miasta przyjechała wilkołaczyca Hayley Marshall.
Nie podoba mi się ona.
Wydaje mi się, że coś knuje, ale mniejsza ona jest tu najmniej ważna.
Jutro są moje osiemnaste urodziny!
Klaus postanowił z tego powodu, wydać bal, czego ja nie chce.
Nie lubię takich dużych i oficjalnych imprez, ale się uparł i nie mogę wybić mu tego pomysłu z głowy.
Chyba nie mam wyboru i będę musiała wbić balową kieckę, szpilki i jakoś ten jeden dzień wytrzymać.
Ale lepiej przejdźmy do tego co dzieje się w tej chwili.
Zza myślenia wyrwał mnie głos Matt'a.
- Nad czym tak myślisz? -zapytał stojąc obok.
- O tym wszystkim, jutro są moje osiemnaste urodziny, a do tego zaraz skończę szkołę.
Nie wiem co dalej Matt. - powiedziałam zmartwiona.
- Nie masz żadnych planów? -spytał lekko zdziwiony.
-Przecież od zawsze marzyłaś o tym aby wyjechać do wielkiego miasta i zrobić karierę- powiedział z uśmiechem.
W tej chwili przypomniał mi się tamten piękny dzień.
Jest środek lipca.
pięcioletnia dziewczynka razem ze swoim przyjacielem leżą na trawie przy rzece i rozmawiają o przyszłości.
-Co chciałabyś robić, kiedy już dorośniesz? -spytał chłopiec patrząc na rudowłosą koleżankę.
-Chciałabym wyjechać do jakiegoś dużego miasta, na przykład Los Angeles i tam studiować.
Kto wie, może potem zostanę jakąś słynną gwiazdą- zachichotała dziewczynka.
-I zostawisz mnie? -zapytał smutno chłopiec.
-No coś ty Matt, ja cię nigdy nie zostawię w końcu jesteśmy przyjaciółmi-powiedziała dziewczynka i przytuliła chłopca.
-Masz rację, jak mogłem tak pomyśleć- odpowiedział również przytulając koleżankę.
-Ej ty mnie słuchasz w ogóle? -zapytał Matt wybudzając mnie z tego pięknego wspomnienia.
-Tak, przepraszam zamyśliłam się -powiedziałam posyłając mu delikatny uśmiech, co on odwzajemnił.
-Zostawisz mnie? -zapytał.
-Słucham? -popatrzyłam na niego nic nie rozumiejąc.
-Po ukończeniu szkoły na pewno gdzieś wyjedziesz.
I zostawisz mnie... - powiedział lekko smutny.
- No co ty Matt, nigdy cię nie zostawię. Jesteśmy przyjaciółmi - stwierdziłam z uśmiechem powtarzając słowa, które już mu kiedyś powiedziałam.
-Ale naprawdę, nie masz żadnych planów co do swojego dalszego życia? - popatrzył na mnie zdziwiony.
-Klaus mówił, że mają zamiar wyjechać do Nowego Orleanu i chce żebym pojechała razem z nimi-powiedziałam spuszczając głowę.
-I co mu powiedziałaś? -zapytał.
-Że mnie zaskoczył i muszę to przemyśleć -mruknęłam.
-Ej co jest? -zapytał zmartwiony.
-Chodzi o to, że ja nie wiem czy chcę wyjechać.
Mam mętlik w głowie.
Z jednej strony tak, a z drugiej nie - powiedziałam ciężko wzdychając.
-Cassidy, zastanów się na spokojnie, a teraz chodź trzeba się napić - skomentował pokazując na alkohol.
-Matt cholera nie kuś- zaśmiałam się, a on razem ze mną.
-Oj no tylko troszkę -powiedział podając mi szklankę
-Niech będzie-wzięłam ją od niego.
-To co zamykamy? -zapytał.
-Tak, bo idę jeszcze z Kath i Bekah po ślubie - westchnęłam z niezadowoleniem.
-Dasz radę, to tylko jeden dzień- zachichotał.
-Łatwo ci mówić- mruknęłam zabierając swoje rzeczy i kierując się do wyjścia.
-Dobra, dobra.
Do zobaczenia- przytulił mnie.
-Tak do jutra- powiedziałam po czym każde z nas rozeszło się w swoje strony.
Wsiadając do auta usłyszałam jak mój telefon wydaje dźwięk informujący mnie, że przyszła mi wiadomość.
Od Barbie:
Gdzie jesteś?
Razem z Katherine czekamy przed wejściem.
Do Barbie:
Zaraz będę.
Po niecałych dziesięciu minutach byłam na miejscu.
Dziewczyny znalazłam bez większych trudności, więc podeszłam się przywitać.
-Hej- powiedziałam przytulając Bex a potem Kath.
- Cześć-odpowiedziały mi równocześnie na co się zaśmiałam.
-To co, najpierw po sukienkę stwierdziła podekscytowana Bex, a ja pokiwałam jedynie głową.
Po wejściu do sklepu z sukniami wieczorowymi, nawet Kath się ożywiła i obie zaczęły szukać czegoś zarówno dla siebie jak i dla mnie, bo ja skora do przeglądania sukienek nie byłam.
-Może ta? - Bex pokazywała mi już chyba z piątą sukienkę, ale żadna mi nie pasowała.
-A ta? -Kath wskazała na jakąś zieloną, a ja stanowczo pokręciłam głową.
Po dłuższych za stanowieniach
wybrałyśmy razem te trzy:
Chciałam mieć coś wyjątkowego, ale nie w stylu księżniczki, dlatego pierwszą odrzuciłam.
-Mi się podoba trzecia - skomentowała Bekah.
-Ja jednak wolę drugą, jest bardziej skromna- powiedziałam, a ona pokiwała głową i poszłyśmy zapłacić.
Po tym jak wyszłyśmy z salonu sukienek poszłyśmy jeszcze do kosmetyczki.
W rezydencji z powrotem byłyśmy około dwudziestej trzeciej, bo wpadłyśmy jeszcze do Kath w drodze powrotnej.
-Dobranoc -powiedziałam i zniknęłam u siebie w pokoju.
Na myśl o jutrzejszym dniu miałam ochotę zakopać się tysiąc metrów pod ziemią i to żywcem.
Dlatego, żeby się odprężyć poszłam wsiąść kąpiel.
Z wanny wyszłam jakieś dwie godziny później i to tylko dlatego, że woda się już zrobiła zimna.
Po przebraniu się od razu wskoczyłam pod kołdrę.
I z myślą, że muszę jutro jakoś przetrwać, usnęłam.
I jak rozdzialik?
Podobał się?
Piszcie w komentarzu😊
Do Zoba
I
Buziaczki x_Cassidy_x 😘😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro