💔Please... It hurts💔
~Archer
Wysiadłem z auta i odszukałem w kieszeni klucze do mieszkania. Nieprędko podszedłem do drzwi a otworzenie ich zajeło mi dobre pare minut.Wszedłem do środka i rozejrzałem się. -halo Leoś! Jack! Gdzie jesteście-krzyknąłem ale spotkała mnie tylko głucha cisza-gdzie jesteście! -na początku poszedłem do swojego pokoju gdzie znalazłem wszytskie potrzebne kwitki,ale niepokoiła mnie nieobecność tych dwojga.Zacząłem przeszukiwać kieszenie w poszukiwaniu telefonu. Gdy go nie znalazłem z moich ust wydobyło się głośny szereg przekleństw. Wiedziałem że zostawiłem smartfon w samochodzie i właśnie tam wręcz biegiem się udałem, auto było otwarte więc odstawiłem bezpiecznie wszystkie papierki i zabrałem urządzenie że schowka, odblokowałem je, a następnie wybrałem numer Jacka.
Pierwszy sygnał,i nic. Drugi,tak samo.
-KURWA ODBIERAJ PIEPRZONY PEDALE-
Za trzecim sygnałem łaskawiec się odezwał, i w słuchawce usłyszałem jego niski, nieco bełkotliwy głos. -po co dzwonisz stary-powiedział spokojnie.
-gdzie wy kurwa jesteście!a przede wszystkim gdzie jest mój Leo! -
krzykąłem i nerwowo zacząłem stukać paznokciami o etui telefonu. -aaa... Mówisz o tej dziwce... Gdzieś jest...napewno, sprzedałem go-mówił to z takim spokojem, a nawet dumą w głosie, że miałem ochotę tak mu przypieprzyć w ryj żeby się nie pozbierał, i natychmiast przerwałem połączenie. -kurwa.. Kurwa.. Kurwa.. Co ja mam do jasnej kurwicy zrobić.. -myślałem na głos aż wkońcu znowu wybrałem numer, tym razem mojego dobrego kolegi i zadzwoniłem do niego. Odebrał po pierwszym sygnale. -mogę do ciebie wpaść, chce się poprostu nachlać- powiedziałem zrezygnowanym głosem. -wpadaj, załatwiłem sobie nową zabaweczkę będzie zajebiście- schowałem telefon do kieszeni, a następnie wszedłem ponownie do auta obierając sobie nowy kurs drogi.
--------------------------------------------------------------
~Leo
Siedziałem przy moim prowizorycznym łóżku, ale nagle usłyszałem otwieranie drzwi i jakąś rozmowę. Wstałem i zacząłem przesłuchiwać się głosą.
-jest świetny, zaraz sami się przekonacie-
Wyraźnie usłyszałem odpowiedź kogoś, a zaraz kroki. Coraz głośniejsze kroki. Usiadłem tam gdzie wcześniej i spuściłem wzrok, wewnętrzne przeczucie, że zaraz ktoś tu przyjdzie mnie nie myliło.Drzwi nagle sie otworzyły. Stał w nich nikt inny jak mój oprawca. Podszedł do mnie bez ostrzeżenia i bezlitośnie złapał za moje włosy, cicho jęknąłem z bólu, a zaraz zostałem poprowadzony do salonu,jak mogłem przypuszczać gdzie już czekali dwoje innych mężczyzn, a tak dokładniej dwóch brunetów.Byli napewno młodsi od blondyna i oboje mieli zielone oczy. Brązowooki wkońcu puścił mnie, a ja o padłem bezwładnie na kolana.Jeden z nich przerwał postanowił zakończyć ciszę -chodź tu do mnie,zobaczymy czy faktycznie jesteś dobrym towarem-powiedział luźnym tonem, a następnie przywołał mnie gestem dłoni. Już miałem wstawać aby do niego podejść ale on dodał jeszcze
-na kolanach-schowałem moją całą godność, jeżeli w ogóle jakaś została, i podszedłem do niego ma kolanach, w pewnym momencie złapał mnie za pośladek i podciągnął na swoje kolano.
-otwórz ładnie buźkę-rozkazał przesłodzonym głosem. Zamknąłem oczy i zrobiłem to, co nie było z byt dobrym pomysłem bo brunet włożył do mojej buzi dwa szorstkie palce. -possij je ładnie, a może dostaniesz nagrodę-zaśmiał się parszywie. Ssałem jego palce jakby od tego zależało moje życie.W końcu mężczyzna wyciągnął je oraz uśmiechnął się flirciarsko. -ciekawe czy kutasa też tak wspaniale potrafisz wylizać-zepchnął mnie ze swojego kolana i rozsunął rozporek.
___________________________________________
516 słów! Dziękuje za przeczytanie następnego rozdziału! Wiem, niektórzy już mają mnie dość bo nie wstawiłam nic już chyba pare miesięcy, alee mogę zapewnić, że rozdział na pewno będzie w tym roku hehe... Jeszcze raz dziękuje i napiszcie czy wam się podoba! 💞💞
Miłego dnia/nocy💞🤭
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro