#1 - Wiersz
Ciągle o Tobie marzę,
Jesteś wątkiem mych snów.
Dlaczego o Tobie myślę?
Dlaczego o Tobie śnię?Jesteś jaka jesteś,
a jednak ciągle gościsz w mej głowie.
R
D. W.
Młoda łuczniczka zamrugała oczami, po czym jeszcze raz przeczytała krótki wierszyk. A potem jeszcze raz i jeszcze raz, nie dowierzając. Następnie opuściła nieco kartkę i spojrzała na błękitną różę bez kolców, którą ktoś położył na biurku razem z liścikiem, kiedy nie było jej w pokoju. Ostrożnie złapał łodygę kwiatu i uniosła ją, aby lepiej się przyjrzeć.
Znów spojrzała na kartkę, a właściwie na "tajemniczy" podpis. Naprawdę. Czy on ma ją za idiotkę, która się nie domyśli? Nawet bez tego domyśliłaby się. Przecież zna jego pismo...
Zaciągnęła się wonią kwiatu, uśmiechając szeroko do siebie. Odłożyła podarki z powrotem na blat biurka i wyszła z pokoju, kierując się do pokoju wspólnego Nastoletnich Tytanów.
Siedział na kanapie, ze znudzeniem obserwując jak Superboy i Kid Flash grają w jakąś grę na Playstation. Dziewczyna podeszła do niego cicho od tyłu, oparła dłonie na oparciu, pochyliła się i z zaskoczenia dała mu buziaka w policzek.
- Harper! - zirytował się, odsuwając się gwałtownie.
Pozostała dwójka oderwała spojrzenia od ekranu telewizora i z zaciekawieniem skupiła je na nich. Na twarz chłopaka wpłynął delikatny rumieniec.
- Dziękuję, Wayne. - oznajmiła z szerokim uśmiechem.
- Niby za co? - burknął, krzyżując ramiona na piersi w ostatniej rozpaczliwej próbie zachowania twarzy.
- Za wiersz i różę. - rzekła. Z ust Kid Flasha wyrwał się śmiech nie do opanowania, za co oberwał morderczym spojrzeniem od Robina i łokciem w bok od Superboya.
- Nie ma za co. - wymamrotał niewyraźnie, rumieniąc się jeszcze mocniej i uciekł wzrokiem gdzieś w bok.
- Ah, i jeszcze jedna sprawa. - zaczęła jeszcze, choć już zbierała się do wyjścia. Robin uniósł głowę i spojrzał na nią pytająco - Co miałeś na myśli poprzez „jesteś jaka jesteś"? - wycedziła, łapiąc go za przód bluzy.
______
Nope. Nie obchodzę walentynek. Ale każda okazja do opublikowania opowiadania, to dobra okazja.
Ach, i "R" w podpisie miało być skreślone, ale tutaj nie ma takiej opcji, więc po prostu podkreśliłam.
Ale i tak...
Walentynek w stylu Arrowa i Canary życzę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro